Skocz do zawartości

Tegoroczny, jednoroczny chmiel lubelski.


muavmf

Rekomendowane odpowiedzi

Co do suszenia - ja to robiłem to na strychu, rozkładając na papierze i szyszki się otwierały. To normalny proces z tego wynika :beer:

Uff... trochę mnie pocieszyłeś. :)

 

Zważyłem przed chwilą chmiel wyjęty z piekarnika i z 460g zostało tylko 106g. Nie wiedziałem, że AŻ TAK traci na wadze.

No cóż... Z pół kg powinienem ostatecznie dostać. Dobre i to.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 79
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

a po suszeniu w nich są znacznie większe ubytki olejków eterycznych niż w pierwszym sposobie.

Z kąd wiesz że zawierają mniej alfa kwasów ? Robiłeś jakieś analizy ?

Badań nie robiłem, ale aby uzyskać odpowiednie nachmielenie piwa musiałem używać więcej chmielu. Myślę, że może to mieć związek z nawiewem - przcież to co w chmielu wartościowe ma właściwości lotne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a ja jeszcze nie zebrałem. coś mi słabo pachniał w piątek. kurcze... a dziś wieczorem jeszcze słabiej. albo jest po ptokach, albo...

Ja zebrałem wczoraj. Jakieś 190g Marynki. Na jedną warkę wystarczy, po wysuszeniu. Pachnie ładnie. Suszę teraz w temp. pokojowej. Zastanawiam się jednak nad piekarnikiem 50°C, bez termoobiegu, Bogdan, co o tym sądzisz?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli ktoś z szanownych forumowiczów organizowałby sobie chmiel lubelski/marynka o plantatora to chętnie się podłączę.

W zeszłym roku kupiłem 0.5 kg marynki i zużyłem może z 1/3; jakoś mało mam zastosowań dla marynki. Mogę Ci dać jeden słoik ze zbioru 2007, bo mam już tegoroczną.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli ktoś z szanownych forumowiczów organizowałby sobie chmiel lubelski/marynka o plantatora to chętnie się podłączę.

W zeszłym roku kupiłem 0.5 kg marynki i zużyłem może z 1/3; jakoś mało mam zastosowań dla marynki. Mogę Ci dać jeden słoik ze zbioru 2007' date=' bo mam już tegoroczną.[/quote']

Ja podobnie widzę mniejsze zastosowanie dla Marynki a spore dla lubelskiego i najchętniej tegoroczny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a ja jeszcze nie zebrałem. coś mi słabo pachniał w piątek. kurcze... a dziś wieczorem jeszcze słabiej. albo jest po ptokach' date=' albo...[/quote']

Ja zebrałem wczoraj. Jakieś 190g Marynki. Na jedną warkę wystarczy, po wysuszeniu. Pachnie ładnie. Suszę teraz w temp. pokojowej. Zastanawiam się jednak nad piekarnikiem 50°C, bez termoobiegu, Bogdan, co o tym sądzisz?

Ciężko mi powiedzieć jaka powinna być temperatura, ale lepiej suszyć w niezbyt wysokiej a dłużej. Jednego roku spieszyłem się, dałem wyższą temperaturę, szyszki zrobiły się ciemnobrązowe, płatki otwarły się pod kątem prostym, nawet po roztarciu nie pachniały chmielem. Przy małej ilości szyszek i bez pośpiechu można suszyć w piekarniku, ale jest to rozwiązanie tymczasowe, po kilku latach uprawy chmiel zbiera się w takiej ilości, że piekarnik jest poprostu za mały. Ja szyszki rozsypuję w kartonach, które rozkładam na meblach (w domu już się z tym pogodzili) w ilości takiej, aby uzyskać kilogram suszu (tyle potrzebuję), reszta idzie na kompost bo nie mam gdzie tego suszyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie - ten zapach - to olejki aromatyczne które straciłeś bezpowrotnie.

Uważam ze nie jest tak źle. Suszyłem w niższych widełkach (50C) temperatury jak zakłada technologia czyli miedzy 50 a 60C. A zapach zawsze będzie bo musi odparować woda z chmielu. Co by nie było jest to moja pierwsza produkcja chmielu i w kontakcie z wami bede ją udoskonalał. A co do technik suszenia to słyszałem ze światło ma bardzo zgubne oddziaływanie dla chmielu ale dokładnie to nie wiem jakie :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po zbiorze z 5 krzaków marynki i 5 lubelskiego , suszeniu na strychu wyszło 550 g. marynki i 260 g. lubelskiego. Ciekawe jak będzie w przyszłym, drugim sezonie? Obecnie suszę jeszcze dzikusa. Chcę zrobić eksperyment i jedną warkę podzielić na 2 części, jedną z dzikusem, a drugą z normalnym. Chodzi mi o różnice w smaku. Czy ktoś z Was próbował używać dziki chmiel? Zaznaczam że nie zbierałem go ze skąpstwa tylko dla testu. Mam chyba z 3 kg. granulatu lubelskiego i 1 kg. ekstraktu marynki :lol: . Pozdrawiam.

Edytowane przez Jejski
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

miałem okazję sprobować dzikiego chmielu - rósł sobie na płocie to sobie ugryzłem szyszeczkę.

Zawierał bardzo mało goryczki, mało na tyle że wyżułem pół szyszki, dla porównania po 3 listkach lubelskiego lub Marynki (pisałem o problemie identyfikacji w innym topiku) "ryjek mi wykręciło na lewą stronę".

Ja uważam iż nie warto się bawić w takie cuda.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W zeszłym roku kupiłem 0.5 kg marynki i zużyłem może z 1/3; jakoś mało mam zastosowań dla marynki. Mogę Ci dać jeden słoik ze zbioru 2007, bo mam już tegoroczną.

Jakby Ci coś zostało to 6-9 jestem w Warszawie odkupił bym od Ciebie. Mogę podlecieć w tych dniach do Ciebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do suszenia - ja to robiłem to na strychu, rozkładając na papierze i szyszki się otwierały. To normalny proces z tego wynika ;)

Jestem już po zbiorze tego suszonego na strychu i faktycznie tu się też szyszki otwierały, więc to rzeczywiście normalny proces. Chyba. :)

Zważyłem przed chwilą chmiel wyjęty z piekarnika i z 460g zostało tylko 106g. Nie wiedziałem, że AŻ TAK traci na wadze.

Prawie tyle samo stracił na wadze chmiel suszony 2tyg na strychu: wczoraj zebrałem 475g, z 2kg które zostawiłem do suszenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no to i ja się odezwę. Z dwóch tegorocznych sadzonek Lubelskiego jedna nie zaowocowała wcale a druga wyprodukowała całe sześć szyszek (nie pomyliłem się - trzy razy przeliczyłem dla pewności ;)). Dwie Marynki wyprodukowały razem jakieś pięć-sześć garści szyszek (talerz do zupy wypełniony z lekkim czubem). Dorzuciłem te sześć szyszek Lubelskiego do reszty i lekko zdegustowany nazwałem całość Lu-Rynką :)

Teraz schnie to sobie na strychu, ale rewelacji się nie spodziewam.

 

Chyba roślinki nie były zbyt szczęśliwe w miejscu, które im wybrałem. Zna się ktoś na chorobach chmielu? Od połowy lipca wszystkim zaczęły żółknąć liście. Rozpoczęło się przy ziemi i postępowało wyżej. Liście po jakimś czasie odpadały od łodygi. Podlewanie było OK. Opryski przeciwgrzybicze nie pomogły...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no to i ja się odezwę. Z dwóch tegorocznych sadzonek Lubelskiego jedna nie zaowocowała wcale a druga wyprodukowała całe sześć szyszek (nie pomyliłem się - trzy razy przeliczyłem dla pewności :)). Dwie Marynki wyprodukowały razem jakieś pięć-sześć garści szyszek (talerz do zupy wypełniony z lekkim czubem). Dorzuciłem te sześć szyszek Lubelskiego do reszty i lekko zdegustowany nazwałem całość Lu-Rynką :)

Teraz schnie to sobie na strychu, ale rewelacji się nie spodziewam.

 

Chyba roślinki nie były zbyt szczęśliwe w miejscu, które im wybrałem. Zna się ktoś na chorobach chmielu? Od połowy lipca wszystkim zaczęły żółknąć liście. Rozpoczęło się przy ziemi i postępowało wyżej. Liście po jakimś czasie odpadały od łodygi. Podlewanie było OK. Opryski przeciwgrzybicze nie pomogły...

Z obserwacji mojego chmielu wynika, że najważniejszym jest walka ze szkodnikami. Co jakiś czas oglądam liście przez lupe aby rozpoznać robactwo i walcze z nim. Problem mam z mszycami (zwalczam Pirimorem) i przędziorkami (zwalczam Magus 200SC - tylko on niszczy wszystkie formy rozwojowe od jajeczka do dorosłego). Szkodniki osłabiają rośline, która traci odporność i same roznoszą choroby. Ponadto nawoże chmiel azofoską po ruszeniu wegetacji i na początku czerwca - żółknące liście mogą oznaczać chorobę, ale również niedostatek składników pokarmowych np. azotu. Trzy lata temu zaczołem walczyć ze szkodnikami, wyniki przerosły moje oczekiwania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zna się ktoś na chorobach chmielu? Od połowy lipca wszystkim zaczęły żółknąć liście. Rozpoczęło się przy ziemi i postępowało wyżej. Liście po jakimś czasie odpadały od łodygi. Podlewanie było OK. Opryski przeciwgrzybicze nie pomogły

U mnie podobnie. Stosowałem opryski różnego typu - nawet się bałem że przedobrzyłem. Tłumaczę sobie, że to jeszcze słabe , młode sadzonki.

Zbiory wystarczą na dwa chmielenia. Bez tych chorób byłoby dwa razy więcej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Załączam kilka zdjęć. Tak to postępowało, od ładnej zieleni przez uszkodzenie liści po ich zasychanie.

Na zdjęciach widać liście rośliny, która bardzo cierpi na niedobór składników pokarmowych. Niedobór taki może wynikać z tego, że w ziemi ich poprostu nie ma, lub ziemia jest zbyt kwaśna. Przy zbyt kwaśnej ziemi nawet jak składniki pokarmowe są, to roślina nie jest w stanie ich pobierać, szczególnie żelaza (żółknienie liści i ich opadanie). Dokładną przyczyne można poznać oddając próbki ziemi do badania.

Bez badań również można sobie poradzić, stosując na jesieni wapnowanie najlepiej dolomitem (poza wapnem zawiera magnez), a w następnym roku od początku wegetacji do połowy czerwca nawozić w trzech dawkach nawozem wieloskładnikowym, ja preferuje azoofoske.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.