Skocz do zawartości

referendum w sprawie ratowania szkolnictwa


shayboos

Rekomendowane odpowiedzi

Musze przyznać koledzy ze sie troche na was zawiodlem. Przez chwile tez mnie korcilo zeby wziac udzial w dyskusji ale przecie toto nie jest dyskusja. Patrze na system edukacji z roznych stron: jako zawiedziony nim absolwent oraz jako nauczyciel. Widac ze problem jest powazny i budzi gorące uczucia. Szkoda tylko ze w tych wszystkich pokrzykiwaniach sensu tyle co w rytmie na bębenku. Zawsze tak jest.

 

Elroy wyslij dzieciaki do szkoly. Jesli wychowujesz je tak jak udzielasz sie na forum (z duzya iloscia rozsadku) to sobie poradza. A temat moze rzeczywiscie lepiej przymknac na chwile coby gorące głowy ostudzic ;) oczywiscie kufelkiem piwa

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem co piszę

Jak chodziłem do szkoły , a było to bardzo dawno to było tak

7 lat podstawówki, 4 lata liceum i studia ( liceum - zamiennie 3 lat zawodówki lub 5 lat technikum) matematyka była na poziomie akceptowalnym dla wszystkich i obowiązkowa.

Podstawówka zawierała w sobie dzisiejszą podstawówkę i gimnazjum, gdyż klasy 1-4 to nauka podstaw i klasy 5-7 nauka bardziej szczegółowa

Dzisiaj mieszkam w Szkocji

Część moich wnuków uczęszczała do szkoły w Polsce i co...

przedszkole wiek dzieci 5 lat nauka czytania i pisania

wiek 6 lat zerówka

następnie podstawówka

a w Szkocji

wiek 5 lat - dzieci idą do podstawówki uczą się czytać i pisać i liczyć, bez stresu, nikt nie powtarza roku.

następnie idą ( wszystkie dzieci do Hight School'u , gdzie zaczynają naukę w Secondary School (gimnazjum), i gdzie im się otwarcie mówi, że muszą się uczyć obowiązkowo do 16 roku i wybrać dalszą naukę lub do pracy (tzn. nauka zawodu) Bo wszyscy tu wiedzą że na studia idzie tylko 5-10% uczniów, i tylko tym potrzebne są licea.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ranking pokazuje jaki jest naprawdę poziom nie wg tamtego hurrapropagandowego artykułu Hicksa (choć nie jego wina, tylko tamtych dwóch, których omówiłem), a że mam dyplomy obu Uniwersytetów nie zgadzam się z taką opinią, bo byłem w miarę zadowolony ze studiów, ale studia to na szczęście nie to samo co szkoły podstawowe, etc i moim zdaniem, z roku na rok, ten poziom się podwyższa, tylko że o tym już się nie mówi i potem w świadomości zachodu funkcjonujemy na takich lokatach, podczas gdy jest nasilona wielka kłamliwa propaganda odnośnie tego jak „wspaniała” jest edukacja w szkołach podstawowych i dalej.

Jako absolwent i normalnej szkoły i normalnego liceum nigdy nie uważałem, że w tych szkołach było mi źle, ale wszystko szło normalnym, podkreślam, trybem, w wieku 6 lat-zerówka, potem konkretne 8 klas-gdzie rzeczywiście był podział na lekcje wdrażające i rozrywkowe, ale uczące nas podstaw, potem na prawdziwą naukę, ale było to rozłożone, dobrze zaplanowane i można było wziąć jako lekturę obowiązkową nieszczęsnego „Tego obcego” (bynajmniej na tym opierał się Ridley Scott), ale w lekturach uzupełniających był też „Władca Pierścieni” i też można było o nim porozmawiać, bo był czas. I fizykę, matematykę czy chemię też dało się przebrnąć.

Ze względu na ten czas, po powrocie ze szkoły i odrobieniu lekcji-z chęci, można było wyjść na pole albo spotkać się np. na sesji i zagrać z kumplami w „Magię i Miecz”, „Obcego” czy „Wojnę o Pierścień”. Mózg był dotleniony, bo nie znaliśmy komputera, a rano w miarę wyspani znowu do szkoły. W liceum naturalnie doszło więcej materiału, ale nadal nauczyciele i uczniowie mieli dużo czasu, całe 4 lata, żeby to zrealizować, mając te przedmioty był czas, aby wyjść, aby zajmować się gazetką szkolną, działać tu i tam, kręciło się. To nie są idealistyczne wizje, jakie przytaczam, ale fakty, bo tak właśnie wyglądała ta szkoła.

Kiedy później w trakcie studiów byłem na praktyce w gimnazjum połączonym z podstawówką, to dziękowałem szczerze Bogu, że chodziłem do normalnych szkół i żałowałem tej biednej młodzieży, której zabrano część dzieciństwa, zastraszono i ucięto skrzydła wolności. Z biegiem lat eksperyment zaczął zbierać owoce i gimnazja stały się wylęgarniami odmóżdżonej, hedonistycznej młodzieży, która w technikum nie miała żadnych oporów podnieść ręki na nauczyciela (kolega miał klasę, gdzie każdy miał albo kuratora albo wyrok w zawieszeniu), co więcej w ramach zrównywania jakichś szans zaczęto młodzieży na wszystko pozwalać (efekt? Nauczyciel z koszem na głowie, który nie może gówniarzom przyp….ć, bo to jego wyrzucą, a nie nastoletnich bandytów).

Zmieniły się też inne zasady, na studniówkę-takie wejście w dorosłość-wnoszono po cichu alkohol, a narkotyki to były przypadki jednostkowe i specyficzne. Teraz, z relacji znajomej, która była na studniówce syna alkohol był całkowicie legalnie, sam dyrektor nakazał, że każdy uczeń ma przynieść flaszkę. I teraz ta młodzież zostaje odarta z tego tabu, elementu tajemnicy i de facto dorosłości, bo ma to podane na tacy, więc jak to może stanowić jakiś głębszy sens? Co więcej, alkohol na studniówce piją przypadki jednostkowe i specyficzne, zaś narkotyki są na porządku dziennym, a właściwie nocnym. Chłopak też niestety nie idzie na studniówkę, żeby się bawić z dziewczyną, ale żeby po prostu zaliczyć. Wiadomo, że nie wszystkie studniówki są takie, ale właśnie gimnazjum wychowało taką młodzież i ten trend się poszerza. Wróćmy do czasów co my robiliśmy albo nasze koleżanki jak mieliśmy 12-13 lat, a co robią współczesne nastolatki? Nastąpiła pauperyzacja społeczeństwa i szkoła nie wychowuje, tylko wichruje psychikę i świadomość dzieci.

 

Napisałem to rano, przegryzłem miodem i tylko wkleiłem, żeby ktoś nie myślał, że piszę jak kałasznikow :D

Edytowane przez Bogi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Edukacja to temat rzeka. Jestem przerażony poziomem tego co uczą się moje dzieci. Mam wrażenie w ogóle, że w klasach nauczania początkowego nauczyciele nie robią chyba nic z dziećmi. Syn chodzi do 3 klasy w tej chwili i jego zadania domowe obejmują 8 stron nad którymi siedzi parę godzin. W szkole za to zrobią przez cały dzień 2 zadania. Córka chodzi do pierwszej klasy gimnazjum (tego tworu nie rozumie nikt z nauczycielami na czele). Ma tam taki przedmiot jak technika. Za moich czasów technika to były zajęcia praktyczne. Drewno, metal, robienie surówki i jak naprawić rower :) Teraz technika to tylko teoria. Np uczyli się o wynalazkach i naukowcach. Fajnie niby, bo jednak warto wiedzieć kto wynalazł żarówkę, ale po co komu wiedza, gdzie pochowano matkę jakiegoś wynalazcy a takie pytanie miała na sprawdzianie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla rozwagi przy ocenie mlodego pokolenia. To nie zachowanie mlodziezy sie zmienia, ale nasza percepcja mlodziezy wraz z wiekem.

 

"The young people of today think of nothing but themselves. They have no reverence for parents or old age. They are impatient of all restraint... As for the girls, they are forward, immodest and unladylike in speech, behavior and dress."

Attributed to Peter the Hermit, AD 1274

 

"What is happening to our young people? They disrespect their elders, they disobey their parents. They ignore the law. They riot in the streets inflamed with wild notions. Their morals are decaying. What is to become of them?"

Plato, 4th Century BC

 

"The children now love luxury. They have bad manners, contempt for authority, they show disrespect to their elders.... They no longer rise when elders enter the room. They contradict their parents, chatter before company, gobble up dainties at the table, cross their legs, and are tyrants over their teachers."

 

 

"The young people of today think of nothing but themselves. They have no reverence for parents or old age. They are impatient of all restraint. They talk as if they alone knew everything and what passes for wisdom with us is foolishness with them. As for girls, they areforward, immodest and unwomanly in speech, behaviour and dress."

Plato, or Socrates - 4th century BC

 

"When I was young, we were taught to be discreet and respectful of elders, but the present youth are exceedingly disrespectful and impatient of restraint".

Hesiod, 8th century BC

 

"We live in a decaying age. Young people no longer respect

their parents. They are rude and impatient. They frequently

inhabit taverns and have no self control."

 

Inscription, 6000 year-old Egyptian tomb1

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Ze względu na ten czas, po powrocie ze szkoły i odrobieniu lekcji-z chęci, można było wyjść na pole albo spotkać się np. na sesji i zagrać z kumplami w „Magię i Miecz”, „Obcego” czy „Wojnę o Pierścień”. Mózg był dotleniony, bo nie znaliśmy komputera, a rano w miarę wyspani znowu do szkoły. W liceum naturalnie doszło więcej materiału, ale nadal nauczyciele i uczniowie mieli dużo czasu, całe 4 lata, żeby to zrealizować, mając te przedmioty był czas, aby wyjść, aby zajmować się gazetką szkolną, działać tu i tam, kręciło się. To nie są idealistyczne wizje, jakie przytaczam, ale fakty, bo tak właśnie wyglądała ta szkoła.

 

 

Widzisz Bogi bo kiedyś grało się w gry fabularne na porządku dziennym, grało w piłkę na dworze, biegało po garażach, grało w puszkę/chowanego i inne czasem nawet kretyńskie zabawy kończące się złamaniem nogi :D Ale niestety po części to nie wina samych szkół tylko rodziców, którzy nmie interesują się dzieciakami - chociaż ja nawet nie byłem zmuszany tylko sam biegałem na dwór albo do kumpli na sesje... ale to inne czasy teraz żądzą komputery, a skoro młody człowiek nie ma się jak wyszaleć na dworze po szkole to robi to w budzie - tymbardziej, że zamiast na WFie ćwiczyć to się tylko gra w kosza albo siatkówkę. A jakby takich młodych przegonić przez godzinę w siłowni to by od razu się odechciało szaleć bo nie miałby już siły...ale to wszystko już inny temat.

 

Fakt faktem - edukacja u nas jest na poziomie miernym, wychowanie - i w szkołach i w domach - poniżej krytyki !

 

Jeżeli chcemy cokolwiek zmienić to nie tylko na hurra! reformę/rewolucję ale trzeba uzdrowić społeczeństwo, a konkretniej uzdrowić ducha narodu - bo niestety zabory i PRL nas z tego odarły... Jak to Dmowski podkreślał bez ducha i moralności nie ma jedności narodu, a to z kolei trochę potrwa (jeżeli w ogóle się postaramy) zwłaszcza, że dzisiaj w mediach królują postaci kontrowersyjne, skandaliczne i niemoralne do tego panuje moda na plucie na Kościół i prawdziwe autorytety...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli wracamy do tematu rozumiem.

No to jake jaką ja mam podjąć decyzję za miesiąc w stosunku do moich dwóch chłopaków. Bo jak się zbuntuję (a powinienem), to mi mogą przywalić 2x 50.000 zł kary.

 

Nie dasz rady tego obejść? Jakaś opinia psychologa, że dzieci jeszcze nie nadają się do szkoły itp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ze względu na ten czas, po powrocie ze szkoły i odrobieniu lekcji-z chęci, można było wyjść na pole albo spotkać się np. na sesji i zagrać z kumplami w „Magię i Miecz”, „Obcego” czy „Wojnę o Pierścień”. Mózg był dotleniony, bo nie znaliśmy komputera, a rano w miarę wyspani znowu do szkoły. W liceum naturalnie doszło więcej materiału, ale nadal nauczyciele i uczniowie mieli dużo czasu, całe 4 lata, żeby to zrealizować, mając te przedmioty był czas, aby wyjść, aby zajmować się gazetką szkolną, działać tu i tam, kręciło się. To nie są idealistyczne wizje, jakie przytaczam, ale fakty, bo tak właśnie wyglądała ta szkoła.

 

 

Widzisz Bogi bo kiedyś grało się w gry fabularne na porządku dziennym, grało w piłkę na dworze, biegało po garażach, grało w puszkę/chowanego i inne czasem nawet kretyńskie zabawy kończące się złamaniem nogi :D Ale niestety po części to nie wina samych szkół tylko rodziców, którzy nmie interesują się dzieciakami - chociaż ja nawet nie byłem zmuszany tylko sam biegałem na dwór albo do kumpli na sesje... ale to inne czasy teraz żądzą komputery, a skoro młody człowiek nie ma się jak wyszaleć na dworze po szkole to robi to w budzie - tymbardziej, że zamiast na WFie ćwiczyć to się tylko gra w kosza albo siatkówkę. A jakby takich młodych przegonić przez godzinę w siłowni to by od razu się odechciało szaleć bo nie miałby już siły...ale to wszystko już inny temat.

 

Fakt faktem - edukacja u nas jest na poziomie miernym, wychowanie - i w szkołach i w domach - poniżej krytyki !

 

Jeżeli chcemy cokolwiek zmienić to nie tylko na hurra! reformę/rewolucję ale trzeba uzdrowić społeczeństwo, a konkretniej uzdrowić ducha narodu - bo niestety zabory i PRL nas z tego odarły... Jak to Dmowski podkreślał bez ducha i moralności nie ma jedności narodu, a to z kolei trochę potrwa (jeżeli w ogóle się postaramy) zwłaszcza, że dzisiaj w mediach królują postaci kontrowersyjne, skandaliczne i niemoralne do tego panuje moda na plucie na Kościół i prawdziwe autorytety...

 

Daj spokój z kościołem OK ? Przerabiam teraz w parafii proboszcza pedofila , którego przenieśli ,, za karę '' do innej parafii ( przyszedł do nas po podobnej aferze w Warszawie ) Kościół sam na siebie pluje swoim postępowaniem . Jako instytucja jest dla każdego myślącego skończony , co do edukacji , za nasze pieniądze wybudowali sale katechetyczne przy kościele , w moich czasach po lekcjach szło się cała grupą na religie , teraz ksiądz jest na tłustym etacie ( znowu z moich podatków ) a w salkach są biura podatkowe i szkoły nauki jazdy .

Edytowane przez pepe11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pepe powiem tak bo nie będę drążył tematu - zastanów się z czego żyje ksiądz i z których pieniędzy były wybudowane salki katechetyczne przy kościołach... a co do pedofilii to też sobie sam odpowiedz kto ciśnie ten temat wszędzie i po co ... dalej z Tobą na ten temat nie będę dyskutował i proszę, żeby w tym wątku o tym dalej nie pisać w innym wypadku poproszę Elroya, żeby całkowicie zamknął ten wątek bo to nie ma sensu ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pepe powiem tak bo nie będę drążył tematu - zastanów się z czego żyje ksiądz i z których pieniędzy były wybudowane salki katechetyczne przy kościołach... a co do pedofilii to też sobie sam odpowiedz kto ciśnie ten temat wszędzie i po co ... dalej z Tobą na ten temat nie będę dyskutował i proszę, żeby w tym wątku o tym dalej nie pisać w innym wypadku poproszę Elroya, żeby całkowicie zamknął ten wątek bo to nie ma sensu ...

Sam piszesz na temat ,,walki z kościołem '' w poprzednim poście więc rzuciłem garść przemyśleń i tyle , jestem z tych co to warunki ekonomiczne moich rodziców , realia słusznie minionych czasów rzuciły do szkoły w wieku sześciu lat i może dla tego moje poglądy się wypaczyły .

Edytowane przez pepe11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli wracamy do tematu rozumiem.

No to jake jaką ja mam podjąć decyzję za miesiąc w stosunku do moich dwóch chłopaków. Bo jak się zbuntuję (a powinienem), to mi mogą przywalić 2x 50.000 zł kary.

 

Nie dasz rady tego obejść? Jakaś opinia psychologa, że dzieci jeszcze nie nadają się do szkoły itp.

 

A co jest zlego w wysylaniu do szkoly w wieku 5 lat nie znam argumentow przeciwko?

Uwazam, ze powinna byc mozliwosc, a nie przymus wysylania 5 latkow do szkoly, przynajmniej przez jakis czas by ludzie zdazyli sie przyzwyczaic do zmian.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli wracamy do tematu rozumiem.

No to jake jaką ja mam podjąć decyzję za miesiąc w stosunku do moich dwóch chłopaków. Bo jak się zbuntuję (a powinienem), to mi mogą przywalić 2x 50.000 zł kary.

 

Nie dasz rady tego obejść? Jakaś opinia psychologa, że dzieci jeszcze nie nadają się do szkoły itp.

 

A co jest zlego w wysylaniu do szkoly w wieku 5 lat nie znam argumentow przeciwko?

Uwazam, ze powinna byc mozliwosc, a nie przymus wysylania 5 latkow do szkoly, przynajmniej przez jakis czas by ludzie zdazyli sie przyzwyczaic do zmian.

Makaron , z mojej subiektywnej oceny , same plusy , pamiętam że w siódmej ,ósmej klasie byłem dojrzalszy emocjonalnie od starszych kolegów w klasie , z nauką też dawałem radę , dużo zależy od rozwoju dziecka no i od postawy rodziców czasem nad opiekuńczych

ale tego nie mnie oceniać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[...] Wiadomo, że nie wszystkie studniówki są takie, ale właśnie gimnazjum wychowało taką młodzież i ten trend się poszerza. Wróćmy do czasów co my robiliśmy albo nasze koleżanki jak mieliśmy 12-13 lat, a co robią współczesne nastolatki? Nastąpiła pauperyzacja społeczeństwa i szkoła nie wychowuje, tylko wichruje psychikę i świadomość dzieci.[...]

Zgadzam się Bogi.

Dawne szkoły podstawowe (8 letnie) uczniów konsolidowały, dzieci razem się wychowywały ponieważ spędzały szmat czasu ze sobą (od 7 roku do lat 15) Klasy przeważnie były zgrane, nie było konfliktów, grup, wyśmiewania, słabszym pomagali lepsi, dzieci się odwiedzały, była dyscyplina ale w dobrym tego słowa znaczeniu, za ciągniecie dziewczynek za włosy pani na godzinę stawiała do kąta i nie było gadania, czego później, za kilka lat człowiek się wstydził i rumienił, tych ludzi się pamięta do dziś, ci starsi chłopcy (przynajmniej u mnie) znając dziewczyny od dziecka traktowali je jak należy, to jest najlepsze co mogło być w podstawówce, powstawały pierwsze przyjaźnie od piaskownicy, były pierwsze miłostki (2 pary z mojej klasy po latach się pobrało).

 

Dziś parę lat podstawówki i dzieci zmieniają otoczenie. W gimnazjach, ni to dzieci ni to młodzież, nieznająca się wcześniej, tworzy grupy silniejszych, słabszych itg. Dzieci stają na głowie nauczycielom itg. Nauczyciele chcą mieć święty spokój przepychają ich z klasy do klasy bo to tylko 3 lata i problem z jednym czy drugim z głowy. Porażka.

 

[...] Może i owszem jest mniej matematyki niż na studiach, ale jest i tak cała masa rzeczy kompletnie niepotrzebnych, które nie zostaną wykorzystane. Dalej zwracam uwagę na brak dobrowolności, ewentualnie jeśli już ta matematyka musi być na maturze, to niech to będą podstawy, bo gros ludzi i tak potem pójdzie na inne studia, więc naprawdę wystarczy im ogólnie troszkę algebry, troszkę logiki i troszkę geometrii, na filologiach raczej macierzy nie będą mnożyć czy rysować funkcje. [...]

 

Tu też zgoda, nie ma co przesadzać, matematyki można uczyć np. na kierunku humanistycznym (nie wiem czy jeszcze coś takiego jest w liceum) w inny sposób, okroić program do rzeczy naprawdę ważnych potrzebnych w życiu (nikt nie musi rozwiązywać różniczek w pamięci albo obliczać objętość za pomocą całek potrójnych), można uczyć na przykładach i przez zabawę np.:

 

"Problem wyboru sekretarki ;)

Wyobraź sobie, że kierujesz wielkim browarem i szukasz sekretarki. Jest to łakoma i dobrze płatna posada, więc kandydatek pewno będzie mnóstwo. Twoje służby personalne ogłosiły zatem konkurs.

Oto jego warunki: kandydatki będą przechodzić przed tobą kolejno; będziesz wiedzieć ile ich się zgłosiło, ale rozmawiać możesz tylko z jedną za każdym razem. W pewnym momencie musisz powiedzieć: TA! Wówczas wszystkie pozostałe jeszcze kandydatki – oraz te, z którymi już rozmawiałeś – odpadną, wybór będzie dokonany i będzie to wybór definitywny.

 

Jak postąpić, by zmaksymalizować szanse na wybór rzeczywiście najlepszej (w sensie przyjętych przez ciebie kryteriów; obojętne, jakie one są) kandydatki?

Odpowiedź – wymagająca dość trudnych obliczeń z dziedziny prawdopodobieństwa – jest zachwycająco niespodziewana. Optymalna strategia przy N startujących w konkursie jest bowiem następująca: należy porozmawiać z N/e kandydatkami (gdzie e = 2,71828… jest znaną w matematyce podstawą logarytmów naturalnych; w procentach będzie to ok. 36,79% ogólnej liczby startujących), zapamiętać ich „jakość” w sensie przyjętych kryteriów, ale żadnej nie przyjąć. Następnie kontynuować konkurs, ale teraz przyjąć natychmiast pierwszą kandydatkę, która okaże się lepsza od dotychczas poznanych.

 

Rozwiązanie to – całkiem ścisłe i poprawne – można interpretować rozmaicie. Niektóre interpretacje są – hm… - niezupełnie moralne: do warunków tego zadania pasuje bowiem na przykład problem wyboru… partnera życiowego. Zakładając, że normalny człowiek może bliżej poznać (cokolwiek by to miało znaczyć…) około 1000 ewentualnych partnerów, oznaczałoby to, że pierwszych 368 należy „poznać dogłębnie” bez zamiaru zawierania związku, potem zaś wybrać tego, który okaże się „lepszy”

od poprzedników."

 

I jeszcze jeden (na czasie ;) ):

 

Liczba Bestii

Tak nazywa się pewną liczbę, zapisaną w Biblii, w Księdze Apokalipsy według św. Jana: „Tutaj wchodzi w grę mądrość: kto ma rozum, niech obliczy liczbę bestii, bo jest to liczba człowieka; a liczba jej — sześćset sześćdziesiąt sześć.”

Czyli – chodzi o liczbę 666, którą lubią sobie wypisywać w różnych miejscach sataniści. Czasami – ale znacznie rzadziej – liczbą Bestii nazywa się 616. Wiąże się to z istnieniem dwóch wersji tej liczby w Apokalipsie (wiersz 18 rozdziału 13).

Prawdopodobnie rozbieżność powstała stosunkowo wcześnie w wyniku błędu kopisty .

666 to w teologiach większości wyznań chrześcijańskich zaprzeczenie boskiej doskonałości („boskie

cyfry” to 1, 3 i 7), a także parodia Trójcy Świętej.

 

Liczbę tę interpretowano i interpretuje się na różne sposoby - zwykle numerologicznie (numerologia – to taki dość rozpowszechniony zabobon, w którym poszczególnym literom przypisuje się cyfry, następnie wykonuje się jakieś rachunki i z wyniku wyciąga według zupełnie dowolnie przyjętych założeń wnioski; wszystko razem - zupełna brednia i rodzaj lekkiej choroby umysłowej).

Dwie najczęstsze interpretacje dotyczyły utożsamiania Bestii z Neronem (i czasem całym Cesarstwem Rzymskim) lub… z urzędem papieskim.

 

Pozamatematyczne ciekawostki, związane z 66 to m. in. takie oto fakty:

- 666 kHz jest częstotliwością dużego radia AM w południowych Niemczech - Bodenseesender,

które można odbierać nocą w całej Europie. Jest to także częstotliwość stacji Australijskiej Korporacji Nadawczej w stolicy.

- 666 jest marką syropu na kaszel w USA.

- 666/TCP jest numerem portu używanym przez grę Doom firmy id Software.

- 666 jest sumą wszystkich liczb, które mogą zostać wylosowane w typowej ruletce. Kołruletki ma zwykle pola ponumerowane liczbami od 0 do 36; w Ameryce Północnej występuje drugie zero oznaczone przez 00.

- 666 to zmierzona po prawie 3 latach przez polskich fachowców wysokość brzozy w Smoleńsku (przyp. R.O. ;) )

 

Z punktu widzenia matematyka 666 ma następujące ciekawe właściwości:

666 = 36 - 26 + 1 6

666 = 66 + 63 + 63 + 6 + 6 + 6

666 = 22 + 33 + 52 + 72 + 112 + 132 + 172

666 = 1 + 2 + 3 + 4 + 567 + 89 = 123 + 456 + 78 + 9 = 9 + 87 + 6 + 543 + 21

 

Co więcej, 666 jest sumą sześcianów cyfr swojego kwadratu zwiększoną o sumę cyfr swojego sześcianu:

6662 = 443556

i mamy

43+43+33+53+53+63 = 621

natomiast

6663 = 295408296

i jest

2+9+5+4+0+8+2+9+6 = 45

oraz ostatecznie

621+45 = 666

 

Dalej, zachodzą związki:

 

66747 = 5 049 969 684 420 796 753 173 148 798 405 564 772 941 516 295 265 408 188 117 632 668 936 540 446 616 033 068 653 028 889 892 718 859 670 297 563 286 219 594 665 904 733 945 856

oraz

 

66751= 993 540 757 591 385 940 334 263 511 341 295 980 723 858 637 469 431 008 997120 691 313 460 713 282 967 582 530 234 558 214 918 480 960 748 972 838 900 637 634215 694 097 683 599 029 436 416

 

(kto chce, niech liczy – powodzenia!)

i suma cyfr w obu liczbach po prawej stronie jest – nieprawdopodobne! – 666.

 

Podobno 666 jest jedyną liczbą naturalną większą niż 1 o tej właściwości. Przy okazji zauważmy, że wykładniki potęg w

poprzednich przykładach mają też ciekawą własność:

(4 + 7)(5 + 1) = 66

 

:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No widac jednak że przymkniecie tematu bardzo pozytywnie wpłynelo na jakosc dyskusji.

Poniewaz mi tez lezy ten temat na sercu pozwole sobie sie wyzalic. Ze szkolnictwo polskie wymaga zmian to jest oczywiste. Niestety wiele z nich spowodowane jest wczesniejszymi zmianami. Wszystko zaczelo sie bodaj od ministra Handkego o ile dobrze pamietam nazwisko (za jego czasow powstal nawet zart wsrod belfrow: znasz brzydkie slowo na "H"? no znam a znasz bardzo brzydkie slowo na "H" - Handke). Czym dalej tym gorzej. Problem zaczął sie bowiem napędzac. Dzieciaki są jakie są nie są głupsze wbrew pozorom, ale w masie działają jak kazda masa. Popłynie tam gdzie sie da. Wam piana z fermentora ucieka przez rurke a nie wymysla jak odkrecic kranik u dołu. Jeśli czegos zrobic nie musza to nie zrobia a jesli moga wymóc jakąś korzysc to na pewno to zrobią. W grupie korzyscią moze byc wszystko nawet kosz na głowie nauczyciela...

szkoła óczy i whofuje - taka sytuacja z czasów gdy sam byłem belfrem:

 

Matka odwiedzila szkole z powodu niewystarczajacych postepow synka, szkola prywatna niestety na mnie to wrazenia nie robilo i mały był powaznie zagrozony m.in. z mojego przedmiotu.

M: No ja nie wiem co on robi, mowi ze sie uczy zamyka drzwi i ja go nie widze. pracuje duzo.....

Kolezanka: No ale powinna pani sprobowac go kontrolowac. moze potrzebuje pomocy w nauce nasz psycholog nie moze tego robic u pani w domu.

M: No ale wie pani co?! Ja płace za szkole XXX miesiecznie to chyba nie po to zeby z nim potem nad lekcjami slęczec!

 

To jest jedna strona medalu druga: tymczasem jedynym życiowym marzeniem małego bylo zostać żulem. Na prawde on sie zachowywał jak żul, mówił jak żul, snuł opowieści jakby to siedział pod sklepem z winkiem.....

 

Medal ma oczywiscie więcej stron niz dwie. Kolejne z nich to nauczyciele. Statystyka mowi ze w przecietnym społeczenstwie 10% ludzi jest w stanie podołac studiom wyzszym i zdobyc dyplom (licencjata, inzyniera, magistra). Więcej nie - z różnych powodów m.in. intelektualnych. W przecietnym społeczenstwie nota bene nie ma potrzeby zeby wiecej miało te wykształcenie. W polsce tymczasem liczba kandydatow do tego wykszalcenia przekracza 20%. Nie ma takiej możliwosci zeby wszyscy dali rade. Niestety student to pieniądz, to godziny dydaktyczne to pensje wykladowcow to byc albo nie byc uczelni.

A kto zostaje najczesciej nauczycielem? No niestety to nie jest zawod cieszacy sie powodzeniem. Więc raczej ci z "dolnej półki". I jednostki zapalenców. Tych ostatnich pamiętamy ze wzruszeniem do konca zycia a reszta? A o reszcie pisze np Rowling w przygodach Henia Portera: co drugi to idiota ;)

 

A wiecie ze od pewnego czasu kończa studia pierwsze roczniki dzieci z papierkami na dysmóżdze? Pani z dysgrafia moze byc nauczycielka w klasach 1-3? a czemu nie? przeciez jej dysfunkcja nie moze byc podstawą do blokowania jej kariery.... Albo pani co nie musiała zdawac matematyki na maturze.....

 

Kolejna przygoda z mojego doswiadczenia:

kolezanka prowadzi zajęcia wyrównawcze ze studentami (tak moi drodzy do tego doszło!) i widzi ze jeden troche nie bardzo jest zorientowany. Początkowo myslała ze on jest zagraniczniakiem bo i tacy byli w grupie. Ale okazalo sie ze ma lekki niedorozwój umysłowy. Ale dziekan pozwolił mu studiować.....

No ja nie chce oczywiście być nietolerancyjny ale bez przesady co?

 

Pamiętajmy więc ze zawsze możemy coś zrobic. Chocby wkładając więcej wysiłku w wychowanie dzieciakow.

 

 

Edit: ale sie rozpisalem. Ale troche mi lepiej ;-)

Edytowane przez robkiz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co jest złego w tym, ze kopacz rowów po studiach będzie wiedział co to miąższość gruntu :D :D :D :D :D :D

 

Nic, jak się wykształci za swoje, a nie ma moje podatki.

 

Czy ty za całe swoje wykształcenie zapłaciłeś z własnej kieszeni?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli wracamy do tematu rozumiem.

No to jake jaką ja mam podjąć decyzję za miesiąc w stosunku do moich dwóch chłopaków. Bo jak się zbuntuję (a powinienem), to mi mogą przywalić 2x 50.000 zł kary.

Podejmij taką, jaką uważasz za stosowną - przecież nie będę za ciebie decydował.

Od mogą do przywalą daleka droga.

Mogą też przywalić karę za brak szczepień, a póki co rodzice wygrywają w sądach takie sprawy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy narzekają ale do darmowych szkół posyłają, nie szczepią ale jak coś sie przyplącze to lament

 

bo niestety nie mamy wyboru czy chcemy społecznie czy prywatnie - owszem do szkoły prywatnie możesz wysłać ale i tak Twoje podatki idą na publiczne więc gdzie tu wolność wyboru ? Niby możesz się ubezpieczyć prywatnie i chodzić do prywatnej kliniki ale na NFZ i tak musisz bulić - to ogranicza nasz budżet i możliwości wyboru :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale rozumiem że tak jest tylko u nas, bo w innych krajach masz wybór?

W dyskusję na temat szkolnictwa polskiego oczywiście nie chcę się wdawać bo wyjechałem z PL za komuny w latach 80'tych jako nastolatek i na ten temat nic nie wiem.

Ale powiem tylko, (jak to kogoś interesuje), że tutaj w Stanach istnieją szkoły publiczne, czarterowe, religijne, prywatne i szkolnictwo domowe (tj. mówię o szkolnictwie podstawowym i średnim).

Publiczne, to wiadomo co to jest.

Prywatne; wiadomo co to jest.

Szkoły czarterowe; moja żona jest nauczycielką w takiej szkole. Szkoła czarterowa jest "pomiędzy" szkołą prywatną a publiczną, tzn. dostaje taką samą liczbę $$ od rządu (podatników) za każdego ucznia jak szkoła publiczna, ale jest prowadzona przez osoby prywatne.

Religijne: są szkoły np. ewangelickie, pentakostialne, mormońskie, katolickie itp. Nie dostają one pieniędzy od podatników bo tu jest "separacja kościoła i państwa", więc za nie płaci uczeń + dany kościół.

Szkolnictwo domowe - głównie dla ludzi mieszkających daleko od innych (to jest duży kraj) i dla ekstremalnie religijnych - tacy którzy nie chcą żeby ich dzieci spotykały się z innymi religiami (ekstremalni Amisze itd,).

Edytowane przez scooby_brew
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do zniesienia obowiązku szkolnego - nie zauważacie jednego. Z punktu widzenia normalnego rodzica zniesienie obowiązku kształcenia do 16 roku życia i możliwość np nauki indywidualnej to nic złego, bo - jak sami napisaliście - to rodzic zdecyduje jak będzie kształcić swoje dziecko.

 

Co jednak z rodzicami, którzy uznają, że dziecku kształcenie niepotrzebne, bo potrzebne są dodatkowe pieniądze, albo dodatkowe ręce do pracy, i zamiast uczyć się dziecko będzie legalnie zbierać złom, albo rąbać drzewo?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.