Skocz do zawartości

Dziwny smak po butelkowaniu - Infekcja?


Juranto

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 12.03.2020 o 10:44, Juranto napisał:

Da się w jakiś sposób profilaktycznie jakimiś dostępnymi sposobami "oczyścić" powietrze, zminimalizować liczbę bakterii/dzikich drożdży? Mycie podłogi i ścian, następnie wietrzenie gruntowne kuchni ma jakiś sens przed warzeniem/rozlewem?

Wietrząc możesz wpuścić więcej bakterii niż wypuścić. Choć to pewnie zależy też trochę od pory roku, zimą może i ma sens.

 

Co do Twojego pytania to pewnie sprawdziłyby się lampy UV. Ewentualnie psikanie powierzchni alkoholem do dezynfekcji - powietrza tak nie wyczyścisz ale powierzchnie wokół już tak. 

Edytowane przez Oskaliber
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
W dniu 12.03.2020 o 09:21, Czeslaw napisał:

Dobry plan, powodzenia.

 

Natomiast pamiętaj, że nie przed każdą infekcją da się uchronić. Jeśli masz to w powietrzu, to musiałbyś zmienić po prostu miejsce warzenia. Wprawdzie jeszcze nie słyszałem o tego typu przypadku, ale wiem, że jest możliwy.

 

Wygląda na to, że taki przypadek jest u mnie...

 

Próbuję wyeliminować infekcję już od jakiegoś czasu, z marnym niestety skutkiem. Opiszę tylko, co próbowałem ostatnio polepszyć, żeby uniknąć infekcji:

 

 Zakupiłem wymiennik płytowy i zalewam gorącą brzeczkę z gara przez wymiennik do wiadra. Rurkę wkładam do wiadra i przykrywam deklem, żeby nie miała jakiegokolwiek kontaktu z otoczeniem (No prawie jakiejkolwiek, bo zawsze te 2 cm szpary na rurkę zostaje). Wiadro oczywiście zdezynfekowane wcześniej, rurka wylotowa z wymiennika kupiona nowa, podobnie jak rurka plastikowa wsadzona do kotła (obie wcześniej odkażone). Jedynie rurka między kotłem a wymiennikiem miała wcześniej kontakt z innymi piwami, ale przed akcją moczyła się w ługu przez ponad 2 tygodnie, a poza tym biorąc pod uwagę temperaturę jaka w niej panowała (gorąca brzeczka), to raczej nie myślę, że mogła być źródłem zakarzenia. Zlane do nowego, odkażonego wiadra. Nie używałem rurki fermentacyjnej (częściowe rozszczelnienie wiadra, wiadro przykryte czystym workiem na śmieci). Pominąłem fermentację cichą. Butelki nie miały kontaktu z zakażonymi piwami (po kupnych piwach), umyte i wyprażone w piekarniku (180°C przez 30 minut). Zmieniłem napełnianie butelek zaworkiem grawitacyjnym na rzecz nowego zwykłego  zaworka i rurki (tak, tak.. kolejnej nowej rurki..), aby wyeliminować kontakt z kolejnym wiadrem, kranikiem i kolejnego przelewania (kontakt z powietrzem etc.). Z chłodzeniem, przelewaniem i butelkowaniem przeniosłem się do łazienki, gdzie przed każdą z czynności robiłem  deep cleaning z wcześniejszym  popsikaniem newralgicznych miejsc takich jak odpływy czy inne podejrzane zakamarki preparatem zabijajacym grzyb (sądząc po intensywności zapachu powinien też zdezynfekować powietrze w pomieszczeniu). Oczywiście odkrywanie wiadra z warką czy kotła z brzeczką tylko na tyle, na ile było to potrzebne (kiedyś przelewalem brzeczkę z kotła do fermentora sikając rurką z wysokości około 1 metra zwykle przy otwartych drzwiach ogrodowych i NIGDY nie złapałem infekcji).. dwa tygodnie po butelkowaniu widzę już na wierzchu w butelkach film bakteryjny, a piwo smakuje lekko octowo/aptecznie. Szlag jasny mnie już trafia.. nie mam niestety możliwości na wyjazdową warkę (tym bardziej teraz). Zakupiłem trochę surowców, ale najwyraźniej nie ma co ich używać, bo tylko na zmarnowanie pójdą...

 

Jeszcze tylko trochę o samym piwie: 13 L (to miała być testowa warka nowej metody), ok 13 blg. W zasypie głównie pilsneński z małym dodatkiem wiedeńskiego (9%) i Karmelowego 30 (5,5%). Drożdże Gozdawa Whitebread Ale zadane bez uwodnienia (znowu, aby zminimalizować ryzyko i kontakt z czynnikami obcymi). Temperatura fermentacji ok. 17°C.

 

Objawy infekcji: takie samo jak zwykle; piwo po fermentacji wygląda ok, w smaku.. no trudno powiedzieć, ale co można powiedzieć smakując młode piwo.. Tak czy inaczej nie odrzucało  i nie śmierdziało (pół małej szklanki wypiłem na spróbę ? ). A po dwóch tygodniach w butelkach.. Tak jak pisałem wcześniej... normalnie klątwa nade mną wisi.....

 

 

Edytowane przez korek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, WiHuRa napisał:

Wymiennik myje się chemią i dezynfekuje przed wpuszczeniem do niego gorącej brzeczki!

 

No tak.. zapomniałem dodać: wymiennik moczony w ługu przez czas warzenia, balansowany tak, żeby ług dostał się we wszelkie możliwe zakamarki (bo jak się po prostu to zaleje, to ług, czy jakikolwiek inny płyn nie dotrze wszędzie), a później razem z rurkami przeciągnięty około 5cioma litrami wrzątku.. 

Edytowane przez korek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To od początku:

 

1. Rozumie, że warzelnia jest czysta i regularnie myta? Bez kamienia i osadów na ściankach. To część gorąca to raczej mała prawdopodobieństwo ale widać musisz podjąć zdecydowane kroki, warto utrzymywać warzelnie w czystości zwłaszcza że używamy jej od czasu do czasu i jak stoi brudna to tylko jest pożywką dla bakterii.

 

2. Po gotowaniu a przed chłodzeniem weź do słoika gorącą brzeczkę na tzw. test stabilności. Słoik sterylny i zamknij oczywiście pokrywką, jak się samo schłodzi postaw słoik w najcieplejszym miejscu w domu. Po 2-4 dniach brzeczka powinna smakować normalnie bez oznak zakażenia.  Zmierz pH i sprawdź czy jest takie samo jak pH brzeczki po gotowaniu - czy nic się nie zmieniło. Wykluczysz tym samym proces gorący.

 

3. Spróbuj jednak ominąć wymiennik do chłodzenia, z doświadczenia wiem, że najlepsze mycie wymiennika to w przepływie na pompie, i to najlepiej raz w jedną i kolejny raz w przeciwną stronę, oczywiście nie na każdym razem ale raz na jakiś czas w zależności od intensywności użycia. Mycie w przepływie ług 3% o temperaturze do 40°C przez około 20-30 min. Pożycz chłodnice od kogoś lub jednorazowo znajdź inną metodą. Chyba, że problem u Ciebie występował już przed wymiennikiem to może nie tutaj jest problem. Ale warto spróbować zmienić ten proces.

 

4. Wszystkie drobne części jak kraniki (zwłaszcza ten na fermentacji), rurki, wężyki, złączki itp itd - wszystko do wymiany, chyba już to zrobiłeś ale zastanów się czy na pewno wszystko.

 

5. Jak napowietrzasz ? Po zlaniu brzeczki do wiadra, zamknij pokrywę i napowietrz z zamknięta pokrywą kołysząc przez 5 min wiadro. Najmniej narazisz brzeczkę na kontakt z powietrzem. Opcjonalnie blender jeśli używasz ale pamiętaj, że końcówka ma być metalowa (stal nierdzewna), umyta ciepłym ługiem i zdezynfekowana.

 

6. Butelkowanie - umyj kilka butelek inaczej, zalej je ciepłym ługiem i zostaw na 30 min. Zdezynfekuj chemią a nie piekarnikiem. Zabutelkuj też kilka litrów do czystej butelki PET. Różne opakowania tak aby wykluczyć problem procesu mycia butelek.

Edytowane przez WiHuRa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki @WiHuRa za te wszystkie cenne uwagi i za pochylenie się nad moim problemem. 

Miałem się (znowu) nie rozpisywać ale pokrótce postaram się odnieść do Twoich punktów:

 

Ad.1. No tu akurat muszę się przyznać, że nie myłem garnka przed warzeniem, tylko splukiwałem wodą (podobnie jak wiadro do wysładzania, filtrator z oplotu etc.); jakoś myślałem, że te sprzęty z racji wysokich temperatur nie będą zagrożone infekcją.  Myje je za to dokładnie po użyciu.  

W dawnych czasach, kiedy nie łapałem infekcji nie raz zdarzyło mi się zostawić po warzeniu nieumyty garnek, a i wiadro z wysłodzonym młótem, do rana (albo i do popołudnia). Ale to był inny garnek (emalia, obecnie używam nierdzewki) i inne miejsce (myłem to też wodą że szlaucha ogrodowego, który był 365 dni w roku na zewnątrz - tak na marginesie). 

 

Ad.2. Zawsze zlewam sobie chmieliny do wysokiej szklanki (lub dwóch) i to tak sobie stoi bez przykrycia 2-3 dni, po czym wypijam zawartość, jak już chmieliny opadną.  Nigdy nie wyczułem zakażenia, ale:

a) chmielin jest zwykle sporo i mogą działać antyseptycznie.

b) 2-3 dni to może być jeszcze za krótko, żeby infekcja się rozwijała.

 

Ad.3. Problem występował już przed zakupem wymiennika, także nie biorę go pod uwagę jako źródło zakarzenia: kupiłem to po to, żeby szybciej schładzać brzeczkę i szybciej zadawać drożdże. Mogę jeszcze spróbować zrobić sobie chłodnicę: miałem kiedyś jedną, ale obecnie jest w Polsce. Pomyślę też nad jakimś systemem do mycia/płukania wymiennika.

 

Ad.4. No ma się rozumieć...

 

Ad.5 Kiedyś napowietrzałem "sikając " brzeczkę z wysokości przy zlewaniu (w czasach pre-infekcyjnych). Obecnie mieszam (nie za długo, żeby nie kusić losu) zdezynfekowanym mieszadłem, które przez godzinę gotuje się razem z brzeczką. 

 

Ad.6 Robiłem tak. Dezynfekowałem ługiem, OXI, D10, niektóre butelki wszyskim po kolei.. później jeszcze na pół godziny do piekarnika.

 

Dodam jeszcze od siebie, że  też zastanawiam się, czy to aby nie przez kwiaty, których mamy dosyć sporo w domu: moja pani bardzo je lubi, także jest ich trochę i w ziemi, i w wodzie (kiedyś jak mieszkałem sam, to wiadomo: tylko cebula na szczypior..). No ale widzę też, że mieszkanie w "nowoczesnym " domku "z kartonu", jak go nazywamy, nie idzie w parze z piwowarską pasją.. teraz po "zimie" widzę ile się zebrało brązowego nalotu na szybach, ramach okien.. myślę, że to właśnie są sprawcy moich kłopotów..

 

Pozostaje jeszcze kwestia wody: tak myślałem, że to może jednak chlorki powodują ten apteczny smak. Zamówiłem już pełną analizę składu wody u dostawcy. Na razie wiem tylko, że mam wodę średnio twardą (4.4 W skali niemieckiej). Mam testy kropelkowe Brity to sobie też sprawdzę (przestudiuję przy okazji ulotkę: używam ich na codzień, ale nie musiałem za bardzo wnikać do tej pory co tak naprawdę daje mi odczyt).

 

Dzięki @WiHuRa jeszcze raz!!!

Edytowane przez korek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Juz chyba raz Ci pisalem w tym temacie jak sie nie myle. Skoro masz apteczny posmak to w dalszym ciagu nie rozumiem czemu nie probujesz uwarzyc piwa na mineralnej wymieszanej z destylowana? Kosztuje woda mineralna takie krocie ze lepiej wymieniac caly sprzet i ladowac krocie w chemie? Szukasz problemu moze tam gdzie go nie ma.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm.. no właśnie, dlaczego.. może dlatego, że jakoś ciężko mi uwierzyć, że od samej wody może mi się robić pierścień nalotu na szyjkach butelek i syf pływający na powierzchni piwa w nich.. same butelki też od środka pokrywają się jakimiś kropkami, nalotem.. nie znałem tego wcześniej.. wygląda mi to bardziej na skażenie biologiczne. Chciałem abyście pomogli mi wyłapać wszystkie słabe punkty procesu.. Ale ok, jak coś to spróbuję też z wodą. 

Edytowane przez korek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Poświęć" jedną małą warkę i nie chłodź. Tzn zbij do tych 80°C przez dolanie wody ze świeżo odkręconego baniaka/butelki (tyle jesteś w ztanie kupić nawet w poltoralitrowych), przelej do odkażonego fermentora i zostaw w temperaturze pokojowej. Wyeliminujesz ryzyko z chlodzenia, uzyskasz nieco inną goryczkę (mnie tam pasi, jest gładka) i jednocześnie zrobisz test stabilności. 

 

Moze nie w domu lezy problem. Moze coś przynosisz.

Masz brodę, długie włosy? Myjesz się tuż przed warzeniem? Zmieniasz odzież tuż przed warzeniem?

Może coś przywlekasz do kuchni - z pracy, z ogródka, z jakiegoś miejsca w Twoim życiu, gdzie coś się zmieniło. Albo w samochodzie coś wozisz. Kawałek marchewki wpadł pod siedzenie, splesnial, latają w powietrzu zarodniki a Ty to niesiesz na nogawce/brodzie do domu i siejesz. Może wpadnie do głowy jakaś drobnostka przeoczona.

Edytowane przez c64club
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh.. wiesz co, nie noszę brody, włosy raczej krótkie a o higienę też raczej dbam :-).

Zmieniło się ostatnio trochę w moim życiu (zmiana pracy i klienteli: jestem obecnie podwykonawcą J.D. Weatherspoon'a (I nie tylko), czyli największej sieci spelun w UK; o tym co tam można znaleźć to lepiej żeby Sanepid nie wiedział..), ale "zakarzenia ", czy też "zepsute piwa" pojawiły się już wcześniej, po przeprowadzce na obecne mieszkanie i po.. no właśnie..  zauważyłem coś bardzo ciekawego dzisiaj.. za jakieś dwa tygodnie nabiorę pewności i napiszę, czy aby to nie znalazłem winowajcy. Następną warkę zrobię też na wodzie że sklepu.. 

 

Co do chłodzenia to próbowałem zlewać gorącą brzeczkę do wiadra i zostawiłem ją zimą w temperaturze na zewnątrz (0-6°C). Bez rezultatu..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 9 miesięcy temu...

Witam wszystkich po dluzszej przerwie. Postaram sie zrelacjonowac moje poczynania do tej pory. Wprowadzilem wiekszy rezim sanitarny, wieksze stezenie kreta do mycia sprzetu, brzeczke po gotowaniu zakrywalem folia aluminiowa i tak chlodzilem, regularnie wymieniane kraniki i wezyki, pod koniec butelkowalem juz piwo w lazience, latwiej umyc kafelki i zdezynfekowac powierzchnie OXI, oraz jeszcze kilkadziesiat ulepszen, ktorych nie jestem teraz w stanie sobie przypomniec. Wydawac by sie moglo, ze wszystko jest ok, niestety przedprzedostatnia i ostania warka posiada znowu te same slady infekcji. Przy polskim Ale i Belgian Dubbel. Polskie Ale jak zwykle do 4 tygodnia wszystko ok w butelkach, potem przegazowanie, zapach i smak opisany w pierwszych postach.

 

Jako, ze nie daje mi to spokoju zakupilem mikroskop. Dopiero zaczynam przygode z mikrobami i bylbym wdzieczny jesli moglby ktos ocenic po zdjeciu co moze byc odpowiedzialne za infekcje. Doszukalem sie bakterii, ziarnkowce, myslalem, te to moze pediococcus, ale bakterie te wystepuja u mnie tylko pojedynczo sporadycznie parami. Nie jestem w stanie ocenic, czy mam tu jakies dzikie drozdze, jednak ksztalt i wielkosc drozdzy bywa rozny. Jak ustalic, czy taka ilosc bakterii moze spowodowac infekcje? Ponoc w kazdym domowym piwie one wystepuja, pytanie tylko w jakiej ilosci.

 

Co lepsze, zbadalem tez probke fusow z innego piwa - Forest IPA, wystepuja te same bakterie, ale piwo organoleptycznie nie wykazuje sladow infekcji, nie jest przegazowane, nie wylatuje z butelki przy otwarciu.

 

Mam nadzieje, ze jesli uda mi sie zidentyfikowac wroga, nie bedzie to juz walka z ¨niewidzialnym¨ wrogiem, bede mogl na kazdym etapie pobierac probke do badan. Najpierw chcialbym przeprowadzic eksperyment, czy nie mam tego w powietrzu. Jak juz wspomnialem moja wiedza z mikrobiologi jest zerowa, myslalem, ze zamiast podloza do posiewu, uzyc np. litrowej brzeczki z ekstraktu slodowego. Nastepnie zrobic 2 probki, jedna kontrolna (zamknac od razu po ostudzeniu, druga zostawic w kuchni na 5 minut i dwie probki odstawic na 24h w cieple miejsce. Nastepnie bede mogl isc dalej, robic kolejne testowe brzeczki z ekstraktu i testowac je na sprzecie.

Pytanie, czy takie postepowanie ma jakies uzasadnie i moze mnie doprowadzic miejsca w ktorym piwo lapie infekcje?

20210118_131420.jpg

20210118_131412.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

to i ja się tu dopiszę.. zrobiłem testowego brewkita zakupionego okazyjnie razem z nowym zestawem sprzętowy na wodzie ze sklepu.. I znowu to samo.. ALE.. wydaje mi się, że winowajca się znalazł: wyprowadził się sąsiad z dołu i okazało się, że przez 6 lat w dwóch pokojach trzymał cały swój dobytek zapakowany pod sufit, nie wietrzył, nie wpuszczał światła i efekt był taki, że właściciel domu musiał zmywać ściany z czarnego grzyba i malować je na nowo. ściany w dwóch pokojach były totalnie zagrzybione.. Czyli po prostu miałem/mam konkurencyjne grzyby w powietrzu, które zakarzały mi piwo.. Tak więc nie zawsze wystarczy zrobić warkę na wodzie ze sklepu...

 

Dzięki wszystkim za pomoc w próbach rozwiązania mojego problemu. na jakieś czas wygaszam produkcję w swoim browarze.

Edytowane przez korek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.