Skocz do zawartości

Moja pierwsza warka


Papa

Rekomendowane odpowiedzi

Mam nadzieję, że taki temat jest dobrym sposobem na analizę mojej, a właściwie naszej pierwszej warki. Wybaczcie, jeśli nie jest to dobry pomysł. Chciałem opisać co zrobiliśmy, jakie popełniliśmy błędy, może ktoś bardziej doświadczony oceniłby i dał parę wskazówek na przyszłość.

 

Z założenia chcieliśmy zrobić coś w rodzaju IPA - w większości słód Maris Otter, drożdże Wyeast 1056, amerykańskie chmiele.

 

Pierwszy błąd - kombinacje z drożdżami. Bałem się, że mi do niedzieli Activator nie napuchnie, więc odpaliłem go w piątek. Wieczorem saszetka była już banią. Wylądowała więc, zgodnie z radami z forum, z powrotem w lodówce. Niestety brak czasu uniemożliwił zrobienie startera, przez co w kombinacji zabawy w przekładanie drożdży z i do lodówki i niżej opisane błędy bardzo boję się o start fermentacji.

 

Samo zacieranie poszło w miarę gładko. Zacieraliśmy w temperaturze ok. 70 stopni, żeby ten biedny Activator sobie potem poradził. Próba jodowa była negatywna po około czterdziestu minutach. Nie robiliśmy mash-out.

 

Podczas filtracji mieliśmy małego faila. Nie zrobiliśmy dobrego podbicia, zatkaliśmy dziurkowane dno, a potem brzeczka zaczęła nam się lać gdzieś obok młóta. Wszystko wróciło więc do gara i zaczęliśmy od nowa. Tym razem zrobiliśmy odpowiednie podbicie z rzadkiego. Podczas wysładzania trochę nie nadążaliśmy z dolewaniem wody i młóto nam się dość solidnie odsłoniło, ale ogólnie jakoś poszło. Otrzymaliśmy 23 litry brzeczki o ok. 12 Blg przed gotowaniem.

 

Chmielenie poszło bez problemu, podczas gotowania wytrącił nam się dość solidny przełom, według wiki to dobra wróżba - oj przyda się...Ogólnie nie wiem czy dobrym pomysłem na pierwszą warkę jest tworzenie własnej receptury, ale tak też zrobiliśmy, chmieląc Tomahawkiem i Chinookiem (zamiast tego drugiego miał być Cascade, ale zbrakło).

 

Po chmieleniu zaczęły nam się schody. Chłodzenie. Popełniliśmy potężny błąd przez to, że nie przemyśleliśmy tego procesu porządnie. Poskąpiliśmy pieniędzy na chłodnicę. Niestety chłodzenie gara zimną wodą szło jak krew z nosa - z wrażenia nie patrzyłem już nawet na zegarek, ale cały proces trwał kilka godzin. Do tego na samym początku chłodzenia do gara wpadło nam parę pojedynczych kropli kranówy... Teraz garnek stoi, o zgrozo, na dworze, brzeczka ma ok. trzydziestu kilku stopni. Czekam aż zejdzie do jakichś 25 i biorę się za zlewanie. Wszystko było już zdezynfekowane, ale zrobię to jeszcze raz, bo przez ten czas mógł się już osadzić jakiś syf. Jeśli jakimś cudem nie udało nam się zakazić brzeczki nie chciałbym zrobić tego pod sam koniec tego ciężkiego dnia.

 

Nie robiłem jeszcze pomiaru gęstości przegotowanej brzeczki, zrobię to po zlaniu do fermentora, z tego co mi zostanie z osadów i zrobię FFT (na drożdżach piekarniczych, bo nic innego nie mam).

 

Ogólnie jestem bardzo niezadowolony z całej tej akcji z chłodzeniem i wiem, że przed następną warką musimy koniecznie zaopatrzyć się w chłodnicę zanurzeniową. Mam nadzieję, że nie skaziliśmy tej brzeczki na tyle, żeby okazało się że trzeba to wszystko wylać. I że fermentacja wystartuje bez problemu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja moje 10 warek schłodziłem w wannie z zimną wodą w garze, jednej nie chłodziłem wcale. Kranówa nie powinna zaszkodzić, nie wiem jak w Warszawie, ale u nas nie ma w niej bakterii. Szczególnie, że wpadła do gorącego.

A co do odsłaniania młota to się przypadkiem na raty zrobiło, czy lepsze czy gorsze to jest nie mam zdania, ale ludzie dyskutują.

Nie wiem jak to na dworze trzymasz, ew. zakażenia bym tam szukał chyba.

Edytowane przez wyvern
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opiszę więc co działo się dalej.

 

W garze było jakieś 27 stopni, kiedy zacząłem przelewać. Skorzystałem z rady kogoś z forum (niestety nie pamiętam czyjej) i zaciągnąłem brzeczkę strzykawką - poszło od razu. Strzykawka okazała się w ogóle bardzo wygodnym narzędziem - ściągałem nią resztki czystej brzeczki znad osadów, tak że w garze został mi praktycznie sam syf. Brzeczki w fermentorze wyszło 19 litrów - celowaliśmy początkowo w 20, ale po problemach z filtracją i wysładzaniem, a następnie po tym jak z litr brzeczki nam się rozlało na podłogę nie liczyłem że uda się osiągnąć aż tyle, więc myślę że dobry wynik jak na pierwszy raz. Napowietrzyłem brzeczkę chyba dość porządnie - najpierw bełtałem mieszadłem, żeby przy okazji jeszcze schłodzić nieco brzeczkę, a potem zamknąłem fermentor i solidnie nim pobujałem. Na koniec zadałem te Activatory bezpośrednio z saszetki i zamknąłem wieko, pozostawiając niedomknięte w jednym miejscu.

 

Tuż przed zabawą w napowietrzanie nabrałem jeszcze rzadkiego syfu z kotła do kufla. W międzyczasie osady się ustały, z tego co jeszcze odebrałem część zlałem do menzurki, reszta poszła do fermentora. Na tej próbce zrobiłem pomiar gęstości - 15 Blg, tyle mieliśmy nadzieję uzyskać i jakoś się udało. Choć po prawdzie mniej obawiałbym się o fermentację, gdyby wynik był trochę niższy. Następnie do menzurki dorzuciłem pół łyżeczki drożdży piekarniczych, zamieszałem, zatkałem i poszedłem spać, bo była 2 w nocy.

 

Rano sprawdziłem temperaturę w fermentorze na przyklejanym termometrze - 23 stopnie. Nie jestem pewien czy fermentacja się rozpoczęła - wydaje mi się że przez ściankę fermentora widoczna jest cienka jaśniejsza warstwa, ale to może być złudzenie, a po tych wszystkich przeżyciach nie chcę w ogóle otwierać fermentora. Będę się martwił, jeśli dziś po powrocie z pracy nie zobaczę widocznych oznak fermentacji. W menzurce piana ma ok. 1cm, gazuje sobie.

 

Dzięki za wszystkie rady i uwagi, w połączeniu z tym co już sami wyłapaliśmy, będziemy starać się następną warkę zrobić lepiej, szybciej i mniej chaotycznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę wieści z frontu.

 

Fermentacja na oko ruszyła i zastanawiam się, co teraz się dzieje. Po powrocie z pracy zauważyłem jakieś 1,5 cm nad powierzchnią brzeczki wyraźny ślad piany, dość gruby, wyglądający trochę jak osad. Nie wiem czy ta piana jeszcze się unosi, czy opadła i została tylko po niej taka obwódka, ponieważ nie chcę otwierać fermentora, w każdym razie nie widzę z zewnątrz żeby cokolwiek się tam "ruszało" :). Zamieszczam zdjęcie:

 

FC2yu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam jeszcze jedno pytanie - znalazłem różne opinie na forum.

 

Moim założeniem jest nieotwieranie fermentora przez cały czas fermentacji. Tak jak pisałem, do pomiarów chcę spuszczać nieco brzeczki/piwa kranikiem do menzurki. Teraz jednak przemyślałem, że w przypadku gdy miałbym wątpliwości i musiał zrobić powiedzmy więcej niż 1-2 pomiary, wiązałoby się to ze sporym ubytkiem piwka, bo jednak nie chciałbym zwracać tego z powrotem do fermentora - nawet ze zdezynfekowaniem wszystkiego myślę że gra nie jest warta świeczki. A do tego i tak musiałbym otworzyć fermentor.

 

Drugą opcją byłoby jednak otwarcie fermentora i wrzucenie wysterylizowanego areometru do środka. W ten sposób ryzykowałbym nieco infekcję, jednak nie traciłbym piwa.

 

Co według Was jest lepszym rozwiązaniem - spuszczanie brzeczki do pomiarów kranikiem i utrata części objętości, czy robienie pomiaru bezpośrednio w fermentorze, z zachowaniem najwyższych środków ostrożności?

 

Piana mi na oko opada, więc pomiar zrobię pewnie w ciągu najbliższych 3 dni. Po pracy zmierzę dziś Blg w menzurce i będę miał wynik FFT.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odsuwam pokrywę kotła w jakim trwa fermentacja burzliwa, żanetą pobieram próbkę-pierwszą dopiero na 3ci dzień po rozpoczęciu burzliwej, mierzę blg, zapisuję, próbkę wypijam (nie ma nic przyjemniejszego rano niż łyk fermentującego piwa)-pozwala mi to też określić czy idzie w dobrym kierunku, nie za dużo chmielu, czy co, jaki balans, etc, zasuwam pokrywę. Pomiary robię co 2-3 dni, zależy jakie piwo, jakie drożdże, jeśli spadnie do około 6 blg, to wtedy pomiar robię codziennie. Jeśli piwo jest ok, blg odpowiedni, to zlewam znad osadu do balona z rurką na cichą-jeśli takowa jest wymagana.

Edytowane przez Bogi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym jednak nie otwierał fermentatora po co kusić zainfekowaniem piwa z powietrza. A jak masz kranik to z niego warto korzystać. Spuszczenie brzeczki do pomiaru blg to raptem 50ml więc praktycznie to żaden ubytek a tak jak napisał Bogi możesz sobie spróbować w jakim kierunku piwko idzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najlepiej to zadać drożdże w odpowiedniej ilości i kondycji, dobrze napowietrzy brzeczkę i jednocześnie nastawić FFT. Po trzech dniach zmierzyć FFT, a piwo otworzyć po odpowiednio długim okresie (różnie, w zależności od mocy i rodzaju drożdży), żeby je przelać na cichą. W zdecydowanej większości wypadkow pomiar gęstości piwa będzie zgodny z FFT więc dodatkowych pomiarów robić nie musisz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po około 6-7 dniach wrzucam areometr do fermentatora, po około 2-3 dniach sprawdzam czy coś jeszcze spada. Picie próbek sobie odpuściłem bo tylko szarpią nerwy, taka próbka w smaku czasem jest okrutna ale już po wyleżakowaniu piwo potrafi być znakomite.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Picie próbek sobie odpuściłem bo tylko szarpią nerwy, taka próbka w smaku czasem jest okrutna ale już po wyleżakowaniu piwo potrafi być znakomite.

Ale potrafi takze byc zupelnie odwrotnie ;) Przy butelkowaniu skosztowalem z probki lyczka Belgian Specialty Ale i juz przebieram nogami a butelkowalem w srode..i co tu poczac? :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielkie dzięki za wszystkie odpowiedzi, chyba rzeczywiście zdecyduję się na upuszczanie próbek kranikiem, czyli pierwotne założenie, dodam tylko do tego ich wypijanie :). Wynik FFT będę miał dzisiaj, nie będzie zbyt dokładny bo test robiłem na piekarniczych, ale jakiś pogląd na końcowe odfermentowanie będę chyba miał. Pomiar z "głównego zbiornika" zrobię za parę dni i porównam. Jeszcze raz dzięki za rady i opinie, powoli zaczynam wypracowywać sobie metodę postępowania na kolejne warki.

 

W tym temacie pewnie będę jeszcze Was męczył po burzliwej, jak przyjdzie do zbierania gęstwy :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybaczcie post pod postem, ale kolejna sprawa. Po analizie w brewtargecie wyliczyłem, że znacznie przechmieliliśmy piwo - wyszło ponad 100 IBU... Czy da się jeszcze na tym etapie coś z tym zrobić czy dać sobie spokój i liczyć że będzie pijalne?

 

Kolejny punkt do listy do zapamiętania na przyszłość - robić takie rzeczy przed warką, nie po niej :).

 

EDIT: Na razie plan mam taki, że sprawdzę smak przy pobieraniu próbki. Jeżeli będzie straszna siekiera to rozcieńczę trochę przegotowaną wodą przy zlewaniu na cichą. No i raczej odpuszczę chmielenie na zimno :D

Edytowane przez Papa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a ile Ty chmielu dodałeś na te 19l że Ci wyszło IBU 100? Jeśli chodzi o chmielenie na zimno to nie wpłynie ono znacząco na goryczkę, z drugiej strony jak już masz IBU100 to zapewne aromaty chmielowe będą wyraźne bo musiałeś użyć masę chmielu...

 

Czy piwo będzie pijalne? to na pewno, ale nie każdemu może taka wyraźna goryczka podchodzić. Ja osobiście za aż tak gorzkimi piwami nie przepadam. Mimo wszystko zostawiłbym to bez rozcieńczania, bo jak rozcieńczysz stracisz treściwość i moc.

 

Często się na forum pojawia powiedzenie, z którym się w pełni zgadzam: To Twoja pierwsze dziecko więc i na pewno je pokochasz nie wiadomo jakie by było:) (no chyba że to będzie kwas;P czego nie życzę)

Edytowane przez VeryBerry
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakoś zgłupiałem i łącznie wrzuciłem 60g Tomahawka i 50g Chinooka, a to chmiele które mają odpowiednio 15 i 13 procent alfakwasów, wszystko przez zamieszanie które nam się potęgowało od początku pracy nad tą warką. Ilość chmielu, który chciałem wrzucić w jakiś sposób mi się podwoiła i zupełnie nie zwróciłem na to uwagi.

 

Osobiście lubię jak najbardziej goryczkowe i nachmielone piwa, więc ja przeżyję, gorzej z moim wspólnikiem i innymi osobami, które zamierzamy poczęstować :). No nic, niech będzie, nie rozcieńczam, najwyżej dłużej postoi w butelkach, a w międzyczasie polecimy z kolejną warką, tym razem w łagodniejszym stylu i już w porozumieniu z brewtargetem (szkoda, że dopiero dziś uruchomiłem tę aplikację, bardzo pożyteczna).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

110g na 19l to faktycznie delikatnie dużo;)

 

Na pewno piwo będzie musiało postać sobie tak z 2 miesiące bo przy tym poziomie goryczki musi być ona dobrze ułożona. W początkowej fazie może ona być gość "gryząca" ale z czasem na pewno się ułoży.

 

Jeśli chodzi o osoby które chcesz częstować to i tak będą zachwyceni. U mnie to wygląda zazwyczaj tak: "cooo? sam robisz piwo?! oh ah, ale super";) ogólnie jeśli nikt nie próbował nigdy piwa domowego to sam fakt tego że będzie mógł sobie takie piwo wypić będzie dla tych osób bardzo fajnym doświadczeniem. A jeśli będzie to piwo inne niż wszystkie co będzie to jedynie czynnik na plus:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atakuj coś pszenicznego. Szybkie do wypicia to i przechmielona (tfuuu - co za przejęzyczenie) niepoukładana warka będzie miała szansę się uleżeć.

 

Jeśli chodzi o osoby które chcesz częstować to i tak będą zachwyceni.

Taka goryczka może większość 'przypadkowych spijaczy' wystraszyć, ale trafiają się osoby, które poproszą następny kufelek :)

Edytowane przez Swiaderny
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.