Skocz do zawartości

[warzepiwo] Piwna wyprawa na Mont Blanc


Pierre Celis

Rekomendowane odpowiedzi

Dzięki uprzejmości mojego serdecznego kolegi Wojtka miałem możliwość spróbowania piwa prosto z Mont Blanc. To dlatego, że sprezentował mi taką małą buteleczkę 0,75 L piwa La Rousse z Brasserie du Mont Blanc.Źródlana woda prosto z lodowca

Takie dni w pracy to ja lubię bardziej niż pozostałe. Kolega Wojtek wrócił z nart we Francji i w ręce trzymał pięknie zapakowany zestaw piw z Brasserie du Mont Blanc, po jednym dla każdego. Opowiedział też co nieco o samym browarze. Zwiedzanie tego miejsca kosztowało go 15€, ale w cenie jest degustacja piw, więc nie ma tragedii.

Piwo tam warzy się od 1830 roku, więc okres imponujący, ale jak wiemy są też i znacznie starsze. To jednak jak dla mnie mało istotne, bo są i browary, które warzą od 3-5 lat, a ich produkty są zdecydowanie lepsze niż wiele tych „z tradycją”. No, ale ponoć przeciętny konsument tego specjału zwraca uwagę na takie kwestie.

Sekretem sukcesu (?) jest woda źródlana prosto z lodowca na górze Mont Blanc. Zresztą browar jest ulokowany urokliwie zaraz przy tymże źródełku. Mają zaledwie kilka piw w swojej ofercie, ale szczycą się tym, że skrupulatnie dopracowują receptury na bazie wieloletnich doświadczeń.

La Rousse Mont Blanc

Z paczuszki wybrałem dla siebie La Rousse, czyli piwo w stylu Amber Ale. Wydało mi się najciekawsze z całego zestawu, bo prostu miałem ochotę na taki styl. Proste?

Degustację przeprowadziłem jeszcze przed świętami, choć myślałem, że będzie w sam raz na lany poniedziałek. No cóż ciekawość zrobiła swoje. Butelka 0,75 L to nie jest moja ulubiona opcja w przypadku piwa, ale przyznaję, że akurat w kontekście La Rousse Mont Blanc, całej tej otoczki z wielkim szczytem, masywnością, to bardzo mi tu pasuje.

Aromat dość słaby, można wyczuć lekką, słodką nutę, a może i karmel. Na pewno nie był alkoholowy, a trochę się tego spodziewałem po porównaniu przez Wojtka do smaków winnych. Nie było źle, ale też i bez fajerwerków. Kolor ciemnego bursztynu wpadający w czerwień. Pieniło się na początku mocno, ale piana nie jest trwała, dość szybko ucieka.

No to proszę Państwa, a co ze smakiem? Ogólnie… dobre. Nie doszukałbym się tu jakiś walorów tej źródlanej wody, choć może i coś w tym jest. Wyczułem już przy pierwszym łyku estry oraz rzeczywiście taki posmak winny oraz karmelową słodycz. Goryczka nie jest dominująca, całkiem przyjemna. La Rousse Mont Blanc jest bardzo pijalne, lekkie, nie drażniące w żaden sposób.

Zaskakujące?

Czy jest to najlepsze piwo jakie piłem do tej pory? No nie, ale na pewno nie najgorsze. Chętnie bym po nie jeszcze z raz sięgnął. Wydaje mi się, że jest to bardzo dobrze zrobione piwo w swoim stylu, co by potwierdzało lata doświadczeń całego zespołu z Brasserie du Mont Blanc. Niczym specjalnym mnie nie zaskoczyło, choć myślałem, że ta woda z lodowca może coś teges. Jak widać dobre to jest, ale w kontekście PR oraz marketingu. Jeśli ktoś zatem jeździ na nartach w tamtych okolicach, to polecam sobie urozmaicić czas taką wycieczką z degustacją.

Artykuł Piwna wyprawa na Mont Blanc pochodzi z serwisu Warzę Piwo Domowe.

 

Wyświetl pełny artykuł

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.