Skocz do zawartości

Pierwsza wpadka piwowarska


amorph

Rekomendowane odpowiedzi

Właśnie przekonałem się że domowy browar to kapryśna kochanka. Przy przenoszeniu gara po chmieleniu potknałem się i prawie wrząca brzeczka trafiła na mnie i na podłogę. Miałem długie spodnie więc poważne oparzenie tylko prawej dłoni ale piecze jak cholera. Straty piwa to niestety 4 litry ale mogło być dużo gorzej. Trzeba zadbać na przyszłość o BHP.

 

Miał ktoś podobne przykre doświadczenie gdzie ucierpiał człowiek lub otoczenie?

 

Uważajcie na siebie Piwowarzy!

Edytowane przez amorph
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

łaśnie przekonałem się że domowy browar to kapryśna kochanka. Przy przenoszeniu gara po chmieleniu potknałem się i prawie wrząca brzeczka trafiła na mnie i na podłogę. Miałem długie spodnie więc poważne oparzenie tylko prawej dłoni ale piecze jak cholera. Straty piwa to niestety 4 litry ale mogło być dużo gorzej. Trzeba zadbać na przyszłość o BHP.

Miał ktoś podobne przykre doświadczenie gdzie ucierpiał człowiek lub otoczenie?

Uważajcie na siebie Piwowarzy!

 

Tak tak! Mało takich wątków. Gratuluje pomysłu :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja generalnie każde warzenie kończę mniejszym lub większym poparzeniem, już się przyzwyczaiłem. U mnie najbardziej niebezpiecznym elementem jest drabina, z której mam dostęp do kadzi zaciernej, czasem nierówno postawię i lecę w stronę garów albo w drugą :ble:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raz miałem śmieszną sytuację. Parę miesięcy temu fermentowałem piwo na piętrze w garażu do którego trzeba dostać się bardzo stromymi, składanymi schodami które w sumie bardziej przypominają drabinę. Po zlaniu piwa na cichą został fermentor z gęstwą na dnie. Niefortunnie ubrałem jakieś chińskie laczki i podczas schodzenia ze schodów z prawie pustym fermentorem laczek podwinął mi się, fermentor spadł na ziemię, ja na fermentor, a gęstwa na motocykl... Trochę pucowania było.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z kegiem miałem podobną historię , ale na szczęście nie ucierpiała ręka ( tym razem ) a skrzynka. Niosąc kega po gotowaniu, do miejsca gdzie wtedy podpinałem chłodnicę stawiałem go zawsze wyżej , żeby potem dekantować do fermentora brzeczkę. Niestety tym razem zapomniałem podstawić cokolwiek. Więc nogą podsunąłem to co było niedaleko - niefortunnie była to skrzynka. Po chwili poczułem zapach i zorientowałem się co się dzieje. Keg już stał pod kątem bo się skrzynka podtopiła. Dobrze że się nie wytopiło więcej bo gar by przewrócił. Więc dźwignąłem go i zobaczyłem miliony nitek stopionego plastiku ciągnących się od czerwonej skrzynki do dna kega. Normalnie rzeźba artystyczna .. brakowało tylko treblinek :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja kiedyś razem z porcją chmielu wrzuciłem do gara wagę kuchenną, którą chwilę wcześniej ów chmiel odważałem. Jakoś tak nie chciało mi się skorzystać przy tej czynności z talerza, czy innej miseczki, tylko sypałem bezpośrednio na wagę. Potem, nad garem, złośliwie wymskło mi się z ręki. Kilka minut trwała akcja ratunkowa, poprzedzona poszukiwaniem jakiejś "wędki". Waga trochę się stopiła, ale piwo wyszło ok, nikt się nie zatruł :D:beer:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trudno to wypadkiem nazwać, ale :

 

Po wystudzeniu zacząłem zlewać w fermentor z kranikiem - z gara 50l, za chwilę pod fermentorem duuuuża plama z brzeczki.

Co się okazało - po myciu nie zamknąłem kranu :D

 

Więc teraz za każdym razem sprawdzam czy kran zamknięty ;)

 

PS:

Poparzyć się nie poparzyłem, nic dziwnego też w kotle nigdy nie utopiłem :D

Edytowane przez Cezary Daniluk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co się okazało - po myciu nie zamknąłem kranu :D

Standard ;). Przerabiałem to zarówno w przypadku wiaderka do rozlewu, jak i lodówki do zacierania.

 

Mi się wczoraj od nadmiernego kręcenia kranik rozszczelnił w trakcie rozlewu :(.

Edytowane przez santa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja kilka warek temu podczas przenoszenia fermentora miałem awarię kręgosłupa i tak stałem z tym pełnym fermentorem kilka minut nie mogąc się ruszyć ani centymetr. Od tamtej pory fermentuję w domu a nie w piwnicy, bo boję się trochę targać z II piętra (no dobra, zwozić windą), chyba, że sąsiad jest pod ręką, on zawsze pomoże :-). Czas sobie skonstruować malutki wózek do transportu fermentora :-)

 

Poza tym obyło się bez wypadków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Mi się wczoraj od nadmiernego kręcenia kranik rozszczelnił w trakcie rozlewu :(.

 

Mi też, wczoraj to jakiś pechowy dzień. Utopiłem despej w piwie przy zlewaniu na cichą. No i zdezynfekowałem bardzo gorącą wodą z piro 3/4 podłogi w pokoju kolegi + moje bose stopy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieźle z tym utopieniem despreja.

Z 2 razy nie wkręciłęm filtratora z oplotu przed przełożeniem zacieru. Wkurzające ;)

Od pewnego incydentu zawsze sprawdzam przed warzeniem czy mam zapas lodu albo mrożonek w zamrażarce

przez warzenie piwa chyba cykl remontów kuchni się skraca ;)

Edytowane przez Pulsar
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z 2 razy nie wkręciłęm filtratora z oplotu przed przełożeniem zacieru. Wkurzające ;)

Też mi się to zdarzyło. Dobrze, że byłem sam w domu i domownicy nie słyszeli wiązanki, jak się połapałem :). Najśmieszniejsze jest, że nie kapnąłem się od razu. Na początku kombinowałem dlaczego nie leci brzeczka, mieszałem zacier, itp. :)

Edytowane przez santa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Ameryce był dość poważny wypadek, nawet opisany w zymurgy, gdzie facet przenosił balon z piwem i pod samą masą cieczy balon się rozwalił i pochlastał mu rękę. Generalnie udało się ją uratować, kilkadziesiąt szwów, ale facet nie ma czucia ;)

 

Generalnie wypadki to chyba nic dziwnego. Gaz (czasem też prąd), targanie ciężkich rzeczy, gorące i lepkie ciecze do tego często w grę wchodzi też alkohol. Nie zapominajmy o agresywnej chemii ;)

Co może pójść źle? :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na świeżo:

Wczoraj warzyłem w piwnicy i trochę zaparowałem całą klatkę schodową... "trochę" na tyle, że kapało po ścianach i schody były całe mokre. Brakło kilku milimetrów żebym zjechał po tych twardych, stromych schodach na plecach - jest spora szansa, że zatrzymałbym się w garze z gotującą się brzeczką :ble: Potem na dobitkę okazało się, że w fermentorze zrobiłem nieco za mocny roztwór piro. Po otwarciu sztachnąłem się - szczypanie w oczach, nosie, gardle, kaszel jak diabli, do tego zawroty głowy - nie polecam. Nie mogłem wejść 15 minut do pomieszczenia...

 

Ale pierwszy lager uwarzony :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy to można nazwać wypadkiem, raczej olbrzymią pomyłką. Otóż kiedy robiłem swoje pierwsze piwo IPA ( a właściwie PIPA ) to posiłkowałem się przepisem z internetu tylko, że tam były podane składniki na 10 litrów piwa, sposób zacierania i chmielenia był opisany dla około 20 litrów piwa. Ja robiłem około 40 litrów więc słodów dałem 4 razy więcej ale już przy chmieleniu spojrzałem na opis chmielenia dla 20 litrów, zapominając że to jest dla 20-stu i policzyłem jak dla 10-ciu analogicznie jak ze słodami. Efekt omyłki był taki że na 40 litrów brzeczki dałem w sumie 320 gram chmielu. Więcej szczegółów w temacie: http://www.piwo.org/topic/11797-przechmielenie-a-dodanie-brzeczki-niechmielonej-do-fermentujacej/page__hl__przechmielenie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w fermentorze zrobiłem nieco za mocny roztwór piro. Po otwarciu sztachnąłem się - szczypanie w oczach, nosie, gardle, kaszel jak diabli, do tego zawroty głowy

Nie ma czegoś takiego jak za mocny roztwór piro :P I widzę że kolejna osoba dołączy do zacnego grona pirotechników którzy, po otwarciu pojemnika, wąchają przykrywkę/korek...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mnie wybuchł w rękach granat. Szczęśliwie był plastikowy.

 

Wrażenie niesamowite:

wielki huk, piana tryskająca na wszystkie strony i butelka z oderwanym dnem lecąca przez kilka metrów. I za chwilę krzyk LP, będącej dwa piętra wyżej, co się stało. A ja ochlapany piwem od stóp do głów. Straty praktycznie żadne - tylko rozerwana butelka plastikowa.

 

Hm, gdyby opanować technologię, to taki plastikowy granat byłby dobrym gadżetem na paintballa :)

Edytowane przez yarrro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I widzę że kolejna osoba dołączy do zacnego grona pirotechników którzy, po otwarciu pojemnika, wąchają przykrywkę/korek...

Najwyraźniej tak :lol: Choć swoje pierwsze "szlify" zbierałem już kilka lat temu przy produkcji swojskiego wina :cool:

 

Tak czy siak, tu z wiadra biła taka moc, że nie trzeba było żadnych pokrywek wąchać - musiałem zarządzić ewakuację z łazienki :D

Edytowane przez ThoriN
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.