Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 613
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    6

Aktywność reputacji

  1. Super!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od dziedzicpruski w [Docent]Analizy Grzegorza Zwierzyny na WFP16   
    Klasyczny już cykl rozmów z Grzesiem Zwierzyną. Jak obecnie wygląda sytuacja w PINTA i ogólnie na rynku piw rzemieślniczych?
    View the full article
  2. Dzięki!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od Jastrząb w [No to po...piwku] Maltøl, czyli tradycyjne piwo norweskie   
    Temat tradycyjnych piw norweskich znany jest nam wszystkim głównie za sprawą bloga autorstwa Larsa Mariusa Garshola, który zgłębia na nim zagadnienie farmhouse ale nie tylko z Norwegii, ale i innych krajów europejskich. Wpis ten nie będzie niczym nowym dla śledzących wspomniany blog, jednak uznałem, że warto „wyłuskać” najważniejsze rzeczy i zebrać je w całość, zwłaszcza że to, o czym pisze Lars bardzo dobrze koresponduje z treściami zamieszczanymi na moim blogu. Bardzo podoba mi się taka koncepcja jaką przyjął Lars M. Garshol – blog koncentruje się na konkretnej tematyce, wręcz na jednym, bardzo wąskim, zagadnieniu. Poza tym można na nim znaleźć wiele ciekawych stwierdzeń, niejednokrotnie stojących w opozycji do powszechnie panujących opinii, co stanowi dobry przyczynek do dyskusji „o piwie przy piwie”. Dla przykładu Garshol postuluje o rewizję typologii piw, którą się posługujemy. Według niego do kategorii ale należałoby dodać podkategorię raw ale (piwo surowe, w przypadku którego brzeczka nie jest poddawana gotowaniu). Innym ciekawym poglądem jest ten, według którego gotowanie brzeczki to daremny trud, co będzie przytoczone w dalszej części tekstu.
    Nazwa maltøl (piwo słodowe, piwo ze słodu) odnosi się do całej rodziny piw, które wytwarzane są chałupniczo w Norwegii, przy czym często posiadają one lokalne nazwy, związane z miejscem ich wytwarzania. Typową cechą tych piw jest używanie wywaru jałowcowego do zacierania i wysładzania zamiast wody. Ich barwa bywa bardzo zróżnicowana – od jasnej po ciemną (piwa wytwarzane na bazie domowych słodów są najczęściej ciemne), posiadają bardzo niskie, wręcz zerowe, wysycenie dwutlenkiem węgla i są bardzo mętne. Ich moc bywa różna – od piw stołowych (2-3% alk. obj.) po piwa z woltażem rzędu 8% alk. obj. Warto w tym miejscu odnieść się do samej nazwy, która może wydawać się nieco dziwna, bowiem piwo z definicji wyrabiane jest ze słodu. Lars Garshol podkreśla, że jeszcze sto lat temu w Norwegii terminem piwa określano także inne napoje, które nie powstawały ze słodów, takie jak: sirupsøl (piwo na bazie syropu), bjørkesevjeøl (piwo na bazie oskoły), sukkerøl (piwo cukrowe), itd.
    Surowce

    Słody – jeżeli chodzi o tradycyjne skandynawskie piwa – podstawowym zbożem poddawanym słodowaniu był jęczmień, ale stosowano także żyto i owies (w formie słodowanej i/lub nie poddane temu procesowi). Z surowców niesłodowanych sięgano także po miód, a z czasem i po cukier. Słody wytwarzane są do dziś nierzadko metodami chałupniczymi. Słody „domowej roboty” są raczej ciemne, a niejednokrotnie poddaje je się wędzeniu – w Norwegii najczęściej drewnem olchowym. Dla porównania, na Gotlandii do tego celu używa się drewna brzozy (z korą), a w Finlandii historycznie używano olchy i/lub jałowca. Obecnie piwowarzy coraz częściej sięgają po gotowe słody dostępne w sklepach dla piwowarów domowych. Regionem, w którym nadal żywe są tradycje własnoręcznego wyrobu słodu do produkcji piwa są okolice Stjordal.
    Chmiel – na przestrzeni wieków szyszki tej rośliny zdobyły popularność także w Skandynawii, ale problem polegał na tym, że chmiel trzeba było dawniej sprowadzać, bo niezbyt chętnie rósł na tamtych ziemiach. Dziś używano są odmiany lokalne, kontynentalne, a nawet te sprowadzane z USA. Czasem piwowarzy kupują chmiel w aptekach, aby po prostu dodać go do brzeczki bez roztrząsania kwestii użytej odmiany i jej parametrów. Lars Garshol podaje, że piwa w Skandynawii są relatywnie nisko chmielone w porównaniu z tradycyjnymi piwami na przykład z Litwy. W piwach norweskich (i nie tylko) chmiel jest dodawany bardziej jako konserwant niż dla smaku, bo ten w piwach z północnej Europy ma dawać jałowiec.
    Jałowiec – używany od Norwegii po Estonię. Lars podaje, że w przypadku norweskich farmhouse alestosuje się go najwięcej w porównaniu z resztą Skandynawii. Często już sama woda, która będzie użyta do zacierania i wysładzania jest zaprawiana gałęziami jałowca (infuzja na zimno). Jałowiec stosuje się także na etapie filtracji – dno kadzi wykładane jest gałęziami tej rośliny, a na etapie gotowania brzeczki (o ile proces ten jest stosowany) dodaje się gałęzie i jagody tego krzewu.
    Inne dodatki – poza chmielem i jałowcem sięgano po takie dodatki jak: oskoła (sok z brzozy), krwawnik, dziurawiec czworoboczny, woskownica europejska, wrotycz, bagno zwyczajne, kminek, pędy ziemniaków, liście tytoniu, pędy świerkowe, kora olchy, mniszek lekarski, życica, lulek czarny, sosna (pędy i wiórki), piołun.
    Drożdże – w wielu regionach stosuje się drożdże komercyjne – piekarskie lub piwowarskie (głównie szczepy ejlowe) – drożdże takie w Norwegii nazywane są gjær. Jednak o wiele ciekawsze są tradycyjne kultury hodowane od pokoleń zwane kveik. Dawniej wykorzystywano je praktycznie w całej Norwegii, jednak tradycja ta do dziś przetrwała przede wszystkim w rejonie Voss i Sunnmøre. Kveik stosowano w gospodarstwach domowych do wyrobu piwa oraz chleba. Drożdże zbierano z kadzi fermentacyjnej i przechowywano je na kilka sposobów – używano szczelne zamkniętych naczyń, które zanurzano w studniach, suszono je wraz z mieszaniną mąki i drożdży, zbierano je do specjalnych naczyń poprzez kilkukrotne zanurzanie w kadzi fermentacyjnej. Stosowano także suszenie drożdży za pomocą popiołu. Gdy zachodziła konieczność, aktywowano je za pomocą wody i cukru. Gdy drożdże spleśniały, pozbywano się ich, a po zdrowe szło się do sąsiada. Charakterystyczne dla kveik jest to, że mogą przeprowadzać fermentację w temperaturze powyżej 40 stopni Celsjusza, a w gotowym piwie dają bardzo wyraźne aromaty owocowe. Garshol pisze na swoim blogu, że tradycyjne kultury drożdży z okolic Voss i Sunnmøre bardzo się od siebie różnią jeżeli chodzi o bukiet smakowo-zapachowy w gotowym piwie.  
    Techniki wyrobu maltøl

    Lars Garshol, ale i Stephen H. Buhner w książce pt.: Sacred And Herbal Healing Beers, podaje, że w przypadku skandynawskich piw – zwłaszcza norweskich – stosowano cztery podstawowe techniki ich wyrobu:
    Gotowano zacier oraz brzeczkę – zacier albo doprowadzano do wrzenia po zalaniu go wywarem z jałowca, albo słody zalewano wrzącym ekstraktem jałowcowym. W przypadku tej drugiej metody pozostawiano zacier na jakiś czas, po czym odbierano brzeczkę, którą zagotowywano. Czasem młóto zalewano drugi raz i odbierano brzeczkę na niskoalkoholowy napój podobny do podpiwku. Istniała tez metoda polegająca na zalewaniu młóta uprzednio gotowaną brzeczką, odbierano ją po raz kolejny i poddawano gotowaniu. Czasem tę czynność powtarzano kilkukrotnie.
    Gotowano zacier, ale nie gotowano brzeczki – postępowano jak wyżej, ale brzeczka odebrana po zacieraniu nie była już poddawana gotowaniu. Czasem odbierano pewną jej ilość, którą gotowano z chmielem i zwracano do pozostałej części. 
    Nie gotowano zacieru, ale gotowano brzeczkę – sposób, który powszechnie stosowany jest i dziś. Ekstrakt jałowcowy, po uprzednim zagotowaniu, schładzano i zalewano nim słody. Po pewnym czasie odbierano brzeczkę i gotowano ją. 
    Nie gotowano zacieru oraz brzeczki (tak zwane raw ale – surowe piwo) – po zalaniu słodu ciepłą wodą lub wywarem jałowcowym, zacier pozostawiany jest na czas 1-24 godzin, po czym odbierana jest część płynna, którą przelewa się bezpośrednio do fermentora – czasem niewielką część gotowano z chmielem. Lars Garshol twierdzi, że ta metoda jest najbardziej tradycyjna ze wszystkich. Na swoim blogu stawia tezę, że gotowanie brzeczki wymusiło rozpowszechnienie się chmielu w krajach skandynawskich – izomeryzacja alfa-kwasów, etc. Twierdzi, że usuwanie białek na skutek gotowania piwa i ich osiadanie na dnie kotła obniża wartości odżywcze piwa, a samo zacieranie w odpowiednio wysokiej temperaturze ma działanie zbliżone do gotowania brzeczki pod kątem eliminacji niepożądanych mikroorganizmów. Lars twierdzi, że wszystkich białek z tradycyjnego piwa i tak nie da się usunąć, a zizomeryzowane alfa-kwasy można wprowadzić do brzeczki pod postacią „chmielowej herbatki”. Zdaniem tego autora gotowanie brzeczki nie jest koniecznym elementem w procesie wyrobu piwa.
    Czas zacierana i warzenia był bardzo zróżnicowany – od kilku minut do kilku godzin. Chmiel najczęściej ekstrahowano w osobnym naczyniu, a uzyskany ekstrakt dodawano do brzeczki. Fermentację przeprowadzano w temperaturach relatywnie wysokich – w przypadku kveik sięga ona nawet 35-40 st. C.   Podstawowe rodzaje maltøl

    Vossaøl/Hardangerøl – mocne piwa – 7-8% alk. obj. – nie są wędzone, wyczuwalne nuty chmielu i jałowca, zbalansowane i z wyraźnymi nutami lokalnych drożdży (nuty pomarańczy). Zacieranie trwa co najmniej 3 godziny, a gotowanie – 3-4 godziny. Powstaje najczęściej na bazie słodu pilzneńskiego.

    Raøl – piwa surowe, nie poddawane gotowaniu, cechuje je jaśniejsza barwa niż tych z Voss. Bywają wersje wędzone. Część brzeczki jest odbierana i gotowana z chmielem, po czym zwracana jest do fermentora. Stosuje się kveik lub drożdże piekarskie. Piwa z tej grupy są bardzo zróżnicowane. 

    Stjørdalsøl – ciemne piwa o zróżnicowanej barwie – od miedzianej do ciemnobrązowej, o zawartości alkoholu wynoszącej ok. 5-7,5%. Wytwarzane ze słodów „domowej roboty”, które poddawane są wędzeniu – często drewnem olchowym. Wędzonka jest zróżnicowana – od delikatnej po dominującą w smaku. Piwa słodowe, z estrami i fenolami wnoszonymi przez drożdże piekarskie.

    Kronøl – (piwo ze zboża, piwo z ziarna) – jasne piwo z południowo-zachodniej części Norwegii. Najczęściej brzeczka nie jest poddawana gotowaniu. Powszechnie stosowany jest wywar jałowcowy i chmiel. Do fermentacji wykorzystywany jest kveik. Słodowe z nutami jałowca i akcentami wniesionymi przez lokalne szczepy drożdży.    


    Na sam koniec mam dla Was dwie dobre wiadomości. Po pierwsze, przywoływany przeze mnie autor nie ukrywa, że wciąż zgłębia temat tradycyjnych piw norweskich i powyższy podział ma charakter stricte roboczy, a także należy spodziewać się rozwijania tej tematyki na jego blogu w przyszłości. Po drugie, „czucie i wiara” mówi do mnie, że ta wyprawa na północ nie jest jeszcze zakończona, jeżeli chodzi o mój kawałek Internetu. 




    Wyświetl pełny artykuł
  3. Dzięki!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od vmario w [Kraftmagia]Przyjdzie maltodekstryna i was zje   
    Przemek Iwanek
    Czy maltodekstryna skrycie morduje birgików? Czy po prostu jest standardowym składnikiem piwa? Zainspirowany burzliwymi dyskusjami postanowiłem rzucić nieco światła na ten tajemniczy Sekret Piwowara.
    Jak powstaje maltodekstryna?
    a) w browarze
    Wytłumaczę najprościej jak potrafię. Słód, podstawowy surowiec, z którego powstaje piwo to specjalnie przygotowane ziarno jęczmienia. Zawiera ono skrobię, czyli złożony węglowodan, czyli cukier. Jest złożony, więc nie mogą go zjeść drożdże, zatem nie mogą go przerobić na alkohol.
    Dlatego słód w browarze zaciera się, czyli podgrzewa w wodzie w określonej temperaturze. To powoduje rozcinanie długich łańcuchów skrobi i na krótsze, przez co powstają cukry proste. Proste, czyli takie które drożdże mogą zjeść i zamienić na alkohol.
    Jednak w zacieraniu nie wszystkie cukry udaje się rozłożyć na proste. Zostają resztki, zwane dekstrynami granicznymi. Są to cukry złożone (choć o krótszych łańcuchach niż skrobia), których nie jedzą drożdże. Wśród nich jest też maltodekstryna, jedna z dekstryn granicznych. Ile jest jej w piwie? To zależy od kilku czynników, ale przeważnie: bardzo niewiele.
    Więcej o skrobi i zacieraniu dla zaawansowanych: tutaj i tutaj.
    b) produkowana jako dodatek spożywczy
    Przemysł spożywczy bardzo chętnie stosuje maltodekstryny. Są tanie, bo łatwo się je pozyskuje. Za oceanem – głównie z kukurydzy, w Europie – z pszenicy. Zasada procesu pozyskiwania jest ta sama co w browarze. A więc „zacieranie”, czyli hydroliza enzymatyczna.
    Maltodekstryny produkuje się masowo, bo używa się jej powszechnie i w dużych ilościach. W przemyśle spożywczym, farmaceutycznym, a nawet środkach ochrony roślin. W „spożywce” maltodekstryną buduje się odczucie pełni w ustach. Maltodekstryną można np. zastąpić tłuszcz w majonezie o obniżonej zawartości tłuszczu. Co ciekawe, według anglojęzycznej Wikipedii oznaczanie pszenicznej maltodekstryny na etykiecie nie jest konieczne. Jednak ta informacja wymaga sprawdzenia.
    Co to jest maltodekstryna?
    Wielocukier, węglowodan, cukier złożony. Wygląd: biały proszek. W smaku maltodekstryna jest nieco mączna i nieznacznie słodka.
    Brak wyraźnej słodyczy może mylić, sugeruje że jest mało kaloryczna. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie. Matlodekstryna to cukier bardzo łatwo przez nas przyswajalny i dostarcza dużo jednostek energii. Kaloryczność w 100 g wynosi 382 kcal, a jej indeks glikemiczny to 105. To dużo. Maltodekstryna jest prawdziwą kaloryczną bombą.
    Po co dodawać maltodekstrynę do piwa?
    W piwie maltodekstryna dodaje pełni w smaku, czyli nadaje ciała, treściwości. Podwyższa ekstrakt piwa. Ma pozytywny wpływ na pianę.
    Występuje naturalnie w piwie, ale w bardzo niewielkich ilościach.
    Browary rzemieślnicze sypią maltodekstrynę do słodkich IPek i do piw mocnych, jak RISy. Kto dziś chce pić wytrawną i lekką IPkę? Albo wodnistego RISa?
    Zresztą, oddaję głos piwowarowi, on to lepiej wytłumaczy.
    Piwowar mówi jak jest
    Poprosiłem Michała Kopika (Mermaid Brewing, Infinity Brewing) o wytłumaczenie tematu maltodekstryny w piwie.
    Przemek Iwanek: Dlaczego browary stosują malto?
    Michał Kopik: W tym samym celu co laktozę oraz dlatego, że tą laktozą nie jest.
    Co daje użycie maltodekstryny? Czy trzeba ją dodawać?
    Podwyższenie ekstraktu końcowego. Aczkolwiek trzeba mieć na względzie, że o ile laktozy drożdże nie ruszą tak w przypadku maltodekstryny szczepy wybitnie żarłoczne w obecności enzymów z chmielu mogą ją trochę nadgryźć. Czy trzeba? Jeżeli chce się uzyskać piwo 19-20 stopni Plato i 5-6% alkoholu to nawet we współpracy z laktozą.
    Jak powszechne jest użycie maltodekstryny w browarach?
    Wcześniej popularne zwłaszcza przy piwach solidnego kalibru, w których zależało na jak najwyższym ekstrakcie końcowym. Aktualnie często stosowane w NE IPA i wszelkich Pastry.
    Czy uważasz, że używanie maltodekstryny w piwie jest OK?
    Składnik jak składnik. Skoro laktoza jest powszechnie stosowana to nie widzę problemu z maltodekstryną.
    Czy sądzisz, że należy informować o dodatku maltodekstryny?
    Tak jak przy wszystkim. Jeżeli podaje się na etykiecie więcej niż same alergeny to zdecydowanie powinna znaleźć się na etykiecie. Dokładnie tak samo jak aromaty, barwniki czy laktoza. Problem polega na tym, że browarom z jakiegoś powodu zdarza się o tym zapominać.
    Podsumowanko
    To jak to jest z tą maltodekstryną? Dobra czy zła? Rozsądź czytelniku w swym sumieniu.
    Moje prywatne zdanie: Czy jest potrzebna w piwie? Nie. Czy daje mi coś ciekawego, czego pożądam w piwie? Nie. Czy zatem widzę sens stosowania jej w piwach? Z mojego punktu widzenia: nie, ja wolę piwa lekkie i wytrawne. Ale widać konsumenci potrzebują. Czy maltodekstryna jest szkodliwa? Nie, ale może być. Gdyż daje zbędne kalorie. Przez co piwo staje się kaloryczną bombą. Ja tego nie potrzebuję.
    PS.
    Drobne wyjaśnienie. Niektórzy twierdzą, że maltodekstryna występuje w piwie naturalnie (prawda) więc dodanie jej nic nie zmienia (nieprawda). Wyobraźmy sobie piwo, do którego dodaliśmy orzechy, co ma dać nuty orzechów w piwie. Czy jak dolejemy do tego naturalny aromat orzechowy – to będzie to samo? Zdecydowanie nie. Tak więc dodatek maltodekstryny TO NIE TO SAMO co zacieranie na słodko.
    obraz: PickPik
    The post Przyjdzie maltodekstryna i was zje appeared first on Kraftmagia.
    Przeczytaj cały wpis
  4. Super!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od dziedzicpruski w [Docent]Analizy Grzegorza Zwierzyny 2023   
    Najważniejszy materiał sezonu! Grzegorz Zwierzyna o rynku piwa z punktu widzenia zarówno dystrybutora (One More Beer) jak i craftowego potentata (Browar PINTA)!
    View the full article
  5. Super!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od ciezkicoswybrac w [Smaki Piwa]Craftbeer i wojna   
    Dokładnie rok temu rozpoczął się pełnoskalowy atak Rosji na Ukrainę. Wszystko to potęgowane ogromem obrazów z Ukrainy, napływających niemal w czasie rzeczywistym. Ukraińcy pokazali niezwykłą odwagę, siłę, ogromny hart ducha, samozaparcie i wytrwałość, stanowczo przeciwstawiając się agresorowi. Jednym z pierwszych... Continue Reading →
    The post Craftbeer i wojna first appeared on Smaki Piwa - Bierzemy Chmiel na Cel.View the full article
  6. Dzięki!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od tabacznik w [No to po...piwku] Maltøl, czyli tradycyjne piwo norweskie   
    Temat tradycyjnych piw norweskich znany jest nam wszystkim głównie za sprawą bloga autorstwa Larsa Mariusa Garshola, który zgłębia na nim zagadnienie farmhouse ale nie tylko z Norwegii, ale i innych krajów europejskich. Wpis ten nie będzie niczym nowym dla śledzących wspomniany blog, jednak uznałem, że warto „wyłuskać” najważniejsze rzeczy i zebrać je w całość, zwłaszcza że to, o czym pisze Lars bardzo dobrze koresponduje z treściami zamieszczanymi na moim blogu. Bardzo podoba mi się taka koncepcja jaką przyjął Lars M. Garshol – blog koncentruje się na konkretnej tematyce, wręcz na jednym, bardzo wąskim, zagadnieniu. Poza tym można na nim znaleźć wiele ciekawych stwierdzeń, niejednokrotnie stojących w opozycji do powszechnie panujących opinii, co stanowi dobry przyczynek do dyskusji „o piwie przy piwie”. Dla przykładu Garshol postuluje o rewizję typologii piw, którą się posługujemy. Według niego do kategorii ale należałoby dodać podkategorię raw ale (piwo surowe, w przypadku którego brzeczka nie jest poddawana gotowaniu). Innym ciekawym poglądem jest ten, według którego gotowanie brzeczki to daremny trud, co będzie przytoczone w dalszej części tekstu.
    Nazwa maltøl (piwo słodowe, piwo ze słodu) odnosi się do całej rodziny piw, które wytwarzane są chałupniczo w Norwegii, przy czym często posiadają one lokalne nazwy, związane z miejscem ich wytwarzania. Typową cechą tych piw jest używanie wywaru jałowcowego do zacierania i wysładzania zamiast wody. Ich barwa bywa bardzo zróżnicowana – od jasnej po ciemną (piwa wytwarzane na bazie domowych słodów są najczęściej ciemne), posiadają bardzo niskie, wręcz zerowe, wysycenie dwutlenkiem węgla i są bardzo mętne. Ich moc bywa różna – od piw stołowych (2-3% alk. obj.) po piwa z woltażem rzędu 8% alk. obj. Warto w tym miejscu odnieść się do samej nazwy, która może wydawać się nieco dziwna, bowiem piwo z definicji wyrabiane jest ze słodu. Lars Garshol podkreśla, że jeszcze sto lat temu w Norwegii terminem piwa określano także inne napoje, które nie powstawały ze słodów, takie jak: sirupsøl (piwo na bazie syropu), bjørkesevjeøl (piwo na bazie oskoły), sukkerøl (piwo cukrowe), itd.
    Surowce

    Słody – jeżeli chodzi o tradycyjne skandynawskie piwa – podstawowym zbożem poddawanym słodowaniu był jęczmień, ale stosowano także żyto i owies (w formie słodowanej i/lub nie poddane temu procesowi). Z surowców niesłodowanych sięgano także po miód, a z czasem i po cukier. Słody wytwarzane są do dziś nierzadko metodami chałupniczymi. Słody „domowej roboty” są raczej ciemne, a niejednokrotnie poddaje je się wędzeniu – w Norwegii najczęściej drewnem olchowym. Dla porównania, na Gotlandii do tego celu używa się drewna brzozy (z korą), a w Finlandii historycznie używano olchy i/lub jałowca. Obecnie piwowarzy coraz częściej sięgają po gotowe słody dostępne w sklepach dla piwowarów domowych. Regionem, w którym nadal żywe są tradycje własnoręcznego wyrobu słodu do produkcji piwa są okolice Stjordal.
    Chmiel – na przestrzeni wieków szyszki tej rośliny zdobyły popularność także w Skandynawii, ale problem polegał na tym, że chmiel trzeba było dawniej sprowadzać, bo niezbyt chętnie rósł na tamtych ziemiach. Dziś używano są odmiany lokalne, kontynentalne, a nawet te sprowadzane z USA. Czasem piwowarzy kupują chmiel w aptekach, aby po prostu dodać go do brzeczki bez roztrząsania kwestii użytej odmiany i jej parametrów. Lars Garshol podaje, że piwa w Skandynawii są relatywnie nisko chmielone w porównaniu z tradycyjnymi piwami na przykład z Litwy. W piwach norweskich (i nie tylko) chmiel jest dodawany bardziej jako konserwant niż dla smaku, bo ten w piwach z północnej Europy ma dawać jałowiec.
    Jałowiec – używany od Norwegii po Estonię. Lars podaje, że w przypadku norweskich farmhouse alestosuje się go najwięcej w porównaniu z resztą Skandynawii. Często już sama woda, która będzie użyta do zacierania i wysładzania jest zaprawiana gałęziami jałowca (infuzja na zimno). Jałowiec stosuje się także na etapie filtracji – dno kadzi wykładane jest gałęziami tej rośliny, a na etapie gotowania brzeczki (o ile proces ten jest stosowany) dodaje się gałęzie i jagody tego krzewu.
    Inne dodatki – poza chmielem i jałowcem sięgano po takie dodatki jak: oskoła (sok z brzozy), krwawnik, dziurawiec czworoboczny, woskownica europejska, wrotycz, bagno zwyczajne, kminek, pędy ziemniaków, liście tytoniu, pędy świerkowe, kora olchy, mniszek lekarski, życica, lulek czarny, sosna (pędy i wiórki), piołun.
    Drożdże – w wielu regionach stosuje się drożdże komercyjne – piekarskie lub piwowarskie (głównie szczepy ejlowe) – drożdże takie w Norwegii nazywane są gjær. Jednak o wiele ciekawsze są tradycyjne kultury hodowane od pokoleń zwane kveik. Dawniej wykorzystywano je praktycznie w całej Norwegii, jednak tradycja ta do dziś przetrwała przede wszystkim w rejonie Voss i Sunnmøre. Kveik stosowano w gospodarstwach domowych do wyrobu piwa oraz chleba. Drożdże zbierano z kadzi fermentacyjnej i przechowywano je na kilka sposobów – używano szczelne zamkniętych naczyń, które zanurzano w studniach, suszono je wraz z mieszaniną mąki i drożdży, zbierano je do specjalnych naczyń poprzez kilkukrotne zanurzanie w kadzi fermentacyjnej. Stosowano także suszenie drożdży za pomocą popiołu. Gdy zachodziła konieczność, aktywowano je za pomocą wody i cukru. Gdy drożdże spleśniały, pozbywano się ich, a po zdrowe szło się do sąsiada. Charakterystyczne dla kveik jest to, że mogą przeprowadzać fermentację w temperaturze powyżej 40 stopni Celsjusza, a w gotowym piwie dają bardzo wyraźne aromaty owocowe. Garshol pisze na swoim blogu, że tradycyjne kultury drożdży z okolic Voss i Sunnmøre bardzo się od siebie różnią jeżeli chodzi o bukiet smakowo-zapachowy w gotowym piwie.  
    Techniki wyrobu maltøl

    Lars Garshol, ale i Stephen H. Buhner w książce pt.: Sacred And Herbal Healing Beers, podaje, że w przypadku skandynawskich piw – zwłaszcza norweskich – stosowano cztery podstawowe techniki ich wyrobu:
    Gotowano zacier oraz brzeczkę – zacier albo doprowadzano do wrzenia po zalaniu go wywarem z jałowca, albo słody zalewano wrzącym ekstraktem jałowcowym. W przypadku tej drugiej metody pozostawiano zacier na jakiś czas, po czym odbierano brzeczkę, którą zagotowywano. Czasem młóto zalewano drugi raz i odbierano brzeczkę na niskoalkoholowy napój podobny do podpiwku. Istniała tez metoda polegająca na zalewaniu młóta uprzednio gotowaną brzeczką, odbierano ją po raz kolejny i poddawano gotowaniu. Czasem tę czynność powtarzano kilkukrotnie.
    Gotowano zacier, ale nie gotowano brzeczki – postępowano jak wyżej, ale brzeczka odebrana po zacieraniu nie była już poddawana gotowaniu. Czasem odbierano pewną jej ilość, którą gotowano z chmielem i zwracano do pozostałej części. 
    Nie gotowano zacieru, ale gotowano brzeczkę – sposób, który powszechnie stosowany jest i dziś. Ekstrakt jałowcowy, po uprzednim zagotowaniu, schładzano i zalewano nim słody. Po pewnym czasie odbierano brzeczkę i gotowano ją. 
    Nie gotowano zacieru oraz brzeczki (tak zwane raw ale – surowe piwo) – po zalaniu słodu ciepłą wodą lub wywarem jałowcowym, zacier pozostawiany jest na czas 1-24 godzin, po czym odbierana jest część płynna, którą przelewa się bezpośrednio do fermentora – czasem niewielką część gotowano z chmielem. Lars Garshol twierdzi, że ta metoda jest najbardziej tradycyjna ze wszystkich. Na swoim blogu stawia tezę, że gotowanie brzeczki wymusiło rozpowszechnienie się chmielu w krajach skandynawskich – izomeryzacja alfa-kwasów, etc. Twierdzi, że usuwanie białek na skutek gotowania piwa i ich osiadanie na dnie kotła obniża wartości odżywcze piwa, a samo zacieranie w odpowiednio wysokiej temperaturze ma działanie zbliżone do gotowania brzeczki pod kątem eliminacji niepożądanych mikroorganizmów. Lars twierdzi, że wszystkich białek z tradycyjnego piwa i tak nie da się usunąć, a zizomeryzowane alfa-kwasy można wprowadzić do brzeczki pod postacią „chmielowej herbatki”. Zdaniem tego autora gotowanie brzeczki nie jest koniecznym elementem w procesie wyrobu piwa.
    Czas zacierana i warzenia był bardzo zróżnicowany – od kilku minut do kilku godzin. Chmiel najczęściej ekstrahowano w osobnym naczyniu, a uzyskany ekstrakt dodawano do brzeczki. Fermentację przeprowadzano w temperaturach relatywnie wysokich – w przypadku kveik sięga ona nawet 35-40 st. C.   Podstawowe rodzaje maltøl

    Vossaøl/Hardangerøl – mocne piwa – 7-8% alk. obj. – nie są wędzone, wyczuwalne nuty chmielu i jałowca, zbalansowane i z wyraźnymi nutami lokalnych drożdży (nuty pomarańczy). Zacieranie trwa co najmniej 3 godziny, a gotowanie – 3-4 godziny. Powstaje najczęściej na bazie słodu pilzneńskiego.

    Raøl – piwa surowe, nie poddawane gotowaniu, cechuje je jaśniejsza barwa niż tych z Voss. Bywają wersje wędzone. Część brzeczki jest odbierana i gotowana z chmielem, po czym zwracana jest do fermentora. Stosuje się kveik lub drożdże piekarskie. Piwa z tej grupy są bardzo zróżnicowane. 

    Stjørdalsøl – ciemne piwa o zróżnicowanej barwie – od miedzianej do ciemnobrązowej, o zawartości alkoholu wynoszącej ok. 5-7,5%. Wytwarzane ze słodów „domowej roboty”, które poddawane są wędzeniu – często drewnem olchowym. Wędzonka jest zróżnicowana – od delikatnej po dominującą w smaku. Piwa słodowe, z estrami i fenolami wnoszonymi przez drożdże piekarskie.

    Kronøl – (piwo ze zboża, piwo z ziarna) – jasne piwo z południowo-zachodniej części Norwegii. Najczęściej brzeczka nie jest poddawana gotowaniu. Powszechnie stosowany jest wywar jałowcowy i chmiel. Do fermentacji wykorzystywany jest kveik. Słodowe z nutami jałowca i akcentami wniesionymi przez lokalne szczepy drożdży.    


    Na sam koniec mam dla Was dwie dobre wiadomości. Po pierwsze, przywoływany przeze mnie autor nie ukrywa, że wciąż zgłębia temat tradycyjnych piw norweskich i powyższy podział ma charakter stricte roboczy, a także należy spodziewać się rozwijania tej tematyki na jego blogu w przyszłości. Po drugie, „czucie i wiara” mówi do mnie, że ta wyprawa na północ nie jest jeszcze zakończona, jeżeli chodzi o mój kawałek Internetu. 




    Wyświetl pełny artykuł
  7. Super!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od Darek Lampa w [Docent]Jasne z Brovarnii Gdańsk. Czy Polski Pils to oddzielny styl?   
    Co ma charakteryzować Polskiego Pilsa? Dywaguję przy okazji degu Jasnego z gdańskiej Brovarnii.
    View the full article
  8. Super!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od e-prezes w [Docent]Walentynkowa niespodzianka od Czesława!   
    Z okazji 14 lutego sprawdzamy tajemniczy trunek domowego wyrobu Czesława Dziełaka!
    View the full article
  9. Dzięki!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od Krzywonos Jerzy w [warzepiwo] Daglezja, ale świeża   
    Pod koniec maja trochę eksperymentowałem z piwem i chciałem się z Wami podzielić moimi spostrzeżeniami na temat jednego składnika. Mianowicie chodzi o gałązki drzewa iglastego, które nazywa się Daglezja.
    Na ogrodzie u moich teściów rośnie takie jedno drzewko. Miałem ochotę wzbogacić moją session IPA jakimś iglakiem. Mam dostęp do świerka, jodły, ale one wydawały się mi zbyt… drzewne, leśne, mocno żywiczne w aromacie. Dlatego wybór padł na daglezję. Jej świeże przyrosty z początku maja zrobiły na mnie duże wrażenie. Owszem jak to iglak, pachniał lasem, ale przy tym miał dużo orzeźwiających nut takich owocowych, słodkich.
    Niestety trochę się ociągałem z robieniem tego piwa i zabrałem się za nie tak, jak wspominałem dopiero na koniec maja i to był chyba błąd. Te wcześniej nowe pędy już trochę sobie wisiały. Straciły przez to dużo z tamtego aromatu. Niemniej coś tam na słodko jeszcze nieco pachniało. Zaryzykowałem, bo pomyślałem, że może Daglezja to jednak Daglezja.
    Gałązka Daglezji do piwa Session India Pale Ale | WarzePiwo.plNaciąłem pędów tak, aby zakryły na centymetr dno fermentora. Piwa dodałem do tego przy zlewaniu na cichą. Postało na niej 7 dni. Po otwarciu pokrywy uderzył mnie bardzo przyjemny zapach, więc moje nadzieje wzrosły.
    Po zabutelkowaniu SIPA odleżakowała sobie w piwnicy w temperaturze 18-20 stopni Celsjusza jakieś 4 tygodnie. Byłem bardzo ciekawy jaki będzie efekt. Celowałem w coś o owocowym aromacie z lekką nutą leśno-żywiczną. Co wyszło?
    Ano wyszło całkiem dobre piwo, ale… No właśnie „ale”. Próżno szukać owoców. Jest mocno żywiczne, leśne, wręcz powiedziałbym, że mam wrażenie jakbym wąchał szyszkę. To też podbiło goryczkę, która miała być średnia do wysokiej, a jest zdecydowanie wysoka. U znajomych zauważyłem, że pierwszy i drugi łyk są ciężkie, ale potem piwo znika ekspresowo. Co do walorów wizualnych, to bardzo słaba pienistość, co może być spowodowane dodatkiem mchu irlandzkiego i późniejszej mocnej filtracji przy przelewaniu. Te zabiegi pozwoliły na wyklarowanie piwa, chociaż na załączonym zdjęciu jest mętne. To jednak efekt zbyt mocnego schłodzenia piwa.
    Piwo Daglezja Session India Pale Ale | WarzePiwo.plTak czy inaczej piwo już prawie całe wypite, ale na przyszłość postaram się je zrobić jednak na przełomie kwietnia i maja. Wtedy będę miał naprawdę świeże gałązki daglezji. Może też dodam ich nieco mniej. Po to są właśnie eksperymenty.
    Artykuł Daglezja, ale świeża pochodzi z serwisu Warzę Piwo Domowe.
     
    Wyświetl pełny artykuł
  10. Super!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od goldi_WRO w [Docent]Browar Tarnobrzeg/ Hemp & Brew na WFP12   
    Michał, Kamil i Rafał czyli ekipa tarnobrzeskiego browaru rzemieślniczego. Posłuchajcie co ciekawego mają do zaoferowania i dlaczego Hemp & Brew robi najlepsze piwo z CBD w PL!
    View the full article
  11. Haha
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od punix w [Kraftmagia]Pastry Grodziskie – jak uwarzyć   
    Grodziskie nie jest bardzo popularnym stylem piwa. Niestety, niektórzy (złośliwi) porównują je do wody po parówkach. To nie pomaga.
    Tymczasem to prawdziwie polski styl, z którego powinniśmy być dumni!
    Uwarzmy pastry grodziskie
    Co na to można poradzić? Głowiło się nad tym wiele osób. Padły pomysły, by dostosować ten nieco archaiczny styl do nowoczesnego piwowarstwa.
    Aleksander Hurko (Alchemia – podcast o piwie) wpadł na pomysł: „zróbmy pastry grodziskie”!
    http://kraftmagia.pl/wp-content/uploads/2021/04/pastry-grodziskie-599x1024.png Receptura na pastry grodziskie
    Po naradzie z Aleksandrem postanowiliśmy przygotować taką recepturę, by była zaczynem nowego stylu piwa. Piwowarzy domowi i zawodowi – bierzcie ją i warzcie! Niech narodzi się Pastry Grodziskie!
    Pastry Grodziskie a’la Olek Hurko
    receptura na 20 litrów
    Surowce
    Słód pszeniczny wędzony dębem 2,5 kg Chmiel Iunga 35 g Drożdże Fermentum Mobile FM51 Grodzie Dębowe Żurawina świeża 1 kg Ziarna tonki 20 g (macerowane w niewielkiej ilości alkoholu, np. burbonu, spirytusu) Laktoza 700 g Zacieranie i gotowanie
    do 8l wody o temp 67°C dodać ześrutowany słód zacierać 30 minut podgrzać do 72°C na 30 minut wygrzać do 78°C po 20 minutach wysładzać do 22 litrów 25 g chmielu i gotować 60 minut 10 minut przed końcem gotowania dodać 10 g chmielu dodać laktozę Fermentacja
    Po wystudzeniu napowietrzyć, zadać drożdże. Fermentować w temperaturze poniżej 18°C. Po zakończeniu fermentacji dodać tonkę i żurawinę.
    Smacznego!
    The post Pastry Grodziskie – jak uwarzyć appeared first on Kraftmagia.
    Przeczytaj cały wpis
  12. Super!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od BrowarPAPI w [Kraftmagia]Zapomniane style cz. 1   
    Oskar Węgliński
    Gdybym miał powiedzieć, co jest najciekawsze w piwie, powiedziałbym że różnorodność (oczywiście zaraz po podcaście Alchemia!). Małe niuanse mają ogromne znaczenie w piwie, inne zacieranie, inne chmielenie czy nawet inna temperatura fermentacji, a piwo będzie zupełnie inne. To właśnie mnie najbardziej kręci w piwie, dlatego też interesują mnie piwne style, w końcu to klasyfikacja tej różnorodności. Dzisiejsze, nowożytne style nie są dla nas aż tak interesujące (prawdopodobnie dlatego, że mamy do czynienia z nimi na co dzień), natomiast te historyczne już są, i to bardzo. Dlatego chciałbym zrobić cykl, w którym pokrótce opowiem o kilku, wymarłych już, ciekawych, piwnych stylach.
    Porter Niemiecki
    Portery to duża rodzina piw, wywodzących się z Anglii, każdy je kojarzy. Mówi wam coś Porter Bałtycki? A Porter Angielski? Pewnie tak. Ale mało kto zna porter niemiecki.
    Było to ciemne piwo, o zawartości alkoholu na poziomie 5%-8%, ekstrakt wahał się od 12 do 22 stopni Plato. Jak widać piwa się mocno różniły, występowały portery bardzo słodkie i bardzo wytrawne. Piwo to często zawierało dodatki takie jak cukier czy lukrecja, co w tamtych czasach nie było nadzwyczajne, bardzo dużo piw było warzone z takimi dodatkami. Piwo było chmielone niemieckimi odmianami, zazwyczaj poziom IBU wahał się od 25 do 35. Najczęściej do piwa były używane drożdże górnej fermentacji, choć trafiały się piwa na dolniakach, jednak zawsze powinny być użyte drożdże dzikie, najczęściej były one dodawane na fermentację cichą. Ponadto porter był leżakowany często w drewnianych kadziach, co w tamtych czasach było dosyć powszechne.
    Szczyt świetności tego piwa przypada na XIX wiek. Głównie było popularne na terenie północnych Niemiec, a szczególnie w Berlinie. Ciekawostką jest, że Porter Niemiecki był warzony jeszcze w NRD w 1980 roku, warzył go browar Hoepfner, lecz to piwo już się różniło znaczenie od historycznych wersji, brak dzikich drożdży, brak dodatków lukrecji czy cukru oraz mniejszy ekstrakt sprawiał że nie do końca było to piwo w tym stylu
       Browar Hoepfner Merseburger Bier
    Merseburger to niemiecki zapomniany styl, który dzisiejsze birgiczki by pokochały za jego goryczkę. W końcu mamy coraz częściej dyskusje czy NEIPki to jeszcze piwa czy soczki i coraz częściej niektórzy ludzi upierają się że prawdziwie piwo musi mieć goryczkę (swoją drogą pokazuje to jak rewolucja zaczęła zjadać swój ogon, kiedyś normalsi mówili, że prawdziwie piwo musi być jasne, złote i najlepiej Tyskie, a teraz beergeeki dyktują mówią że piwo musi mieć goryczkę, być West Coastem a najlepiej to zdelegalizować Pastry i New Englandy).
    Merseburger to prawdopodobnie mocne piwo (20-25 plato), z alkoholem na poziomie 8-9%. Było ono mocno palone, z dużą ilością chmielu, z dodatkiem owoców gorzkiej pomarańczy i gencjany. Wszystkie te cztery rzeczy odpowiadają za goryczkę. Niestety, nie ma zbyt dużo informacji o tym piwie. Wiemy dodatkowo, że było to piwo bardzo pożywne i często przepisywane jako lek na żołądek.
    Ciekawostką jest że piwo to powstało kiedyś komercyjnie w Polsce, uwarzył je Browar Okrętowy, nazywało się Szebeka i było naprawdę niezłe.
    Merseburg Berliner Braunbier
    Każdy zna Berliner Weisse, orzeźwiające, letnie, pszeniczne piwo, ale mało kto kojarzy jego ciemniejszego kuzyna, Berliner Braubier.
    Początki tego stylu szacuje się na mniej więcej XVII wiek. Było to brunatne piwo, około 15-16 stopni plato i 2-3% alkoholu. Było to piwo kwaśne, tańsze od Berliner Weisse i bardziej ubogie. Spożywało się je bardzo świeże (nawet do 12 godzin od fermentacji), temperatura fermentacji wynosiła od 22 do 30 stopni Celsjusza. Chmielone było różnie, jako że robiono bardziej słodkie wersje i bardziej gorzkie, w zależności od tego używano różne ilości chmielu.
    Bibliografia
    Johann Carl Leuchs: „Vollständige Braukunde, oder wissenschaftlich-praktische Darstellung der Bierbrauerei”, Norymberga, 1831 Johann Heinrich Moritz von Poppe: „Die Bierbrauerei auf der höchsten Stufe der jessigen Bervollkommnung”, Tübingen, 1834 http://barclayperkins.blogspot.com/ https://www.beeradvocate.com/articles/13291/german-porter-part-one/ http://www.beerhunter.com/documents/19133-000150.html zdjęcia: BRRT z Pixabay
    The post Zapomniane style cz. 1 appeared first on Kraftmagia.
    Przeczytaj cały wpis
  13. Super!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od DonBeer w [Kraftmagia]Zapomniane style cz. 1   
    Oskar Węgliński
    Gdybym miał powiedzieć, co jest najciekawsze w piwie, powiedziałbym że różnorodność (oczywiście zaraz po podcaście Alchemia!). Małe niuanse mają ogromne znaczenie w piwie, inne zacieranie, inne chmielenie czy nawet inna temperatura fermentacji, a piwo będzie zupełnie inne. To właśnie mnie najbardziej kręci w piwie, dlatego też interesują mnie piwne style, w końcu to klasyfikacja tej różnorodności. Dzisiejsze, nowożytne style nie są dla nas aż tak interesujące (prawdopodobnie dlatego, że mamy do czynienia z nimi na co dzień), natomiast te historyczne już są, i to bardzo. Dlatego chciałbym zrobić cykl, w którym pokrótce opowiem o kilku, wymarłych już, ciekawych, piwnych stylach.
    Porter Niemiecki
    Portery to duża rodzina piw, wywodzących się z Anglii, każdy je kojarzy. Mówi wam coś Porter Bałtycki? A Porter Angielski? Pewnie tak. Ale mało kto zna porter niemiecki.
    Było to ciemne piwo, o zawartości alkoholu na poziomie 5%-8%, ekstrakt wahał się od 12 do 22 stopni Plato. Jak widać piwa się mocno różniły, występowały portery bardzo słodkie i bardzo wytrawne. Piwo to często zawierało dodatki takie jak cukier czy lukrecja, co w tamtych czasach nie było nadzwyczajne, bardzo dużo piw było warzone z takimi dodatkami. Piwo było chmielone niemieckimi odmianami, zazwyczaj poziom IBU wahał się od 25 do 35. Najczęściej do piwa były używane drożdże górnej fermentacji, choć trafiały się piwa na dolniakach, jednak zawsze powinny być użyte drożdże dzikie, najczęściej były one dodawane na fermentację cichą. Ponadto porter był leżakowany często w drewnianych kadziach, co w tamtych czasach było dosyć powszechne.
    Szczyt świetności tego piwa przypada na XIX wiek. Głównie było popularne na terenie północnych Niemiec, a szczególnie w Berlinie. Ciekawostką jest, że Porter Niemiecki był warzony jeszcze w NRD w 1980 roku, warzył go browar Hoepfner, lecz to piwo już się różniło znaczenie od historycznych wersji, brak dzikich drożdży, brak dodatków lukrecji czy cukru oraz mniejszy ekstrakt sprawiał że nie do końca było to piwo w tym stylu
       Browar Hoepfner Merseburger Bier
    Merseburger to niemiecki zapomniany styl, który dzisiejsze birgiczki by pokochały za jego goryczkę. W końcu mamy coraz częściej dyskusje czy NEIPki to jeszcze piwa czy soczki i coraz częściej niektórzy ludzi upierają się że prawdziwie piwo musi mieć goryczkę (swoją drogą pokazuje to jak rewolucja zaczęła zjadać swój ogon, kiedyś normalsi mówili, że prawdziwie piwo musi być jasne, złote i najlepiej Tyskie, a teraz beergeeki dyktują mówią że piwo musi mieć goryczkę, być West Coastem a najlepiej to zdelegalizować Pastry i New Englandy).
    Merseburger to prawdopodobnie mocne piwo (20-25 plato), z alkoholem na poziomie 8-9%. Było ono mocno palone, z dużą ilością chmielu, z dodatkiem owoców gorzkiej pomarańczy i gencjany. Wszystkie te cztery rzeczy odpowiadają za goryczkę. Niestety, nie ma zbyt dużo informacji o tym piwie. Wiemy dodatkowo, że było to piwo bardzo pożywne i często przepisywane jako lek na żołądek.
    Ciekawostką jest że piwo to powstało kiedyś komercyjnie w Polsce, uwarzył je Browar Okrętowy, nazywało się Szebeka i było naprawdę niezłe.
    Merseburg Berliner Braunbier
    Każdy zna Berliner Weisse, orzeźwiające, letnie, pszeniczne piwo, ale mało kto kojarzy jego ciemniejszego kuzyna, Berliner Braubier.
    Początki tego stylu szacuje się na mniej więcej XVII wiek. Było to brunatne piwo, około 15-16 stopni plato i 2-3% alkoholu. Było to piwo kwaśne, tańsze od Berliner Weisse i bardziej ubogie. Spożywało się je bardzo świeże (nawet do 12 godzin od fermentacji), temperatura fermentacji wynosiła od 22 do 30 stopni Celsjusza. Chmielone było różnie, jako że robiono bardziej słodkie wersje i bardziej gorzkie, w zależności od tego używano różne ilości chmielu.
    Bibliografia
    Johann Carl Leuchs: „Vollständige Braukunde, oder wissenschaftlich-praktische Darstellung der Bierbrauerei”, Norymberga, 1831 Johann Heinrich Moritz von Poppe: „Die Bierbrauerei auf der höchsten Stufe der jessigen Bervollkommnung”, Tübingen, 1834 http://barclayperkins.blogspot.com/ https://www.beeradvocate.com/articles/13291/german-porter-part-one/ http://www.beerhunter.com/documents/19133-000150.html zdjęcia: BRRT z Pixabay
    The post Zapomniane style cz. 1 appeared first on Kraftmagia.
    Przeczytaj cały wpis
  14. Super!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od wariat w [Kraftmagia]Czego nie wie piwna rewolucja (w Polsce)   
    Wydawałoby się, że wszystkie mody płyną do Polski wprost z Ameryki. Oczywiście jeżeli chodzi o kraft. Od mikrobrowarów poczynając, przez nowe style, zmiany podejścia do piwa, technologie, ciekawe odmiany chmielu. Piwna rewolucja w Polsce przenosi nowinki zza oceanu na nasz grunt niemal błyskawicznie. Tymczasem growlerów zdaje się nie zauważać.
    Growler, z czym to się pije
    Growler to nic innego jak duże (przeważnie ok. 2l), najczęściej szklane naczynie na piwo wielorazowego użytku, z szerokim wlewem, uchem do noszenia, zakręcane nakrętką. Niezwykle popularne w Stanach Zjednoczonych, zwłaszcza jeśli chodzi o piwa rzemieślnicze.
    Jak to działa? Zakupujesz growler w sklepie lub lokalnym mikrobrowarze, następnie jest on napełniany wybranym przez ciebie piwem. Zabierasz go do domu, gdzie po spożyciu myjesz i… znowu odwiedzasz sklep, pub czy browar gdzie jest ponownie napełniany. Proste?
    skąd wzięły się growlery? ślad wiedzie do Wielkiej Brytanii (zdjęcie: love vingate) I niezwykle skuteczne. Na tyle, że niektóre browary rzemieślnicze, zwłaszcza najmniejsze, lokalne w ogóle nie butelkują swoich piw. Nie ma takiej potrzeby. Growlera można napełnić w pobliskim browarze czy pubie. W niektórych stanach nalewaki z piwem są dostępne w sklepach z alkoholem, z przeznaczeniem wyłącznie do napełniania growlerów. Rynek growlerów rośnie i rozlewa się na inne kraje: Niemcy, Australię, Chiny (tak, w Chinach kraft mocno idzie do przodu).
    Tymczasem w Polsce
    Nikt o tym nie słyszał. Być może niektóre browary restauracyjne mają w swojej ofercie growlery, ale trudno stwierdzić, by ten fakt docierał szerzej do masowej świadomości.
    W Polsce króluje butelka i puszka. W przypadku opakowań na wynos – plastikowa butelka 1l. Powiedzmy szczerze: trudno ją pokochać. Ani ekologiczna, ani nie kojarzy się z prestiżem, raczej z tanim alkoholem.
    Dla porządku trzeba przywołać jeden browar, który rozlewa piwa w growlery. Mówimy o piwie Konstancin należącym do Czarnkowa, a produkowanym w Kamionce. Dla wyjaśnienia: Czarnków kupił dawny browar Konstancin, po czym go zamknął i przeniósł sprzęt do Kamionki. I teraz kilkaset kilometrów od Konstancina produkuje piwo Konstancin, czego tu nie rozumiesz?
    Russian Imperial Stout (zdjęcie: Konstancin na Facebooku) Otóż Konstancin vel Czarnków w Kamionce produkuje piwa w 2l opakowaniach (growlerach) z zamknięciem patentowym. Od pewnego czasu na rynku funkcjonuje piwo IPA, ostatnio dołączył do niego Russian Imperial Stout. Tu warto zaznaczyć jedną rzecz: browar napełnia growlera tylko raz i sprzedaje go w sklepach już napełnionego. Więc jest to nieco inna historia niż w USA, gdzie growler funkcjonuje jako opakowanie wielorazowe. Co więcej, Czarnków uznaje growlera za coś nadzwyczajnego, „premium”, tymczasem w USA ma raczej status naczynia na zwykłe, codzienne piwa.
    Zalety growlera
    Jest ich wiele. Po pierwsze jest to najbardziej ekologiczne opakowanie. Nieporównywalnie lepsze od puszki czy butelki – bo wielorazowego użytku. Jest też lepsze od wielorazowych butelek, które trzeba przewozić przez cały kraj, myć, sortować, itp. O czystość growlera dba jego użytkownik, więc nie kiepuje tam petów i nie wpycha etykiet do środka, jak w przypadku butelek zwrotnych.
    Growler jest świetnym gadżetem. Często jest ozdabiany logo browaru, zazwyczaj przez malowanie na szkle, co wygląda super. Dodatkowo jest poszukiwanym gadżetem i formą demonstracji przywiązania do lokalnego browaru.
    ozdobne growlery (zdjęcie: cogdogblog na Flickr) Growler ma też wielkie plusy dla browarów. Część najmniejszych nie musi inwestować w żadne maszyny do rozlewu puszek czy butelek. Które są bardzo kosztowne – mała, profesjonalna maszyna do rozlewu może kosztować tyle, co cały browar.
    Piwo rozlewane do growlerów może być maksymalnie świeże, najmniej przetworzone (przez rozlew czy pasteryzację) i nalewane prosto z tanków, lub w przypadku sklepów – z beczek.
    Wydaje się więc, że wielorazowe growlery mają wyłącznie plusy. Dlaczego w Polsce nikt o nich nie myśli?

    The post Czego nie wie piwna rewolucja (w Polsce) appeared first on Kraftmagia.
    Przeczytaj cały wpis
  15. Dzięki!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od marek- w [BeerFreak]Startery drożdżowe – kompendium   
    Starter drożdżowy to jedno z podstawowych narzędzi w arsenale dobrego piwowara domowego. Poniższy wpis nauczy Cię wszystkiego, co trzeba wiedzieć na ten temat, zarówno od strony teoretycznej jak i praktycznej. Czym jest starter drożdżowy? W uproszczeniu można powiedzieć, że starter to niechmielona mini warka piwa, przefermentowana w taki sposób, aby rezultatem było maksymalne namnożenie znajdujących się w niej drożdży. Przyjmuje się, że zdrową fermentację zapewnia 0.75 milionów...
    Czytaj dalej Artykuł Startery drożdżowe – kompendium pochodzi z serwisu BeerFreak.pl.
    View the full article
  16. Super!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od Krzysiekzd w [Kraftmagia]Dlaczego moje piwo nie wygrało w konkursie? – opinia   
    Przemek Iwanek, sędzia i nie tylko
    Co roku setki piwowarów i browarów bierze udział w konkursach. Co roku ja sędziuję w kilku z nich. Co roku słyszę pytania: dlaczego moje piwo nie wygrało? Postanowiłem wreszcie odpowiedzieć na to pytanie publicznie.
    To spisek
    Świat sprzysięgnął się przeciwko Tobie? Masz kolejny dowód. Sędziowie to tak naprawdę Reptilianie w przebraniach. A to całe sędziowanie to tylko przykrywka do ustawki.
    reptilianie bardzo lubią piwo, dlatego często sędziują w konkursach Dobra, nie mam na to argumentów. Przyznaję, jestem jaszczuroludziem przybyłym z alfa Drakonis i specjalnie sędziuję tak, żeby każdy człowiek na tej planecie przegrał. HAHAHA! (sardoniczny śmiech)
    Rachunek prawdopodobieństwa
    Nieszczególnie kochałem matematykę w szkole, również dlatego, że w tym przedmiocie nie miałem szczęścia do nauczycieli. Teoria prawdopodobieństwa jawi mi się jak jakieś magiczne formułki godne Gargamela.
    I to ten wredny rachunek jest przyczyną porażki większości piw. Otóż zazwyczaj w konkursach przyznawane są trzy nagrody, za pierwsze, drugie i trzecie miejsce. Tymczasem zgłoszeń w ramach jednej kategorii jest od kilka (rzadko), kilkanaście lub kilkadziesiąt (często), do (bywa) kilkuset. Statystycznie: załóżmy, że piw zgłoszonych jest 80, a miejsc 3.
    I teraz trzeba sobie odgrzebać sobie podręcznik do matematyki do szkoły średniej o ile nie spłonął na stosie (co mu się należało) i sprawdzić jak działają permutacje, silnie i inne wariactwa. Proszę sobie wyliczyć, jakie jest prawdopodobieństwo otrzymania miejsca na podium, jeśli jest zgłoszone 80 piw. Jakie są szanse?
    Jak widać, rachunek prawdopodobieństwa jest bezwzględny. I to wszystko jego wina. Co więcej, również on odpowiada za to, że ciągle przegrywasz w miliony w Lotto. Prawda, że jest strasznie wredny?
    Szwagier mówił, że dobre
    Ten argument jest na tyle mocny, że trudno się z nim zmierzyć. A jednak spróbuję.
    dostarczanie piw na konkurs Nawiązanie do relacji rodzinnej w podtytule nie jest przypadkowe, albowiem wielu piwowarów traktuje piwa niczym dzieci. A jakie dziecko jest najpiękniejsze i najmądrzejsze? Oczywiście własne. Szwagier potwierdził.
    Trudno mówić o logice, gdy w grę wchodzą emocje. Trudno tłumaczyć drętwe zasady i procedury, jak druga strona uważa, że właśnie wjeżdżasz jej na rodzinę. Przestań krzywdzić moje dziecko!
    Na nic argumenty, tłumaczenia, analizy i wykresy, procedury i metryczki i żelazne autorytety sędziów. Nie znają się! Przecież moje najlepsze.
    To tylko konkurs
    Jednakże apeluję o ustatkowanie i wrócenie uwagi, że nie jest to konkurs o złote kalesony. Piwo to nie jest prawdziwe dziecko!
    (niniejszym pozdrawiam lubelskie bitwy piwowarów Złote Kalesony)
    A może… trzeba było zrobić lepsze piwo?
    Wiem, to najbardziej szokująca teoria w tym wpisie. Bardzo brutalna i nieprzyjemna, zwłaszcza jeśli powiedziana piwowarowi wprost (patrz wpis o krzywdzeniu dziecka).
    Sędziowie to oczywiście są bez wyjątku Reptilianie. Ale za to dobrze znają się na piwie. Gwarantuję: sędziowie naprawdę mają olbrzymią wiedzę i doskonale potrafią poznać, czy piwo jest dobre, czy nie. Wiem, bo sam ich tego uczę na kursach sędziowskich. Nie mam żadnych wątpliwości, bo i przykładów nie brakuje. Czy np. Andrzej Miler, który zdobywał wszystkie nagrody, wygrywał, bo robił złe piwa? Janek Gadomski? Mariusz Bystryk? Dostawali nagrody przypadkiem?
    Sędziowie wybierają najlepsze piwa. Po co mieliby wybierać najgorsze? Ostatni przykład z konkursu: Good Beer. Dwie oddzielne grupy sędziów (doświadczonych i sprawdzonych w boju) niezależnie oceniają piwa. Dostają te same kilkanaście porterów do oceny. Wybierają po 3 najlepsze. Jakie są wyniki? Pierwsze i drugie miejsce wybierają identycznie. Trzecie i czwarte piwa są zamienione miejscami. Przypadek? Spisek?
    Okrutna prawda jest taka, że jeśli Twoje piwo nie wygrywa konkursu, to widocznie były piwa lepsze. Mimo, że szwagier twierdzi inaczej. Nie masz dystansu do swojego piwa i nie potrafisz go sam ocenić. Nie potrafisz dostrzec jego minusów: wad, uchybień technologicznych, niezgodności ze stylem. Albo po prostu tego, że wśród konkurencji na konkursie akurat twoje wypada słabo.
    Spójrz prawdzie w oczy piwowarze, przestań się mazać w internecie, otrzyj łzy i wytrzyj nos. A następnie bierz się do roboty. I zrób piwo lepsze. I wygrywaj konkursy jak najlepsi piwowarzy. My, reptilianie zrobimy co w naszej mocy, byś dostał to, na co zasługujesz.
    zdjęcie: Christopher Michel by Flickr
    The post Dlaczego moje piwo nie wygrało w konkursie? – opinia appeared first on Kraftmagia.
    Przeczytaj cały wpis
  17. Super!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od Czeslaw w [Kraftmagia]Pakiet antykryzysowy – apel producentów alkoholi   
    Alkohol, jako produkt przeznaczony wyłącznie dla osób dorosłych, podlega licznym przepisom. Choć jest produktem spożywczym, jego sprzedaż jest mocno limitowana i obwarowana licznymi zakazami.
    Dramatyczna sytuacja rzemieślników
    Większość osób, także producentów, rozumie potrzebę tych obostrzeń. Jednak obecna pandemia pokazuje, że być może pewne przepisy są zbyt ostre i nieżyciowe. Co może doprowadzić do problemów lub wręcz upadku wielu firm z tej branży. Zwłaszcza rzemieślników: małe, lokalne browary, rodzinne winnice czy cydrownie.
    Obroty producentów mocno się zmniejszyły – przepytywani wskazują, że jest to spadek od 30 do niemal 100%. Dla wielu osób to dramat, bo mikrofirmy to często to jedyne źródło utrzymania. Z czego wynika ta dramatyczna sytuacja?
    Dostawa do domu
    Pandemia koronawirusa mocno dotknęła branżę. Restauracje i puby są zamknięte, a to jedno z ważniejszych miejsc sprzedaży alkoholu.
    Drugą sprawą jest sprzedać detaliczna. Dziś wiele osób preferuje zakupy z dostawą do domu. Niestety, brak jasnych rozporządzeń, które mówiłby o możliwości sprzedaży alkoholu na odległość, a sądy interpretują taką możliwość negatywnie. Dlatego sklepy spożywcze nie dają możliwości zakupu piwa czy wina z dostawą do domu.
    Nie ma nic gorszącego, w wypiciu wina do obiadu, czy piwa do kolacji. Wielu konsumentów nie rozumie, dlaczego nie może kupić alkoholu podczas zakupów z dowozem. Nie rozumieją tego także producenci. Przecież istnieją możliwości weryfikacji wieku zarówno podczas składania, jak i odbierania zamówień (robią to np. sprzedawcy usług telefonii komórkowej).
    Obostrzenia dotyczące alkoholu wydają się nie tylko niesprawiedliwie, ale i nieżyciowe, bo dziś większość handlu przenosi się do sieci. Dlaczego winiarnie czy małe browary mają na tym tracić?
    Apel rzemieślników
    Prawodawstwo w zakresie obrotu alkoholem reguluje ustawa ze Stanu Wojennego. Jakkolwiek brzmi to absurdalnie, taka jest prawda. Prawo ustanowione na potrzeby stanu wojny domowej w Polsce – nadal obowiązuje (więcej na ten temat tutaj).
    Dlatego producenci z branży winiarskiej, cydrowiej i piwnej wspólnie wystosowali do rządzących apel „w sprawie objęcia tzw. pakietem antykryzysowym, a także przyzwolenia na sprzedaż napojów alkoholowych wraz z dostawą do klienta”. Wniosek został przekazany do Ministerstwa Rozwoju.
    Warto mieć nadzieję, że rządzący zechcą pochylić się nad apelem producentów. Nie oczekują oni żadnych środków pieniężnych, czy ulg. Jedynie poluzowania nie przystającego do rzeczywistości prawa. Pozwoliłoby to przetrwać im trudne czasy. Dla wielu przedsiębiorców jest to kwestia być lub nie być.
    Treść apelu na stronie Paragraf w Kieliszku.
    The post Pakiet antykryzysowy – apel producentów alkoholi appeared first on Kraftmagia.
    Przeczytaj cały wpis
  18. Super!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od Szczepanq w [Kraftmagia]BrauBeviale – najważniejsze targi browarniczne – relacja   
    Trzeba przyznać, że zachodni sąsiad Polski wyspecjalizował się w organizacji targów. A że zarówno technologiach, jak i piwowarstwie Niemcy czują się całkiem mocni, to i niespecjalnie dziwi, że organizują jedne z największych targów browarniczych w Europie.
    Targi w piwnej krainie
    Targi obywają się od 1978 roku w Norymberdze, w słynącej z piwa Bawarii. Przez olbrzymie centrum wystawowe w ciągu trzech dni przewija się blisko ok. 40 tysięcy odwiedzających. Głównym tematem imprezy są oczywiście browary i wszystko co z nimi związane. Jednakże nie brakuje także rozwiązań dla branż pokrewnych, czyli napojów bezalkoholowych oraz destylatów.
    Targi odwiedzają zarówno przedstawiciele korporacji, osoby odpowiedzialne za zakupy maszyn do wielkich browarów, jak i rzemieślnicy. Nie brakuje nawet stanowisk dla piwowarów domowych.
    Co można znaleźć na BrauBeviale
    Targi odbywają się w kilku wielkich halach podzielonych tematycznie. Zaczynają oczywiście surowce. Czyli słodownie, producenci chmieli, drożdży i wszelkich innych dodatków. Bardzo cieszy, że obecni są wśród nich także polscy producenci surowców wysokiej jakości: Fermentum Mobile z płynnymi drożdżami oraz Polish Hops oczywiście z chmielami polskich odmian.
    Największą część (kilka hal) zajmuje oczywiście sprzęt browarniczy. A jest tu dosłownie wszystko co tylko nadaje się do produkcji piwa. Poczynając od pełnych systemów warzelnych, przez tanki, filtrację, aż po rozlew. Oraz oczywiście najrozmaitszy osprzęt do nich. W każdej wielkości i rozmaitości. Można znaleźć tu niemal każde rozwiązanie dostępne na rynku. A także co najważniejsze – smakowite nowinki i innowacyjne rozwiązania.
    taka szybsza karuzelaW pozostałych halach mieszczą się wszystkie inne rozwiązania dla przemysłu browarniczego. A więc opakowania, materiały promocyjne i reklamowe, rozwiązania logistyczne, energetyczne, bezpieczeństwa, gazy techniczne, systemy mycia i środki czystości, automatyka, IT, rozwiązania dla pubów i wszystkie inne możliwe rzeczy, jakie tylko z produkcją piwa kojarzyć się mogą.
    …i jeszcze więcej
    BrauBeviale to nie tylko stoiska wystawców. Są tu także strefy z piwem rzemieślniczym, ogólnodostępne wykłady i konferencje na temat piwa (z tłumaczeniem), warsztaty w salach i liczne spotkania branżowe. Także tu rozstrzyga się konkurs European Beer Star.
    Atrakcji więc na 3 dni nie brakuje. A przecież tuż obok jest Bamberg i inne miejsca mocno związane z piwem, które wypada odwiedzić. Warto dodać, że impreza jest doskonale zorganizowana, a jej goście mogą czuć się naprawdę zadbani. Co można osobiście sprawdzić na BrauBeviale już w listopadzie.
    The post BrauBeviale – najważniejsze targi browarniczne – relacja appeared first on Kraftmagia.
    Przeczytaj cały wpis
  19. Super!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od cybul26 w [Alchemia - Podcast o Piwie] #34: Maykel Stemplowski - Piwna Szafiarka, Nowinki Chmielowe   
    2:08 - Sprawa dla Alchemii o puszkach i piwowarskiej prasie 15:56 - Wywiad z Michałem Stemplowski ze sklepu i bloga Chmielobrody 01:18:00 - Laboratorium o nowinkach chmielowych Jesteśmy na: ? YouTube - ? Spotify - ? SoundCloud - ? iTunes - goo.gl/x4SFYk ? Stitcher - goo.gl/bXXvpK ? TuneIn - goo.gl/aktiyA ?️ mp3 do pobrania z Google Drive - Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/)
    Przeczytaj cały wpis
  20. Super!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od korzen16 w [Kraftmagia]Dlaczego moje piwo nie wygrało w konkursie? – opinia   
    Przemek Iwanek, sędzia i nie tylko
    Co roku setki piwowarów i browarów bierze udział w konkursach. Co roku ja sędziuję w kilku z nich. Co roku słyszę pytania: dlaczego moje piwo nie wygrało? Postanowiłem wreszcie odpowiedzieć na to pytanie publicznie.
    To spisek
    Świat sprzysięgnął się przeciwko Tobie? Masz kolejny dowód. Sędziowie to tak naprawdę Reptilianie w przebraniach. A to całe sędziowanie to tylko przykrywka do ustawki.
    reptilianie bardzo lubią piwo, dlatego często sędziują w konkursach Dobra, nie mam na to argumentów. Przyznaję, jestem jaszczuroludziem przybyłym z alfa Drakonis i specjalnie sędziuję tak, żeby każdy człowiek na tej planecie przegrał. HAHAHA! (sardoniczny śmiech)
    Rachunek prawdopodobieństwa
    Nieszczególnie kochałem matematykę w szkole, również dlatego, że w tym przedmiocie nie miałem szczęścia do nauczycieli. Teoria prawdopodobieństwa jawi mi się jak jakieś magiczne formułki godne Gargamela.
    I to ten wredny rachunek jest przyczyną porażki większości piw. Otóż zazwyczaj w konkursach przyznawane są trzy nagrody, za pierwsze, drugie i trzecie miejsce. Tymczasem zgłoszeń w ramach jednej kategorii jest od kilka (rzadko), kilkanaście lub kilkadziesiąt (często), do (bywa) kilkuset. Statystycznie: załóżmy, że piw zgłoszonych jest 80, a miejsc 3.
    I teraz trzeba sobie odgrzebać sobie podręcznik do matematyki do szkoły średniej o ile nie spłonął na stosie (co mu się należało) i sprawdzić jak działają permutacje, silnie i inne wariactwa. Proszę sobie wyliczyć, jakie jest prawdopodobieństwo otrzymania miejsca na podium, jeśli jest zgłoszone 80 piw. Jakie są szanse?
    Jak widać, rachunek prawdopodobieństwa jest bezwzględny. I to wszystko jego wina. Co więcej, również on odpowiada za to, że ciągle przegrywasz w miliony w Lotto. Prawda, że jest strasznie wredny?
    Szwagier mówił, że dobre
    Ten argument jest na tyle mocny, że trudno się z nim zmierzyć. A jednak spróbuję.
    dostarczanie piw na konkurs Nawiązanie do relacji rodzinnej w podtytule nie jest przypadkowe, albowiem wielu piwowarów traktuje piwa niczym dzieci. A jakie dziecko jest najpiękniejsze i najmądrzejsze? Oczywiście własne. Szwagier potwierdził.
    Trudno mówić o logice, gdy w grę wchodzą emocje. Trudno tłumaczyć drętwe zasady i procedury, jak druga strona uważa, że właśnie wjeżdżasz jej na rodzinę. Przestań krzywdzić moje dziecko!
    Na nic argumenty, tłumaczenia, analizy i wykresy, procedury i metryczki i żelazne autorytety sędziów. Nie znają się! Przecież moje najlepsze.
    To tylko konkurs
    Jednakże apeluję o ustatkowanie i wrócenie uwagi, że nie jest to konkurs o złote kalesony. Piwo to nie jest prawdziwe dziecko!
    (niniejszym pozdrawiam lubelskie bitwy piwowarów Złote Kalesony)
    A może… trzeba było zrobić lepsze piwo?
    Wiem, to najbardziej szokująca teoria w tym wpisie. Bardzo brutalna i nieprzyjemna, zwłaszcza jeśli powiedziana piwowarowi wprost (patrz wpis o krzywdzeniu dziecka).
    Sędziowie to oczywiście są bez wyjątku Reptilianie. Ale za to dobrze znają się na piwie. Gwarantuję: sędziowie naprawdę mają olbrzymią wiedzę i doskonale potrafią poznać, czy piwo jest dobre, czy nie. Wiem, bo sam ich tego uczę na kursach sędziowskich. Nie mam żadnych wątpliwości, bo i przykładów nie brakuje. Czy np. Andrzej Miler, który zdobywał wszystkie nagrody, wygrywał, bo robił złe piwa? Janek Gadomski? Mariusz Bystryk? Dostawali nagrody przypadkiem?
    Sędziowie wybierają najlepsze piwa. Po co mieliby wybierać najgorsze? Ostatni przykład z konkursu: Good Beer. Dwie oddzielne grupy sędziów (doświadczonych i sprawdzonych w boju) niezależnie oceniają piwa. Dostają te same kilkanaście porterów do oceny. Wybierają po 3 najlepsze. Jakie są wyniki? Pierwsze i drugie miejsce wybierają identycznie. Trzecie i czwarte piwa są zamienione miejscami. Przypadek? Spisek?
    Okrutna prawda jest taka, że jeśli Twoje piwo nie wygrywa konkursu, to widocznie były piwa lepsze. Mimo, że szwagier twierdzi inaczej. Nie masz dystansu do swojego piwa i nie potrafisz go sam ocenić. Nie potrafisz dostrzec jego minusów: wad, uchybień technologicznych, niezgodności ze stylem. Albo po prostu tego, że wśród konkurencji na konkursie akurat twoje wypada słabo.
    Spójrz prawdzie w oczy piwowarze, przestań się mazać w internecie, otrzyj łzy i wytrzyj nos. A następnie bierz się do roboty. I zrób piwo lepsze. I wygrywaj konkursy jak najlepsi piwowarzy. My, reptilianie zrobimy co w naszej mocy, byś dostał to, na co zasługujesz.
    zdjęcie: Christopher Michel by Flickr
    The post Dlaczego moje piwo nie wygrało w konkursie? – opinia appeared first on Kraftmagia.
    Przeczytaj cały wpis
  21. Super!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od Zohan w [Kraftmagia]Jak działa instalacja do wyszynku piwa w barze   
    Jak to się dzieje, że piwo nalewane jest z kranu? Niektórym zupełnie nie zajmuje to głowy. Jednak nie brakuje dociekliwych, którzy lubią zapytać: jak to działa? Dla nich, a także dla wszystkich początkowych barmanów czy piwowarów domowych, którzy chcieliby mieć w domu własną instalację napisaliśmy poradnik: ABC instalacji do wyszynku piwa.
    Zestaw do wyszynku piwa
    Zestaw składa się z trzech głównych elementów:
    kranu (zwanego nalewakiem lub kijem) beczki z piwem (zwanej KEG) butli z dwutlenkiem węgla (lub mieszkanką dwutlenku i azotu) Przyjrzyjmy się tym elementom po kolei. 1. Kran zamocowany jest zazwyczaj na kolumnie, która często jest schładzana, by piwo było zimne. To jedyne miejsce, w którym jest bezpośredni dostęp do piwa znajdującego się w beczce. 2. Beczka z piwem jest szczelna, zamknięta i znajduje się pod ciśnieniem. To znaczy wewnątrz jest ciśnienie (ok. 2 barów, czasem więcej lub mniej – zależy od nagazowania piwa) spowodowane gazem naturalnie produkowanym przez drożdże podczas fermentacji: CO2, czyli dwutlenkiem węgla. Otwarcie takiej beczki skończyłoby się fontanną piwa na suficie. 3. Butla z gazem CO2 – dwutlenkiem węgla, lub mieszanką dwutlenku węgla z azotem. Gaz jest wewnątrz mocno sprężony, ciśnienie wewnątrz jest rzędu kilkuset barów.
    Te trzy elementy połączone są ze sobą elastycznymi wężami – jeden łączy beczkę piwa z kranem, drugi beczkę z butlą z gazem. Cały układ jest zamknięty i znajduje się pod ciśnieniem zbliżonym do tego w beczce.
    Zasada działania
    Jest właściwie prosta. Nalewak, czyli kran można otworzyć, dzięki czemu zacznie nalewać się piwo. Dzieje się tak, gdyż piwo z beczki jest wypychane przez gaz dostarczany z butli. Nie ma tu żadnych pomp, czy elementów mechanicznych.
    Jak to możliwe? Układ jest pod ciśnieniem. Ciśnienie jest w beczce, w butli i wężach. Otwarcie kranu powoduje rozprężenie ciśnienia w układzie. Z butli do beczki trafia dwutlenek węgla, który wypycha piwo na kran. Ot fizyka: podciśnienie dąży do wyrównania poziomów – wewnątrz jest większe, a na zewnątrz mniejsze.
    Kran z piwem działa jak wentyl w oponie. Jeśli go otworzymy, z napompowanej opony pod ciśnieniem zacznie wydobywać się powietrze. Wystarczy zamienić powietrze na piwo i dostarczyć butlę z gazem, by ciśnienia nie brakowało. I tak właśnie działa instalacja nalewania piwa.
    Szczegóły
    Oczywiście, cały diabeł tkwi w szczegółach. Beczka ma specjalną konstrukcją przystosowaną do wyszynku. Odpowiada za to tzw. fitting, czyli uszczelnione zamknięcie z rurką sięgającą dna beczki. Beczkę do instalacji podłącza się za pomocą głowicy – metalowego elementu, który pasuje do fittingu. Głowicę zapina się na beczkę szybkim zapięciem z rączką. Z głowicy wystają dwa przewody. Jeden do gazu – prowadzi do butli z gazem, drugi do piwa – prowadzi do kranu na barze.
    wyszynk piwa – Drugie Dno multitap barPrzewód pierwszy, który prowadzi do butli z gazem dostarcza gaz do beczki z piwem. Jednak w beczce jest ciśnienie ok. 2 barów, zaś w butli – sprężone kilkaset barów. Do wyrównania ciśnień służy reduktor. To metalowy element mocowany na butli, którym można regulować ciśnienie wydobywającego się dwutlenku węgla.
    Przewód drugi prowadzi piwo do kranu. Jednak nie trafia ono bezpośrednio na bar. Wcześniej przechodzi przez schładzarkę, czyli urządzenie, które ma za zadanie schłodzić piwo. Schładzarki to często duże, hałasujące skrzynie. Przechodzi przez nie przewód z piwem, które schładzane jest wewnątrz wodą lodową lub innym czynnikiem chłodzącym. Dopiero później przewód prowadzi piwo na kran.
    Drobnych elementów instalacji jest więcej: manometry, odpieniacze, różnego rodzaju złączki i inne drobne elementy, które ułatwiają życie.
    Obsługa podstawowa
    Instalacja do wyszynku w obsłudze jest właściwie dość prosta. Wystarczy pchnąć kranik do przodu i proszę bardzo, leci piwo. Gdy jednak leci odpowiednio długo, beczka robi się pusta. Wówczas wystarczy podejść do beczki, odpiąć rączkę głowicy do góry, podmienić beczkę i zapiąć głowicę na kolejnej beczce. Pomiędzy beczkami wypada umyć lub przynajmniej przepłukać całą instalację wodą.
    Dużo rzadziej trzeba wymieniać butlę z gazem. Jednak i ona ma swój kres – wówczas należy odkręcić reduktor od butli i podłączyć pełną butlę. Jeśli nie ma szybkiego zapięcia – trzeba użyć do tego dużego klucza francuskiego.Te dwie rzeczy, zmiana beczki i butli – zazwyczaj należą do zadań obsługi, czyli barmanów.
    Obsługa nieco bardziej fachowa
    Sprawa nieco się komplikuje, jeśli wymieniamy beczkę i okazuje się, że ma fitting innego rodzaju. Wówczas musimy wymienić głowicę. Nie wszystkie głowice pasują do wszystkich rodzajów fittingu. Różni producenci stosują różne rozwiązania. W Polsce najpopularniejsza i najczęściej stosowana jest głowica płaska, zwana również A (flash A). Jednak są też głowice wkręcane, trójkątne, z kulką, typy M, G, C, D, S, Combi, KeyKeg… Najprościej jest, jeśli przewody połączone są z głowicą szybkozłączkami (zwanymi od producenta John Guest). Wówczas wystarczy wypiąć przewody z jednej i podpiąć do drugiej.
    Jest jeszcze jedna bardzo ważna czynność, która wymaga nieco wiedzy i umiejętności. A mianowicie: mycie instalacji. Trzeba robić to regularnie, odpowiednimi środkami i porządnie płukać. Mycie to nie tylko podłączenie beczki inspekcyjnej z środkiem myjącym. Należy też rozkręcić i wyszorować elementy nalewaka, takie jak kranik. Od czasu do czasu należałoby zrobić czyszczenie gruntowne, z rozkręcaniem głowic, złączek, smarowaniu wazeliną spożywczą i ewentualnej wymianie wszelkich uszczelek, których w instalacji jest bez liku. Dlatego to zadanie często spada na wyspecjalizowane serwisy, które potrafią zadbać o instalację.
    Na zakończenie warto dopisać, że czysta i sprawna instalacja cieszy swojego właściciela.
    The post Jak działa instalacja do wyszynku piwa w barze appeared first on Kraftmagia.
    Przeczytaj cały wpis
  22. Super!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od buk0 w [Kraftmagia]Jak działa instalacja do wyszynku piwa w barze   
    Jak to się dzieje, że piwo nalewane jest z kranu? Niektórym zupełnie nie zajmuje to głowy. Jednak nie brakuje dociekliwych, którzy lubią zapytać: jak to działa? Dla nich, a także dla wszystkich początkowych barmanów czy piwowarów domowych, którzy chcieliby mieć w domu własną instalację napisaliśmy poradnik: ABC instalacji do wyszynku piwa.
    Zestaw do wyszynku piwa
    Zestaw składa się z trzech głównych elementów:
    kranu (zwanego nalewakiem lub kijem) beczki z piwem (zwanej KEG) butli z dwutlenkiem węgla (lub mieszkanką dwutlenku i azotu) Przyjrzyjmy się tym elementom po kolei. 1. Kran zamocowany jest zazwyczaj na kolumnie, która często jest schładzana, by piwo było zimne. To jedyne miejsce, w którym jest bezpośredni dostęp do piwa znajdującego się w beczce. 2. Beczka z piwem jest szczelna, zamknięta i znajduje się pod ciśnieniem. To znaczy wewnątrz jest ciśnienie (ok. 2 barów, czasem więcej lub mniej – zależy od nagazowania piwa) spowodowane gazem naturalnie produkowanym przez drożdże podczas fermentacji: CO2, czyli dwutlenkiem węgla. Otwarcie takiej beczki skończyłoby się fontanną piwa na suficie. 3. Butla z gazem CO2 – dwutlenkiem węgla, lub mieszanką dwutlenku węgla z azotem. Gaz jest wewnątrz mocno sprężony, ciśnienie wewnątrz jest rzędu kilkuset barów.
    Te trzy elementy połączone są ze sobą elastycznymi wężami – jeden łączy beczkę piwa z kranem, drugi beczkę z butlą z gazem. Cały układ jest zamknięty i znajduje się pod ciśnieniem zbliżonym do tego w beczce.
    Zasada działania
    Jest właściwie prosta. Nalewak, czyli kran można otworzyć, dzięki czemu zacznie nalewać się piwo. Dzieje się tak, gdyż piwo z beczki jest wypychane przez gaz dostarczany z butli. Nie ma tu żadnych pomp, czy elementów mechanicznych.
    Jak to możliwe? Układ jest pod ciśnieniem. Ciśnienie jest w beczce, w butli i wężach. Otwarcie kranu powoduje rozprężenie ciśnienia w układzie. Z butli do beczki trafia dwutlenek węgla, który wypycha piwo na kran. Ot fizyka: podciśnienie dąży do wyrównania poziomów – wewnątrz jest większe, a na zewnątrz mniejsze.
    Kran z piwem działa jak wentyl w oponie. Jeśli go otworzymy, z napompowanej opony pod ciśnieniem zacznie wydobywać się powietrze. Wystarczy zamienić powietrze na piwo i dostarczyć butlę z gazem, by ciśnienia nie brakowało. I tak właśnie działa instalacja nalewania piwa.
    Szczegóły
    Oczywiście, cały diabeł tkwi w szczegółach. Beczka ma specjalną konstrukcją przystosowaną do wyszynku. Odpowiada za to tzw. fitting, czyli uszczelnione zamknięcie z rurką sięgającą dna beczki. Beczkę do instalacji podłącza się za pomocą głowicy – metalowego elementu, który pasuje do fittingu. Głowicę zapina się na beczkę szybkim zapięciem z rączką. Z głowicy wystają dwa przewody. Jeden do gazu – prowadzi do butli z gazem, drugi do piwa – prowadzi do kranu na barze.
    wyszynk piwa – Drugie Dno multitap barPrzewód pierwszy, który prowadzi do butli z gazem dostarcza gaz do beczki z piwem. Jednak w beczce jest ciśnienie ok. 2 barów, zaś w butli – sprężone kilkaset barów. Do wyrównania ciśnień służy reduktor. To metalowy element mocowany na butli, którym można regulować ciśnienie wydobywającego się dwutlenku węgla.
    Przewód drugi prowadzi piwo do kranu. Jednak nie trafia ono bezpośrednio na bar. Wcześniej przechodzi przez schładzarkę, czyli urządzenie, które ma za zadanie schłodzić piwo. Schładzarki to często duże, hałasujące skrzynie. Przechodzi przez nie przewód z piwem, które schładzane jest wewnątrz wodą lodową lub innym czynnikiem chłodzącym. Dopiero później przewód prowadzi piwo na kran.
    Drobnych elementów instalacji jest więcej: manometry, odpieniacze, różnego rodzaju złączki i inne drobne elementy, które ułatwiają życie.
    Obsługa podstawowa
    Instalacja do wyszynku w obsłudze jest właściwie dość prosta. Wystarczy pchnąć kranik do przodu i proszę bardzo, leci piwo. Gdy jednak leci odpowiednio długo, beczka robi się pusta. Wówczas wystarczy podejść do beczki, odpiąć rączkę głowicy do góry, podmienić beczkę i zapiąć głowicę na kolejnej beczce. Pomiędzy beczkami wypada umyć lub przynajmniej przepłukać całą instalację wodą.
    Dużo rzadziej trzeba wymieniać butlę z gazem. Jednak i ona ma swój kres – wówczas należy odkręcić reduktor od butli i podłączyć pełną butlę. Jeśli nie ma szybkiego zapięcia – trzeba użyć do tego dużego klucza francuskiego.Te dwie rzeczy, zmiana beczki i butli – zazwyczaj należą do zadań obsługi, czyli barmanów.
    Obsługa nieco bardziej fachowa
    Sprawa nieco się komplikuje, jeśli wymieniamy beczkę i okazuje się, że ma fitting innego rodzaju. Wówczas musimy wymienić głowicę. Nie wszystkie głowice pasują do wszystkich rodzajów fittingu. Różni producenci stosują różne rozwiązania. W Polsce najpopularniejsza i najczęściej stosowana jest głowica płaska, zwana również A (flash A). Jednak są też głowice wkręcane, trójkątne, z kulką, typy M, G, C, D, S, Combi, KeyKeg… Najprościej jest, jeśli przewody połączone są z głowicą szybkozłączkami (zwanymi od producenta John Guest). Wówczas wystarczy wypiąć przewody z jednej i podpiąć do drugiej.
    Jest jeszcze jedna bardzo ważna czynność, która wymaga nieco wiedzy i umiejętności. A mianowicie: mycie instalacji. Trzeba robić to regularnie, odpowiednimi środkami i porządnie płukać. Mycie to nie tylko podłączenie beczki inspekcyjnej z środkiem myjącym. Należy też rozkręcić i wyszorować elementy nalewaka, takie jak kranik. Od czasu do czasu należałoby zrobić czyszczenie gruntowne, z rozkręcaniem głowic, złączek, smarowaniu wazeliną spożywczą i ewentualnej wymianie wszelkich uszczelek, których w instalacji jest bez liku. Dlatego to zadanie często spada na wyspecjalizowane serwisy, które potrafią zadbać o instalację.
    Na zakończenie warto dopisać, że czysta i sprawna instalacja cieszy swojego właściciela.
    The post Jak działa instalacja do wyszynku piwa w barze appeared first on Kraftmagia.
    Przeczytaj cały wpis
  23. Super!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od OxyMoLot w Pędy chmielu – danie ekskluzywne   
    Młode pędy chmielu są popularnym daniem w licznych regionach Francji, Włoch, Holandii, Belgii, a nawet Gruzji. W Polsce chmielu roście całkiem sporo. Jako, że ma bardzo dobre warunki do uprawy, ale także i do występowania w stanie dzikim.
    Młode pędy chmielu jako danie są obecnie w naszym kraju mało znane. Niesłusznie, bo są naprawdę doskonałe. Spożywali je nasi przodkowie – są na to dowody pisane. Warto zatem bliżej przyjrzeć się młodym pędom chmielu. To nasze utracone dziedzictwo kulinarne.
    Najdroższe warzywo?
    W wielu krajach Europy pędy chmielu można spotkać wiosną na targowiskach. Jest to drogie warzywo: często kosztuje kilkadziesiąt euro. Cena może wydawać się bardzo wysoka, jednak rekordowe wartości mogą przyprawić o zawrót głowy. The Guardian podawał, że w Krajach Beneluksu ceny za kilogram potrafią osiągać nawet 1000 €!
    Młode pędy chmielu są więc daniem zdecydowanie ekskluzywnym. Obecnie zapanowała na nie moda w świecie restauratorów i smakoszy o wysublimowanym guście (oraz zasobnym portfelu). O ich popularności niech świadczy fakt, że w Londynie młode pędy mają swój dwudniowy festiwal: London Hop Shoot Festival. Na szczęście w Polsce chmiel jest rośliną popularną. A młode pędy można zdobyć nie wydając ani jednego euro.
    Zdjęcie: Adrian Tomczyk, PolishHops Jak rośnie chmiel
    Chmiel jest rośliną ekspansywną i mocno się pleni. Nawet niewielki chmielnik potrafi obrodzić w całkiem sporą ilość pędów. Można sobie podjeść bez niszczenia plantacji. Chmiel można bez problemu odnaleźć także rosnący dziko. Najczęściej nad rzekami, gdzie ma dużo wilgoci.
    Chmiel nie tylko wypuszcza dużo pędów, ale i rośnie bardzo szybko. Przyrosty są bardzo duże, bo w ciągu sezonu chmiel musi osiągnąć znaczącą wysokość – nawet do 4 m. Nie dziwią zatem przyrosty dzienne sięgające do 30 cm!
    Kiedy zrywać pędy
    Najlepszą porą roku na zbiór pędów jest oczywiście wiosna. Zazwyczaj jest to przełom marca i kwietnia. Pierwsze pędy, gdy tylko wychylają nos z ziemi, są jaśniejsze, białawe. Z czasem stają się coraz bardziej zielone, aż do ciemnej zieleni. Można zrywać je w tych fazach wzrostu, dopóki nie staną się twarde. Gdy łodyżka robi się brązowa i ulega zdrewnieniu, pędy przestają się nadawać do jedzenia. Stają się zbyt twarde, łykowate.
    Do spożycia nadaje się górna część, przeważnie ok. 15cm. Pędy należy raczej obłamywać, niż obcinać. Trzeba je zjadać jak najszybciej. Najlepsze są zaraz po zerwaniu. Nie można dopuścić do ich przeschnięcia. Nawet kilka godzin leżenia może spowodować, że obeschną i staną się zdecydowanie mniej smaczne.
    Jak smakują młode pędy
    Młode pędy chmielu można spożywać na surowo, jak i po obróbce. W zależności od przygotowania ich smak będzie się różnił. Surowe są chrupiące, soczyste, przypominają nieco kiełki. Mają smak orzechowy, nieco zielony z niezbyt wysoką, ale zdecydowanie zaznaczoną goryczką, który może kojarzyć się z karczochem. Jest ona przyjemna i pięknie kontruje smak.
    Po ugotowaniu miękną i przypominają nieco szparagi. W dużej mierze smak zależy od momentu zerwania. Im młodsze tym są delikatniejsze. Zrywane nieco później tym robią się twardsze i mają więcej ostrawych zalążków liści.
    Zdjęcie: Adrian Tomczyk, PolishHops 5 potraw z młodych pędów chmielu
    W sosie holenderskim – młode pędy chmielu często porównywane są do szparagów (które właściwie też są młodymi pędami Asparagusa). Są sezonowe, wyglądają podobnie, a i smak jest też bliski. Można także podawać je jak szparagi, po krótkim gotowaniu z sosem holenderskim lub beszamelowym. Surowe w sałatce – młodziutkie pędy idealnie nadają się do różnego rodzaju sałatek. Warto docenić ich chrupkość oraz wyraźny smak na surowo, łącząc z prostymi dodatkami. W staropolskich przepisach można odnaleźć zapisy, że jadano je z oliwą i octem. Smażone na maśle – prosty i smaczny sposób podaje Aleksander Baron: pędy wrzucamy po prostu na patelnię i smażymy w rozgrzanym maśle W zupie – młode pędy są świetnym dodatkiem, który uatrakcyjnia zupy. Dobrze komponuje się z bogatymi zupami azjatyckimi. Jarecki Gotuje na Warszawskim Festiwalu Piwa zaprezentował ramen na bazie piwa z dodatkiem młodych pędów chmielu. Marynowane – w przypadku, gdy pędów jest więcej, niż można zjeść na surowo i w daniach warto pomyśleć o marynowaniu w occie. W zależności od preferencji, można wybrać bardziej lub mniej słodką zalewę. A słoiczek marynowanych kiełków wyciągnięty ze spiżarni zimą – to czyste złoto. Zdjęcia: Adrian Tomczyk, PolishHops


    The post Pędy chmielu – danie ekskluzywne appeared first on Kraftmagia.
    Przeczytaj cały wpis
  24. Super!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od Muchor w Belgia: ser, piwo i czekolada   
    Belgia to ciekawy kraj. Choć pod względem powierzchni jest niewielki, to pomieściły się na nim dwa narody: Flamandów i Walończyków. Słynie ze swej kultury kulinarnej, która jest rozmaita w różnych regionach. A jednak zgrabnie łączy się w całość: w Zjednoczone Królestwo. Belgijskie frytki z majonezem, omułki czy tradycyjne gofry to tylko wierzchołek kulinarnej góry lodowej. Choć raczej należałoby napisać: góry pyszności. Oto krótki przewodnik po Królestwie Belgii. Czego koniecznie trzeba spróbować?
    Ser
    Z serami kojarzy się głównie Francję lub Holandię. Tymczasem także w Belgii czają się niesamowite mleczne produkty. Ser jest niezbędnym składnikiem obecnym w każdej kuchni Królestwa. Sery spożywa się często jako przekąskę, w charakterze deski z owocami i orzechami. Je się je też na gorąco, pieczone, oraz stosuje w rozmaitych daniach.
    Gatunków, odmian, typów i podtypów sera jest niezmierzona ilość. Owcze, krowie i kozie, o najrozmaitszych kształtach, konsystencji i smakach. Oraz, nie zapominajmy, zapachach. Najbardziej znane są belgijskie sery maziowe, z „aromatycznym” Limburgerem na czele. Warto poznać Romadura, który co prawda jest nieco śliski z powodu pleśni bytujących na skórce. Popularnością cieszy się wyrazisty Herve, formowany w charakterystyczne sześciany. Na szczególną jednak uwagę zasługuje Maroilles, zwany też, nie bez przyczyny, „śmierdzielem z Lille”. Smakosze tego sera oddzielnie jadają skórkę i oddzielnie wnętrze. Coś w sam dla zaawansowanych fanów sera! Oraz poszukiwaczy ekstremalnych przeżyć!
    Fanów piwa, o którym więcej za chwilę, powinny zainteresować sery od Trapistów, z Chimay czy Orvala. Zakonne pochodzenie nie jest niczym szczególnym w Belgii – wiele serów może pochwalić się takimi właśnie korzeniami.
    Mała ciekawostka. Serów w Belgii nie przechowuje się w lodówce, lecz w temperaturze pokojowej. A wręcz w pokoju, pod specjalnym kloszem. Przez co mają one możliwość oddawania pełni swych aromatów: głównie do owego pokoju, w którym się znajdują. Bywa nieco ekstremalnie.
    Piwo
    O belgijskim piwie napisano już niejedną książkę. I wiele jeszcze powstanie, bo temat jest doprawdy niezwykły. Belgia jest ewenementem na piwnej mapie świata. Nigdzie nie ma tak wielu browarów, które warzą tak rozmaite i niespotykane piwa. Oczywiście, obecnie piwni rzemieślnicy warzą bardzo różnorodne piwa. Jednak Belgia ma tę autentyczność zakotwiczoną wieki wstecz, z niepowtarzalnymi technikami, które stosuje się w browarach innych, niż wszystkie.
    Jest tego tyle, że wszystkiego nie sposób wymienić. Największe wrażenie zazwyczaj robią piwa spontanicznej fermentacji. Czyli takie, do których nie dodaje się drożdży. Jednym z nich są kwaśne lambiki. Blendowane są z kilkuletnich warek. Do niektórych dodaje się owoce, na przykład gorzkie wiśnie do krieka. Lambiki są doceniane. Limitowane serie, czy długo leżakowane wersje potrafią osiągać wysokie ceny. Zupełnie innym piwem spontanicznej fermentacji są czerwone flandersy o wyraźnie kwaśnym, nawet niekiedy nieco octowym smaku.
    Belgowie kochają także piwa mocne. Ich wybór jest doprawdy imponujący. Zarówno tradycyjne triple o przyprawowym smaku, zdradliwe jasne piwa „diabelskie”, które od pilsów różni wyłącznie zawartość alkoholu. Są oczywiście i ciemne piwa, których zawartość alkoholu nierzadko dobija do 12%. Na przeciwległym końcu skali są piwa orzeźwiające. Witbiery, czyli lekkie piwa pszeniczne z posmakiem kolendry i cytrusów na finiszu. A także wiejskie saisony o mocnym rustykalnym charakterze.
    W Belgii kwitnie tradycja piw klasztornych. Część z nich warzona jest w samych klasztorach przez mnichów i sygnowane są znakiem autentyczności Trapistów (więcej o piwach Trapistów w tym artykule).
    Bogactwo piwnego świata w Belgii jest doprawdy zadziwiające. Żaden fan piwa nie może przejść wobec niego obojętne. Nic więc dziwnego, że znajomość piw belgijskich to „must know” każdego birgika.
    Czekolada
    Belgię określa się niekiedy Królestwem Czekolady. I nie jest to określenie na wyrost. Podczas zwiedzania miast można odnieść wrażenie, że gospodarka kraju opiera się na czekoladzie. Dziesiątki sklepów i manufaktur zachęca do zajrzenia do wnętrz założonych czekoladą pod sam sufit. Kuszą turystów najróżniejszymi pralinkami, tabliczkami czekolady, czekoladowymi pomnikami – od ilości rodzajów, kolorów i smaków można dostać oczopląsu. Czekoladowe wyroby mają każdy kształt, jaki można sobie wyobrazić. Od czekoladowych samochodów po całe zestawy czekoladowych narzędzi (młotek, klucze, śrubokręty, śruby), a nawet kształty obsceniczne.
    Za popularnością czekolady kryje się mroczna historia, której mieszkańcy Królestwa wolą raczej nie pamiętać. Transporty najwyższej jakości ziaren kakaowca przez lata przybywały do Belgii prosto z Konga. Państwo to, przewrotne zwane wówczas Wolnym Państwem Kongo, było niepodzielną własnością belgijskiego króla, Leopolda II. W kolonii dokonywano nie tylko rabunkowego pozyskiwania kauczuki, kości słoniowej, kakao i wszelkich innych możliwych dóbr, które były cokolwiek warte. Ale także bestialski wyzysk mieszkańców. Rodowici mieszkańcy stawali się niewolnikami bez żadnych praw. Panowały tam jedne z najbardziej nieludzkich warunków skrajnego okrucieństwa i wyzysku jakie można sobie wyobrazić. To o Kongo Belgijskim pisał Joseph Conrad jako o jądrze ciemności. Uważa się, że za czasów panowania Leopolda II w Kongo zamordowano od kilku do kilkunastu milionów ludzi. Nic dziwnego, że Belgowie niechętnie wspominają swojego byłego władcę.
    Niech jednak ta ponura karta historii nie zepsuje nam smaku czekolady. Dziś już o okrucieństwie nie ma mowy, a maczety poszły w Belgii w odstawkę. Dziś kakao do czekolady pozyskuje się w sposób zdecydowanie bardziej humanitarny.
    Czekolada belgijska uważana jest za jedną z najlepszych na świecie. A mistrzowie cukiernictwa wznoszą się tu na wyżyny swoich możliwości. Czekolada belgijska jest gładka niczym jedwab, rozpływa się w ustach i smakuje po prostu bosko. Pachnie słodko i delikatnie; nie ma tu miejsca na żadne agresywne nuty przypalonego ziarna. Znak AMBAO na etykiecie gwarantuje, że ma się do czynienia z prawdziwą belgijską czekoladą, która powstała wyłącznie z ziaren kakaowca. Taki produkt nie zawiera domieszek innych tłuszczów – a jest to popularny sposób fałszowania czekolady.
    Opowiadając o belgijskiej czekoladzie należy także wspomnieć osobę Jeana Neuhausa. To on na początku XX wieku wymyślił pralinki, czyli nadziewane masą czekoladki. Dziś pralinki to najpopularniejszy prezent w Belgii (na świecie zapewne też plasuje się wysoko). A sklepy z nazwą Neuhaus nadal można spotkać na ulicach belgijskich miast.
    Wymienione powyżej produkty to bez wątpienia wspaniałe dziedzictwo Królestwa. Belgia, mimo swojego niewielkiego obszaru jest niezwykle bogata w tradycje kulinarne. Każdy, nawet najmniejszy region ma swoje własne, niepowtarzalne produkty. Warto je poznać bliżej.
    Zdjęcie: Andrzej Bochenek
    The post Belgia: ser, piwo i czekolada appeared first on Kraftmagia.
    Przeczytaj cały wpis
  25. Dzięki!
    Pierre Celis otrzymał(a) reputację od msto w [BeerFreak]Warzenie piw dzikich. Część 2: Fermentacja.   
    W pierwszej części cyklu poznaliśmy dokładnie drożdże Brettanomyces, odgrywające główną rolę w produkcji piw dzikich. Czas przyjrzeć się bardziej praktycznym aspektom, czyli fermentacji przy ich użyciu. Możemy wyróżnić trzy główne strategie, między którymi występują znaczące różnice. We wpisie tym omówię wszystkie po kolei, a na koniec dodam co nieco o alternatywnych metodach zakwaszania oraz użyciu gęstw drożdżowych po takich piwach. Nie będzie zbyt wiele o temperaturach,...
    Czytaj dalej Artykuł Warzenie piw dzikich. Część 2: Fermentacja. pochodzi z serwisu BeerFreak.pl.
    View the full article
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.