Skocz do zawartości

TheSerek93

Members
  • Postów

    15
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Ostatnia wygrana TheSerek93 w dniu 20 Sierpnia 2021

Użytkownicy przyznają TheSerek93 punkty reputacji!

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia TheSerek93

  1. Wziąłem pod uwagę różnicę w gęstości ze względu na temperaturę. Nie wynosi ona aż 1BLG tylko bodajże 0.5blg wiec granica błędu pomiarowego. Jeśli chodzi o przeprowadzenie fermentacji to pewnie faktycznie nie potrzebnie posłuchałem się w 100procentach receptury w której było napisane że burzliwa i cicha w temp 21-22. Skoro sama Dori tak pisala w swojej recepturze to nie chciałem kombinować. Mimo że czytałem nawet o temp powyżej 30stopni przy tym szczepie drożdzy. Po pierwszym etapie fermentacji (po tygodniu/dwoch) pozwoliłem temperaturze nieznacznie wzrosnąć do ok. 24stopni, ale może to było za mało, a w ostatnich tygodniach nie starałem się jej już utrzymać ani zwiększać...w końcu minął miesiąc od startu. Piwa na konkurs nie robie - to tylko zabawa i nie musi spełniać żadnych wymogów sędziowskich. Chcę żeby było pijalne i nie wytworzyło mi granatów, dlatego podniosłem teraz temperaturę - nie zaszkodzi, a przynajmniej będzie pewność...taką mam nadzieje
  2. A jednak...27.09 chciałem butelkować. Zmierzyłem blg i na granicy błędu pomiarowego ale miałem wrażenie że blg się obniżyło minimalnie poniżej 4blg...zrezygnowałem z butelkowania. Podgrzałem fermentor stopniowo. Aktualnie mam ok. 27stopni - dzisiaj pomiar wykazał 3blg więc dalej pracuje...ospale ale pracuje. Czekam dalej...jak widać pomiar nawet co parę dni niekoniecznie oddaje czy fermentacja się zakończyła. Zjechanie z 4blg to 3blg zajęło ok. tydzien.
  3. W recepturze dori był zakres temp 21-22 a chcąc odwzorować jej piwo nie chcialem kombinować i się za bardzo wymądrzać będąc nowicjuszem w temacie. Wiem że te drożdże lubią temperatury 25+ więc po dwóch tygodniach przestałem już chłodzić i pozwoliłem temperaturze wskoczyć na te 24 stopnie. Aktualnie już jest po upałach więc temp bez żadnej ingerencji utrzymuje się w okolicach 21stopni od dłuższego czasu. Tak czy siak, chyba butelkowanie na dniach ;)? Może jutro znajdę czas...
  4. Cześć, nie chcę bałaganić tworząc nowy temat. Na tapecie mam Saisona wedlug przepisu Dori, na składnikach z homebrewing. Wyszło 19litrów z 15BLG. Drożdże to Wyest 3724 - litrowy starter. Zadane w temp 22 stopni i w takiej temp starałem się utrzymać fermentor (sonda od termometru przyklejona do ścianki) w styropianowym pudle. Oczywiście dochodziło do wahań ale nigdy powyżej 24 i poniżej 21. Od razu wszystko wystartowało i fermentowało aktywnie przez pierwszy tydzień. Nie przelewałem na cichą (boje się infekcji, a na gęstwie mi nie zależy). Start fermentacji 16.08 Pierwszy pomiar BLG 10.09 - 6BLG Drugi pomiar 14.09 - 5BLG Trzeci pomiar 21.09 - 4BLG I ostatni pomiar, dzisiaj 25.09 - 4BLG Chyba już mogę sobie darować czekanie i rozlewać? Piwo zaczęło na nowo bulkać w okolicy drugiego tygodnia września - raz na parę minut, czasem częściej. Z tego co czytałem te konkretne drożdże po zjedzeniu podstawowych cukrów wytwarzają sobie jakieś enzymy i zabierają się po jakimś czasie za pozostałe cukry. To tłumaczy rozpoczęcie w miarę aktywnego bulkania i dalszy spadek BLG. Teraz piwo potrafi zabulkać ale jest to już bardzo rzadkie więc niekoniecznie pochodzi z fermentacji. Jestem początkujący więc wolę spytać - czy czekać na dalszy spadek BLG skoro te drożdże lubią się ociągać z pracą na etapie późniejszej fermentacji czy już butelkować :)?
  5. Ja za Tomka umierać nie zamierzam, ale jako że jestem z Cieszyna a Kopyra realnie przyczynił się do uratowania Naszego browaru to stanę w obronie, bo jednak sam dopiero robiąc pierwsze kroki w tym hobby po przejrzeniu wielu materiałów mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że filmy Tomka są po prostu bardzo przystępne i sensowne. Z pewnoscią czasem jego stwierdzenia nie są do końca zbieżne z aktualną modą a nawet wiedzą, ale w końcu mówimy o seriach filmów z 2013. Absolutne podstawy i rozkładanie tego na czynniki pierwsze jest na naprawdę przyjemnym poziomie dla kogoś niekumatego. Są po prostu skierowane do kogoś kto pierwszy raz się za to wszystko zabiera. Taki podcast alchemii jest już jednak moim zdaniem dla osób które coś w tym temacie liznęły - czasem chłopaki zakładają coś za oczywiste i nie rozwalają tematu na części pierwsze. Równocześnie da się tam odczuć często bardzo dużo ą ę jeśli chodzi o ich podejście do tematu co może nie raz przestraszyć początkującego w kontraście do Tomka, który raczej uspokaja przy okazji zamiaru robienia pierwszych piw domowych - browar to nie apteka, 2 stopnie w tą czy w tamtą nie mają znaczenia itd itp. Na moim przykładzie powiem, że jego filmy na początku raczej nie zaszkodzą i fajnie wprowadzają e temat, a większe konkrety i udoskonalanie wiedzy można i warto zdobywać już gdzie indziej
  6. Pełna zgoda, ale u mnie curacao infekcji nie wywoła, bo wleciało podczas gotowania (tak jak piszesz bodajże ostatnie 5min czy 10min gotowania) i tak też już zostało w brzeczce ze względu na mój brak wiedzy. Nie dodałem go osobno na etapie fermentacji, więc spodziewam się zmiany smaku, ale nie infekcji. mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie
  7. Cześć, też jestem początkującym (zacząłem się interesować tematem początkiem lipca). Obejrzyj sobie starsze filmy Tomka Kopyry na youtube. Serie o surowcach, serie dotyczącą warzenia (z ekstraktów i z zacieraniem) itd.. Tomek ma swoich "wrogów", ale bez dwóch zdań potrafi wprowadzić człowieka w podstawy pokazując to w praktyce i dopowiadając najważniejsze informacje teoretyczne. Nie ma co się rzucać z motyką na słońce - jak nie opanujesz podstaw to nie ma co wojować. Te temperatury to kolejne stopnie zacierania kiedy masz słody w garnku, a po myślniku masz podane jak długo daną przerwę temperaturową stosować - pod koniec masz wysładzanie. Po wysłodzeniu (kiedy masz już samą brzeczkę bez słodów) gotujesz w 100 stopniach i dodajesz w odpowiednim czasie dane chmiele. Naprawdę polecam obejrzenie filmów Kopyra na yt. Wszystko Ci się rozjaśni. Do tego blog homebrewing i beerfreak.
  8. Dzięki, jest to jakiś sposób, aczkolwiek myślę, że o ile takie chwilowe gotowanie curacao może faktycznie nie mieć wielkiego wpływu na smak tak jednak zostawienie go w brzeczce do fermentacji na jakieś 2tyg burzliwej jakiś wpływ może mieć...zwłaszcza mając na uwadze obszerną wypowiedź @kiwitoma powyżej, więc sposób jak najbardziej do wykorzystania, ale przy innym piwie w którym nie będę miał curacao podczas fermentacji
  9. No cóż ja jeszcze liczę się ew. z tym, że butelki były nieodpowiednio wymyte przeze mnie. Były nowe więc nie szorowałem ich szczotą - woda z kranu do potrzęsienia w butelce do zmycia zanieczyszczen z transportu a potem OXI w popularnej myjce z allegro (swoją drogą super sprawa - kilka razy przyciskam butelką i cała jest obmyta OXI od wewnątrz). Potem na najbardziej podstawową suszarkę na butelki również z allegro. Kilka z butelek, które dotychczas obejrzałem miały na ściance pojedyncze małe, jasne kropki - jedna, którą właśnie jako pierwszą spróbowałem miała nawet kropki z mikroskopijnymi "włoskami". Nie jest mnie łatwo zniechęcić, więc i tak spróbowałem kwas. Teraz jeszcze chcę przetestować kilka innych butelek z późniejszego etapu rozlewu - może te okażą się lepsze w smaku, chociaż wątpię....tak jak wcześniej pisałem zarówno kilka mililitrów wody z rurki podczas rozlewania jak i nie do końca wyczyszczone butelki nie powinny mi zepsuć piwa w tak krótkim czasie....przynajmniej wierząc tematom na forum i innym materiałom, z którymi się zapoznałem.
  10. Dzięki, brzmi jakby to była dobra decyzja nie mam nic przeciwko większej ilości aromatu w tym piwie. Po prostu na cichą już postaram się przelać bez tego curacao i nie będę zbierał gęstwy tak jak to pierwotnie planowałem. Co do infekcji to cóż...to była pierwsza warka w życiu i starałem się zachować sterylność i to do przesady. Wszystko oblewałem wrzątkiem i maczałem w OXI, a od momentu chłodzenia piwo praktycznie nie miało z niczym kontaktu - schłodzenie w garze z przykrywką, przelanie z gara do wiadra, dodanie drożdży w 10sek i tyle to piwo widziało z zewnętrznego świata od tamtego momentu. Do infekcji musiało dojść najpóźniej w fermentorze, bo ledwie ponad tydzień w butelce to raczej za mało na rozwinięcie się czegoś zwłaszcza, że piwo było już kwaskowate podczas pomiarów BLG na koniec fermentacji (upuszczane z kranika bez otwierania wiadra). Początkowo przy okazji pomiarów pachniało ślicznie, mocny banan, ale w smaku już był kwasek w ilości większej niż bym sobie tego życzył. Mimo to zabutelkowałem i po ponad tygodniu po nalaniu w butelce ładny, charakterystyczny osad, piękna barwa piwa, lekka mętność i świetna, długo trzymająca się piana, nawet aromat banana chociaż delikatniejszy to jest wyczuwalny w zapachu, ale niestety...może i jest do przełknięcia ale mimo wszystko kierunek kanał - jest zauważalnie kwaśne i bez żadnego lepszego smaku. Nie jest dobre. Stawiałem ten kranik bo pod wiadrem i w jego okolicy aż się kleiło i śmierdziało od wylanego i zaschniętego piwa, którego nie zdołałem na czas wytrzeć. Nie wiem co innego mogło się wydarzyć. Ok, przyznam się, że w pośpiechu nie zdjąłem na początku przy rozlewaniu rurki fermentacyjnej i jakaś niewielka część wody, która w niej była zassała się do środka, ale wydaje mi się z tego co czytałem, że może i ta woda pomogła infekcji, ale raczej jej nie wywołała w tak krótkim czasie...
  11. Ok, dzięki za odpowiedź. Zostawiam w spokoju. Czy w praktyce będzie to miało realny wpływ na zmianę smaku? W końcu to "tylko" 20gram, czy piwo będzie zauważalnie bardziej pomarańczowe/gorzkie w porównaniu do wersji, w której bym wyjął to po gotowaniu?
  12. Cześć, Na wstępie pochwalę się. Przyjęło się w wielu materiałach które widziałem, że nikt nie ma infekcji przy pierwszej warce bo każdy dba o to aż do przesady. Ze smutkiem stwierdzam, że jestem wyjątkiem robiłem hefeweizena i niestety uszczelka przy kraniku od fermentora baaaardzo delikatnie przeciekała (kilkadziesiąt mililitrów w trakcie 2tyg fermentacji) i chyba stąd infekcja. Za słabo to skręciłem. Piękny aromat goździka i banana przerodził się z czasem w kwas. Ale nie o tym temat. Wczoraj zacierałem drugą warkę. Tym razem Saison według receptury dori. Pełna profeska - jestem zadowolony z wyniku. Miało być 20l 15BLG, a wyszło 19l 15BLG więc jak dla mnie sukces (chociaż według kalkulatora wydajności 64%...). Tym razem wszystko szło jak po sznurku, byłem na wszystko przygotowany, ale zgłupiałem pod koniec gotowania gdzie zgodnie z recepturą dodałem 20g curacao. Zgłupiałem, bo nie wiedziałem czy to curacao dodać jak chmiel, czy gotować w worku i wyjmować, a że receptura zakładała, że czyta ją ktoś kumaty to nie było o tym wzmianki. W efekcie końcowym curacao zostało w brzeczce, którą schłodziłem i od 12h sobie fermentuje w 22 stopniach (już bulka aż miło). Wiem, że to głupie, ale doszedłem do wniosku, że łatwiej będzie to odłowić na drugi dzień niż dodać z powrotem gdyby okazało się że miałem to zostawić. Stąd pytanie do Was - zostawić to w spokoju, czy zabawić się odkażonym i wyparzonym sitkiem w wędkarza?? Poniżej zdjęcie styropianowego pojemnika, który sobie zbudowałem. Chciałbym zwrócić uwagę na piękną kopułę umożliwiającą korzystanie z rurki, w którą będąc początkującym jeszcze wierze ?
  13. Dziękuję za odpowiedzi. Tak jak pisałem, informacji na każdy temat z piwowarstwa jest na pęczki, więc zanim zdecydowałem się zająć Wam czas na forum przeszukałem trochę internetu. Wkręciłem się w temat piwowarstwa, bardzo mnie to ciekawi - beerfreaka mam w całości przeczytanego jeśli chodzi o wpisy edukacyjne. Zalinkowany temat na forum również już czytałem. Ale bardzo dziękuję za podesłanie i rzeczową odpowiedź. FAQ producenta również już czytałem. Faktycznie jest tam informacja, że nie trzeba czekać na w pełni napęczniałą paczkę, ale traktowałem to z przymrużeniem oka, bo w tym samym zdaniu jest informacja, że tak naprawdę można w ogóle nie czekać tylko wrzucić drożdże od razu po aktywacji prosto do brzeczki, więc...papier wszystko przyjmie zwłaszcza jak zabierze się za to dział marketingu. Byłem po prostu ciekaw plusów (lub minusów) czekania po zaobserwowaniu pierwszych oznak pęcznienia. Dużo osób na forum (wynika to z postów które dotychczas czytałem) czeka aż saszetka wygląda jak sterowiec - to właśnie budziło moje wątpliwości, bo czysto teoretycznie nie miało to dla mnie sensu. Skoro sam producent wspomina, że w saszetce nie dochodzi do znacznego namnożenia a jedynie do pobudzenia metabolizmu drożdży, to przecież przetrzymywanie ich w takim stanie prędzej poskutkuję ich zagłodzeniem niż osiągnięciem jakiejkolwiek korzyści. Dziękuję jeszcze raz za rozwianie wątpliwości smacznego piwka życzę z okazji rozpoczynającego się weekendu odpalam dzisiaj starter i działam
  14. Cześć, Na wstępie powiem, że na temat starterów wchłonąłem teorię chyba z każdego dostępnego źródła - forum, wiki, youtube, a nawet podcast alchemii, ale w praktyce będzie to mój pierwszy starter (i dopiero druga warka...) . Mieszadło jest, kolba jest, ekstrakt słodowy w proszku jest. Drożdże też są. Wyest 3724 pod Saisona z przepisu dori (grzech nie skorzystać z gotowego zestawu skoro do homebrewing po odbiór osobisty mam 10minut drogi). Drożdże data ważności 26.08, więc nie są pierwszej świeżości. Mając to na uwadze zgniotłem je tydzień temu w piątek i cierpliwie czekam. Dałem je do pomieszczenia gdzie mam czasami w porywach do 27stopni. Zaczęły się ruszać dopiero parę dni temu i na ten moment zwiększyły objętość może 3krotnie, ale do nadmuchania się jak balon jeszcze im brakuje dużo. Oczywiście nie pali mi się, mogę czekać i pewnie do tygodnia, a może i szybciej nadmuchają się do granic możliwości, ale zastanawiam się, czy jest jakakolwiek realna korzyść z takiego czekania. Znalazłem tylko wyrywkowe informacje w tym temacie, ale byłbym wdzięczny za wytłumaczenie mi tego procesu. Zgniecenie saszetki uwalnia pożywkę dla drożdży, te dzięki temu budzą się i zaczynają produkować CO2 co powoduje pęcznienie saszetki. No właśnie...produkują CO2, ale przy tym się nie mnożą, więc czy dobrze rozumiem aktywację saszetki i jej pęcznienie jako obudzenie drożdży ze "snu" i docelowo sprawdzenie, czy po prostu żyją? Czy trzymając je do napęcznienia jak sterowiec odnosimy jakąkolwiek korzyść - aktywuje się więcej komórek drożdżowych, czy po prostu te już aktywne produkują więcej CO2 aż do nadmuchania się saszetki na maksa. Czy na pewnym etapie takie trzymanie aktywnych drożdży nie przynosi więcej niekorzyści niż korzyści? W końcu zużywając całą odżywkę przecież chyba zaczną obumierać? Wybaczcie jeśli są to pytania głupie, ale nie znalazłem nigdzie realnych i jakościowych odpowiedzi. Jedynie jakieś forumowe gdybania z przed wielu lat bez jakichkolwiek konkretów, a temat mnie zaciekawił. Lubię rozumieć to co robię, a nie ślepo podążać za instrukcjami.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.