Skocz do zawartości

Gruit czyli piwa bezchmielowe


mimazy

Rekomendowane odpowiedzi

Daje rozmaryn. Z bagnem nie pracowałem, Piątkowski i Sroczyński twierdzą, że za zdrowy składnik to nie jest. Natomiast na stronie, którą podałeś i z której również korzystam :cool: tam nie jest traktowane negatywnie. Nie znam ziela, nie mogę się wypowiedzieć. Jeśli miałoby zaszkodzić, to lepiej dać coś innego-wybór jest raczej dość spory.

 

Z żurawiną coś mi się obiło, że piwa dla berserków takie były, tzn. aromatyzowane owocami żeby to smaczne było i naładowane trującymi i nie tylko ziołami, żeby szał u berserków łatwiej wywołać można było. Jednym z ziół wspominanych przy berserkach jest woskownica europejska właśnie. Pokłosiem tego chyba jest nawet piwo Red Erik, kiedyś popularne u nas, aromatyzowane właśnie owocami- http://www.royalunib...D=467&PageNum=5 niemniej jednak pozbawione jakichkolwiek ziół, ale mające moc 6.5%, więc parę Red Erik'ów i niejednego może dopaść szał, zwłaszcza że jak pamiętam piło się go nadzwyczaj gładko.

 

Tak więc jeśli to co pili wikingowie to był owocowy gruit, to ta żurawina może tam być. I ta praktyka była później częsta, jak się coś nie nadawało do picia, to się dodawało ziół, przypraw, owoców i się nagle nadawało :D (tak powstał pierwszy rosolis).

Edytowane przez Bogi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z żurawiną coś mi się obiło, że piwa dla berserków takie były, tzn. aromatyzowane owocami żeby to smaczne było i naładowane trującymi ziołami, żeby szał u berserków łatwiej wywołać można było. Pokłosiem tego chyba jest nawet piwo Red Erik, kiedyś popularne u nas, aromatyzowane właśnie owocami- http://www.royalunib...D=467&PageNum=5 niemniej jednak pozbawione jakichkolwiek ziół. Tak więc jeśli to co pili wikingowie to był owocowy gruit, to ta żurawina może tam być.

 

Poproszę o źródło lub kierunkowskaz w jego kierunku. Za dużo jest "gdzieś kiedyś ktoś pisał że czytał" ;)

Bagno ma działanie odurzające (ponoć podobne do działania alkoholu) stąd borówki brusznice (Vaccinium vitis-idaea L.) albo/oraz żurawiny były nazywane pijanicami- występują na tym samym typie siedliskowym często sąsiadując, przez co na owocach osiadał pyłek bagna zwyczajnego powodując efekt psychoaktywny gdy spożywano owoce na miejscu albo bez umycia.

 

PS ksiądz Krzysztof Kluk w swoim Dykcyonarzu roślinnym pisał, że „ta w smrodzie swoim nieprzyjemna roślina, czyni przecież niemałe pożytki. Na początku maja, z liśćmi i pączkami gałęzie zebrane, ususzone nieco w cieniu, a potem drobno utłuczone są najprzedniejsze do garbowania skór. Jakoż juchty moskiewskie (buty juchtowe – przypisek autora) winne są swą dobroć olejkowi z bagna, z dziegciem zmieszanemu. Wodą gotowaną ze świeżych gałęzi i liści, można wygubić wszy i pluskwy u bydląt. Żydzi częstokroć tę roślinę kładą w piwo, aby pijaków prędcy upijali. Kwiaty są pszczołom bardzo przyjemne”. http://www.poradnia....-zwyczajne.html

Edytowane przez mimazy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu jest troszkę: http://goeurope.abou...ings-fierce.htm

 

http://www.guardian....her-beer-recipe

 

Czyli może brano wszystko razem i stąd berserkergang?

 

Tu też musi dojść do kwestii ilości dodatków i ile taki berserk wyduldał takich piw zanim rozpoczęła się walka. Opisują, że oni pili przed walką-dzień przed i czasem było tak, że to jak się zachowywali, to po prostu byli na kacu i ich suszyło. Gageleer, jakie dostałem z Belgii kaca może nie wywołało-bo za mało, ale rzeczywiście człowiek czuł się inaczej. To że gruit pobudza, a nie usypia, to widzę po moich alpejskich, ale tamto musiało ich mocno pobudzać :monster:

Edytowane przez Bogi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli może brano wszystko razem i stąd berserkergang?

Archaiczne techniki ekstazy (M.Eliade) nie były celem samym w sobie tylko narzędziem pomocniczym przemiany psychicznej, pomocnym, ale nie niezbędnym do podróży szamańskiej czy szału wojowniczego (wilkołaczego czy niedźwiedziego- berserker znaczy "niedzwiedzie spodnie"*)

Kluczowa była inicjacja, przełamanie tabu (np kanibalizmu), obrzęd przejścia (A.van Gennep)

Polecam książkę Lecha P. Słupeckiego Wojownicy i wilkołaki albo artykuł dr Jerzego Tomasza Bąbla z czasopisma "Z otchłani wieków"

http://www.rodman.mo.../J.T.Babel2.htm

 

*) mój błąd, przepraszam, nie niedźwiedzie spodnie a niedźwiedzia koszula (tunika) czy ogólniej niedźwiedzie odzienie (skóra)

Edytowane przez mimazy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego, co tutaj zaserwowałeś i z poprzednich, które ja znalazłem, wynika że bardzo ważną rolę odgrywał jednak muchomor czerwony, a do tego nie będziemy jednak zachęcać, że o innych ciekawostkach nie wspomnę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego, co tutaj zaserwowałeś i z poprzednich, które ja znalazłem, wynika że bardzo ważną rolę odgrywał jednak muchomor czerwony, a do tego nie będziemy jednak zachęcać, że o innych ciekawostkach nie wspomnę.

Chodziło mi o wyjaśnienie tego że gruit to nie napój druida Panoramixa z komiksów o Asterixie który z każdego robi superbohatera.

Przemiana likantropijna (wilkołactwo, berserkizm etc) to nie fiku- miku tylko proces prania mózgu połączony z potwornym wstrząsem psychicznym jakim była inicjacja- subiektywna śmierć adepta i odrodzenie się w tym samym ciele innej osoby(w sensie psychologicznym), było to zezwierzęcenie w formie dosłownej. Stąd nie mówmy że żurawina dawała moc berserkom ;) Środki psychoaktywne są pomocne ale nie konieczne do przemiany likantropijnej czy podróży szamańskiej, poznałem człowieka którzy bał się o innych (!!! nie o siebie!) gdy był przez nich atakowany, bo wiedział że jak dostanie "białej gorączki" to nie będzie sposobu by się/go powstrzymać, takie same opisy są znane z sag skandynawskich

polecam jeszcze

Kiersnowski R., Niedźwiedzie i ludzie w dawnych i nowszych czasach, Warszawa 1990

Wierciński A., Magia i religia. Szkice z antropologii religii. Kraków, 1995 lub 2000

 

PS Nikogo nie namawiam, nie namawiałem i namawiał nie będe do spożywania muchomorów czerwonych, acz gwoli wyjaśnienia nie są trujące wbrew opisom, po prostym umiejętnym przetworzeniu są bardzo silnym środkiem psychoaktywnym działającym psychotycznie i halucynogennie wykorzystywanym powszechnie w np szamanizmie euroazjatyckim od dalekiej północy po Indie (soma)

 

PSPS ten post jest ostatnim w offtopie, jeśli będzie potrzeba kontynuowania tematu o antropologii kulturowej to trzeba będzie wydzielić osobny topic, ten jest o gruit czyli piwach bezchmielowych

Edytowane przez mimazy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeśli będzie potrzeba kontynuowania tematu o antropologii kulturowej to trzeba będzie wydzielić osobny topic,

Ja bym Cię do tego namawiał, to może być ciekawe wzbogacenie wiedzy i świadomości każdego piwowara.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu jest troszkę: http://goeurope.abou...ings-fierce.htm

 

http://www.guardian....her-beer-recipe

 

Czyli może brano wszystko razem i stąd berserkergang?

 

Tu też musi dojść do kwestii ilości dodatków i ile taki berserk wyduldał takich piw zanim rozpoczęła się walka. Opisują, że oni pili przed walką-dzień przed i czasem było tak, że to jak się zachowywali, to po prostu byli na kacu i ich suszyło. Gageleer, jakie dostałem z Belgii kaca może nie wywołało-bo za mało, ale rzeczywiście człowiek czuł się inaczej. To że gruit pobudza, a nie usypia, to widzę po moich alpejskich, ale tamto musiało ich mocno pobudzać :monster:

 

nie chodzi mi o skutki psychoaktywne tylko raczej o coś przeciwnego do chmielenia piwa - zioła pobudzające, bakteriostatyczne, które też dodają dodają gorycz (i/lub inne ciekawe smaczki)

 

rzucisz recepturę na twoje alpejskie? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tutaj jest jeszcze taka ciekawostka:

http://goo.gl/2zxXY

Nie posiadam (jeszcze ;) ), wiec nie wypowiem sie co do tresci.

 

Holenderski Jopen warzy gruita pod nazwa Koyt. Tylko, ze to piwo uwarzono w zasadzie 'przez pomylke' :)

W przyszlym roku, wspolorganizuja konkurs na jego klona :)

Tutaj http://www.onk2013.nl/ oraz tutaj http://www.kwbg.nl/templates/kwbg/downloads/artikelen_bier/KWBG_Gruitbier.pdfwiecej na ten temat( i w zasadzie tylko dla osob obeznanych z pieknym jez. G. Wildersa).

Drugi link posiada w przypisach kilka ciekawych odsylaczy.

Edytowane przez mirogster
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...
  • 6 miesięcy temu...
  • 7 miesięcy temu...

Tak odświeżając wątek - w poszukiwaniu piwa pobudzającego (zamiast usypiającego, chmielonego), na domknięcie pierwszego sezonu przyszedł mi do głowy pomysł, być może szalony, uwarzenia piwa (z ekstraktrów wciąż niestety) lekkiego, z niewielką ilością alkoholu (więc i niskim ekstraktem początkowym), dochmielonego do smaku/aromatu jedynie jakiśm cytrusowym amerykańcem (może cascade), z głównym dodatkiem yerba mate (szczególnie dla uzyskania goryczki) i guarany (dla zawartej w niej kofeiny).

 

Pomysł wstępnie wygląda tak:

1,7kg ekstraktu superjasnego Gozdawa

0.5kg ektraktu pszenicznego WES

woda do 23-25 litrów

drożdże US-05

(zakładam ekstrakt początkowy rzędu 8°Blg i około 3% alkoholu w docelowym piwie)

yerba mate na goryczkę (ale też i na efekt pobudzający)

100g guarany (kofeina)

Cascade 30g chmielone po 10g na 15', 5', 0'

 

Główne pytanie - ile dać yerby by osiągnąć wyraźną goryczkę? 100g ma szansę wystarczyć, czy pójść na całość i sypnąć 250g? Zdaję sobie sprawę, że na początek to tylko zgadywanka, ale może ktoś ma doświadczenie z yerbą jako taką i potrafi coś wymyślić?

Jakieś korekty co do ilości guarany? 100g to ilość wynikająca z sugstii sprzedawcy co do równoważnika kawy - chciałbym, żeby półlitrowa butelka piwa zawierała podobną ilość kofeiny jak filiżanka kawy (około 120mg) - ma delikatnie pobudzać równoważąc usypiające działanie alkoholu, a nie powodawać galop pikawy ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yerba bardzo długo oddaje smak, bałbym się eksperymentować wrzucając ją do piwa. Mośe zalej te 100g yerby wodą o temp. 70-80°C i potrzymaj w tej wodzie obserwując co się dzieje ze smakiem ;-) Gotową "herbatkę" dopiero wlej do piwa. Eksperymentalnie trzymałbym to jakieś pół godziny, do godziny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy dobrze rozumiem, że z yerbą jak dotąd kontaktu nie miałeś?

Yerba daje bardzo specyficzny smak, który nie każdemu smakuje. Warto by się też zastanowić jakiego gatunku yerby użyć, potrafią się dosyć mocno różnić pomiędzy sobą jeśli chodzi o smak i właściwości pobudzające. W przypadku yerby kupowanej na wagę w herbaciarni zazwyczaj nie wiadomo co to tak na prawdę jest (nie wspominając o tym, że zazwyczaj jest wtedy sprzedawana po zbójeckich cenach).

Odradzałbym sypanie yerby do gotawania. Zaparzana w zbyt ciepłej wodzie (powyżej 80-85°C) daje nieprzyjemną, cierpką, ściągającą goryczkę. Jak już to pomyślałbym na czymś w rodzaju chmielenia whirlpoolowego - schłodzić brzeczkę do 80°C i dopiero wtedy wrzucić yerbę na kilkanaście minut. Ale tu znowu problemem mogą być unoszące się na powierzchni fusy. Przygotowanie naparu też może być jakimś rozwiązaniem.

Jeśli bym miał eksperymentować z yerbą w piwie to zastanawiałbym się też nad dodaniem curacao i świeżych skórek z cytrusów by zwiększyć efekt orzeźwienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję panowie! :) W sumie przez noc doszedłem do podobnych wniosków co do sposobu użycia yerby (miałem pytać, czy gotować z brzeczką, czy dać napar z 70°C - skłaniałem się jednak do naparu). KosciaK - z yerbą zaczynam mieć kontakt, nie na tyle, żeby znać ją od podszewki, ale na tyle, żeby poznać smak i wiedzieć mniej więcej czego się po niej spodziewać. Zdaję sobie sprawę, że wielu osobom może nie smakować, ale dla mnie jest OK, samą yerbę mam też chyba z dobrego źródła. Za tydzień zatem biorę się za nastawianie, najwyżej wyjdzie mi piwo-killer ;) Myślę jeszcze nad zmodyfikowaniem receptury - dorzucić 50g suszonego ziela piołunu, dołożyć jeszcze 1,7kg ekstraktu jasnego (albo bursztynowego) żeby jednak zwiększyć ekstrakt (i przykryć goryczkę gdyby jednak chciała być zbyt silna), i może zmienić cascadę na chinooka.

Wyglądałoby to węc tak:

 

1,7 kg ekstrakt słodowy jasny

1,7 kg ekstrakt słodowy bursztynowy

0,5 kg ekstrakt słodowy pszeniczny

woda do 25 litrów

drożdże US-05

ziele piołunu 50g napar albo gotowanie z brzeczką (nie za długo, sprawdzę jak się zaparza w szklance)

yerba mate 100g napar w temp. 70°C dodany do brzeczki (wcześniej na wszelki wypadek zagotowany po odfiltrowaniu fusów)

guarana 100g napar albo gotowanie z brzeczką (podobnie jak piołun)

Chinook 30g po 10g na 15', 10', 0'

 

Czy może jeszcze jakieś sugestie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja mala sugestia, dotyczaca takich eksperymentalnych warek. To ze zamiast 25 litrow robic max 5. Powaznie. Mniejszy zal, koszta materialow w przypadku przykrej koniecznosci skalalizowania takiej warki :)

 

ALBO te 25 l podzielic na kilka fermentorow, zmienic jedynie proporcje 'dodatkow'.

Edytowane przez mirogster
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piołun warz osobno z wodą, 5g maks, i 20-30 minut. Skąd ten piołun? Guarana też osobno, i takie dwa litry (niecałe) dekoktów należy dolać do warki. Jak dasz piołun z brzeczką, wyjdzie purl, który można dolewać w ilościach 100ml na piwo, jako aromatyzujący napój.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja mala sugestia, dotyczaca takich eksperymentalnych warek. To ze zamiast 25 litrow robic max 5. Powaznie. Mniejszy zal, koszta materialow w przypadku przykrej koniecznosci skalalizowania takiej warki :)

Niewątpliwie słuszna sugestia :) Chociaż skanalizowanie grozi mi jedynie w przypadku jawnej infekcji - raczej nie ze względu na otrzymany smak (sporo jestem w stanie znieść ;) ) O takim dzieleniu myślałem swego czasu przy single-hopach, albo przy dodawniu przypraw typu właśnie kolendra, skórka pomarańczy, czy ostre papryczki. Tu, nawet jeśli goryczka będzie potężna, to ja wypiję (zdaję sobie sprawę, że finalny produkt może być niepijalny dla innych osób), i będę miał punkt zaczepienia do dalszych modyfikacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piołun warz osobno z wodą, 5g maks, i 20-30 minut. Skąd ten piołun? Guarana też osobno, i takie dwa litry (niecałe) dekoktów należy dolać do warki.

Piołun, suszone ziele, mam z apteki, z przepisu stosowania wychodzi 1g suszu na 200ml wody (do picia na apetyt i takie tam), czyli 50g powinno być na 10l, zaparzę porcję w/g przepisu i zobaczę jaki ma smak, wydaje się, że rozcieńczenie 1:2,5 powinno być sensowne, oczywiście może okazać się, że gorycz będzie zabijająca, wtedy zmniejszę ilość ziela.

Wszystkie te ziela (łącznie z yerbą), zaparzę osobno i dodam na koniec do warki.

Nawiasem, co do piołunu - może nie jest to dobre porównanie, bo z opinii ludzi wychodzi, że warki mieli mocno nierówne - piłem pierwszą warkę Gruitu Kopernikowskiego Kormorana - goryczka od piołunu była w niej potężna (w następnych warkach już taka nie była, albo wręcz jej nie było) i o taki mniej więcej poziom mi chodzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piołun z apteki jest najgorszym piołunem, bo zawiera łodygi, gdzie jest najwięcej goryczy, stąd 5g to maksimum. Przepis stosowania dotyczy wyciągów wodnych i leczniczych, a w piwowarstwie chodzi jednakowoż o smak i aromat. Dziś piłem ten rzekomy gruit, nie jest ani gruit'em (jest piwem lawendowym), piołun, o ile jest, jest tylko w aromacie i to po dłuższej degustacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piołun z apteki jest najgorszym piołunem, bo zawiera łodygi, gdzie jest najwięcej goryczy, stąd 5g to maksimum. Przepis stosowania dotyczy wyciągów wodnych i leczniczych, a w piwowarstwie chodzi jednakowoż o smak i aromat. Dziś piłem ten rzekomy gruit, nie jest ani gruit'em (jest piwem lawendowym), piołun, o ile jest, jest tylko w aromacie i to po dłuższej degustacji.

 

Właśnie zaparzam ziele w/g przepisu, pewnie zanim dokończę post będę mógł się podzielić wrażeniem ;)

W międzyczasie googlając za tajemniczym purlem trafiłem na http://www.browar.bi...hp/t-38242.html i http://browar.biz/fo...253&postcount=8 - tam poszło 40g na chyba 10l brzeczki, goryczkę dało to dla niektórych nieakceptowalną, dla niektórych OK, jak by nie patrzeć jednak bardzo silną, w 25l powinno być lepiej. Piołun chcę bardziej dla goryczki niż podaromatyzowania, dlatego myślę raczej o większej ilości. Co do Kormorana zaś - smakowała mi jedynie pierwsza warka, kolejne to porażka za porażką, goryczki zero, za to lawendą wali jak z szamponu... Ostatnio kupuję po butelce z kolejnych warek, mam wrażenie, że jest nieco lepiej, ale i tak do pierwszej warki daleeeko.

OK, napar gotowy, wrażenia - zapach dość silny, bez rewelacji, kojarzy mi się z naparem ze zwietrzałej mięty, smak... tja... ;) Gorycz zabija :) No to bawimy się w rozcieńczanie i schodzenie do akceptowalnego poziomu :)

Edytowane przez Snowman
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.