Witam,
Dopiero pierwsza (mam nadzieję, że udana) warka za mną. Oczywiście spięcie przeogromne..., że infekcja, bo kocie kłaki w powietrzu, bo coś tam pyli itp. No nic czyszczę oxi i zabieram się za pierwsze piwo.
No i po czasie mam już pierwszą brzeczkę w fermentatorze.. po ostudzeniu w głębokim zlewie udaje się ostudzić do 28C... otwieram pokrywę i no cóż.. całą sterylność, wygotowywanie, chemię szlag trafił - do brzeczki wpada BROKUŁ (niestety nie byłem sam w kuchni- od teraz robię wszystko w innym pomieszczeniu). Po wyłowieniu tego cholerstwa dodaję wcześniej uwodnione drożdże...
Po nocy w 18c wszystko ładnie bulka, Burzliwa skończona po 4 dniach, blg spada z 12 do 5.... i zatrzymuje się na 3blg(ok 2 tyg). Nic się nie zmienia przez 2 dni, toteż ładuje do butelek. Na wszelki wypadek dodaję 115g glukozy - pierwsza warka, brokuł, szybka fermentacja.. a wolę mieć niedogazowane piwo niż granaty.
Po 3 dniach próbuję... jeny, ale smaczne, lekko gazowne.
Po 7 dniach piwo lekko się wzmocniło w smaku i cóż, gazu trochę więcej, chyba idzie ku dobremu... Domownikom smakuje - o ile nie piją sklepowego, to ten lager im przypasował. Mówią, że wyczuwają jakby lekkie nuty miodu.. nie wiem, ja tego nie czuję, ale inni tak.
Nie wiem jak mi to mogło wyjść.. albo kiedy infekcja je dopadnie. Brokuł pływał w brzeczce, drożdże były w niezdezynfekowanej szklance, ale wyszło bardzo smaczne piwo - mam porównanie do innych browarów domowych i nie czuję by odstępowało. Mam pewne podejrzenia o zbawiennym wpływie brokuła na brzeczkę... no, ale zobaczymy jak wyjdzie następne, tym razem Pale Ale.
;-) Teraz już wiem jedno - raz wpadnie komuś pyłek i jest infekcja... a innemu w brzeczce utopi się wielki brokuł i jej nie będzie.
Druga lekcja to taka - nie wylewaj piwa, z byle powodu. Wiele się tutaj na forum naczytałem, że gdy coś się dzieje to wylewają brzeczkę.. a kilka osób zawsze powtarza "zawsze zdążysz wylać".
Obyście nie mieli takich przygód jak ja.