Skocz do zawartości

Papa

Members
  • Postów

    29
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Papa

  1. u mnie gdybym nie upomniał się żeby ściągnięto namiocik z wystawki to stało by zasłonięte dalej... U mnie w Almie na Zwycięzców stała taka ładna, sympatyczna pani i zachęcała do zakupu. Ja specjalnie zboczyłem z drogi po pracy, żeby tam wstąpić po koźlaka, więc długo mnie zachęcać nie musiała. Udało jej się natomiast (z moją pomocą, bo widok faceta pakującego 8 butli do koszyka to chyba dość dobra ilustracja) namówić jakichś dwóch niedzielnych piwoszy do zakupu. Stojaczek został więc już solidnie przetrzebiony.
  2. Właśnie sobie popijam, alkohol rzeczywiście nieco czuć, ale chyba nie aż w takim przeszkadzającym stopniu, jak sugerowałby to artykuł. Kwestie smaku i aromatu - zasadniczo się zgadzam. Ponieważ bardzo lubię piwa dymione, dla mnie wędzonka jest nieco za lekka, ale nie będę narzekał. Chciałbym zachować parę piw na później, ale obawiam się że będzie to raczej niemożliwe .
  3. Papa

    Wędzona IPA

    Też bym chętnie wypróbował, ale musi zaczekać na swą kolej. Myślę, że nie ma co teoretyzować, tylko spróbować i zobaczyć jak wyjdzie .
  4. Opcja z wężykiem wydaje się być faktycznie najmniej inwazyjna czyt. najlepsza. Niestety mam małe doświadczenie w zaciąganiu i zawsze narozlewam przy tym wina co nie miara. Muszę nad tym jakoś popracować przed pierwszą warką, bo szkoda każdej kropli piwka! Polecam strzykawkę. Ja kupiłem w aptece strzykawkę 100ml za 3 zł, końcówka pasuje idealnie do wężyka i wszystko idzie dużo sprawniej, a wcześniej też bardzo denerwowało mnie wszelkie zaciąganie Przyłączam się do polecenia, zerowe doświadczenie i pierwsza warka, a strzykawką szło bez żadnych problemów i strat w piwie i ludziach.
  5. Piwo już w butelkach. Zakażenia nie było, w każdym razie widocznego i wyczuwalnego. Niestety nie będzie to na pewno jakiś specjał, ale myślę że będzie się dało je wypić . Oprócz błędu ze zbyt dużym nachmieleniem uwidoczniła się zbyt duża temperatura przy starcie fermentacji - młode piwko jest więc mocno goryczkowe, a przy tym intensywnie pachnie owocami. Pojawił się problem przy kapslowaniu butelek - nie wiem czy jest jakaś bardziej fachowa ich nazwa - z "wąską szyjką". Greta coś nie za bardzo chciała chwycić, co kosztowało nas trochę nerwów, ale w końcu udało się zakapslować 36 butelek. Ponieważ młode piwo jest jakie jest, chowam je do garażu i zapominam o nim przynajmniej do Sylwestra. A w międzyczasie dokupujemy 2 wiadra bez kraników i jedziemy z jakimiś dwoma weizenami - pewnie jeden "zwykły" a drugi dunkel. Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którym chciało się zaglądać do tego wątku i dzielić się swoimi uwagami, droga do bycia dobrymi piwowarami przed nami jeszcze daleka, ale jakąś wiedzę już mamy. Na zdrowie!
  6. Jako kontrprzykład mogę podać siebie - mam (na razie) tylko fermentory z kranikiem i polecam wszystkim przypadkowe kopnięcie w tenże podczas fermentacji - mocne wrażenia gwarantowane. Piwo na szczęście przeżyło.
  7. Z tego co pamiętam pan z Breaking Bad wyprodukował sobie nawet granaty .
  8. Dzięki za rady, już więcej nie będę myślał o takich herezjach .
  9. Właśnie przelałem piwko na cichą. Poszło sprawnie, choć miałem małe problemy z zaciągnięciem resztek znad drożdży, wyssałem je wysterylizowaną strzykawką. Po namyśle dorzuciłem jeszcze garść Chinooka, żeby nieco wzmóc aromat. Zebrałem sporo gęstwy - nie wiedziałem, że ta odrobina z activatora namnoży się do takiej ilości. Piwo jest bardzo mętne, zastanawiam się czy przy butelkowaniu nie przefiltrować go przez przegotowaną pończochę lub coś podobnego. Pomysł wart zachodu czy lepiej pozwolić mu się wyklarować w butelkach, w których i tak przynajmniej do Świąt poleży? Tu mam pytanie - jako że nasz browar ma na razie małe moce przerobowe i magazynowe - czy Wyeast 1056 nadadzą się do uwarzenia weizena? Bo myślałem o WB-06, ale nie wiem czy moja świeżo zebrana gęstwa przeżyje do czasu zabutelkowania nowego piwa, czyli powiedzmy jeszcze ze 3 tygodnie.
  10. Przygotowujemy się psychicznie do warzenia hefeweizena, a ja dziś zrobiłem pomiary gęstoci naszego piwka. Drożdże piekarnicze najwyraźniej nie dały rady w FFT, mimo potrząsania, etc., przez co wynik 6 Blg po 4 dniach raczej do niczego mi się nie przyda. Szybciej i lepiej odfermentowało piwo na burzliwej - 4 Blg. Piana opadła, myślę że jutro zleję na jakiś tydzień na cichą. Oczywiście spróbowałem młodego piwa. Cieszy mnie to, że nie złapało żadnych kwasów mimo szorstkiego traktowania. Zapach ma taki słodko-chmielowy, w smaku, co zrozumiałe, intensywna goryczka, ale myślałem że będzie gorzej - nic nie rozcieńczam, czekam aż uleży się w butelkach i myślę że wyjdzie z tego całkiem niegłupi napitek. Mam nadzieję, że po leżakowaniu nabierze trochę głębi, bo na razie trochę jej w smaku brakuje. Kolor wyszedł złoty, zgodnie z założeniami, więc z tego jestem zadowolony. Myślę, że od drugiej warki zacznę prowadzić swój wątek w zapiskach piwowarów - wiem, staż mam krótki, ale jakoś tak przyjemnie mi się pisze o naszych wyczynach przy garach .
  11. Ooo, Swiaderny, racja, to jest myśl! Czas więc postudiować receptury weizenów.
  12. Jakoś zgłupiałem i łącznie wrzuciłem 60g Tomahawka i 50g Chinooka, a to chmiele które mają odpowiednio 15 i 13 procent alfakwasów, wszystko przez zamieszanie które nam się potęgowało od początku pracy nad tą warką. Ilość chmielu, który chciałem wrzucić w jakiś sposób mi się podwoiła i zupełnie nie zwróciłem na to uwagi. Osobiście lubię jak najbardziej goryczkowe i nachmielone piwa, więc ja przeżyję, gorzej z moim wspólnikiem i innymi osobami, które zamierzamy poczęstować . No nic, niech będzie, nie rozcieńczam, najwyżej dłużej postoi w butelkach, a w międzyczasie polecimy z kolejną warką, tym razem w łagodniejszym stylu i już w porozumieniu z brewtargetem (szkoda, że dopiero dziś uruchomiłem tę aplikację, bardzo pożyteczna).
  13. Wybaczcie post pod postem, ale kolejna sprawa. Po analizie w brewtargecie wyliczyłem, że znacznie przechmieliliśmy piwo - wyszło ponad 100 IBU... Czy da się jeszcze na tym etapie coś z tym zrobić czy dać sobie spokój i liczyć że będzie pijalne? Kolejny punkt do listy do zapamiętania na przyszłość - robić takie rzeczy przed warką, nie po niej . EDIT: Na razie plan mam taki, że sprawdzę smak przy pobieraniu próbki. Jeżeli będzie straszna siekiera to rozcieńczę trochę przegotowaną wodą przy zlewaniu na cichą. No i raczej odpuszczę chmielenie na zimno
  14. Wielkie dzięki za wszystkie odpowiedzi, chyba rzeczywiście zdecyduję się na upuszczanie próbek kranikiem, czyli pierwotne założenie, dodam tylko do tego ich wypijanie . Wynik FFT będę miał dzisiaj, nie będzie zbyt dokładny bo test robiłem na piekarniczych, ale jakiś pogląd na końcowe odfermentowanie będę chyba miał. Pomiar z "głównego zbiornika" zrobię za parę dni i porównam. Jeszcze raz dzięki za rady i opinie, powoli zaczynam wypracowywać sobie metodę postępowania na kolejne warki. W tym temacie pewnie będę jeszcze Was męczył po burzliwej, jak przyjdzie do zbierania gęstwy .
  15. Mam jeszcze jedno pytanie - znalazłem różne opinie na forum. Moim założeniem jest nieotwieranie fermentora przez cały czas fermentacji. Tak jak pisałem, do pomiarów chcę spuszczać nieco brzeczki/piwa kranikiem do menzurki. Teraz jednak przemyślałem, że w przypadku gdy miałbym wątpliwości i musiał zrobić powiedzmy więcej niż 1-2 pomiary, wiązałoby się to ze sporym ubytkiem piwka, bo jednak nie chciałbym zwracać tego z powrotem do fermentora - nawet ze zdezynfekowaniem wszystkiego myślę że gra nie jest warta świeczki. A do tego i tak musiałbym otworzyć fermentor. Drugą opcją byłoby jednak otwarcie fermentora i wrzucenie wysterylizowanego areometru do środka. W ten sposób ryzykowałbym nieco infekcję, jednak nie traciłbym piwa. Co według Was jest lepszym rozwiązaniem - spuszczanie brzeczki do pomiarów kranikiem i utrata części objętości, czy robienie pomiaru bezpośrednio w fermentorze, z zachowaniem najwyższych środków ostrożności? Piana mi na oko opada, więc pomiar zrobię pewnie w ciągu najbliższych 3 dni. Po pracy zmierzę dziś Blg w menzurce i będę miał wynik FFT.
  16. Nie zamierzam nic ruszać aż do zlewania na cichą (pomijając pomiar gęstości po opadnięciu piany, ale to też jeno kranikiem trochę spuszczę ).
  17. Trochę wieści z frontu. Fermentacja na oko ruszyła i zastanawiam się, co teraz się dzieje. Po powrocie z pracy zauważyłem jakieś 1,5 cm nad powierzchnią brzeczki wyraźny ślad piany, dość gruby, wyglądający trochę jak osad. Nie wiem czy ta piana jeszcze się unosi, czy opadła i została tylko po niej taka obwódka, ponieważ nie chcę otwierać fermentora, w każdym razie nie widzę z zewnątrz żeby cokolwiek się tam "ruszało" . Zamieszczam zdjęcie:
  18. Papa

    Stwórzmy piwo polskie.

    Jako świeżo upieczony piwowar domowy wypróbuję Polskie Ale jako drugą warkę. Skoro to ma być nasz styl, to trzeba się z nim zaznajomić. Mam tylko nadzieję że mój "wspólnik" się zgodzi .
  19. Opiszę więc co działo się dalej. W garze było jakieś 27 stopni, kiedy zacząłem przelewać. Skorzystałem z rady kogoś z forum (niestety nie pamiętam czyjej) i zaciągnąłem brzeczkę strzykawką - poszło od razu. Strzykawka okazała się w ogóle bardzo wygodnym narzędziem - ściągałem nią resztki czystej brzeczki znad osadów, tak że w garze został mi praktycznie sam syf. Brzeczki w fermentorze wyszło 19 litrów - celowaliśmy początkowo w 20, ale po problemach z filtracją i wysładzaniem, a następnie po tym jak z litr brzeczki nam się rozlało na podłogę nie liczyłem że uda się osiągnąć aż tyle, więc myślę że dobry wynik jak na pierwszy raz. Napowietrzyłem brzeczkę chyba dość porządnie - najpierw bełtałem mieszadłem, żeby przy okazji jeszcze schłodzić nieco brzeczkę, a potem zamknąłem fermentor i solidnie nim pobujałem. Na koniec zadałem te Activatory bezpośrednio z saszetki i zamknąłem wieko, pozostawiając niedomknięte w jednym miejscu. Tuż przed zabawą w napowietrzanie nabrałem jeszcze rzadkiego syfu z kotła do kufla. W międzyczasie osady się ustały, z tego co jeszcze odebrałem część zlałem do menzurki, reszta poszła do fermentora. Na tej próbce zrobiłem pomiar gęstości - 15 Blg, tyle mieliśmy nadzieję uzyskać i jakoś się udało. Choć po prawdzie mniej obawiałbym się o fermentację, gdyby wynik był trochę niższy. Następnie do menzurki dorzuciłem pół łyżeczki drożdży piekarniczych, zamieszałem, zatkałem i poszedłem spać, bo była 2 w nocy. Rano sprawdziłem temperaturę w fermentorze na przyklejanym termometrze - 23 stopnie. Nie jestem pewien czy fermentacja się rozpoczęła - wydaje mi się że przez ściankę fermentora widoczna jest cienka jaśniejsza warstwa, ale to może być złudzenie, a po tych wszystkich przeżyciach nie chcę w ogóle otwierać fermentora. Będę się martwił, jeśli dziś po powrocie z pracy nie zobaczę widocznych oznak fermentacji. W menzurce piana ma ok. 1cm, gazuje sobie. Dzięki za wszystkie rady i uwagi, w połączeniu z tym co już sami wyłapaliśmy, będziemy starać się następną warkę zrobić lepiej, szybciej i mniej chaotycznie.
  20. Na dworze piwo stało jakąś godzinę, przeniosłem już do kuchni i zlewam jak się tylko troszkę ustoi i niech się dzieje co chce.
  21. Mam nadzieję, że taki temat jest dobrym sposobem na analizę mojej, a właściwie naszej pierwszej warki. Wybaczcie, jeśli nie jest to dobry pomysł. Chciałem opisać co zrobiliśmy, jakie popełniliśmy błędy, może ktoś bardziej doświadczony oceniłby i dał parę wskazówek na przyszłość. Z założenia chcieliśmy zrobić coś w rodzaju IPA - w większości słód Maris Otter, drożdże Wyeast 1056, amerykańskie chmiele. Pierwszy błąd - kombinacje z drożdżami. Bałem się, że mi do niedzieli Activator nie napuchnie, więc odpaliłem go w piątek. Wieczorem saszetka była już banią. Wylądowała więc, zgodnie z radami z forum, z powrotem w lodówce. Niestety brak czasu uniemożliwił zrobienie startera, przez co w kombinacji zabawy w przekładanie drożdży z i do lodówki i niżej opisane błędy bardzo boję się o start fermentacji. Samo zacieranie poszło w miarę gładko. Zacieraliśmy w temperaturze ok. 70 stopni, żeby ten biedny Activator sobie potem poradził. Próba jodowa była negatywna po około czterdziestu minutach. Nie robiliśmy mash-out. Podczas filtracji mieliśmy małego faila. Nie zrobiliśmy dobrego podbicia, zatkaliśmy dziurkowane dno, a potem brzeczka zaczęła nam się lać gdzieś obok młóta. Wszystko wróciło więc do gara i zaczęliśmy od nowa. Tym razem zrobiliśmy odpowiednie podbicie z rzadkiego. Podczas wysładzania trochę nie nadążaliśmy z dolewaniem wody i młóto nam się dość solidnie odsłoniło, ale ogólnie jakoś poszło. Otrzymaliśmy 23 litry brzeczki o ok. 12 Blg przed gotowaniem. Chmielenie poszło bez problemu, podczas gotowania wytrącił nam się dość solidny przełom, według wiki to dobra wróżba - oj przyda się...Ogólnie nie wiem czy dobrym pomysłem na pierwszą warkę jest tworzenie własnej receptury, ale tak też zrobiliśmy, chmieląc Tomahawkiem i Chinookiem (zamiast tego drugiego miał być Cascade, ale zbrakło). Po chmieleniu zaczęły nam się schody. Chłodzenie. Popełniliśmy potężny błąd przez to, że nie przemyśleliśmy tego procesu porządnie. Poskąpiliśmy pieniędzy na chłodnicę. Niestety chłodzenie gara zimną wodą szło jak krew z nosa - z wrażenia nie patrzyłem już nawet na zegarek, ale cały proces trwał kilka godzin. Do tego na samym początku chłodzenia do gara wpadło nam parę pojedynczych kropli kranówy... Teraz garnek stoi, o zgrozo, na dworze, brzeczka ma ok. trzydziestu kilku stopni. Czekam aż zejdzie do jakichś 25 i biorę się za zlewanie. Wszystko było już zdezynfekowane, ale zrobię to jeszcze raz, bo przez ten czas mógł się już osadzić jakiś syf. Jeśli jakimś cudem nie udało nam się zakazić brzeczki nie chciałbym zrobić tego pod sam koniec tego ciężkiego dnia. Nie robiłem jeszcze pomiaru gęstości przegotowanej brzeczki, zrobię to po zlaniu do fermentora, z tego co mi zostanie z osadów i zrobię FFT (na drożdżach piekarniczych, bo nic innego nie mam). Ogólnie jestem bardzo niezadowolony z całej tej akcji z chłodzeniem i wiem, że przed następną warką musimy koniecznie zaopatrzyć się w chłodnicę zanurzeniową. Mam nadzieję, że nie skaziliśmy tej brzeczki na tyle, żeby okazało się że trzeba to wszystko wylać. I że fermentacja wystartuje bez problemu...
  22. Naprawdę chciałbym to zrobić, ale niestety nie mam jak i kiedy, a jeśli nie zrobię warki w tę niedzielę to nie zrobię wcale. Zupełnie nie spodziewałem się, że taki worek ze zobowiązaniami czasowymi mi się w okolicach tego weekendu rozwiąże...
  23. Dzięki, mam nadzieję że ruszą bez większych problemów.
  24. A potem tak normalnie można je lać do fermentora? Niestety przez całkowity brak czasu nie mogę zrobić startera jak człowiek, a Activatory teoretycznie nie wymagają.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.