Trochę świńskich kawałów na początek.
Zaciekawiony profesor pyta studentów dlaczego nazywają swoją koleżankę "grypa"?
Studenci nie kwapią się z odpowiedzią, profesor jednak nalega.
Odzywa się jeden ze studentów;
- No bo wie pan... grypę miał każdy.
W synagodze kontrola z urzędu skarbowego.
kontroler bardzo chce zagiąć rabina i pyta
-a co robicie z niedopalonymi resztkami świec?
-wszystko skrzętnie zbieramy i wysyłamy do producenta i raz w roku
przysyłają nam świece za darmo.
-aha..
po chwili namysłu
- a co robicie z okruszkami chleba po jedzeniu?
-wszystko skrzętnie zbieramy i wysyłamy do piekarza, w zamian raz w
roku dostajemy bochenek chleba za darmo
-aa..
myśli myśli i w końcu
- a co robicie z tymi wszystkimi napletkami po obrzezaniu?
-wszystko skrzętnie zbieramy, wysyłamy do Urzędu Skarbowego i raz w
roku przysyłają nam ch..a na kontrole.
Kazik od zawsze robił to co lubił : całował żonę, wślizgiwał sie do wyrka i od razu zasypiał. Pewnego dnia obudził sie obok podstarzałego faceta ubranego w biały szlafrok.
"Co ty do kurwy nędzy robisz w moim łóżku?...I kim do cholery jesteś?"
zapytał facet.
"To nie jest twoja sypialnia. Jestem Sw. Piotr i jesteś w niebie" dodał.
"Ze co Twierdzisz, ze jestem martwy Nie chce umierać, jestem na to jeszcze za młody! Chce natychmiast wrócić na Ziemie!"
"To nie takie proste" odpowiedział święty. "Możesz wrócić jako kura albo jako pies. Wybór należy do ciebie"
Kazio pomyślał przez chwile i doszedł do wniosku, ze bycie psem jest stanowczo za bardzo męczące a życie kury wydaje sie być mile i relaksujące. Biegnie po zagrodzie z kogutem nie może być złe.
"Chce powrócić jako kura" odpowiedział.
W kilka sekund później znalazł sie w skórze całkiem przyzwoicie upierzonej kury. Nagle jednak poczuł, ze jego kuper zaraz eksploduje. Wtedy podszedł do niego kogut.
"Hey! To pewnie ty jesteś ta nowa kura, o której mówił mi Sw. Piotr"
powiedział kogut "Jak ci sie podoba bycie kurą?"
"No jest ok ale mam to dziwne uczucie, ze mi kuper zaraz eksploduje"
"Ooo, no tak. To znaczy, ze musisz znieść jajko" powiedział kogut "Jak mam to zrobić?"
"Gdaknij dwa razy i zaprzyj sie jak najmocniej potrafisz"
Kazio zagdakał i zaparł sie jak najmocniej potrafił. Nagle "chlus" i jajko było juz na ziemi.
"Lol to było zajebiste" powiedział Kazik. Zagdakał jeszcze raz, zaparł siei wypadło z niego kolejne jajo. Za trzecim razem, gdy zagdakał usłyszał krzyk swojej zony : "Kazik co ty ku..a robisz! Obudź się! Zasrałeś cale łóżko"
Był sobie Adam i Ewa. Pewnego dnia Ewa mówi do Adama:
-Adam poruchajmy się.
Adam mówi:
-Rozkraczaj się.
Ewa się rozkracza. Adam patrzy i mówi:
-Ale ty tam nic nie masz!.
Spierdalaj i jak będziesz coś miała to przyjdź.
Ewa idzie przez las i płacze. Mówi:
-skąd ja znajdę cipę?
Nagle spotyka bociana. Bocian mówi:
-Czemu płaczesz?
-Adam powiedział, że nie mam cipy, więc się ze mną nie będzie ruchał.
A bocian odpowiada:
-To nie ma sprawy ja mam długi dziób to ci wydziobie.
I od tej pory bociany mają czerwone dzioby a dziewczyny cipę.
Wraca Ewa do Adama i mówi:
-Adam mam już cipę.
-To się rozkraczaj.
Ewa się rozkracza.
-A co to - mówi Adam - a gdzie włoski.
Spierdalaj i nie pokazuj mi się bez nich.
Ewa idzie przez las i płacze. Spotyka małpę.
-Czemu płaczesz - pyta się małpa.
-Nie mam włosów na cipie i Adam nie chce się ze mną ruchać!.
-Nie martw się - odpowiada małpa - ja mam trochę włosów to mogę ci trochę oddać.
I od tej pory małpy mają gołe dupy a dziewczyny włosy na cipie.
Idzie Ewa do Adama i mówi:
- Adam mam już włosy! Możemy się ruchać
- To się rozkraczaj. Adam wsadza jej ale po chwili wyjmuje i mówi
- Ała co ty chcesz żebym ja sobie skórę zerwał?
Spierdalaj i bez śluzu nie przychodź.
Ewa mówi do siebie - gdzie ja znajdę śluz? Idę się utopić.
Przychodzi nad wodę. Już ma skakać kiedy nagle pojawia się śledź.
- Czemu płaczesz? - pyta się śledź.
-Nie mam śluzu i Adam nie chce się ze mną ruchać.
-Ja mam dużo śluzu - mówi śledź - mogę ci trochę pożyczyć.
I od tej pory nie wiadomo czy śledź śmierdzi pizdą czy pizda śledziem!
- Jak mogłeś całować moja żonę?!
- Wiesz, jak wytrzeźwiałem to też się dziwiłem...
Milionerzy. Gra o 64 tys. zł. Hubert Urbański zadaje pytanie:
- Teraz panie Krzysztofie gra o wysoką stawkę - 64tys. pln!!! Pytanie brzmi: ile razy w miesiącu zdradza pana żona?
- Hmmm... no nie wiem... chyba poproszę o opinię publiczności...
- A może wystarczy telefon do przyjaciela?
Idzie ksiadz polna droga, przechodzi obok skromnego gospodarstwa.
Patrzy, a tam chlop cos z desek kleci. Ksiadz zagaduje:
? Pochwalony, drogi parafianinie, nad czymze tak ciezko
pracujecie???????
? A k...., kibel nowy stawiam, bo sie stary rozjebal.
? O, moj drogi!!! A nie móglbys tego tak troche owinac w bawelne?
? Co mam owijac w bawelne???
Dechami opierdole naokolo i ch..!!!
Jedzie chłop wozem, zatrzymuje go policjant i mówi:
? Dzień dobry proszę kartę woźnicy i kartę wozu
Chłop pokazuje wszystkie dokumenty. Po chwili policjant zauważa
podejżanie wyglądające beczki na wozie chłopa
? co tam wieziecie?
? to? a, to sok z banana
? sok z banana? Daj pan skosztować.
Chłop nalał policjantowi do kubka, policjant próbuje
? ależ ochyda! jedz pan lepiej!!!
A CHŁOP DO KONIA:
? wio Banan!
Egzamin z medycyny z rozpoznawania narządów. Na stole przed egzaminatorami skrzynka z otworem na rękę. W niej narządy do rozpoznawania. Wchodzi pierwszy student, wkłada rękę, rozpoznaje nerkę, wyjmuje ja, dostaje 5, wychodzi. Wchodzi drugi, grzebie, grzebie, w końcu rozpoznaje serce, wyjmuje, dostaje 5, wychodzi. Wchodzi trzeci, grzebie, grzebie, nie może nic rozpoznać, w końcu mówi:
- Kiełbasa!
- Panie jaka kiełbasa, czyś pan zwariował?!
- No przecież mowie, że kiełbasa.
- Proszę wyjąc.
Student wyjmuje ze skrzynki kiełbasę. Zakłopotani egzaminatorzy postanawiają da mu w końcu 5, student wychodzi, po czym jeden egzaminator mówi do drugiego:
- Panie docencie, czym myśmy wczoraj tę wódkę zagryzali?!
Rozmawiają dwie blondynki:
- Kupiłam sobie skunksa.
- Skunksa? -A dlaczego?
- Za***iście robi minetę.
- A co ze smrodem?
- Dwa dni rzygał a potem się przyzwyczaił...
Autentyk czyli Wspomnienia Taternika:
Podczas jednego z obozów wspinaczkowych w Tatry pojechaliśmy w rejon Morskiego Oka.
Dotarliśmy pod scianę. Nasz instruktor (jako, że byliśmy przygotowani na wyprawę pod każdym względem) zaproponował, żebyśmy sobie strzelili po jednym - żeby nam się ściana trochę położyła - będzie się lepiej wchodzić.
Towarzystwo nie namyślało się długo i zaczęło kłaść ściany dosyć intensywnie, z czasem flaszki zaczęły topnieć jedna po drugiej i skończyło się na kompletnym uboju. Gdy grupa ocknęła się równo ze świtem zauważyli, że brakuje wśród nich prowodyra libacji - instruktora...
I tutaj następuje wersja GOPR-owców:
Zapieprzamy gazikiem, wyjeżdżamy zza zakrętu a tu jakiś facet na środku drogi idzie na czworaka, wbija haki w asfalt i asekuruje się liną...
Pzdr.