Skocz do zawartości

slobodan

Members
  • Postów

    43
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez slobodan

  1. Generalnie moje piwa są mniej/więcej podobnie nagazowane. Bierze się to ze zharmonizowanego sposobu dodawania zasypu do refermentacji. Tak więc mam podstawy wierzyć, że puszczać nie będzie, aczkolwiek póki nie zweryfikuje tego praktyka...
  2. To może inaczej. Czym zatkać dużą butelkę po winie Kapsle niestety odpadają, gdyż są po prostu niekompatybilne.
  3. Kusi mnie ostatnio powrót do przemyśleń na temat używania butelek po winach i, oczywiście, korkowania ich. Plusy: Mniej mordęgi przy myciu butelek, ich dezynfekcji, suszeniu itd. Mniej ruchów podczas rozlewu. (Powiedzmy) smaczniejsze piwo (choć wiem, że w części to mit ) Minusy: Koszt korka, który (przynajmniej w BA) wychodzi kilkadziesiąt razy (!) drożej niż kapsel. Inne: ewentualną konieczność zakupu korkownicy pomijam. Od wielu lat ludzie robili wino w domach i radzili sobie domowymi sposobami z porządnym i fachowym zakorkowaniem butelki. Póki co nie widziałem takiego wątku na piwo.org a chętnie poznam Wasze zdanie. Dodam, że jestem ciągle na etapie wahań i przemyśleń...
  4. Zeszło pięknie do 3,5°BLG Właśnie jest przelewane na cichą. Co ciekawe, już teraz smakuje przecudownie
  5. slobodan

    Płatki kukurydziane

    A nie lepiej kupić zwykłe płatki kukurydziane? W sklepach ze zdrowym papu są na 100% (nawet gryczane można dostać).
  6. Kończy się, mniej więcej, szósta doba fermentacji i... piwo zeszło z 11°7 do 7°9 BLG, temperatura constans choć ma minimalne wychyłki (na skutek ocieplenia podeszła mi do 10°C). Zebrałem właśnie "cmentarz" wyjałowioną łychą z powierzchni bo zaczynało to już wyglądać monumentalnie. Coś mi się wydaje, że w tym tempie nie przestawię tego na cichą do końca miesiąca. I pomyśleć że drożdże zadałem równo 9 dni temu Smak "piwa" całkiem, całkiem... Już teraz smakuje lepiej od Jantarovego Bernarda "z czystą głową"
  7. We're sorry, this video is no longer available.
  8. Hm... to chyba najburzliwsza z moich fermentacji (no, może poza tą na US-56...) I wciąż drożdże jadą z koksem aż miło. Temperatura 9°C. Ociepliło się
  9. Wartało poczekać. Fermentuje elegancko, odpuściłem sobie nawet mierzenie blg, mimo że polazłem ze zdezynfekowanym sprzętem. Szkoda było ruszać Mam nadzieję, że w niedzielę będzie już odfermentowane tak, żeby przelać na cichą.
  10. Wygląda na to że po około 60-64 godzinach zastartowały cholerniki jedne. Mimo tych 8-9°C. Na powierzchni piwa pojawiają się pojedyncze pęcherzyki a nawet ich skupiska Zapach też zdaje się sugerować, że piwo w końcu fermentuje. Zmierzyłem BLG. Spadło o 0,5° więc, chyba wszystko będzie dobrze
  11. To nie moja piwnica tylko teściów, u których pomieszkujemy. Prąd to tam jest tylko na suficie gdzie jest żarówka. Już prościej byłoby mi robić wkłady cieplne jakąś ogrzaną wodą tak samo jak z butelek z mineralną robiłem wkłady oziębiające. Może to jest myśl? Jak mi do rana nie zastartuje to zacznę robić takie wkłady, tylko pytanie jak ciepłą wodę do nich dawać (i jak często zmieniać) żeby nie popsuć wszystkiego...
  12. Otóż to. Zastanawiam się natomiast nad ewentualnym przeniesieniem w zimniejsze miejsce z powrotem (?) jak już ruszą. Obawiam się jedynie szoku termicznego.
  13. Jak już zastartują i pojadą to jaki sens nieść w ciepełko? Zadałem suche, robiąc to tak jak zwykle >>> bez startera, sypiąc prosto w fermentor. Możliwe że dlatego wolniej się rozkręcają. P.S. Pasa grzewczego nie mam, jedyne w co mi pozostaje wierzyć to to, ze temperatura na zewnątrz sukcesywnie wzrasta a więc i w piwnicy się nieco polepszy, w każdym razie na pewno nie będzie spadać.
  14. Temperatura w piwnicy po nocy - 8,5°C. Drożdże dalej nie wystartowały. Zaczynam się zastanawiać nad przeniesieniem na jakiś czas w cieplejsze miejsce. Tyle, że jedyne jakim dysponuję to przedsionek w korytarzu gdzie jest około 18-19°C. Obawiam się późniejszego szoku termicznego dla drożdży jak zniosę z powrotem do piwnicy... Jakieś sugestie?
  15. Dobrze, że znalazłem ten wątek, bo problem jakby podobny. Częściowo mogę nawet zacytować (z lekkimi przeróbkami) Jak się domyślam poradzicie mi jeszcze trochę poczekać. Ale ile? Do 48h? Do 72h? Korzystając z temperatury na powietrzu oscylującej koło zera schłodziłem brzeczkę metodą "balkonową". Ciut za późno wróciłem do domu i brzeczka zjechała mi do 6°C ale wstawiłem do pokoju i dałem jej dojść równiutko do 12°. Wtedy zadałem 17 gram S-23 na 22 litry (przyszłego) piwa, po czym natychmiast zjechałem z fermentorem do piwnicy... Obecnie mija jakieś 20 godzin od zadania drożdży i na razie cisza... P.S. I od razu prośba o radę na dalsze czynności: refermentacja: jak się domyślam dalej w tych samych warunkach. Temperatura w piwnicy nie podjedzie mi w ciągu miesiąca wyżej, więc warunki będą leżakowanie: też dalej w tej samej piwnicy? Czy mogę zabrać leżakujące piwo z piwnicy "już nie mojego wtedy mieszkania" i przewieźć do swojej? (gdzie przewiduję zakres temperatury z okolicy 20°C, nota bene zastanawiam się jak w nowym mieszkaniu warzyć dolniaki... mogę na refermentację wynegocjować miejsce w lodówce, w końcu specjalnie kupujemy 2 metrową lodówkę, ale jak powiem żonie o leżakowaniu to mnie chyba eksmituje z całym sprzętem...)
  16. ...i żeby kota w mikroweli nie suszyć
  17. Zlałem około trzynastej na cichą. Zobaczymy czy jeszcze zejdzie z tych 2,5 BLG. Zakładam, że już nie. I tak w sumie z refermentacją piwo wyjdzie dość słabe, szacuję 3,6% ABV. Zobaczymy smakowo
  18. Drożdży używam pierwszy raz - US-05. Sypnąłem saszetkę 11,5 grama na 25 litrów. Wobec tego co piszesz zleję po pracy na cichą...
  19. Nigdy nie robiłem z żadnego gotowca Zacierałem, żeby było śmiesznie bardzo podobnie, wręcz identycznie, co poprzednie moje warki.
  20. Moje IRA fermentuje sobie już siódmą dobę na burzliwej i wszystko wskazuje, że dojdzie do końca siódmej doby, może nawet przeciągnie się na ósmą. Pytałem kilku znajomych o ich najdłuższą burzliwą przy warzeniu górniaka. Max jaki się dowiedziałem to 4 dni. Przy nich moje 8 zaczyna być mocno podejrzane. Na dodatek piwo zeszło już do 2,5° BLG a drożdże dalej pracują. Na samym początku mojej drogi piwowarskiej przyjmowałem za pewnik zdanie mjd, że "w warunkach domowych nie ma co liczyć, że zejdzie się poniżej 4". Później, zweryfikowałem to, m.in. na podst. opinii e-prezesa, który w jednej z rozmów stwierdził, że "kiedyś po cichej zeszło mu nawet do 2,5° BLG". No dobrze... ale 2,5° ja mam już teraz... Co spsułem?
  21. Dlatego nie trzymam. Jedynym wyjątkiem jest płukanie butelek kiedy siłą rzeczy "trochę to trwa", ale generalnie dobre mycie fermentora i nie zauważyłem jeszcze żeby cokolwiek się nawet minimalnie przebarwiło.
  22. Z tego co wiem Piro śmierdzi jak wysadzone w powietrze zakłady chemiczne. A moje dziecko jest alergikiem. Dlatego używam Iodophoru: ten nie wali na całe mieszkanie, nie trzeba chodzić z szalikiem na pół twarzy etc. W dodatku wygrzebałem na BA ciekawą dyskusję. Zaczyna się od stwierdzenia "Dezynfekowany Jodoforem sprzęt nie wymaga płukania , bo resztki jodu łatwo sublimują z ich powierzchni." Później jest dyskusja, że "producent Iodophoru sprzedawanego przez BA zaleca jednak jednokrotne przepłukanie zimną wodą". Chyba więc od kolejnej warki będę i) stosował ostry reżim tylko dla butelek nie pochodzących z bezpośredniego mycia po spozyciu mojego piwa ii) płukał po Iodophorze max 2x, niekoniecznie 5-6
  23. Generalnie moje butelki są czyste już przed tym myciem Ale jakoś tak na wszelki wypadek trzymałem się solidnego reżimu sanitarnego. Dopiero kręgosłup kazał mi szukać jakichś uproszczeń i sprawdzić czy aby nie przesadzam...
  24. Ponieważ kolejny raz koniec warki (http://piweczko.org/pl/BA/306/2901/gawron/) przychodzi mi odcierpieć solidnym bólem kręgosłupa zmusza mnie to do rozmyślań i kombinacji nad reżimem sanitarnym. W kwestii mycia, czyszczenia oraz dezynfekcji butelek konkretnie. Zacznijmy od tego: może ja po prostu przesadzam? Wszystkie 50 butli trafiło wczoraj późnym wieczorem do wanny, zostały wymyte z pomocą środka "ludwikopodobnego", w ruch poszła szczota rotacyjna (w przypadku butelek, które pochodziły z innego źródła niż moja poprzednia warka: tam butelki były bardzo dokłądnie myte i płukane zaraz po wypiciu i lądowały na półce w szafie), wszystko 3-4x przepłukałem po czym odstawiłem do ocieknięcia i oschnięcia. Dzisiaj w fermentorze wylądowała odpowiednia ilość wody i Iodophoru (przy okazji odkażanie zaliczył fermentor) a potem po kolei lądowały butelki. Płukanie roztworem Iodophoru oraz kolejne 3-4 bardzo dokładne płukania letnią wodą = kolejne 2 godziny z głowy oraz solidny ból pleców. Jeszcze z 10 warek i chyba mi kręgosłup pęknie... Koncepcja: wiadomo, że "tabor" trzeba będzie uzupełniać ---> część butelek się po prostu rozda, część potłucze etc., ale powiedzmy opisywane wyżej męki są znośne w przypadku butelek pięciu a nie piećdziesięciu. A co gdyby tak moje butelki (po piwach domowych) solidnie wymyć i wypłukać natychmiast po spożyciu takiego piwa, następnie osuszyć i "zatkać" : z pomocą folii/woreczka oraz gumki recepturki. Przy okazji kolejnej warki możnaby je po prostu zdjąć z półki przepłukać Iodophorem dla odkażenia pro forma i po dokładnym wypłukaniu tegoż od razu wykorzystać do butelkowania piwa. Da się tak?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.