Skocz do zawartości

donicjusz

Members
  • Postów

    48
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Aktywność reputacji

  1. Haha
    donicjusz przyznał(a) reputację dla Pan Łyżwa w Fermentacja i leżakowanie lagerów   
    Do faz fermentacyjnych wystarczy przeprowadzić dyspute na ten temat z drożdzami, wynegocjować jakieś sensowne warunki i można zaczynać.
  2. Dzięki!
    donicjusz przyznał(a) reputację dla dziedzicpruski w Płatki orkiszowe zamiast pszenne   
    Nie poczujecie różnicy, poza tym ,że orkisz droższy pewnie ze 2x.
  3. Dzięki!
    donicjusz przyznał(a) reputację dla Mibor w Dosładzane cydru stewią   
    za szybko liczenie skończyłeś
    6,8 g na 1 litr, czyli 3,4 g na butelkę 0,5 litra
  4. Dzięki!
    donicjusz otrzymał(a) reputację od Igorrodz w Dosładzane cydru stewią   
    Cześć.
    Ja swojego czasu robiłem piwo dla kobiet od Zbyszka T z tego linku i piwo zaraz po przefermentowaniu było mega wytrawne że tak ujmę...
    na 1 butelkę dawałem 2 tabletki stewii kupionej w tesco, a nie lubię zbyt słodkich piw, i było dla mnie w sam raz, więc jeśli lubisz słodkie możesz dać np: 3 a może więcej..
    Jeśli chodzi o nagazowanie to napiszę tak: ja daję 165 gramów cukru na 23-24 litry piwa i granatów nie zaobserwowałem ( 165/24= 6,8g na 1L)
    Pozdrawiam
     
     
  5. Super!
    donicjusz przyznał(a) reputację dla manowar w [Piwo w chwile] Tradycyjne surowe piwo - RAW ALE (z opcją BIAB)   
    Mnie temat zaciekawił. Właśnie zebrałem gęstwę po PAY7, fermentator się uwolnił. 2,5kg słodu pale ale na 12-13l warkę to nie majątek, 30g Sybilli też mogę zaryzykować. Normalnie zacieram w lodówce, ale ze względu na higienę zatrę w garnku. 2h mogę poświęcić. Fotki mogę wrzucić. Kilka butelek będę mógł w Warszawie rozdać.
  6. Dzięki!
    donicjusz przyznał(a) reputację dla aldorn w [Piwo w chwile] Tradycyjne surowe piwo - RAW ALE (z opcją BIAB)   
    Piwo surowe czyli niegotowane. Ale przecież TRZEBA GOTOWAĆ PIWO! To jak niegotowane?
     
    W tym wszystkim ważne jest, że:
    Piwo surowe to tradycyjny sposób robienia piwa, nie jakiś konkretny styl. Oczywiście dobrze jest dobrać do tego sposobu robienia takie style piwne, które będą z nim współgrać, choć oczywiście można tak zrobić każde piwo.
     
    Temat niegotowania żywności jest mi dość dobrze znany. Od dawna mam w domu sprzęt do Sous Vide, którego ideą jest właśnie poddawanie pożywienia stosunkowo niskim temperaturą przez odpowiednio długi czas by stały się bezpieczne do spożycia. Przykładowo wieprzowinę wystarczy poddać działaniu 55 ° C by była zdatna do zjedzenia a przechowywać tak przyrządzoną żywność można w lodówce co najmniej dwa tygodnie bez utraty jej jakości.
    Więc gdy tylko usłyszałem o piwie surowym, bez zastanowienia spróbowałem je zrobić.
     
    Przede wszystkim trzeba rozprawić się z mitami o gotowaniu piwa, czyli z argumentami każącymi nam gotować piwo.
    Aby brzeczka była spasteryzowana wystarczy ją podgrzać do temperatury 63 ° C i utrzymać temperaturę przez pół godziny. Sam proces zacieranie zapewnia brzeczce odpowiedni poziom bezpieczeństwa bakteriologicznego, bez potrzeby gotowania.
    Pozbywanie się DMSu następuje przy gotowaniu, no ale on powstaje w około 80 ° C, więc jeśli nie powstanie to nie potrzebujemy się go pozbywać.
    W trakcie gotowania wytrącamy białka, oczywiście nie da rady pozbyć się wszystkich, no ale po co mamy wytrącać te straszne białka? Zepsują nam piwo, zakwaszą? Nic złego się z piwem nie stanie jeśli będziemy mieli większy poziom białek.
    Izomeryzacja chmielu. Tu faktycznie może wejść gotowanie, jeśli się używa chmielu a nie innych przypraw jak było to dawniej. Z pomocą przychodzi nam herbatka chmielowa, czyli dokładnie jak w dekokcie, można w małej porcji wody gotować chmiel i dodać wywar do brzeczki.
    Jest jeszcze takie powiedzenie:
    „w średniowieczu pito piwo, bo to był jedyny gotowany napój i przez to był bezpieczny”
    Tak, był bezpieczny, ale czy gotowany? Po co gotować no i jak oni mieli to piwo gotować? Skoro trudno było było podgrzać całą brzeczkę o kilka stopni, łatwiej było zagotować odpowiednią porcję brzeczki w osobnym naczyniu, dolać do brzeczki głównej i tym sposobem podnieść temperaturę. Więc skoro problematyczne było podnoszenie temperatury całego zacieru, to jakie problemy powodowało by gotowanie takiej masy płynu. Tu można by się jeszcze rozpisać o dostępności metalowych naczyń... ale po co. W każdym razie nie było potrzeby i sensu a przede wszystkim nie było know-how na gotowanie. Nie gotowano wody na herbatę czy kawę, nie gotowano wody do picia, nie gotowano... to niby czemu w średniowieczy mieli by gotować brzeczkę, skoro można zrobić piwo bez gotowania? To tak jakby za kilkaset lat ludzie nie jeździli tylko latali bo został by odkryty tani sposób latania. Wyobrazić sobie można, zamiast przejść się do sklepu to podlecieć, zamiast na spacer po parku to przelotem przez park, no i „e... pierdzielisz, w XX w. ludzie chodzili? Ale po co? Przecież można podlecieć! Ich auta na pewno nie jeździły, musiały latać!” A teraz, w epoce gazu z sieci i czajników na prąd, MUSIMY gotować piwo bo przecież je gotowano!
     
    Tytułem wstępu to tyle. Może jeszcze tylko wspomnę, że ten BIAB wcale nie jest konieczny, wręcz kłóci się z tradycyjną metodą warzenia piwa surowego. Swoje pierwsze surowe piwo zrobiłem z klasycznym wysładzaniem.
     
    Do sedna.
    Cały proces produkcji piwa surowego to tylko trzy etapy:
    zacieranie
    filtracja
    chłodzenie
     
    Mi wyszło to tak: zacieranie, wór w górę, gar do chłodzenia. KONIEC. Wszystko szybko i sprawnie bez zarywania cholera wie ilu godzin.
     
    Oczywiście zostaje jeszcze temat chmielenia, ale tu mamy herbatkę chmielową. W osobnym garze gotujemy chmiel, równolegle na przykład z filtracją, w czasie kiedy już główna część się chłodzi zakończyłem gotowanie i dolałem herbatkę do głównej części. Jest tu taka zaleta, że mamy gwałtowne schłodzenie wywaru z chmielem, do temperatury poniżej której nie następuje już izomeryzacja, nawet w przypadku tak prymitywnego chłodzenia jakie tu zastosowałem.
    Zacierać można tradycyjnie z przerwami, ja w opisach wyczytałem jeden sposób, gdzie zaciera się ze spadającą temperaturą. W tym przypadku zacieranie zaczyna się od 72 stopni i temperatura spada z czasem.

    Zaizolowałem kocem garnek, ale w sumie chyba to nie było aż tak konieczne, po dwóch godzinach było 65 stopni. Ważne jest żeby temperatura spadła odpowiednio nisko, bo przy wyższej temperaturze jeden enzym robi nam te cukry dające słodycz, a w niższej drugi enzym już częściowo przerobioną skrobię docina na cukry w pełni fermentowalne.

    Moje pierwsze surowe piwo, filtrowane klasycznie, zacierane na słodko, po filtracji miało jeszcze 65 stopni, odfermentowało bardzo mocno i to na Irlandzkich Ciemnościach, ale wbrew temu mocnemu odfermentowaniu miało sporo ciała.
    Filtracja poszła bardzo szybko, worek poszedł do góry i tyle w temacie. Odciskanie robię przez zakręcenie workiem, idzie szybko i sprawnie.

    Chłodzenie w tym przypadku bardzo prymitywne. Mały gar mieści się do fermentora, nie ma potrzeby szybkiego chłodzenia chłodnicą, bo temperatury nie takie wysokie, ja w tym czasie mogłem iść na spacer

    W zasadzie nawet nie mam zdania, czy jest sens bawić się w BIAB przy tej metodzie czy nie. Zacierając klasycznie, dolewając wrzątku w celu podniesienia temperatury, nie potrzebujemy kadzi zaciernej, wszystko robimy w filtracyjnej. Jak zrobię jeszcze kilka warek, będę miał wyrobione zdanie na ten temat.
  7. Dzięki!
    donicjusz przyznał(a) reputację dla rafple w BIAB z wysładzaniem i wspomaganiem małej pompy - fotorelacja.   
    Zdaje się mamy tylko jeden artykuł o BIAB, a przewija się wiele pytań, więc spróbuję w miarę przejrzyście pokazać jak u mnie się to odbywa. Jest to wersja ekonomicznego sprzętu, dla wyjątkowo leniwych, ale nie lubiących specjalnych kompromisów. Całość zajmuje trochę czasu (chociaż pewnie można to skrócić) ale jego większość spędzamy na oczekiwaniu, oglądaniu tv, wyskoku na zakupy (dziś tak zrobiłem) lub innych mniej lub bardziej pożytecznych czynnościach.
     
    Sprzęt to popularny na wyspach Peco boiler, czyli wiadro z grzałką (u mnie 2,4kW) i plastikowym kranikiem. Do tego hop stoper u mnie wykonany z kawałka rurki miedzianej i kilku kolanek (zaciśnięty na jednym końcu i z nawierconymi otworami), 3 kieliszki do podtrzymania małego sita w sensownej odległości od grzałki, no i samo sito (pokrywa na patelnie z Ikea), mała pompka od przyjaciół z za wielkiego muru, silikonowe wężyki, dodatkowe wiadro (fermentor), worek i drobiazgi niezbędne w każdym warzeniu.
    Poniżej od lewej
    - wiadro, kieliszki, hop stoper
    - sito, przykrywka czy jak kto woli
    - zabawki zainstalowane w środku

     
    Worek dostałem w sklepie i specjalnie przy nim nie wymyślałem, wiec nie wiem jakie oczka itd. 3 lata temu powiedzieli że będzie dobry i jest dobry do dziś.
    Do całości dorobiłem izolację o której już gdzieś wspominałem na forum, no a temperatura wody w kranie jest dzisiaj idealna do chłodzenia 7C, u mnie woda po przejściu przez filtr Brita.

     
    ... i grzejemy do 72C.
    Receptura piwa zaczerpnięta od Scott'a Janish'a (ta i inne dostępne u niego na blogu), dopasowana do moich zabawek i lekko zmodyfikowana tj, zwiększona ilość słodu Maris Otter (pale ale mi się skończył), zmienione drożdże i chmielenie na zimno w dwóch porcjach na 5 i 3 dni, gdzie w oryginale było jedno chmielenie na zimno, a druga porcja chmielu do kega.
    Ponadto chciałem odrobinę mocniejsze piwo.
     
    Zasyp:
    3kg Pale Ale
    3kg Maris Otter
    0,2kg Cara Pils
    0,4kg płatków Quinoa (ryż peruwiański czy komosa ryżowa)
     
    Chmielenie:
    60min - 22g Columbus
    10min - 25g Simcoe
    Hop stand - 30min 60g Centennial i 60g Citra
     
    Chmielenie na zimno:
    50g Simcoe 6 dni
    35g Citra 6 dni
    50 Simcoe 3 dni
    20g Citra 3 dni
     
    Woda lekko modyfikowana, co nie ma tu większego znaczenia, bo chodzi o proces. Dodam że na 10min przed końcem tabletka Whirlfloc, a drożdze Wyeast 1056 starter 1,5l (zdekantowane przed dodaniem).
    Wg BeerSmith powinienem otrzymać OG: 1.066 czyli 14,66blg i 96,6 IBU głównie z Hop Stand na 30min co jest nierealne w moich warunkach i z doświadczenia wiem, że bliżej mi do IBU takiego jakbym założył dodanie chmielu na 0 min i natychmiastowe chłodzenie czyli 44,1 IBU.
     
    Woda gotowa, słód gotowy, mieszadło jest wsypujemy:

     
    Po wrzuceniu słodu, temperatura spadła do 64C i tak miało być wg oryginalnej receptury:

     
    Teraz zostawiam to wszystko na 60 min.
     
    Po 60 minutach temperatura wody spadła do 62C. Próbę jodową pominąłem, podłączyłem pompę, pompeczkę, pompunię (niewłaściwe skreślić)  i podnoszę temperaturę do Mash out.
    Równocześnie grzeję wodę do wysładzania.
    UWAGA: Zacieru już nie mieszam, bo zawsze kończy się to zapchaniem worka i problemami. Wcześniej wolno mieszać ile dusza zapragnie, po włączeniu pompki najlepiej zostawić to w spokoju i tylko kontrolować czy nie wzrasta specjalnie poziom na wypadek, gdyby jednak coś utknęło, bo może się to skończyć spaleniem grzałki. Przepływ można kontrolować zwykłym zaciskiem na wężyk jaki można kupić do syfonów (widoczny na pierwszym zdjęciu poniżej pod kranikiem)
     

     
    Po osiągnięciu temperatury mashout, jakieś 10-15 min pozwalam się wyrównać temperaturze w całym wiadrze, po czym rozpoczynam filtrowanie i wysładzanie.
    Samo filtrowanie sprowadza się do zamknięcia kranika, odłączeniu wężyka (kranik-pompa) od pompy i wpuszczeniu go do dodatkowego wiadra (uwaga, bo ciepłe... nawet bardzo) i otworzeniu kranika.
    Zaciskiem ustawiam tempo filtracji i jak tylko zobaczę suche ziarno u góry, rozpoczynam wysładzanie. Nie używam tu nic dodatkowego,  powoli polewam starając się w miarę równomiernie rozprowadzić wodę po całym słodzie.

    .
     
    Wysładzanie zakończone, wyciągam worek z ziarnem, wszystkie zbędne elementy idą do mycia, płuczę wiadro i dowolnym naczyniem (u mnie 2l) przelewam brzeczkę do wiadra z grzałką starając się jej nie napowietrzyć.
     

     
    Gęstość przed gotowaniem wyniosła nieco powyżej 13blg, temperatura spadła poniżej 60C. Opatulam wszystko izolacją i zaczynam grzanie do gotowania:

     
    Po około 30-40 minutach jak temperatura zbliża się do 90C-95C zdejmuję pokrywę, żeby nie wykipiało i czekam aż osiągnie temperaturę wrzenia:

     
    Chwilę pozwalam się gotować, lekko kierują pianę w stronę wrzenia tak żeby nikła i rozpoczynam chmielenie. Mam to szczęście, że wszystkie chmiele są tak świeże jak to tylko możliwe czyli 2017 rok, pakowane próżniowo i wg zapewnień sprzedawcy trzymane w zamrażalniku. U mnie wszystko również trafia do zamrażalnika i po użyciu części resztę zamykam próżniowo.
     


     
    Na 20 minut przed końcem przygotowuję resztę składników, wrzucam chłodnicę do brzeczki żeby się wysterylizowała, zdejmuję całą izolację
     

     
    Simcoe na 10 minut, do tego tabletka Whirlfloc, a po 60 minutach wyłączam grzanie i wrzucam resztę chmielu. Po czym zostawiam wszystko na 30 minut i od czasu do czasu mieszam całością.
     

     
    Po 30 minutach temperatura wynosiła 79,6C

     
    Chłodzenie z mieszaniem jakieś 10 minut do osiągnięcia ciut poniżej 30C (mam około 7C wodę w kranie w tej chwili), a to dlatego, że chcę pozwolić osiąść się chmielinom i osadom przed przelaniem do fermentora. Po zejściu poniżej 30C przykrywam zdezynfekowaną pokrywą i zostawiam zmniejszając przepływ wody przez chłodnicę.
    Po 30 minutach nie przejmuję się termometrem (wyjątkowo dziś użyłem), bo jak widać temperatura w różnych częściach wiadra, nie wspominając o próbce do pomiaru gęstości jest różna. Po zlaniu do fermentora pewnie ustatkuje się jak zwykle w okolicach 14-17C, otulę kocem grzewczym z stc-1000 jako termostat (w garażu mam 9C) i wszystko samo w parę minut ustawi się na tyle ile chcę.

    Po 30 minutach:

     
     
    Gęstość początkowa prawie idealna z wyliczona na BeerSmith 1.062 (15,12blg)  zamiast 1.061 (14,66blg)

     
    Zlewamy z małą przerwą (zdaje się napowietrzanie mam ponadprzeciętne), bo trzeba poczekać, aż piana osiądzie.
     

     
    Po zlaniu wszystkiego co trzeba pozostało około 5l chmielin, które można odzyskać ale po wielu próbach doszedłem do wniosku, że ma być to przyjemnością, a nie szukaniem dziury w całym. Poza tym doświadczenie podpowiada robić większą warkę (wliczając straty z chmielin) i wylać resztę (jak odzyskasz ucieknie rurką przy fermentacji)... niż tracić czas na końcu warzenia. Akurat jest to moment wyjątkowego poirytowania, bo ma się przed sobą sprzątanie i poświęcanie czasu na dodatkową operację odzyskiwania chmielin, które wymaga jednak precyzji i sterylności może skończyć się spapraniem wszystkiego, albo przynajmniej mamrotaniem pod nosem za które można dostać OPR od żony.
    Całość idzie do garażu, opatulam kocem grzewczym, ustawiam STC-1000 na 15,5C i pilnuje żeby nie uciekło za bardzo w górę gdyby nagle temperatura na dworze wzrosła.

     
    I na tyle...
    UWAGI:
    Ortografie i interpunkcję pewnie będę poprawiał przez kolejne 4 dni, ale nie chciałem zgubić wszystkiego, wiec od razu publikuję. Wszelkie wskazówki co do literówek i byków mile widziane.
    Wszystkie elementy jak termometr, kranik i inne drobiazgi były sterylizowane przy użyciu albo starsan, albo alkoholu policostam (pali się to pewnie działa).
    Całość powstała dzięki przyjacielowi, który zadał 30 raz to samo pytanie i niech teraz szuka w sieci (pozdro Zaleś)
    W trakcie w ramach znieczulenia użyto dwie butelki lekarstwa:

    Pozdrawiam
    Rafał
     
     
  8. Super!
    donicjusz otrzymał(a) reputację od zabilimizolwia w Stout bez kwaśności i przypaloności - ocena   
    Witaj zabilimizolwia
    Mój stout był moją drugą warką w moim życiu. Surowce kupiłem w BA w tym jęczmień palony. Zrobiłem wszystko zgodnie z recepturą. Po kilku miesiącach leżakowania nie mogłem w to uwierzyć piwo wyszło ohydne. Nie zepsuło się o nie, zbyt dbam o sterylne warunki. Jednak dominowały tam smaki paloności i takiego dziwnej kwasowości. Kupiłem w sklepie Stouta (cofee stout'a) i smakowało identycznie jak moje, ale naprawdę identycznie... Piwo poszło w całości w kanał...
    Kilka miesięcy później Dorota Chrapek napisała artykuł na piwo.org jak uniknąć takich posmaków..wystarczy dodać palony jęczmień na 1 minutę do zacierania, a nie na 60 minut lub bezpośrednio do wysładzania. Zrobiłem Stouta jeszcze raz jednak palony jęczmień dałem na 2 minuty zacierania i wysładzanie....jak kolega Skajo
    Piwo wyszło ciemne jak asfalt a smaki paloności, kwasowatości i takiego wręcz popiołu były tak znikome, że w zupełności nie przeszkadzały mi w piciu jak i moim znajomym. 
    pozdrawiam
  9. Super!
    donicjusz otrzymał(a) reputację od Pan Łyżwa w Przerwa pomiędzy filtracją ,a chmieleniem   
    Ja również tak robię. Od wielu warek nie miałem zakażenia i nic złego się nie działo. Niczym nie owijam gara, po prostu zostawiam do następnego dnia i wszystko jest ok.
  10. Super!
    donicjusz przyznał(a) reputację dla jaras w Mętna brzeczka   
    Ależ oczywiście że każdy może - ja się pytam, czemu wg. Ciebie każdy powinien? Możesz podać jakieś źródła tych informacji?
  11. Super!
    donicjusz otrzymał(a) reputację od GB... w Projekt żytnie   
    Ja zrobiłem żytnie z czystej ciekawości z zestawu ze słodów od homebeer. Filtracja tego piwa to rzeczywiście lekki koszmarek, ale da się przeżyć. Piana bardzo obfita drobno pęcherzykowa, trwała. Nie dodałem mchu więc mam odrobinkę mętne, ale to piwo dla mnie więc tym się nie przejmuję. W smaku wyraźnie (!) jak na mój gust czuć żyto, dla mnie aż za bardzo i dlatego określiłem je jak niezbyt pijalne...poprostu smak żyta mi nie podchodzi. Z ciekawości kupiłem piwko Apetyt na Życie od Pinty, smakuje identycznie jak moje, dla mnie nie do powtórzenia, ale szwagrowi bardzo smakowało. Wszytko zależy od gustu...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.