Skocz do zawartości

Ken Follett


TomX

Rekomendowane odpowiedzi

Autor, którego książki pochłaniam zawsze z wielką przyjemnością. Większość jego twórczości to powieści szpiegowskie osadzone w czasach 2 Wojny Światowej, np. takie klasyki gatunku jak "Igła", "Klucz do Rebeki", "Kryptonim Kawki" czy "Lot Ćmy". Nie jest to w żadnym wypadku literatura najwyższych lotów, niemniej w kategorii literatury popularnej, mającej dawać rozrywkę - na pewno wysoka półka. Ciekawe zwroty akcji, zawiłe intrygi.

 

Ale Follet to nie tylko szpiedzy i ich kochanki. Ken zmierzył się też z powieścią historyczną. O ile "Uciekinier" opisujący ucieczkę niewolnika z plantacji bawełny w XVIIIw Ameryce nie jest wg mnie zbyt udany (po prostu akcja nie porywa, postacie zbyt czarno-białe, akcja bardzo przewidywalna), to "Filary Ziemi" to jak na razie bez wątpienie jego dzieło życia. Historia 2 pokoleń budowniczych monumentalnej katedry w średniowiecznej Anglii, przeplatana walką o władzę, romansami, zemstą, herezją. Wielkie dzieło (około 800 stron ;) ), absolutnie nieprzewidywalne wydarzenia, ciekawie wykreowani bohaterowie (bardzo ludzcy, każdy ma wady i zalety, ulega pokusom, popełnia błędy, nie żadni schematyczni herosi) i co najlepsze - według mnie całkiem przekonywujący obraz średniowiecznej rzeczywistości. Kontynuacja tej historii - "Świat bez końca" - dzieje potomków bohaterów "Filarów" odbudowujących podupadłe miasto w czasach zarazy- co najmniej równie dobra. Polecam gorąco.

 

Żeby nie było tak słodko i cukierkowo: co mi w stylu Folleta się nie podoba. Otóż uważam, że jego dzieła są nadmiernie przesycone erotyzmem. Wiadomo, seks to istotna dziedzina życia i nie da się pisać realistycznych powieści o relacjach międzyludzkich całkowicie pomijając ten temat, ale uważam że sposób w jaki autor opisuje zbliżenia, słownictwo, którego używa - zakrawa raczej na pornografię. Na szczęście sceny erotyczne nie są rozsiane w powieściach gdzie popadnie, powiedział bym, że to nie ilość jest problemem, a jakość. Co ciekawe, wyraźnie widać, że im dzieło późniejsze, tym odważniejsze opisy.

 

Ciekaw jestem Waszych opinii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziełem życia Folleta ma być Trylogia Stulecie. Już jej pierwszy tom "Upadek gigantów" przeciąga czytelnika przez burzliwe meandry I wojny światowej - książka więcej niż znakomita. Polecam wielbicielom historii ukazywanej w sposób nie podręcznikowy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polecam "Noc nad Oceanem"- większość fabuły dzieje się na łodzi latającej Clipper, którą autor opisuje super dokładnie. Jest to trudne, bo chyba żaden z tych Boeingów nie przetrwał do dzisiaj:) http://pl.wikipedia....ing_314_Clipper

 

Oczywiście, jak to u Folleta- nie mogło zabraknąć scen erotycznych i faszystów:)

 

small-logo.png

Edytowane przez mrblaha
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziełem życia Folleta ma być Trylogia Stulecie.

 

Ostrożny bym był z nazywaniem "dziełem życia" czegoś, co jeszcze do końca nie powstało ;) Jeżeli autor z tak wyrobioną marką zanim jeszcze skończy pisać pierwszy tom, całą trylogię ogłasza swoim opus magnum, to albo jest niespotykanym geniuszem, albo jest to oznaka jego niespotykanej pychy. W ten sposób Follett ryzykuje bardzo dużo, bo co, jeżeli gotowa trylogia nie zaspokoi rozdmuchanych nadziei czytelników? Z dzieła życia robi się porażka życia...

 

Teoretyzuję sobie, bo "Upadku" jeszcze nie czytałem... choć właśnie dziś go zakupiłem :D Ot przypadkiem przechodząc obok księgarni rzucił mi się w oczy "Fall of Giants", rzut oka w treść na chybił trafił, czy poradzę sobie językowo (btw. akurat trafiłem na opis wyuzdanego seksu... ach ten Follett :lol:) i książka moja. Tylko musi poczekać na swoją kolej.

 

Z innej beczki: Biję się w piersi i posypuję głowę popiołem za błąd w tytule wątku (powinno być Ken Follett)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Dobra, książkę pochłonąłem już jakiś czas temu. Za komentarz niech starczy stwierdzenie, że nie mogę się doczekać wydania 2 tomu :)

Dawno (od czasu Filarów Ziemi) nie byłem tak wkurzony, że książka się już skończyła, chciałbym jeszcze dalsze 1000 stron :D

Napisane jak to u Folletta - nie ma chwili, gdy akcja byłaby nudna, od początku wpadamy w wir wydarzeń z którego wcale nie chcemy się wydostawać. Sceny seksu niestety czasami wyskakują "ni z gruchy ni z pietruchy", całkowicie przypadkowo i w niewiadomym celu, ale nie jest to wielki mankament. Książka rewelacja, rzeczywiście pozwala zbudować sobie żywe wyobrażenie I Wojny Światowej - zaryzykował bym stwierdzenie, że z tej książki (przecież popularnej fikcji, a nie książki historycznej) dowiedziałem się o Wojnie więcej niż we wszystkich szkołach razem wziętych. Polecam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 miesięcy temu...

Ostrożny bym był z nazywaniem "dziełem życia" czegoś, co jeszcze do końca nie powstało ;) Jeżeli autor z tak wyrobioną marką zanim jeszcze skończy pisać pierwszy tom, całą trylogię ogłasza swoim opus magnum, to albo jest niespotykanym geniuszem, albo jest to oznaka jego niespotykanej pychy. W ten sposób Follett ryzykuje bardzo dużo, bo co, jeżeli gotowa trylogia nie zaspokoi rozdmuchanych nadziei czytelników? Z dzieła życia robi się porażka życia...

 

Połknąłem już II tom, "Winter of the World". Częściowo potwierdził się mój pogląd, cytowany wyżej. Książka jest bardzo dobra, ale wg. mnie słabsza niż "Upadek Gigantów". Ale po kolei:

- Odnoszę bardzo silne wrażenie, że książka była pisana w bardzo dużym pośpiechu, lub, co wydaje mi się bardziej prawdopodobne, że historia rozrosła się do tak monstrualnych rozmiarów, że Follett był zmuszony wyrzucić wiele wątków i fragmentów aby książkę dało się wydać w 1 tomie. Wiele wątków sprawia wrażenie uciętych w połowie, ilość niewyjaśnień, niedopowiedzeń, miejscami jest trochę przytłaczająca. Jest dużo białych plam, mnóstwo, zdawało by się bardzo istotnych wydarzeń II Wojny Światowej nie zostało nawet wspomniane. Po wszystkim czuję niedosyt, ale nie taki, że chcę wiedzieć co było dalej, a chcę wiedzieć, co jeszcze działo się w trakcie! Czuję się trochę "okradziony" z części tej historii.

- Z tego samego powodu zapewne, w książce próżno szukać tak charakterystycznych dla Folletta wątków erotycznych. Coś tam się pojawia, ale raczej na zasadzie: "zaczęli się kochać, ale sam się domyśl czytelniku w jaki sposób". Jest kilka pikantniejszych momentów, ale to pryszcz w porównaniu do tego, co działo się w "Świecie bez Końca", czy "Upadku...". To akurat jest raczej zaleta, a na pewno nie wada.

- Książka jest o II Wojnie Światowej. O Polsce jednak w całej książce jest tylko kilka napomknięć. Nie rozdzieram z tego powodu szat, ale szkoda, że sytuacja Polski na początku wojny nie została przez Folletta głębiej przeanalizowana. A przecież przyzwyczailiśmy się do polityczno - taktycznych rozważań Folletta, których i w "Zimie.." nie brakuje. Zamiast tego Polska jest wspominana jako kraj niemal nie stawiający oporu Niemcom (ani słowa o AK, czy powstaniach), słaby, czy jak wyraził się jeden z bohaterów (co prawda angielski faszysta) "pół-barbarzyński ugór". Trzeba oddać honor, że Auschwitz zostało poprawnie nazwane obozem nazistowskim na terenie Polski. Nie jest wyjaśnione (a przynajmniej nie jasno i wyraźnie) czemu znaleźliśmy się w Radzieciej strefie wpływów. No ale cholera, to jest powieść fabularna a nie podręcznik do historii!

- Jeden poważny błąd merytoryczny rzucił mi się w oczy: Pojawia się wątek eutanazji osób z zespołem Downa (w Niemczech faszystowskich). OK, tylko określenie "zespół Downa" weszło do medycyny w 1965 roku, w czasie wojny schorzenie to określano "idiotyzmem mongolskim". Ot taki szczegół, ale kłuje w oczy.

- Na początku książki znużony byłem rozwlekłymi (jak na Folletta) opisami życia towarzyskiego w Londynie i USA.

 

Z niewątpliwych zalet muszę przyznać, że:

- Follett zaskakuje. Wiele razy myślałem sobie "na następnej stronie stanie się to i to, to oczywiste..." po czym byłem bardzo zaskoczony.

- Historię wojny w Europie wszyscy znamy, a dzięki "Zimie..." zyskałem jakieś ogólne, logiczne wyobrażenie, o co chodziło w wojnie USA-Japonia. Szkoła mnie tego nie nauczyła nigdy, teraz wiem, mniej więcej, o co poszło. To samo tyczy się wojny domowej w Hiszpanii. Też mnie tego szkoła nie nauczyła, dopiero dzięki tej książce w ogóle mam jakiś pogląd co się tam działo.

- Książka porywa. Nie było dla mnie problemem 5 godzin siedzieć bez ruchu na łóżku, przewracając tylko stronę za stroną. Szczególnie druga połowa, gdy już toczyła się wojna, całkowicie odcinała mnie od świata zewnętrznego.

 

Książka na prawdę dobra, polecam, już chciałbym mieć 3 tom... Polecam. Jednak co do "Dzieła życia" to dla mnie dalej pozostają nim "Filary Ziemi" i "Świat Bez Końca". Nie objętość rodzi epickość.

Edytowane przez TomX
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.