Skocz do zawartości

Jugulator

Members
  • Postów

    117
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Jugulator

  1. Ja mam teraz na leżakowaniu w butelkach żytni stout whisky 20 plato. Butelkowany ok 20 listopada 2014 dlatego sądzę, że pod koniec marca powinien być całkiem przyzwoicie poukładany. Ogólnie jestem zadowolony ale w następnym podejściu podkręcę paloność. To był eksperyment w którym głównym założeniem było otrzymanie stoutu o bardzo intensywnym aromacie torfowym i bardzo gęstej, oleistej teksturze. Chętnie się wymienię na jakieś 100%.

  2. A tu ciekawostka, babeczka w Sandemanie twierdziła, że ich ruby leżakuje w dębie ale nie dłużej jak 3 lata. :) Polecam wybrać się do Portugalii, piękny kraj, świetna kuchnia, świetni ludzie i porto. :) 40 letnie Ramos Pinto Tawny było genialnym przeżyciem

  3. Bogi myślę, że słowem uzupełnienia należy dodać, że porto występuje w wersji białej i czerwonej. Białe porto idą zdecydowanie w nutę dzikiej róży, miodu, suszonych morel i brzoskwiń. Porto rozróżnia się na ruby i tawny. Ruby to młode porto w aromacie i smaku względnie zbliżone do czerwonego wina z wyraźnymi nutami czerwonych i ciemnych owoców. Tawny to wersje leżakowane dłużej, w aromacie w zależności od długości starzenia, nuty owocowe od trunku bazowego, oraz beczka i jej pochodne jak piepeprz, wanilia, tytoń, skóra, do tego suszone owoce, orzechy. Im starsze tawny tym bukiet zmienia się bardziej w stronę beczki. Dla mnie ruby i tawny to w zasadzie dwa różne trunki.

  4. Powybieraj i zaoferuj na h-realu. Na pewno będą chętni. ;) Tak na poważnie to zgłoś to w CP i puść maila bezpośrednio do Steinbacha. Nie ma co panikować na zapas bo możliwe, że byłoby tak jak piszesz, czyli działanie homeopatyczne. Jednak dla spokoju ducha darowałbym sobie użycie tej partii, albo zadzwonił do jakiegoś zakładu toksykologii po informacje, czy taka ilość jest groźna. Psychodeliki mają to do siebie, że niektóre działają w ekstremalnie minimalnych dawkach. Pomijając ryzyko martwicy i śmierci ale substancja psychoaktywna z alkaloidami to nie jest dobre połączenie na przypadkową przygodę z psychodelą.

  5. Ja ostatnio zarobiłem kroplę ługu w oko. Rutyna i nonszalancja- olalem okulary. Szybko przemylem zimna woda (ok 5min ciągłego płukania). Skończyło się na zaczerwienieniu i lekkiej nadwrażliwości. Ustapilo po kilkunastu godzinach. Tragedii nie było ale mam nauczke. ;) Ochrona (okulary, maseczka, rękawice, długi rękaw i nogawka), ostrożność, odpowiednie stężenie i będzie git a NaOH jest niezastąpiony w walce z brudem i mikrobami.

  6. THC jest rozpuszczalne w alkoholu. Jakby pokombinować i wyekstrahować THC a następnie dodać taki rozpuszczony w wódce ekstrakt do piwa to mogłoby klepać jak złoto. ;) Pytanie, czy aby osiągnąć odpowiednie stężenie nie trzeba by użyć bardzo dużej ilości ekstraktu, co wiązałoby się z dużymi kosztami. Pomijam sprawę legalności i ryzyka bo to jest oczywiste.

     

    Edit:

    P.S.

    Uważam, że piwo ma przede wszystkim smakować a nie czochrać bańkę dlatego traktuję taki pomysł jako ciekawy jedynie z chemiczno-eksperymentalnego punktu widzenia. :)

  7. Teraz zauważyłem, a czytałem stopkę. Coś mi się na oczy rzuciło. ;) Planuję zrobić wersję ciemną i pójdę w stronę głębokiego odfermentowania. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Najwyżej będę modyfikował w drugim podejściu. Pamiętam Smokey George, które przytłoczyło mnie nie tyle torfowością, co rezultatem kompozycji torfu, pełni i słodyczy. Chciałbym tego uniknąć, stąd moje pytanie.

  8. U mnie ostatnio w głośnikach najczęściej gości ten Kanadyjczyk - Devin Townsend, wokalista, gitarzysta, producent... człowiek orkiestra, który został wyłowiony przez agenta "z garażu" w wieku 20 lat kiedy to dołączył w roli wokalisty do Steve'a Vaia z którym nagrał płytę Sex and Religion. Przez całą karierę łączy pewien swój styl z inspiracjami z różnych gatunków muzycznych i dzięki temu ma na koncie płyty spokojne i nastrojowe, prog metalowe, pop metalowe. Swego czasu pod szyldem Strapping Young Lad robił ekstremalny metal z Gene Hoglanem na bębnach (świetna płyta City). Jego dyskografia jest tak różnorodna, że nie da się jej zaszufladkować w żadne ramy. Tutaj jeszcze jego mocniejsze (ale nie najmocniejsze) oblicze, btw. pierwszy jego kawałek jaki usłyszałem:
  9. W naszej 2 warce cascadian na 4 odmianach z NZ (granulat) drożdże wykastrowały nam piwo z aromatu chmielowego. Przy butelkowaniu było czuć wyraźny aromat chmielu, a spod niego zapach bandażu (infekcja dzikimi). Zabutelkowaliśmy i po 3 tygodniach okazało się, że piwo jest pijalne, bo bandaże zanikły. Stety-Niestety razem z bandażami przepadła większość aromatów chmielowych. Tak więc, moje skromne doświadczenie mówi, że drożdże mogą wpływać na efekty chmielenia. Nie sugeruję, że dzikusy wlazły Ci do piwa, bo może to użyte przez Ciebie drożdże coś nakombinowały np. ze względu na stres temp.? Z drugiej strony, każde piwo domowe jest w pewnym stopniu zakażone, więc może u Ciebie dzikie naprodukowały na tyle mało związków aromatycznych, że nie przekroczyły progu wyczuwalności a z drugiej strony ubiły chmiel? Dlaczego tak się dzieje? :D Na ten temat to pewnie można byłoby zrobić habilitację. ;) Np. niektóre gatunki Brettanomyces produkują beta-glukozydazę, która jest enzymem rozbijającym glikozydy pochodzące z chmielu, które przypuszczalnie mają udział w budowaniu aromatu. Przyłóż się do tematu drożdży (napowietrzenie brzeczki, temperatura fermentacji, starter), profilaktycznie ale solidnie odkaź cały sprzęt, nachmiel piwo jak poprzednio, ewentualnie zamów chmiel z innego miejsca, coco jambo i do przodu. :) Powodzenia!

  10. Temat siarkowania przewinął się na blogu madfermentationist stąd nawiązanie do tego sposobu. Możliwe, że jest tak jak mówisz a jest to sposób jedynie w przypadku nasycania co2 w kegu. Planuję zatrzeć pale ale na słodko. Możliwe, że zwiększę udział słodów/słodu cara (jeszcze nie siedziałem nad recepturą stąd ogólnikami piszę) bo nie chciałbym zbyt wytrawnego piwa.

  11. W temacie mięty. Zrobiliśmy wita z miętą. W pierwszej warce dodaliśmy 5g/~21l na 4 dni cichej i nie było nic czuć. Za drugim razem dodaliśmy 10g/~21l na 4 dni cichej i tam posmak mięty był wyraźny... ciężko jest mi stwierdzić, czy efekt był smaczny, bo piwo było zakażone dzikimi i smakowało jak płyn do odkażania jamy ustnej (lekarskie fenole i mięta). ;) Przed warzeniami przekopałem amerykańskie fora na ten temat i konkluzja była taka, że mięta dodana do gotowania lub formie naparu pozostawia trawiaste, zielone posmaki i znikome ilości mentolu. Najlepszym rozwiązaniem wydaje się być dodanie na cichej na ostatnie 3-4 dni. Trzeba uważać z ilością bo łatwo przesadzić. Zbyt długie przetrzymanie mięty na cichej również skutkuje nieprzyjemną zielonością.

     

    Polecam przeczytać relację z warzenia porteru miętowego na blogu Dagome. http://www.piwo.org/blog/25/entry-48-302-mietowy-porter/

     

    "Jednak mam wrażenie, że mogłoby być lepsze. Przede wszystkim wydaje mi się, że mięty było za dużo i nieco za mocno była obecna w profilu. Nie jestem przekonany również, że paloność dobrze współgra z miętą."

    Dagome wysnuł taki wniosek po użyciu a) 30g/27l; b) 45g/27l do ciemnego piwa a to oznacza, że do jasnego należy odpowiednio zmniejszyć proporcje. Wydaje mi się, ze 0,5g świeżej mięty na 1 l piwa to bezpieczna ilość na początek eksperymentów z mariażem pszenicy z miętą.

  12. Podzielę się już niedługo (3 tyg) wrażeniami z użycia mięty w wicie. Natomiast w temacie pieprzu spróbuj zdobyć Electric India z BrewDoga. Z tego co pamiętam to było saison IPA z dodatkiem pieprzu i kilku innych specjałów. Wg mnie kluczową kwestią w przypadku użycia składników specjalnych jest określenie na początku jaki profil aromatyczny i smakowy chcemy osiągnąć w gotowym piwie. Tzn. czy np w przypadku pieprzu chcemy uzyskać wyraźny aromat i smak pieprzu, czy tylko nutę końcowa, lub tylko delikatny efekt pieczenia przy którym nuty pieprzowe są przykryte innymi.

  13. Zagraniczne fora studiuję uważnie w tym temacie. :) Widziałem wersje z 20% a nawet 50% udziału whisky w zasypie. Nijak nie mam tego zweryfikować jak tylko eksperymentować. Wolę zwiększać udział whisky przy kolejnych warkach. IMO bezpieczniej będzie zaryzykować za niską torfowość niż za wysoką.

    Jeśli chodzi o zasyp to widzę to dość klasycznie.

    Na podstawie BrewMate:

     

    OG: 1.065 (16 Plato)

    FG: 1.016 (4 Plato)

    Alk: 6.4%

     

    Marris Otter 70,5%

    Monachijski I 14%

    Whisky 10%

    Pale Crystal 90 3,5%

    Pszenica 2%

     

    Zacieranie:

    62 C - 55 min

    72 C - 25 min

    76 C

     

    Jeszcze nie zastanawiałem się nad chmielami, ale jeśli chodzi o goryczkę to celuję w okolice 60 IBU + chmielenie whirpoolowe i na zimno.

    Drożdże: Wyeast 1056 American Ale po starterze.

    Fermentacja w niższym zakresie temperatur (16-18 C).

    Cicha w przedziale (12-15 C).

     

    Temperatury fermentacji są największą zmienną w całej recepturze bo wiele zależy od pogody. Jest opcja, że będą one wyższe o 2-3 stopnie, jeśli piwo będzie warzone na wiosnę/lato.

     

    Tak wygląda prototyp "na papierze". :)

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.