Skocz do zawartości

Posmak szmaty


tues

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie.

 

Problem w skrócie: piwo ma posmak mokrej szmaty, która przeleżała sobie kilka dni w jakimś nieciekawym miejscu. Czy to wina chloru w wodzie, napowietrzenia podczas filtracji, nieco starszego chmielu, czy czegoś innego?

 

Szukałem długo, ale nie znalazłem wątku poświęconego temu konkretnemu problemowi.

 

Cała historia:

Jakiś czas temu popełniłem 3. warkę, która obecnie fermentuje sobie cicho i chmieli się na zimno już dwa tygodnie. Podczas przelewania na fermentację cichą zabutelkowałem sobie jednak dwa bączki by zaspokoić ciekawość nieco wcześniej. Spróbowałem też przy okazji kilka łyków tego młodego piwa. Niestety już po pierwszym łyku wyczułem, że coś jest nie tak - chwilę po przełknięciu zostałem zaatakowany czymś, co kojarzy mi się głównie z mokrą, starą szmatą. Możliwe, że ktoś to nazwie mokrym kartonem lub starym serem (smaki/zapachy nieco inne ale gdyby ktoś w przyszłości szukał to mam nadzieję, że będzie mu łatwiej). Udało mi się problem zlekceważyć zwalając to na młodość piwa czy też pobranie próbki z dna fermentora. Jednak po kilku dniach, gdy uznałem, że refermentacja próbek w bączkach dobiegła końca, otworzyłem jedną butelkę i spróbowałem - znowu szmata. Tym razem było gorzej, bo wmusiłem w siebie całe 0.33 l próbując przeanalizować smak. Dziś, dwa tygodnie po zabutelkowaniu, otworzyłem drugiego bączka - tym razem już po kilku łykach myślałem nad wylaniem zawartości (wypiłem jednak całość jako nauczkę na przyszłość). Nie wydaje mi się, by smak się pogorszył względem poprzednich próbek, ale pewnie bardziej się na nim skupiałem i stąd jeszcze gorsza reakcja.

Co ciekawe, moja dziewczyna, która ma bardzo wyczulony węch, w ogóle nie czuje tego posmaku - twierdzi, że smakuje jak piwo. Zakładam, że nie ma po prostu wprawy w smakowaniu piwa, ale jest to o tyle pocieszające, że w najgorszym wypadku mogę nim częstować nieuświadomionych :D

 

Długo zastanawiałem się nad przyczyną problemu, skupiając się głównie nad oksydacją piwa podczas filtrowania oraz użyciem nieco starszego chmielu (Marynka - szyszki na 60 min, ale tylko 20 g). Niestety w internecie można znaleźć pełno sprzecznych informacji na ten temat. Rozważałem także woreczek na chmiel jako winowajcę - używam go od początku, ale za każdym razem piorę, dokładnie płuczę, suszę i przegotowuję (po użyciu i przed). Dziś doznałem olśnienia (mam nadzieję): w poście http://www.piwo.org/forum/p70829-26-10-2010-16-32-56.html#p70829 Kwiatosz opisuje, że jego piwa warzone na kranówie trącą szmatą. Co prawda jak do tej pory zawsze używałem wody z kranu, jednak tym razem poszedłem na łatwiznę i sporej części wody nie przefiltrowałem ani nie przegotowałem. Przypomniał mi się całkiem ciekawy artykuł (http://www.professorbeer.com/articles/oxidative_staling_beer.html), w którym autor wspomina, że przyczyną oksydacji może być także chlor. Czy w takim razie możliwe jest, że chlor zawarty w wodzie kranowej utlenia zacier/brzeczkę powodując powstanie wspomnianego posmaku?

 

Podsumowując możliwe przyczyny problemu:

  • napowietrzenie piwa podczas filtracji (zacier do filtracji nabieram rondelkiem - za pierwszym razem robiłem to starannie chochlą, ale trwało to bardzo długo)
  • zleżały chmiel (Marynka, szyszki, 20 g, gotowany 60 min; przechowywany w lodówce, ale otwarty już jakiś czas)
  • chlor w wodzie
  • stary woreczek na chmiel (ale prany ręcznie za każdym razem)
  • chmiel lubelski (w jakimś wątku czytałem, że komuś zawsze daje kartonowe posmaki w młodym piwie - szczerze w to wątpię, bo przecież tyle piw uwarzono z tym chmielem...)
  • ew. może jakaś infekcja?
  • ew. wybielacz, którym dezynfekuję fermentory (bardzo wątpliwe, ponieważ zawsze dokładnie je płuczę gorącą wodą i nie miałem problemów)

Jeszcze w celu podania kompletnych informacji: piwo górnej fermentacji na drożdżach S-04, zacierane (jak wszystkie - od zacierania zaczynałem) jednotemperaturowo, użyłem nieco gipsu piwowarskiego, jednym ze słodów był orkiszowy (1 kg), chmielu lubelskiego w szyszkach użyłem 50 g na 30 min i 50 g na 5 min. Wysładzanie ciągłe wodą o temp. do 72°C.

 

Będę bardzo wdzięczny za wszelkie uwagi, ponieważ planuję na jutro kolejną warkę i nie chciałbym popełnić tego samego błędu. Problemu wody uniknę na pewno - tym razem zakupiłem wodę źródlaną.

 

PS. Pierwszy post na forum, niestety nie w dziale "Poznajmy się", ale dziś już nie mam siły - na pewno nadrobię to w najbliższych dniach i mam nadzieję, że wybaczycie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Karton to utlenienie a ser to stary chmiel

Dla mnie to jest przede wszystkim stara mokra szmata, kartonu i sera (na pewno nie świeżego, dobrego sera, tylko raczej czegoś zepsutego) to mogę się tam doszukać na siłę, ale różni ludzie różnie nazywają zapachy, więc może to kwestia nomenklatury.

 

mi sie wydaje że to będzie chmiel,,nie wypije piwa na marynce i lubelskim i paru jeszcze innych jak nie poleży ze 2-3 miesiące,po tym czasie ten zapaszek (dla mnie jest to czysta formalina) znika.

Szczerze powiedziawszy nie wiem jak pachnie formalina. Dla mnie to bardziej posmak niż zapach - ujawnia się moment po przełknięciu piwa. Zapach też wyczuwałem, ale w dużo mniejszym stopniu.

W poprzedniej warce też użyłem polskich chmieli (Marynki, Sybilli i Lubelskiego), ale nie miałem z nią aż takich problemów. Owszem, też mnie coś drażniło, ale była to kwestia drugoplanowa i trudna do zbadania - może dlatego, że piwo wg teoretycznych wyliczeń miało 100 IBU (w praktyce pewnie mniej, ale w smaku było to czuć bardziej niż w I Hardcore You).

 

Starość Marynki jakoś do mnie nie przemawia - użyłem jej tylko 20 g, na ponad 60 min przed zakończeniem gotowania i nie trzymałem jej do końca. Jeśli taka ilość potrafi zabić piwo to boję się myśleć co by się stało od większej ilości starego chmielu wrzuconego pod koniec gotowania. A do lambiców używa się przecież zleżałego chmielu, prawda? Mimo wszystko od teraz będę bardziej ostrożny i nie będę używał chmielu, który jest choć trochę stary lub nie leżał w lodówce.

 

Polskich chmieli też pewnie będę unikał przez jakiś czas, choć nie wyobrażam sobie unikać ich do końca życia :/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

podobnie śmierdzą nogi dużego psa,my po prostu ten zapach nazywamy psia łapa,albo łapa.

Będę pamiętał, chociaż ja bym nigdy tego nie nazwał zapachem psich łap (szczególnie, że to głównie smak, a nie zapach) - mojemu psu łapy pachną całkiem przyjemnie, "ciasteczkowo", jak już szaleć z przymiotnikami :/ Ale to nie jest duży pies - tak do 20 kg obecnie.

 

infekcja jak nic. Raczej to nie od chmielu.

Tego też się obawiałem, choć wizualnie piwo wygląda doskonale. Wszystko zawsze traktuję roztworem ACE i to co najmniej godzinę. Jedyne, co mnie zaniepokoiło, to czarna plamka w kraniku (biały 3/4"), która za nic nie chciała zniknąć. Czyściłem go dokładnie szczotką do butelek, przelewałem wrzątkiem, zalewałem ACE... W końcu stwierdziłem, że po takich zabiegach musi być ok, a plamka to chyba jakiś farfocel, który dostał się między części kranika, ponieważ przy kręceniu porusza się nieco. Może spróbuję go rozebrać, choć nie mam pojęcia czy to możliwe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to o czym pisze,to właściwie nie zapach,to coś czujesz jak przełkniesz piwo,pozostaje w ustach smak posmak formaliny-nigdy jej nie piłem :/ ,ale jak ma sie z tym do czynienia to można to tak odczuć,w ustach i nosie.

 

mój pies ma ze 30 kg , i łapy dają mu strasznie,idealne jako wzorzec.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Posmak podobny do "szmaty" może powstać ze starego lub źle przechowywanego utlenionego chmielu. Posiadając niepewny chmiel, powinniśmy go dobrze obwąchać, posmak przyszłej "szmaty" w piwie jest do wychwycenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Posiadając niepewny chmiel, powinniśmy go dobrze obwąchać, posmak przyszłej "szmaty" w piwie jest do wychwycenia.

Tak też zrobiłem, choć nie przesadzałem z tym wąchaniem. Stwierdziłem, że skoro pachnie jak chmiel i po kilku sekundach wąchania nie czuję żadnych innych zapachów to powinno być dobrze.

 

Zaczynam jednak skłaniać się ku opcji brudnego kranika. Nie wydaje mi się by stary chmiel miał aż tak straszny smak. Kranika niestety nie udało mi się rozebrać, a nie chcę jeździć po nowy. Zastanawiam się nad jakimś bardziej agresywnym niż ACE środkiem, ale ostatecznie pewnie przełożę najbliższą warkę o kilka dni (niechętnie, bo ześrutowane słody czekają :smilies:) i skoczę po nowy kranik. Ewentualnie może całkiem zrezygnuję z kranika (poza filtracją oczywiście), tylko nie bardzo wyobrażam sobie rozlew bez niego. Na szczęście do rozlewu będę miał sporo czasu...

Będę wdzięczny za zasugerowanie alternatyw dla białego kranika 3/4", jeśli ktoś zna jakieś lepsze.

 

Dziękuję za odpowiedzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam lepszy pomysł. Zamiast strzelać na ślepo podejdź do sprawy systemowo. Zrób sobie "zwykłe piwo" na suchych drożdżach i świeżym chmielu (możesz też specjalnie kupić trochę słodu), sprawdź efekty. Jeżeli też będzie waliło, to wykluczysz surowce i zostanie infekcja ze sprzętu albo z powietrza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam lepszy pomysł. Zamiast strzelać na ślepo podejdź do sprawy systemowo. Zrób sobie "zwykłe piwo" na suchych drożdżach i świeżym chmielu (możesz też specjalnie kupić trochę słodu), sprawdź efekty. Jeżeli też będzie waliło, to wykluczysz surowce i zostanie infekcja ze sprzętu albo z powietrza.

Pod warunkiem, że nie użyję nieprzegotowanej wody z kranu i że do "zwykłego piwa" nie używa się chmielu lubelskiego :smilies: Moje kompleksowe podejście wykluczyło już użycie do najbliższej warki wody z kranu oraz polskiego chmielu (i tak miałem zamiar użyć tym razem angielskich i amerykańskich).

Pozostaje jeszcze problem napowietrzenia przy filtracji: zacier nabieram za pomocą rondla (raz przekładałem chochlą i wystarczy mi na długo tego doświadczenia) i staram się ostrożnie wlewać go do fermentora z filtrem. Niestety jakkolwiek ostrożnie bym tego nie robił zawsze coś pluska, a przy przekładaniu młóta z dna gara zwykle jest już mniej płynu, a więcej powietrza między ziarnami, więc przy wsypywaniu tego do przelanego już zacieru powstaje trochę piany. Może lepszym pomysłem byłoby przelewanie tego z garnka metodą "chlust"? Oczywiście ostrożny "chlust''.

 

Kranik chyba jednak wymienię mimo wszystko, bo wolę wydać te 10 zł i mieć spokojne sumienie, niż poświęcić kilkanaście godzin produkcji kolejnych 20 litrów "wyciągu z zatęchłej szmaty". Co prawda obecny kranik próbowałem jeszcze wczoraj zalewać przeróżnymi środkami (tylko kreta jeszcze nie próbowałem), ale czarna kropka tkwiąca między warstwami kranika kręcacymi się względem siebie nie chce zniknąć.

 

Jak się uda (a musi się udać, bo chcę się wreszcie napić dobrego piwa) to będę pojedynczo dodawał "niepewne" elementy do kolejnych warek (głównie mam na myśli chmiel lubelski).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ten sposób możesz wymienić cały sprzęt i w końcu nie wiedzieć gdzie leżał problem - albo leży nadal, bo np. łapiesz infekcje z powietrza. Zmieniaj jedną rzecz na raz. Będzie trwało dłużej, ale przecież piwowarstwo i tak wymaga cierpliwości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym stawiał na dwie rzeczy:

 

1. chmiel

 

Może to Cię na coś naprowadzi:

http://www.international-bio-consulting.com/pdf/Brewery%20yeast%20and%20incidental%20fermentation%20products.%20Sulphur%20compounds.%20Part%202.pdf

szczególnie rozdział o tiolach.

 

2. infekcja z powietrza

 

Widzę, że dość dobrze dezynfekujesz sprzęt, więc tutaj nic się nie powinno przybłąkać. Jednak zainfekować możesz dość łatwo z powietrza - może warzysz w pomieszczeniu gdzie masz owoce (dzikie drożdże), może za długo schładzasz brzeczkę (polecam nie dłużej niż 12 godzin), może drożdże Ci za długo startują a w tym czasie rozwijają się bakterie, które zmieniają profil piwa, może za często zaglądasz do fermentatora?

 

Polecam w ogóle zrezygnować z kranika i rurki fermentacyjnej (tylko luźno położona pokrywa) podczas burzliwej. A podczas cichej szczelnie zamknięta pokrywa. Kranik tylko do rozlewu i filtracji.

 

Ja podczas filtracji jakoś nie specjalnie się staram przekładając zacier. Przekładam go mniejszym garnkiem a resztę wylewam do filtratora. Nie zauważyłem niepokojących objawów przez takie postępowanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmieniaj jedną rzecz na raz. Będzie trwało dłużej, ale przecież piwowarstwo i tak wymaga cierpliwości.

A miałbyś ochotę wypić te 100 l alkoholowego "wyciągu ze szmaty"? :) Jeśli znajdzie się ktoś chętny by to pić to mogę probować... W kanał szkoda mi puszczać tyle piwa :)

Jeśli nie trafi mi się drugi raz taki posmak to wcale nie będę z tego powodu płakał. Bardziej zależy mi na wyeliminowaniu wszelkich możliwych przyczyn, niż rozwiązaniu zagadki. Wolałbym już kwaśne piwo niż "szmaciane" :smilies:

 

Dzięki, lektura całkiem ciekawa, ale (o ile dobrze rozumiem) chodzi raczej o wpływ światła UV na izohumulony i wynikający z tego skunksowy aromat, który jest czymś zupełnie innym. Nie używam szklanych fermentatorów a tym bardziej nie butelkuję piwa w zielone szkło - chyba każdy wie, że piwa się do takich butelek nie leje :) Zresztą nawet nie miałbym skąd wziąć zielonych.

 

Jednak zainfekować możesz dość łatwo z powietrza - może warzysz w pomieszczeniu gdzie masz owoce (dzikie drożdże)

Tak - w kuchni leży zwykle kilka owoców w misce. Niestety ze względu na rozmiar mieszkania oraz sposób jego podziału nie mam innego wyjścia. Co najwyżej zakazać wnoszenia owoców do domu :)

 

może za długo schładzasz brzeczkę (polecam nie dłużej niż 12 godzin)

Faktycznie zwykle trwa to kilka godzin, ponieważ jeszcze nie zrobiłem chłodnicy. Staram się jednak by nikt się do brzeczki w tym czasie nawet nie zbliżał.

 

może drożdże Ci za długo startują a w tym czasie rozwijają się bakterie

Tym razem wystartowały dużo wolniej niż poprzednio - poprzednio po 8 h miałem już pianę na jakieś 15 cm, a tym razem wystartowały dopiero gdzieś po 12. Sama rehydratacja przebiegła jakoś dziwniej, ale to pewnie dlatego, że dałem więcej wody.

 

może za często zaglądasz do fermentatora?

Przyznaję - zaglądam kilka razy. Głównie po to by sprawdzić czy drożdże wystartowały, a po kilku dniach czy już skończyły. Przy okazji sprawdzam jaki zapach ma piwo - miałem wrażenie, że tym razem był jakby mocniejszy, wręcz dusił w pierwszej chwili, ale mimo wszystko był raczej przyjemny.

 

Polecam w ogóle zrezygnować z kranika i rurki fermentacyjnej (tylko luźno położona pokrywa) podczas burzliwej.

Podczas burzliwej nie używam rurki, tylko luźno nakładam pokrywkę. Kranika owszem, używam z założonym reduktorem osadów. Możliwe, że przy najbliższej warce posłucham rady i zrobię bez kranika, choć dekantacja wężykiem martwi mnie zawsze najbardziej.

 

A podczas cichej szczelnie zamknięta pokrywa.

Tak robię, tylko używam jeszcze rurki wypełnionej wódką.

 

Ja podczas filtracji jakoś nie specjalnie się staram przekładając zacier. Przekładam go mniejszym garnkiem a resztę wylewam do filtratora. Nie zauważyłem niepokojących objawów przez takie postępowanie.

Dzięki - też mi się wydawało, że to nie powinno mieć aż tak wielkiego znaczenia.

 

Aktualizacja:

Włożyłem rozmontowany (na ile to możliwe, czyli z wyciągniętą wylewką) kranik do szklanki i zalałem "wybielaczem do tkanin" marki Carrefour. Nie rozcieńczonym. Na kilka godzin. Kranik jak nowy :) Tylko trzeba uważać z palcami bo szybko zamieniają się w mydło. Jeśli cokolwiek przeżyło ten proces to kompletnie rezygnuję z dezynfekcji zakładając, że jest nieskuteczna.

Edytowane przez tues
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmieniaj jedną rzecz na raz. Będzie trwało dłużej' date=' ale przecież piwowarstwo i tak wymaga cierpliwości.[/quote']

A miałbyś ochotę wypić te 100 l alkoholowego "wyciągu ze szmaty"? :D Jeśli znajdzie się ktoś chętny by to pić to mogę probować... W kanał szkoda mi puszczać tyle piwa ;)

Jak będzie niedobre to wylej i zrób następne. Pewnie że żal, ale im szybciej tę gehennę przejdziesz, tym szybciej będziesz wiedział jak robić dobre piwo. Jak wylewałem moje pierwsze zainfekowane piwo to się mało nie popłakałem - a potem już nie miałem oporów przed wylewaniem takiego, które było przechmielone albo miało inną przykrą wadę.

 

Bo w piwie chodzi o przyjemność.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak będzie niedobre to wylej i zrób następne. Pewnie że żal, ale im szybciej tę gehennę przejdziesz, tym szybciej będziesz wiedział jak robić dobre piwo. Jak wylewałem moje pierwsze zainfekowane piwo to się mało nie popłakałem - a potem już nie miałem oporów przed wylewaniem takiego, które było przechmielone albo miało inną przykrą wadę.

 

Bo w piwie chodzi o przyjemność.

Zapewne gdybym wygrał w lotto i spędzał całe dnie w domu to bym tak robił... ale rzeczywistość jest okrutna i nie dość, że z pieniędzmi jest obecnie krucho, to większość czasu spędzam w pracy. Jeśli uda mi się zmieścić dwie warki w jednym miesiącu to będę szczęśliwy.

 

Tak czy siak dzięki za porady. Z kranikiem rozprawiłem się tak jak to opisałem w dopisku na końcu poprzedniego posta i mam nadzieję, że wyeliminowałem w ten sposób ostatnie zagrożenie. Zastanawiam się jeszcze czy węży w ten sposób nie potraktować, ale obawiam się, że im to może łatwiej zaszkodzić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pod warunkiem, że nie użyję nieprzegotowanej wody z kranu i że do "zwykłego piwa" nie używa się chmielu lubelskiego :D Moje kompleksowe podejście wykluczyło już użycie do najbliższej warki wody z kranu oraz polskiego chmielu (i tak miałem zamiar użyć tym razem angielskich i amerykańskich).

Pozostaje jeszcze problem napowietrzenia przy filtracji: zacier nabieram za pomocą rondla (raz przekładałem chochlą i wystarczy mi na długo tego doświadczenia) i staram się ostrożnie wlewać go do fermentora z filtrem. Niestety jakkolwiek ostrożnie bym tego nie robił zawsze coś pluska, a przy przekładaniu młóta z dna gara zwykle jest już mniej płynu, a więcej powietrza między ziarnami, więc przy wsypywaniu tego do przelanego już zacieru powstaje trochę piany. Może lepszym pomysłem byłoby przelewanie tego z garnka metodą "chlust"? Oczywiście ostrożny "chlust''.

 

Kranik chyba jednak wymienię mimo wszystko, bo wolę wydać te 10 zł i mieć spokojne sumienie, niż poświęcić kilkanaście godzin produkcji kolejnych 20 litrów "wyciągu z zatęchłej szmaty". Co prawda obecny kranik próbowałem jeszcze wczoraj zalewać przeróżnymi środkami (tylko kreta jeszcze nie próbowałem), ale czarna kropka tkwiąca między warstwami kranika kręcacymi się względem siebie nie chce zniknąć.

 

Jak się uda (a musi się udać, bo chcę się wreszcie napić dobrego piwa) to będę pojedynczo dodawał "niepewne" elementy do kolejnych warek (głównie mam na myśli chmiel lubelski).

Używam tylko kranówki , 90% lubelski i marynka , do czasu zamontowania oplotu 'chlustałem do kadzi i nie wiem co to szmata . Może masz alergię na piwo domowe ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Używam tylko kranówki , 90% lubelski i marynka , do czasu zamontowania oplotu 'chlustałem do kadzi i nie wiem co to szmata . Może masz alergię na piwo domowe ?

Tylko czemu w takim razie poprzednie warki bardzo mi smakowały? Nawet kölsch, do którego jakoś nie miałem początkowo przekonania, a był moją pierwszą. Mam alergię na co którąś warkę?

 

A tej kranówki rozumiem, że używasz nieprzegotowanej i nieprzefiltrowanej, tak? W takim razie faktycznie wskazywałoby to na infekcję. Nic, będę musiał tym razem postarać się jak przy pierwszej warce.

 

Dziękuję jeszcze raz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Używam tylko kranówki ' date=' 90% lubelski i marynka , do czasu zamontowania oplotu 'chlustałem do kadzi i nie wiem co to szmata . Może masz alergię na piwo domowe ?[/quote']

Tylko czemu w takim razie poprzednie warki bardzo mi smakowały? Nawet kölsch, do którego jakoś nie miałem początkowo przekonania, a był moją pierwszą. Mam alergię na co którąś warkę?

 

A tej kranówki rozumiem, że używasz nieprzegotowanej i nieprzefiltrowanej, tak? W takim razie faktycznie wskazywałoby to na infekcję. Nic, będę musiał tym razem postarać się jak przy pierwszej warce.

 

Dziękuję jeszcze raz.

Używam "żywej"kranówki , do brewkita to dolewam prosto z kranu do brzeczki w celu rozcieńczenia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Używam "żywej"kranówki , do brewkita to dolewam prosto z kranu do brzeczki w celu rozcieńczenia

Nie wiem, czy brzeczka z brewkita reaguje z chlorem tak samo jak słód, ale zapewne tak i chyba wykluczę w takim razie kranówkę jako przyczynę problemu. Choć z drugiej strony Kwiatosz sprawdził, że u niego woda z kranu dawała takie posmaki. Tyle, że podobno łagodne. Może po prostu mam więcej chloru w kranie? Nic, zrobię kiedyś taki eksperyment jak Kwiatosz i sprawdzę, ale na razie będę używał wody źródlanej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.