Skocz do zawartości

Piwo herbaciane - proszę o pomoc w zaplanowaniu.


pogo

Rekomendowane odpowiedzi

  • 2 tygodnie później...

Tak myślę, jakby użyć zaparzonej (na zimno lub tradycyjnie) herbaty już do zacierania (do wysładzania też) zamiast wody. Zaparzać dwie minuty tradycyjnie, aby nie było za wiele tanin itd. lub ok 10h na zimno.

 

 

 

Zastanawiam się nad dodaniem do piwa samego olejku bergamotowego.
 

Cytat:

Olejek bergamotowy nawania i dezynfekuje, pozostawia świeży zapach cytrusów.

 

Pytanie czy nie zaszkodzi drożdżom?

Edytowane przez keisan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dodaje herbate do piwa na zimno. Pierw sprawdzam w wodzie po jakim czasie czuc trawiastosc i taninowosc. Pozniej w piwie nie pzekraczam tego czasu. Ostatnio w malinowym herbata lezala tylko 12h i gdybym potrzymal dluzej byloby tylko gorzej...

Edytowane przez profik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dawałam białą 2 doby, czarną typu darjeeling też i było ok,w planie miałem  tajwański oolung (oriental beauty),ale mnie Chińczycy wyruchali i zamówiona herbata okazałą się padłem niewartym niczego,a zapłaciłem coś około 40 zł za 100 g ,wszystko zależny od gatunku, jak dasz jakieś ścierwo to tylko się modlić zostaje, żeby nie wyszedł syf.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym założył, że herbata jest zadowalająco sterylna by dać ją bezpośrednio na zimno (jak chmiel). Jak do tej pory tak nie robiłem.

 

Jak "herbaciłem"swoje piwo to chyba wszyscy zdążyli przeczytać. Garbniki bardzo intensywne, w sumie tego chciałem, więc ok. Inna sprawa, że wciąż tych tanin/garbników czuję mniej niż w innym piwie gdzie dałem masę "lekkiego" chmielu na goryczkę.

Moim zdaniem nie ma co się przejmować tymi związkami, mi one pasują do piwa... kwestia tego, że musi poleżeć swoje by się one skomponowały z całością. Pszeniczne IPA, które wydaje się mieć szczyt swojego smaku po 3 miesiącach od butelkowania to jednak dramatycznie długo.
Teraz jest po 4 miesiącach i wciąż jest to jedno z piw, do których chętniej wracam. Jak ktoś jest z Warszawy to chętnie zaproszę na degustację, nie koniecznie tylko tego piwa :) jest też kilka innych, z których jestem zadowolony i chętnie się pochwalę. A jeszcze chętniej posłucham krytyki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Od jakiegoś czasu się noszę z tym pytaniem, ale dopiero się zebrałem by napisać.

 

Zauważyłem, że moje piwo trąci stęchlizną, ale jak się potrzyma butelkę ze 2 dni w lodówce to cały ten nieprzyjemny aromat znika i już nie wraca nawet po ponownym ogrzaniu się do temperatury pokojowej.

Macie jakieś wytłumaczenie na to zjawisko?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

cześć, dzięki za podzielenie się swoimi doświadczeniami. 

 

W miniony weekend poczyniłem Earl Grey IPA (24L 15BLG) z dodatkiem wystudzonego Earl Grey ok 2L dodanego przy chłodzeniu brzeczki na podstawie Mad Fermentationist. Dobrze, że trafiłem na ten temat - teraz jestem przekonany żeby dodać kolejną dawkę samych liści przed butelkowaniem na cichą, w zależności od intensywności będzie to 200-300g. 

Napiszę jak wrażenia po weekendzie. 

 

pogo, dobrze smakuje ten twój śmierdzielek? może zapach powodują jakieś bakterie które giną po wychłodzeniu piwa. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pogo, dobrze smakuje ten twój śmierdzielek? może zapach powodują jakieś bakterie które giną po wychłodzeniu piwa. 

Bardzo dobrze. Po pozbyciu się tego smrodku ma również bardzo fajny aromat. Jest to jedno z najbardziej mi smakujących piw, choć zbiera też masę negatywnych opinii od znajomych, ale to ludzie, którym żadna pszenica nigdy nie smakowała :)

 

 

 

Poza dużym zmętnieniem

Mieszając ciemną, klarowną brzeczkę i klarowną jeszcze ciemniejszą herbatą otrzymałem mętne beżowe błoto. Od stycznia wyklarowało się tylko w szyjce.

Edytowane przez pogo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

21L cudownie herbacianej Earl Grey IPA zabutelkowane dzisiaj. 

Zrezygnowalem z Dilmahów czy innych półśrodków i postawiłem na mocno aromatyczny Earl Grey z "herbat świata" zakupiony w pobliskim centrum handlowym. Cena nawet niższa niż Dilmah a efekt powalający - kupiłem 250g ale jednak dodałem 'tylko' 150g na jakies 16 godzin w 20°C co znakomicie zaromatyzowało piwo. 

Garbniki niewyczuwalne, bergamotka powala. Przy przelewaniu do innego pojemnika przed butelkowaniem herbata dodatkowo utworzyła "filtr" na dnie przy kraniku przez co piwo wyssało większość tego co dobre :)

Nie ma co bawić się z dodawaniem wystudzonej esencji herbaty przed zadaniem drożdży. Cold brew daje dużo lepsze efekty i na tym się skupie przy kolejnej warce herbacianej. Może całkowicie zastąpię chmiel na smak i aromat a zostawię niewielką ilość na goryczkę? 

 

Za 2-3 tygodnie jak się nagazuje wstawie kilka butelek do warszawskiego Piwnego Kraftu - jestem bardzo ciekaw opinii.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O, to to. Cold Brew daje mnóstwo aromatu i nie ma ryzyka że zaciągniemy dodatkową gorycz, którą źle zaparzona herbata potrafi dać. Dodatkowo aromaty herbaty z tego co zauważyłem też dość szybko uciekają i po warzeniu, po miesiącu fermentacji mamy już spore straty w tym kierunku.

 

U mnie, zaraz po 100% peated (95% tak naprawdę) następny w kolejce jest ale z yerbą, również cold brew.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

W czym wrzuczacie herbatę na tzw. cold brew, w jakiś woreczkach czy skarpetach "antygwałtach"? Jeżeli tak czy taki woreczek pływa po wierzchu czy jest obciążany i na dno do drożdzy?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W czym wrzuczacie herbatę na tzw. cold brew, w jakiś woreczkach czy skarpetach "antygwałtach"? Jeżeli tak czy taki woreczek pływa po wierzchu czy jest obciążany i na dno do drożdzy?

 

Po prostu jak chmiel bez żadnych udziwnien prosto nad piwo. Herbata przez te 12h dobrze nasiąknie i odda co ma oddac. Na koniec filtrujesz przez pończochę jak chmieliny. :)

Edytowane przez profik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Herbata utrzymuje sie w większości na powierzchni piwa więc wystarczy wężyk zanurzyć lekko pod. Miałem kilka perypetii z takim zlewaniem ale mając kranik idzie bardzo sprawnie, ciut trudniej dekantując od góry czasem lekko się przytka ale idzie cały czas po prostu wolniej, :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...
  • 1 miesiąc temu...

Podłączam się pod temat, dzięki za jego poruszenie. Jestem po pierwszej swojej wędzonce - był to smoked FES. Może to wynika z braku doświadczenia w warzeniu wędzonych stylów, ale mam wrażenie, że mimo 1/3 zasypu wędzonego bukiem aromat dymny jest bardzo nikły. Może to się jeszcze zmieni, wiadomo, że wiele rzeczy się w fermentacji, a potem leżakowaniu układa. Gdyby jednak nie, rozważam "dowędzenie" przy butelkowaniu poprzez zrobienie wywaru (w którym rozpuszczona zostanie glukoza) z czegoś dymnego. Początkowo myślałam o śliwce wędzonej, jednak jest ona bardzo trudno dostępna, w tej chwili jeszcze trwa produkcja w nielicznych gospodarstwach w Polsce, które się tym zajmują. Jako alternatywę wymyśliłam sobie herbatę Lapsang - czytając o cold brew nabrałam nadziei, że może nie spieprzę stouta taninową goryczką. Czy ktoś z Was ma doświadczenie z tym konkretnym gatunkiem herbaty?

 

(podobno była limitowana edycja Mc Stouta z Masona z dodatkiem tej właśnie herbaty, ale się nie załapałam)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opiszę jak ja zrobiłem swoje piwo z herbatą. Najpierw był wybór - wlewać esencję, wrzucić herbatę podczas chmielenia, czy macerować? Wybrałem opcję trzecią, czyli zwyczajne wrzucenie herbaty do fermentora na określony czas przed butelkowaniem. Jaki czas? Przeprowadziłem doświadczenie - kilka szklanek wody w temp pokojowej, do nich nieco herbaty - i próbujemy po różnych czasach maceracji - wybieramy najlepszy dla nas aromat. U mnie było to 12h.

 

A więc mam plan - wrzucę na dokładnie 12h przed butelkowaniem 45g/20l (nie pamiętam skąd wyliczyłem ilość) herbaty zielonej z mango. Była to porządna herbata z herbat świata - duże liście, spore kawałki mango.

 

Pozostała kwestia sterylności. Pojawiło się wiele pomysłów - ultrafiolet, lampa kwarcowa, nawet zaparzenie - ponieważ można macerować już parzoną herbatę licząc się ze spadkiem wydajności i zmianą aromatów (a herbata tania nie była, butelkowanie się zbliżało i czasu na nowe doświadczenia z aromatem nie było). Wybrałem prażenie. Wziąłem duży kawałek folii aluminiowej, i luźno rozsypałem herbatę - żeby nie tworzyła kopczyków itd. Całość na 5 minut wstawiłem do rozgrzanego do 70 stopni piekarnika (PROTIP: nie włączać termoobiegu). 70 stopni jest to temperatura wyższa niż zwyczajowa temperatura pasteryzacji, a 5 minut grzania luźno rozsypanej herbaty w moim odczuciu powinno "robić robotę". Następnie od razu całość wsypałem do fermentora, po 12h zdekantowałem do drugiego celem rozlewu. W efekcie uzyskałem super aromatyczne piwo, które najmilej wspominam. Teraz o problemach:

*Ważne jest dokładne odmierzenie czasu maceracji, każda godzina zmienia aromat. Ja musiałem wstać o 6 rano żeby zadać herbatę, i wyrobić się przed spaniem z butelkowaniem :)

°Ciężko się dekantuje z pływającą herbatą. Ktoś pisał że unosi się na powierzchni - niestety u mnie pływała w całej objętości

*Używając czystej herbaty bez owoców użyłbym około 10g więcej (na 20l)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.