Skocz do zawartości

Piwowarstwo domowe a alkoholizm


kawasaki

Rekomendowane odpowiedzi

Lekarze mówią o "bezpiecznej" dawce dla dorosłego, zdrowego człowieka w wysokości bodajże 5 jednostek/dzień, piwo o zawartości alko 5% ma 2,5 jednostki, można sobie przeliczyć ;) Tak czy siak, picie 250L czy większej ilości piwa rocznie, może odbić się niekorzystnie na funkcjonowaniu i zdrowiu delikwenta, ale to tylko teoria, w praktyce bywa różnie :smilies: Na Zdrowie :beer:

Edytowane przez przemo70
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

400 litrów to 800 butelek o pojemności 0,5 litra, to nie jest 1 piwo dziennie i nie 7 w sobotę (52*7=364 piwa lub 182 litry), to 15 piw co sobotę.

A śmiichy możemy sobie urządzać wszyscy. Do czasu.

A tak zapytam z ciekawości - uwarzyłeś od 2011 roku 41 warek - co się z nimi stało? Bo jeżeli to warki 20-litrowe, to może wyjść nawet więcej niż 400 ltrów rocznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak zapytam z ciekawości - uwarzyłeś od 2011 roku 41 warek - co się z nimi stało? Bo jeżeli to warki 20-litrowe, to może wyjść nawet więcej niż 400 ltrów rocznie.

NIe piszemy o warzeniu tylko o spożyciu. Żeby było śmieszniej niektóre moje warki miały ponad 40 litrów.

Odpowiedź jest prosta - rozdałem. Sam dobrze wiesz, że ludzie są tak zaskoczeni możliwością warzenia piwa w domu, że każdy chce spróbować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To chyba dobrze zrobiłem zaczynając warzyć piwo :D . Przed warzeniem kiedy to miałem pracę taką bardziej domową potrafiłem spożyć od 4 do 8 piw koncernowych :ble: dziennie. No chyba że jakiś wyjazd autem się zdarzał to wtedy był i tydzień wstrzemięźliwości. Teraz odkąd warzę jest tego 4 do max 6 piw ale na tydzień. Czuję się uratowany przez swoje hobby. Czyżby paradox ? :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja piję zazwyczaj dwa piwka dziennie. W weekend to ze trzy wypiję i tyle. Zdarzają się dni, że w ogóle nie spożywam, fakt że rzadko ale się zdarzają. Tak jak mcpol1 zanim zacząłem warzyć i piłem piwa komercyjne piłem znacznie więcej piwa. Praktycznie co dziennie 2-5, a w weekend to od 7-14 :lol: No ale wiadomo te 14 to przy jakiejś imprezce z kumplami :lol: Teraz to tyle bym nie dał rady. :cool:

Edytowane przez Afghan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W efekcie, prohibicja doprowadziła do tego, że Amerykanie zaczęli pić więcej

 

Gwoli ścisłości historycznej, to akurat nie jest prawda, spożycie alkoholu z oczywistych przyczyn spadło wtedy znacznie a nawet jak pokazały badania, przez ładnych parę lat po zakończeniu prohibicji utrzymywało się na niższym niż przed prohibicją poziomie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takim Maroku np. są specjalne sklepy w piwnicach budynków, zasłonięte czarna zasłoną, gdzie zakupiony alkohol pakują w czarne torby, żeby "Allah nie widział". A klientów w nich pełno. Tak więc nawet oni mają przebłyski normalności.

Edytowane przez jake
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taka ciekawostka. Terminy medyczne okreslajace zaleznosc od alkoholu jest stosunkowo mlode zaledwie XIXw.

Druga ciekawostka, kraj w ktorym pije sie najwiecej to Uganda.

 

Moim zdaniem nie ilosc wypijanego alkoholu warunkuje uzaleznienie, a stan psychiczny osoby pijacej regularnie. Kolejna sprawa to ilosc wg WHO tzw jednostek alkoholu wypijanych nie okresla stopnia uzaleznienia od alkoholu, a wplyw alkoholu na zdrowie. Mozna spozywac wiecej, a nie byc alkoholikiem, co nie zmienia faktu ze alkohol powyzej tych 21 jednostek tygodniowo juz powoli zaczyna niszczaco wplywac na organizm.

 

No i anegdota na koniec. Brytyjska definicja alkoholika to taka, ze pijesz wiecej niz lekarz, ktory pyta cie o spozycie ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maroko to chyba taki trochę "przejściowy” kraj. Pisząc o krajach arabskich i islamie miałem na myśli raczej Arabie Saudyjską, Libię, Egipt, Iran, Irak czy Emiraty Arabskie.

 

Ciekawe jest też pochodzenie słowa alkohol. Najprawdopodobniej wywodzi się ono od któregoś z dwóch słów arabskich al-ghul czyli zły duch lub al-kuhl (delikatny).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A alkoholizm zaczyna się wtedy kiedy kończy się przyjemność, a zaczyna się potrzeba. Alkoholik ma wyznaczoną dawkę przez organizm-i tę dawkę musi systematycznie uzupełniać, niemniej jednak żadną z tych dawek się nie delektuje, nie smakuje, dla niego jest ważny związek etanol, a nie ile go tam jest i w wyniku czego powstał, stąd ostatnie fazy to dykta, spryskiwacze etc.

 

Niekoniecznie. Często tak to wygląda, ale tak też sobie tłumaczą ludzie, którzy chcą sami siebie oszukać, uspokoić swoje sumienie, że może piją dużo, ale przecież kulturalnie, nie stają pod sklepem i nie żebrzą o drobniaki.

 

A alkoholizm często dotyczy ludzi wykształconych, kulturalnych, nie nadużywających, często sprawiających wrażenie, że mających wszystko pod kontrolą. To są ludzie, którzy z racji pełnionych funkcji w społeczeństwie (lekarze, prawnicy) nie mogą sobie pozwolić na rozluźnienie obyczajów nigdzie, jak tylko we własnym domu, dlatego kończą dzień kieliszkiem wina czy szklanką whisky. To są kobiety, matki, które po położeniu dzieci spać mogą się wreszcie zrelaksować przy dobrej książce i lampce wina. Itd.

 

Oczywiście w części przypadków nie jest to alkoholizm, ale wśród takich osób też alkoholicy są - oni też twierdzą, że gardzą wódką czy piwem, piją tylko kieliszek koniaku czy dobrego wina. Tyle że nałóg nie polega na ilości czy jakości wypijanego alkoholu, a na uzależnieniu od niego. Alkoholizm zaczyna się wtedy, kiedy konieczność (choć sami uzależnieni tłumaczą sobie że to potrzeba, chęć, przyzwyczajenie - ale to specyfika każdego nałogu, żeby chociaż wspomnieć palenie) wypicia tej codziennej dawki jest ważniejsza niż wszystkie inne sprawy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tyle że nałóg nie polega na ilości czy jakości wypijanego alkoholu, a na uzależnieniu od niego. Alkoholizm zaczyna się wtedy, kiedy konieczność (choć sami uzależnieni tłumaczą sobie że to potrzeba, chęć, przyzwyczajenie [...]

Nie znam się na tych filozoficznych meandrach psychiczno-językowych ale nie zgadzam się z tym.

Ilość wg. mnie ma znaczenie. Od ilości się zaczyna. Im człowiek więcej pije tym szybciej staje się alkoholikiem.

Później być może trzeba mniej ale to już musztarda po obiedzie.

Od lampki wina, koniaku czy szklanki piwa człowiek nie wpada w nałóg.

Edytowane przez skybert
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W efekcie, prohibicja doprowadziła do tego, że Amerykanie zaczęli pić więcej

 

Gwoli ścisłości historycznej, to akurat nie jest prawda, spożycie alkoholu z oczywistych przyczyn spadło wtedy znacznie a nawet jak pokazały badania, przez ładnych parę lat po zakończeniu prohibicji utrzymywało się na niższym niż przed prohibicją poziomie.

Tutaj jest dobre opracowanie: http://www.cato.org/...ion-was-failure

 

Although consumption of alcohol fell at the beginning of Prohibition, it subsequently increased. Alcohol became more dangerous to consume; crime increased and became “organized”; the court and prison systems were stretched to the breaking point; and corruption of public officials was rampant. No measurable gains were made in productivity or reduced absenteeism

 

tu jest jeszcze jedno zdanie (poniżej), o konsumpcji, że mogła przekroczyć poziom sprzed czasów prohibicji nawet jeśliby prohibicji nie zniesiono.

 

 

całość można ściągnąć tutaj: http://www.cato.org/...s/pdf/pa157.pdf i tu jeszcze jest trochę: http://eh.net/encycl...ibition.alcohol

post-5299-0-86084500-1357306708_thumb.jpg

Edytowane przez Bogi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niekoniecznie. Często tak to wygląda, ale tak też sobie tłumaczą ludzie, którzy chcą sami siebie oszukać, uspokoić swoje sumienie, że może piją dużo, ale przecież kulturalnie, nie stają pod sklepem i nie żebrzą o drobniaki.

Oczywiście, że alkoholikiem nie musi być przysłowiowy "Pan Wacław spod monopolowego/budki z piwem", ale nawet jeśli jest to prokurator, biskup, architekt-on nie musi wychodzić, ale pije codziennie w domu-tego faktu się nie zmieni-to może być jeden kieliszek, jedna butelka, ale to jest nieodzowne*, bo na tym polega choroba; co więcej taka osoba czuje się chora, jeśli tej potrzeby sobie nie zaspokoi.

 

I to też jest moralne dno, nawet jeśli ta osoba pełni swoją funkcję w społeczeństwie, w ogóle właśnie alkoholizm dotyka ludzi, którzy mają go w nadmiarze-nie z racji kolekcjonerstwa, ale z nudów, permisywizmu moralnego, czystego hedonizmu, prestiżu własnej wyimaginowanej w tym przypadku wartości lub też życie samo per se podsuwa okazje; są takie zawody, które pozwalają ukształtować alkoholików/alkoholiczki; nie znaczy to jednakże, że każdy kto wykonuje te właśnie zawody, jest skazany na taki koniec i niekoniecznie picie codzienne lampki wina czy kieliszka koniaku świadczy o alkoholizmie.

 

Jest facet w Szwajcarii, który codziennie pije absynt-mało, ale codziennie, na chwilę obecną ma 90 lat, sprawny, głowa ok, ale już moglibyśmy go zaszufladkować, że "alkoholik", a właściciel winnicy we Francji-on codziennie pije wino, bo musi sprawdzić aromat, smak, kolor, porównać, ma de facto masę roboty aniżeli przyjemności, i co też go zgromimy "alkoholik", i takich ludzi jest masa i nikt mi nie wmówi, że kobieta położyła spać dzieci, wypiła lampkę wina-czyli po prostu dawkę jak najbardziej nieszkodliwą najzdrowszego napoju na świecie, to to już jakaś degrengolada społeczna.

 

Jakby wytrąbiła dwie butelki jakiekolwiek wina-bez patrzenia na etykietkę (duża dawka na kobietę), to mogę się zgodzić, że coś się dzieje, ale ta lampka jedna daje jej więcej pożytku niż szkody i są o tym badania, jeśli ktoś wypośrodkuje spożywanie, bo nie będzie ani nadmiernie spożywał (czyli nie będzie dążył do alkoholizmu) ani w ogóle alkoholu nie nie tykał (czyli dążył do abstynencji), to nic mu nie grozi, bo nie ma prawa-nie zapominajmy, że wieki temu alkohol to było lekarstwo i od dawki zależało jego działanie i wpływ na zdrowie, a dawki się zmieniały przez lata, tak jak i moc danych trunków.

 

*nie możemy mylić czegoś nieodzownego, musu ze zwykłym ludzkim relaksem.

Edytowane przez Bogi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tyle że nałóg nie polega na ilości czy jakości wypijanego alkoholu, a na uzależnieniu od niego. Alkoholizm zaczyna się wtedy, kiedy konieczność (choć sami uzależnieni tłumaczą sobie że to potrzeba, chęć, przyzwyczajenie [...]

Nie znam się na tych filozoficznych meandrach psychiczno-językowych ale nie zgadzam się z tym.

Ilość wg. mnie ma znaczenie. Od ilości się zaczyna. Im człowiek więcej pije tym szybciej staje się alkoholikiem.

Później być może trzeba mniej ale to już musztarda po obiedzie.

Od lampki wina, koniaku czy szklanki piwa człowiek nie wpada w nałóg.

 

Ale ja nie twierdzę, że ilość nie ma żadnego znaczenia - tylko że czasem można być uzależnionym, jednocześnie nie pijąc na umór i nie leżąc nieprzytomnym pół dnia. Można wpaść w szpony nałogu pijąc małe ilości, wszystko zależy od podatności każdego człowieka, może to być właśnie ta lampka wina wieczorem. Pijaństwo != alkoholizm, choć bardzo często te rzeczy sobie towarzyszą - ale można też być pijakiem, który nie jest uzależniony od alkoholu, albo alkoholikiem, który nie jest owym wspomnianym pijakiem. Żadne to filozofowanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tyle że nałóg nie polega na ilości czy jakości wypijanego alkoholu, a na uzależnieniu od niego. Alkoholizm zaczyna się wtedy, kiedy konieczność (choć sami uzależnieni tłumaczą sobie że to potrzeba, chęć, przyzwyczajenie [...]

Nie znam się na tych filozoficznych meandrach psychiczno-językowych ale nie zgadzam się z tym.

Ilość wg. mnie ma znaczenie. Od ilości się zaczyna. Im człowiek więcej pije tym szybciej staje się alkoholikiem.

Później być może trzeba mniej ale to już musztarda po obiedzie.

Od lampki wina, koniaku czy szklanki piwa człowiek nie wpada w nałóg.

 

Z tego co mi tłumaczyła koleżanka pracująca jako psycholog w więzienictwie (pomaga skazanym wyjść z nałogów) to dużo gorsze od uzależnienia fizycznego (ilość spożywanego trunku) jest uzależnienie psychiczne i właśnie dlatego coraz częściej w szpony tego nałogu wpadają ludzie z wyższych sfer oraz kobiety, które piją dobre trunki i stosunkowo niewiele (swoją drogą według mojej koleżanki płeć piękna dużo szybciej się uzależnia).

Na swoim przykładzie zauważyłem że "w krew" mi weszło picie niewielkich ilości alkoholu (piwo, wino) w ramach wieczornego relaksu jak tylko dzieci położą się już spać. Jest to rodzaj rytułału i jak nie mam niczego w szklance/kieliszku to czuję się jakoś nieswojo.

Myślę, że na wszelki wypadek warto stosować się do zaleceń wypracowanych przez lekarzy w UK czyli nie więcej niż 2 piwa dziennie oraz dwa dni w tygodniu zupełnie bez alkoholu.

 

Pozdrawiam,

 

Lukasz

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest facet w Szwajcarii, który codziennie pije absyn-mało, ale codziennie, na chwilę obecną ma 90 lat...

właściciel winnicy we Francji-on codziennie pije wino, bo musi sprawdzić aromat, smak...

A taki Józek z Ostrowa nic nie musi,młody, a pije ;)http://www.piwo.org/topic/1714-jozek-warzy-onlajn/page__st__1240#entry131123

Bijecie pianę, jakoś w człowieku się na koniec/początek roku taki moralniak musi się odezwać, ale z czasem wprost proporcjonalnym do wypitego alkoholu cichnie, żeby znów powstać i spróbować za rok :)

Wszystkiego dobrego w NR i do zobaczenia w kolejnym.

To pisałem ja, nieanonimowy alkoholik :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakoś z tej dyskusji nic konkretnego nie wynika. Każdy drąży temat a nikt się przyznać nie chce. Niech więc pierwszym będę ja:

Pije bo lubię... piwo , no czasem dobrą whyski. Jeśli więc wszystko co wymieniacie powyżej jest prawdą to tak, jestem alkoholikiem :P:beer:

 

 

 

Ehhh no i Josefik mnie wyprzedził ...

Edytowane przez mcpol1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że na wszelki wypadek warto stosować się do zaleceń wypracowanych przez lekarzy w UK czyli nie więcej niż 2 piwa dziennie oraz dwa dni w tygodniu zupełnie bez alkoholu.

Najlepiej poniedziałek i wtorek, by jak najszybciej mieć to z głowy ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że na wszelki wypadek warto stosować się do zaleceń wypracowanych przez lekarzy w UK czyli nie więcej niż 2 piwa dziennie oraz dwa dni w tygodniu zupełnie bez alkoholu.

Najlepiej poniedziałek i wtorek, by jak najszybciej mieć to z głowy ;)

 

Hy? Niedziela (wiadomo kac ;) ) i poniedzialek :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stosowanie się do rad to też podleganie pod schemat/rytuał-nie więcej niż 2 dziennie, a tu nagle wpadli znajomi i co?2 dni przerwy-np.poniedziałek i wtorek, a tu we wtorek coś wypadnie (wpadnie), nie da się tak i dodatkowo wpadamy w nałóg pedantyzmu, że musi tak być, bo nagle nie mamy własnej woli ani zdania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.