Skocz do zawartości

Filtrator rurkowy - trochę praktyki


tzi

Rekomendowane odpowiedzi

Właśnie wczoraj na szybko zrobiłem filtrator z oplotu z węża. Jak eksperyment to na całego. Wczoraj ześrutowałem bardzo drobno słód i uwarzyłem z tego piwo. Wyszło końcowe 12 blg. Filtracja szybka bez problemów. Dzisiaj uwarzyłem identyczne piwo, ale słód ześrutowałem jak zawsze do filtratora podobnego jak BA. I co się okazało wyszło 11 blg. Czyli wniosek do oplotu może być drobniej zmielony słód. Przy filtrowaniu w baniakach tak drobno zmielony słód zatykałby otworki. Trwało by to jeszcze dłużej. Wniosek końcowy - chyba oplot. No i tak jest czlowiek całe życie się uczy a i tak głupi umrze. JK

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie wczoraj na szybko zrobiłem filtrator z oplotu z węża. Jak eksperyment to na całego. Wczoraj ześrutowałem bardzo drobno słód i uwarzyłem z tego piwo. Wyszło końcowe 12 blg. Filtracja szybka bez problemów. Dzisiaj uwarzyłem identyczne piwo, ale słód ześrutowałem jak zawsze do filtratora podobnego jak BA. I co się okazało wyszło 11 blg. Czyli wniosek do oplotu może być drobniej zmielony słód. Przy filtrowaniu w baniakach tak drobno zmielony słód zatykałby otworki. Trwało by to jeszcze dłużej. Wniosek końcowy - chyba oplot. No i tak jest czlowiek całe życie się uczy a i tak głupi umrze. JK

Filtrowałem w sobotę witbiera, na wężyku z oplotu. >50% dodatków niesłodowych. MASAKRA - 6 godzin filtracji. Na wiadrze, to bym chyba sobie w łeb strzelił. Stwierdziłem, że problem może być w tym, że wężyk jest zbyt krótki (35cm), muszę sobie dłuższy sprawić, tak z 1m minimum. Na mąkę może nie śrutowałem, ale ufny w swój filtrator chyba zbyt optymistycznie przyjąłem grubość śruty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

BTW. nie ma czegos takiego jak PCV!

Jest PCW (polichlorek winylu? chemikiem nie jestem ale chyba cos w tym guscie) - to po Polsku! albo,

PVC (polyvinyl chloride?) to po angielsku

 

PCV to chyba najbardziej rozpowszechniony blad jezykowy jaki znam.

Sorry za offtopa, ale wiedzy o swiecie nigdy nie za duzo ;)

 

pzodrawiam

Edytowane przez limpdurst
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja chciałem zrobić filtrator z rurki miedzianej, ale nie było kolanek w Castoramie. Wiec postanowiłem zrobić z rurki do gorącej wody z tworzywa sztucznego, ale o dziwo też nie było kolanek. Chyba jakaś plaga czy coś. Wiec zdecydowałem się awaryjnie na oplot. Jest ok 4 warki wytrzymał. JK

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...
Oplot. :)

Nie używałem worka, ale z tego co czytałem o wrażeniach innych to dla mnie byłby zbyt uciążliwy. Owszem jakieś zalety ma, ale jak dla mnie niewątpliwe wady je przewyższają.

No to raczej wybiorę to rozwiązanie. Rurki są plastikowe (jakoś nie lubię PVC), a worek drogi. Dzięki!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To może dorzucę jeszcze od siebie fotki mojego filtra, wykonanego z rurek miedzianych. Wykonanie nie było całkiem proste (musiałem prosić o pomoc "fachowca") ale efekt końcowy całkowicie to rekompensuje. Wcześniej filtrowałem "wiaderkami" ale tego w ogóle nie można porównywać.

Najważniejsze dla prawidłowego działania takiego filtra są bardzo wąskie nacięcia - w moim wypadku 0,7mm (planowałem 0,5mm ale nie miałem czym naciąć tak wąskich szczelin).

Na koniec zakładam rurkę silikonową i zasysam. Jeśli rurka jest wystarczająco długa (u mnie 1m) to nie ma niebezpieczeństwa poparzenia - tym bardziej, że jest przeźroczysta i podczas zasysania widać brzeczkę.

Jedna uwaga: rurka po nacięciu została źle zwinięta w kólko. Lepiej jest porobić nacięcia na prostym kawałku rurki miedzianej. Robi się to bez problemu zwykłą ramką z brzeszczotem. Zwykle powstają nacięcia o szerokości 0,7 - 1 mm. I to jest za dużo. Twój filtrator został nieprawidłowo uformowany w kształt koła. Należy to zrobić zaginając rurkę tak, by góra nacięcia znalazła się wewnątrz koła. Inaczej mówiąc- zaginając w kształt kolisty " zamykamy " nacięcia. Wówczas nie ma już nacięć o szerokości 1 mm, lecz o d 0 do 0,3 - 0,5 mm. I wówczas jest super.

Po uformowaniu rurki w mniej więcej kolisty kształt na oba końce nakładamy trójnik. W trzeci koniec trójnika wkładamy kawałek rurki wygięty w kształt litery J, przy czym część dłuższa musi być nieco dłuższa niż wysokość gara warzelniczego.

Całą wstępnie zmontowaną konstrukcję przenosimy do kuchni i trójnik ogrzewamy nad palnikiem kuchenki gazowej.

Łaczymy trójnik z rurkami za pomocą cyny lutowniczej, która po rozgrzaniu miedzi sama wpływa w szczelinę między trójnikiem i rurką.

Ot i cała robota.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja od samego początku założyłem, że nacięcia mają być od spodu. Cały późniejszy proces był już konsekwencją tego założenia. Ale w sumie to nie ma znaczenia. Niektórzy używają podobne filtry z nacięciami od góry i też są zadowoleni.

Twój sposób pozwala ominąć dwie trudności, które napotkałem przy wykonaniu filtra: wygięcie rurki (bo u mnie jest ona z twardej miedzi i stosunkowo dużej średnicy) i zrobienie bardzo wąskich nacięć.Rzeczywiście zginanie ponacinanej rurki jest banalnie proste - można to zrobić nawet na kolanie.

Tylko jedna uwaga. Stop o nazwie "cyna lutownicza" zawiera ołów a tego nie chciałbym wkładać do brzeczki. Dlatego do lutowania zastosowałem "srebro techniczne" - dostałem kawałek od znajomego. Nie wiem doskładnie jaka jest zawartość tego "srebra" ale podobno ołowiu w nim nie ma.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko jedna uwaga. Stop o nazwie "cyna lutownicza" zawiera ołów a tego nie chciałbym wkładać do brzeczki. Dlatego do lutowania zastosowałem "srebro techniczne" - dostałem kawałek od znajomego. Nie wiem doskładnie jaka jest zawartość tego "srebra" ale podobno ołowiu w nim nie ma.

Oczywiście masz rację, lepiej byłoby zastosować lut inny nić cyna. Ale nie miałem.

Z drugiej strony - bez przesady. Powierzchnia styku brzeczki i cyny nie jest chyba większa niż 0,5 cm2. Nie sądzę by w ciągu max 30 minut powstała jakaś znacząca ilość niepożądanych związków chemicznych. I raczej nie większa niż w wyniku kontaktu brzeczki z miedzią. Ja postanowiłem pominąć tego typu rozważania i się nimi nie przejmować. Ale oczywiście każdy sam podejmuje decyzję.

Jednego jestem pewien: każdego dnia jeżdząc przez kilka godzin w warszawskich korkach wdycham w wiele więcej ołowiu niż jest w całej zastosowanej ilości cyny lutowniczej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z drugiej strony - bez przesady. Powierzchnia styku brzeczki i cyny nie jest chyba większa niż 0,5 cm2. Nie sądzę by w ciągu max 30 minut powstała jakaś znacząca ilość niepożądanych związków chemicznych. I raczej nie większa niż w wyniku kontaktu brzeczki z miedzią. Ja postanowiłem pominąć tego typu rozważania i się nimi nie przejmować. Ale oczywiście każdy sam podejmuje decyzję.

Jednego jestem pewien: każdego dnia jeżdząc przez kilka godzin w warszawskich korkach wdycham w wiele więcej ołowiu niż jest w całej zastosowanej ilości cyny lutowniczej.

Kołacze mi się po łepetynie, że była jakaś kąpiel, bodajże oparta na kwasie octowym, która pasywowała takie powierzchnie związkami trudnorozpuszczalnymi w wodzie. Może ktoś pamięta dokładniej? Temat był chyba poruszany przy okazji stosowania elementów z brązu w instalacjach browarniczych.

 

Tak trochę obok tematu, to na ulicy nie wdychasz już związków ołowiu (etylina jest praktycznie wycofana z obiegu), co nie oznacza, że nie ma tam całego mnóstwa innych karcinogenów. Ale jako kierowca albo pasażer jesteś relatywnie słabo narażony na ich oddziaływanie. Prawdziwe ryzyko ponoszą twardziele, którzy po tej samej ulicy albo bezpośrednio przy niej jadą na rowerach, przepuszczając przez swoje płuca wielokrotnie większą dawkę spalin. O ironio myślą, że robią to dla zdrowia...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak trochę obok tematu, to na ulicy nie wdychasz już związków ołowiu (etylina jest praktycznie wycofana z obiegu), co nie oznacza, że nie ma tam całego mnóstwa innych karcinogenów. Ale jako kierowca albo pasażer jesteś relatywnie słabo narażony na ich oddziaływanie. Prawdziwe ryzyko ponoszą twardziele, którzy po tej samej ulicy albo bezpośrednio przy niej jadą na rowerach, przepuszczając przez swoje płuca wielokrotnie większą dawkę spalin. O ironio myślą, że robią to dla zdrowia...

Wybacz, ale nie chyba wiesz jak się jeździ po Warszawie :)

Każdego dnia rano wiozę córkę do szkoły i jest to 50-90 minut jazdy z prędkością 5 km/h w ciągłym korku. W wolny dzień trasa zajmuje mi 15-20 minut, zależy od świateł.

Wyliczona przez ekologów z jakiegoś zachodniego kraju średnia prędkość poruszania się po Warszawie samochodem wynosi 26 km/h i jest to najwolniej ze wszystkich stolic europejskich. Przy czym wyliczenia są średnią z całej doby.

Kilka dni temu dziennikarze jednej z gazet zrobili test: przejazd z Tarchomina na Ursynów ( to dwie skrajne dzielnice miasta ). Zajęło im to 2 godziny i 15 minut.

Przypominam Ci, że mimo iż teoretycznie ołowiu nie powinno być w benzynie, to dotyczy to bodajże tlenku ołowiu dodawanego kiedyś w celu zmniejszenia spalania stukowego. Nie dotyczy innych dodatków, które również mogą zawierać ołów. Poza tym związki ołowiu znajdują się w gumie oponowej, asfalcie, farbach drogowych, opadach atmosferycznych i chyba każdy narażony jest na silniejszy lub słabszy kontakt z tym pierwiastkiem.

Dlatego mimo wszystko pomijam w swoich warkach problem ołowiu z cyny lutowniczej. Co nie znaczy, że nie polecam stosowania innego lutu. Jeśli macie taką możliwość - jak najbardziej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybacz, ale nie chyba wiesz jak się jeździ po Warszawie :)

[...]

Przypominam Ci, że mimo iż teoretycznie ołowiu nie powinno być w benzynie, to dotyczy to bodajże tlenku ołowiu dodawanego kiedyś w celu zmniejszenia spalania stukowego.

[...]

Dlatego mimo wszystko pomijam w swoich warkach problem ołowiu z cyny lutowniczej.

Wiem i bardzo mnie cieszy, że nie muszę tam jeździć. Ale przez kilka lat musiałem. Brrr... Dobrze, że choc nie musiałem sie o auto martwić (każda służbówka to terenówka) :)

 

Czteroetylek ołowiu - działanie przeciwstukowe i chłodzące gniazda zaworów wylotowych.

 

Up2U :)

 

 

Nadal twierdzę, że porównując kierowcę (bądź pasażera) i rowerzystę to ten ostatni ma przechlapane w spalinach i to było główną tezą mojej pobocznej części wypowiedzi. O tym, ze nadal jest w spalinach mnóstwo związków rakotwórczych też napisałem.

 

Proponuję więcej nie zaśmiecać tego tematu. Jak chcesz to pogadajmy w Hyde Parku.

 

Elroy, sorry za ten offtopic. Może od razu przerzuć do HP? (proponuję temat: filtrowanie spalin) :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Oto moj filter z rurki CPCV i moj poprzedni filter, zrobiony ze stalowego wlokna otaczajacego gumowy waz do wody. Ten drugi moim zdaniem byl trudny do umycia, podczas gdy filter z rurki CPCV rozklada sie na czesci i mozesz to latwo umyc w rekach albo po prostu go wkladasz do maszyny do mycia naczyn.

 

filter z rurki CPCV

mashtunfilteruv2.th.jpg

 

 

 

filter z oplotu (?)

mushtunfilter2qq6.th.jpg

Edytowane przez scooby_brew
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 miesięcy temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.