Skocz do zawartości

avicena

Members
  • Postów

    78
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez avicena

  1. To prawda, ale skoro Portal jest piwowarski, to można dokonać podziału ról z innym portalem o tematyce winiarsko-miodosytniczej. To są jedynie moje sugestie, bo przecież na tych podwalinach może powstać fajna impreza z udziałem grup rekonstrukcyjny, pokazujących piwowarstwo i miodosytnictwa na ziemiach polskich. Mam jednak obawy, że nic z tego nie wyjdzie i całokształt działania zamknie sę na domowej produkcji róznych piw na własny użytek, bez wyjścia na zewnątrz.
  2. Właśnie tak. Coś w rodzaju powrotu do tradycji. Skoro posiadamy tradycyjne wędliny, sery, czy pieczywo, to czemu nie pochwalić się piwem. Aby dobrze zestawić taką recepturę nie wystaczy balngomierz. Równie dobrze możn a stwierdzić, że do wyprodukowania piwa wystarczy jeden typ słodu, chmielu i drożdży. W każdej dziedzinie są ludzie mający większe predyspozycje i wiedzę. Taki naprawdę świeże jagody jałowca uzyskujemy kładąc pod krzewem prześcieradło i "bijemy" go kijem dookoła. Jednak te z paczki też posiadają dostateczny smak i zapach. Przeglądałem niektóre opisy, ale nie są one tym czego oczekuję. Nie znałem owego "Braggot". Pomyslałem, że wokół restytucji dawnego polskiego piwa miodowego, czy jałowcowo-miodowego można zrobić sympatyczną akcję pokazującą spontaniczne próby powrotu do tradycji, nawet degustację piw i wybranie najlepszego wyrobu z konkursem nadania jemu nazwy i zamieszczenia receptury do powszchnej wiadomości. Do takiego miodowego piwa wypada znaleźć najodpowiedniejsze drożdże, chmiej, gestość brzeczki, a może jeszcze inne dodatki. Tzw. piwa "miodowe" jakie są w handlu bardziej przypominają aromat miodu sztucznego, lub zawierające jakieś dodatki quasi miodowe. Założyłem ten wątek, bo w przyszłym roku jest setna rocznica śmierci Teofila Ciesielskiego (ur. 17 listopada 1846 w Grabowie nad Prosną, zm. 8 maja 1916) i mozna przy okazji lepiej zapromować Portal Piwowarski ogłaszając rok 2016, rokiem T. Ciesielskiego. Pomysłów jest wiele, jak choćby współdzialanie i innymi portalami tematycznymi, w tym winiarskimi.
  3. Proszę sprawdź po ilu latach wygasają prawa autorskie. Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19940240083 Art. 36. Wygaśnięcie autorskich praw majątkowych / liczenie Z zastrzeżeniem wyjątków przewidzianych w ustawie, autorskie prawa majątkowe gasną z upływem lat siedemdziesięciu: 1) od śmierci twórcy, a do utworów współautorskich - od śmierci współtwórcy, który przeżył pozostałych; 2) w odniesieniu do utworu, którego twórca nie jest znany - od daty pierwszego rozpowszechnienia, chyba że pseudonim nie pozostawia wątpliwości co do tożsamości autora lub jeżeli autor ujawnił swoją tożsamość; 3) w odniesieniu do utworu, do którego autorskie prawa majątkowe przysługują z mocy ustawy innej osobie niż twórca - od daty rozpowszechnienia utworu, a gdy utwór nie został rozpowszechniony - od daty jego ustalenia; 4) w odniesieniu do utworu audiowizualnego - od śmierci najpóźniej zmarłej z wymienionych osób: głównego reżysera, autora scenariusza, autora dialogów, kompozytora muzyki skomponowanej do utworu audiowizualnego. Z drugiej strony, dziwi mnie taka „troskliwość”, Tym bardziej, jako twórca powinieneś znać przepisy, bo akurat doskonale znam prawo prasowe i autorskie. Też mogę się zaliczyć do „twórców”, choć moją „twórczość” sprzedaję inaczej. Ubolewam, że zamiast dyskusji o meritum powstaje niesmak. Gdybyś faktycznie był twórcą, to znałbyś podstawowe zapisy prawa. Z wstawki wynika, że masz z tym problemy, więc spieszę z koleżeńską pomocą, abyś się więcej nie ośmieszał.
  4. Czyżby nie było fachowców, którzy potrafią opracować poprawną recepturę piwa?
  5. Z tego wynika prosty wniosek, że to garnek był "terrorystą". W wyniku zmian temperatury doszło do naprężeń w dnie i wypukłość/wklęśnięcie walnęło. Jednak mamy garnek wielowarstwowy i może tutaj tkwi tajemnica. Jedna z warstw "nie lubi" zmian temperatury i daje o tym znać. Proponuję zapytać Jackowskiego jasnowidza.
  6. avicena

    Kegator na keg 50 l

    mam butlę na zewnątrz i nie narzekam, a wręcz uważam, że jest to korzystne (z punktu widzenia termodynamiki ) IMHO, warto jednak zainwestować w termostat elektroniczny (choćby taki za 12 zł). Takiego za 12 zł. nie dałbym "złotej rybce". W chłodziarkach nie jest potrzebna któtka histereza i super dokładna temperatura. Do piwa potrzeba pewnego przedziału temperatur, a termostat lodówkowy zapewnia go ze znacznie większą dokładnością i na dodatek jest niemal bezusterkowy ze względu na swoją prostotę. Im więcej elektroniki, tym więcej elementów, które mogą zaweść. Elektronika sprawdza się tam, gdzie prostsze rozwiązania nie dają rady.
  7. avicena

    Kegator na keg 50 l

    Też się zastanawiałem nad podobnym tematem. Skoro lubię i potrafię majsterkować, postanowiłem działać. Mam „wyprute” w całości „bebechy” lodówki. Planuję użyć zamrażalnik ustawiony w odwróceniu o 90 st. i bardziej rozchylony do gabarytów szafki będącej obudową. Tym sposobem kega będzie „obejmowana” zamrażalnikiem. Tak jak w lodówce na zewnątrz pozostanie agregat i chłodnica. Rozważam przestawienie fabrycznych regulacji termostatu, aby najwyższa temperatura oscylowała w okolicach 10 st. C. Fabryczny termostat posiada zablokowaną śrubę regulacyjną i po odblokowaniu, można temperaturowe nastawy zmienić. Aby straty, w przypadku porażki nie ponosić wysokich kosztów, do testów użyję typowej szafki, którą od wewnątrz wyłożę styropianem. Nalewak będzie w drzwiach. Zastanawiam się nad umieszczeniem butli z CO2 na zewnątrz. Sam jestem ciekaw wyników.
  8. 110 lat temu ukazało się V wydanie Miodosytnictwa T. Ciesielskiego. Na stronach 43, 44 i 45 mamy receptury na piwo. Obecny piwowar uznałby, że autor głosi herezje, a otrzymany napój jedynie przy dobrej woli pijącego można nazwać piwem. Kiedyś, kiedy miałem bardzo mgliste pojęcie o piwie, „popełniłem” kilka razy taki napój. Traktowałem go jako orzeźwiający. Przy okazji wyszło na jaw, że nieźle „walił w łeb”. Nie wiem ile miał „vol-tów”, lecz po 2 litrach tyłek był ciężki i trudno było wstać. Gdyby nie te drożdże, to smak był całkiem dobry. Pomyślałem, że warto unowocześnić recepturę i proponuję aby doświadczeni piwowarzy podali swoją wersję wykonania piwa. Nie będzie odstępstwem, jeżeli receptura zostanie rozszerzona o inne składniki. Uważam, że warto, bo piwo jest wpisane w polską tradycję, a miodowe w szczególności. Link do receptury: http://www.chefpaul.net/index/2/literatura/Miodosytnictwo.pdf Dobry uczynek będzie zwielokrotniony, albowiem spożycie miodu w Polsce jest małe. Można je zwiększyć zamieniając w piwo. Jest wiele pasiek, gospodarstw agroturystycznych, które mogą mieć w ofercie dla gości takie piwo. Oczywiście, że nie może się obyć bez informacji, że aktualizacji dokonali piwowarzy z: http://www.piwo.org Mam przekonanie, że dla takiego piwa potrzebna jest nazwa własna, a nie tylko rodzajowa.
  9. Odpowiadam na oba zarzuty. NTC, czyli termistor. Jest wpinany w jedno ramie mostka i mierzy temperaturę, a brak równowagi mostka steruje układem analogowym. To tak w ogromnym uproszczeniu. Podobne uproszczenie cyfrowe. Specjalny układ półprzewodnikowy zachowuje się jak cyfrowy woltomierz. Dostaje zasilenie i wraz ze zmianą temperatury zmienia się podawane napięcie. Układ elektroniczny (cyfrowy, choć może być i analogowy) dokonuje odczytu i reaguje. Teraz clou tematu. Dlaczego nie jeździmy wozem drabiniastym? - Bo mamy auta. Dlaczego nie używamy prymitywnych termoregulatorów analogowych? - Bo mamy lepsze cyfrowe. Kolejne uproszczenie. Układ analogowy, to jak miernik ze wskazówką. Przekraczając zadany zakres włącza i wyłącza się tak, jak drga wskazówka. Układ cyfrowy ma w EPROMie "zaszyte" polecenia: "po przekroczeniu - włącz", lub wyłącz. Jednak nie ma tutaj niczego co przypomina elastyczność analogowej majtkowej gumy. To, że układy NTC są używane, wcale nie oznacza, że są dobre. Urządzenia ileś lat temu zostały zaprojektowane i do dziś funkcjonują. Nie znaczy to, że my mamy używać sprzętu bardziej prymitywnego, kiedy w porównywalnej cenie mamy lepszy. Chyba nie dążymy do zaniżania poziomu? Jak już gdzieś wspomniałem wcześniej, z termoregulatorami mam do czynienia od wielu lat i dawno zrezygnowałem z analogowych na NTC. Teraz chcę się przesiąść na sprzęt Pamel-a. Dlaczego? To proste. Dotychczasowe sterowniki działały na zasadzie: włącz/wyłącz. Pamel zastosował niespotykaną wcześniej powszechnie opcje „dogrzewania/ochładzania”. Ujmując skrótowo – kiedy dochodzimy do zadanej temperatury, następuje obniżenie prądu zasilania (nie mylić z napięciem). Również po wystudzeniu, nie ma 100% prądu na grzałkach, tylko stopniowe nagrzewanie. Dzięki temu uzyskujemy stabilna temperaturę zadana, a nie coś takiego jakby to była huśtawka. Na zakończenie – nikogo do niczego nie zmuszam. Każdy ma wolny wybór. Jedynie przekazałem swoją wiedzę na ten temat. Dawno odszedłem od rtęciowych termometrów kontaktowych, przeszedłem przez NTC, później systemy analogowe, systemy cyfrowe „zero-jedynkowe” i obecnie wszedłem na system oferowany przez Pamel. To moja suwerenna opinia. Każdy może mieć własną i ja szanuję jego wybór, co nie oznacza, że bym go zastosował. Podzieliłem się swoją wiedzą i z mojej strony temat uważam za zamknięty, bo więcej nie mam nic do powiedzenia. Każdy zrobi jak zechce – „jego cyrk i jego małpy”.
  10. Pozwolę sobie dorzucić swoje 3 grosze. Zacznę od tego, że "tanie mięso - psy jedzą". Przezentowane termoregulatory (nie wdając się w szczegóły) były na czujnikach NTC, czyli termistorach wpiętych w część mostka i w ten sposób "mierzyły temperaturę. To było dobre 20 - 40 tat temu. Dzis mamy wyspecjalizowane półprzewodniki i one są niemal bezawaryjne. Osobiście termoregulatora na NTC nie tylko, że bym nie kupił, ale nawet nie użył, mając go darmo. Rozumiem, że nie wszyscy musza się znać na elektronice i elektrotechnice. Jednak pamiętajmy, że żyjemy w XXI wieku i przekaźniki mechaniczne są już zabytkiem. Nie dlatego, że są złe, ale dlatego, że "nie lubią" krótkiej histerezy i dochodzi do wypalania styków, lub ich "zespawania". W dodatku mogą przełączać niewielką moc grzałek. Nawet z użyciem diód, i rezystorów gasikowych, na stykach powstaje iskra, i te przekaźniki przypominają dzwonek u drzwi. Można się ratować sterując takim termoregulatorem typowy stycznik. Tylko w jakim celu, kiedy można w miejsce cewki przekaźnika podpiąć "stycznik elektroniczny" (http://allegro.pl/przekaznik-stycznik-elektroniczny-beziskrowy-danfo-i5207417973.html). Nie ma on części ruchomych i nic w nim nie iskrzy. Zachowuje się jak w systemie (zero-jedynkowym) raz jest jak kawałek drutu, innym razem nie przewodzi prądu. Tak naprawdę za wyjątkiem profesjonalnych termoregulatorów, reszta jest amatorszczyzną. Osobiście, polacalbym sterowniki tej firmy: http://www.pamel.pl/sklep/prestashop/pl/ Natomiast unikałbym jak AIDS sterowników pewnej firmy z Tomaszowa Maz.
  11. Elektroniczne (za wyjątkiem tych na NTC) są bardzo dokłane i nie odbiegają wskazaniami od wzorcowego. Cały czas się zastanawiam, jak Wam wszystkim udało się uwarzyć hektolitry piwa nie mając superprecyzyjnych termometrów. Jak bez precyzyjnych termometrów warzono piwo dawniej i jeszcze bardziej niż dawniej? Powiem więcej - te naklejane na fermentor potrafią mieć naprawdę niezły rozrzut. Najprościej i najdokładniej, za dobrą cenę można nabyć termometr z sondą wyposażoną w: układ DS18B20, który umożliwia pomiar temperatury w zakresie -55 do +125 °C z dokładnością do trzech miejsc po przecinku (12bit). Układ ma też tą zaletę ze potrzebuje jedynie 750ms na konwersje temperatury. Pomiar temperatury, to jedno, ale przecież jest układ wykonaczy (grzanie/chłodzenie), które ma znaczną bezwładność i mając superokładny termometr zaobserwujemy huśtawkę temperaturową. Może jednak nie tyle chodzi o produkcję piwa, ale o posiadanie kolekcji "zabawek"?
  12. To nie zostaje nic innego, jak kupić prawdziwy rtęciowy termometr wzorcowy z dokładnością 0,1 st. C. Cały czas się zastanawiam, czy to nie jest przerost formy nad treścią? Akurat tak sie składa, że mam dwa takie termometry rodem z DDR i ich wskazania nie odstępują od moich elektronicznych "twórczości". Nie jest ważne do jakich celów jest mi potrzena dokładna regulacja temperatury, ale muszę utrzymać ja w granicach pus/minus 0,1 st. C. Jeżeli nie odpowiadaja "zero-jedynkowe" termoregulatory Jabela, czy IBIS-a, to proponuje coś znacznie "mądrzejszego", jakim jest: http://www.pamel.pl/sklep/prestashop/pl/
  13. Uwzględnij dokładność termometru, wysokość nad poziomem morza Twojej lokalizacji, a nawet ciśnienie atmosferyczne i błąd odczytu. Dwa stopnie, to tylko 2% błędu. Jeżeli masz wątpliwości, to kup bezdotykowy termometr elektroniczny do pomiaru temperatury ciała. Ma on opcję pomiaru temperatury otoczenia. Dokładność 0,1 st. C. Swoją drogą, to nawet sklepowa waga, czy policyjny radar mają jakąś klasę dokładności. Używając precyzyjnej elektroniki do ustawiania temperatury, ustawiasz histerezę. Zwykle najniższą jest 0,1 st. C. Czyli faktycznie 0,2 st. C. (0,1 w dół od zadanej temperatury i 0,1 w górę). Pytanie - czy robisz piwo, czy wypuszczasz kosmiczne rakiety? P.S. z piwem mam mniej do czynienia, niż z wykorzystywaniem precyzyjnego pomiaru temperatury, gdzie 0,5 st. C stanowi istotna różnicę.
  14. Fotografia jest jednym z moich zawodów. Na egzaminie miałem wykonać zdjęcie szklanego wazonu. Stanowisko z lampami bezcieniowymi i inne udziwnienia nie sprawdziły się. Dopiero zdjecie w plenerze przy zachmurzonym niebie pozwoliło uzyskać pozytywną ocenę. Dziś, w dobie aparatów cyfrowych mam na obiektywie dwa filtry. Pierwszy w roli "kamizelki kuloodpornej" jest filtr UV, a drugim jest kołowy polaryzacyjny. Takim zestawem na wolnym powietrzu (bez widocznego słońca i głębokich cieniów) zdjęcie wyjdzie idealne. Każdy nawet prostym aparatem wykona dobre zdjęcie, kiedy niebo daje rozproszone światło. Warto dobrać odpowienie podłoże, na którym stawiamy model. Czasem neutralnie szary, a może na szklanej tafli. Wszystko zalezy od modela. Filtr polaryzacyjny jest porządanym ideałem. Pamiętem zdjęcia portretowe kobiety w ciemnych okularach wykonywane z takim filtrem. Zdumiły mnie oczy widziane przez szkła okularów.
  15. Witam wszystkich, jestem z okolic Skierniewic, ale planuję przeprowadzkę w Opolskie. Dawno temu w prymitywny sposób kilkakrotnie robiłem piwo jałowcowo-miodowe. Było super. Pamiętam dawne piwa z "budki z piwem" i wcale nie było gorsze od naszych "koncerniaków". Robiłem wina, miody pitne i domowe wędliny. Teraz nadszedł czas na piwo. Początkowo wyobrażałem sobie, że wyrób piwa jest trywialnie prosty. Okazuje się być najbardziej skomplikowany z tego co robiłem. Mimo wieku, mam chęci i zapał oraz warunki, w tym nieźle wyposażony warsztat, aby wszystko „samo się robiło”. Żartuję. Jednak zdolności politechniczne ułatwiają pracę i chcę zabrać się do piwowarstwa profesjonalnie. Cały czas chodzi za mną zapamiętany smak piwa produkowanego w małej miejscowości k. Monachium. Jasne, z gęstą pianą, niezbyt gorzkie, ale z dobrze wyczuwalnym zapachem chmieli i tak ok. 5 vol. Od tamtej pory nie trafiłem na podobne. Podobno czas nawet niezbyt ładnej pierwszej miłości dodaje urody. Zatem, moja pierwsza piwna miłość i wspomnienia o niej sprawiły, że znalazłem się tutaj i mam zamiar wspólnie z Wami ją odnaleźć.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.