Skocz do zawartości

Piwowar, alkoholizm i jak chronić zdrowie.


Tomassino

Rekomendowane odpowiedzi

Właśnie przeczytałem publikację na temat alkoholu i ... jestem alkoholikiem. :)

Ale tym społecznym, lubiącym dobre trunki i nie poszukującym tylko i wyłącznie odurzenia.

 

No przepraszam, ale nie wyobrażam sobie popijać kolą albo soczkiem smacznego mięsa i warzyw.

Kiedyś tylko wino ... teraz warzę, więc piwko do posiłku musi być! :)

 

Granica bezpieczeństwa do 750ml piwa (5%) dziennie - co daje nam 5250ml tygodniowo.

Ja ten licznik przekręcam średnio w 3 dni: piątek, sobota i niedziela.

 

Dowiedziałem się również, że osoba pijąca codziennie, musi zrobić dwa dni przerwy z rzędu (w tygodniu).

I tej reguły się trzymam!

Co do bariery 5250ml piwa tygodniowo - hmmm, trudno mi przestrzegać tego limitu. :/

 

Wasze Zdrowie :beer:

Edytowane przez Tomassino
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, temat z jednej strony już na forum poruszany (jak się dokopię to podlinkuję - edit: o tu) a z drugiej cholernie grząski i ostatecznie mało zabawny.

Pozdrawiam.

 

PS. o jakiej publikacji piszesz? Ja łyknąłem wywiad z Woronowiczem w Trójce i przeczytałem ostatnią jego książkę.

Edytowane przez zasada
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brytyjskie wytyczne sa troszkę inne. Co prawda ilość alkoholu się zgadza 3-4 unity dziennie i dwa dni bez alkoholu. Ale interpretacja przekraczania tej ilości. Generalnie taka ilość jest naukowo udowodniona jako nieszkodliwa dla zdrowego czlowieka. Picie ilości wikększej w długim okresie niesie ryzyko wystapienia pewnych chorob.

Alkoholizm jest choroba psychiczna,czyli posrednio utrata kontroli nad wlasnym zachowaniem. Sama ilosc spozywanego alkoholu nie jest moim zdaniem naistotniejszym elementem tej choroby, ale fakt utraty kontroli nad zyciem i wlasnymi czynami.

 

PS

Od okolo dwoch lat generalnie trzymam sie wytycznych. Bardzo zadko przekraczam wyznaczone ilosci. Do tego bez wiekszego wysiłku, po prostu tak sie ułożyło. (Wykluczajac okres urlopu ;) )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no tak,a co z takimi jak ja? piwo piję nie dla alkoholu,a dla smaku

jeśli ktoś wymyśli AIPA,stout,porter i jeszcze kilka które będą miały takie same walory smakowo zapachowe ,a będą bez alkoholowe to chętnie będę pił

pod warunkiem że cena będzie jeszcze ok ,no chyba że da się je warzyć w domowych warunkach to już całkiem fajnie :)

jedziesz na grilla wywalasz dziesięć butelek,kłaniasz się w samochód i do domu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeśli ktoś wymyśli AIPA,stout,porter i jeszcze kilka które będą miały takie same walory smakowo zapachowe ,a będą bez alkoholowe to chętnie będę pił

Tylko to będzie ciężkie, bo alkohol jest krytycznym komponentem smakowo-aromatycznym piwa :)

 

I jak jak pisał Makaron, ten limit nie ma nic wspólnego z alkoholizmem, to jest limit powyżej którego, przy długotrwałym przekraczaniu, zwiększa się prawdopodobieństwo wystąpienia niektórych chorób (np krążenia, trzustki, itp).

W klasycznym rozumieniu alkoholizm jest zaburzeniem psychicznym, które cechuje się odpowiednim obrazem klinicznym (głównie związanym z utratą kontroli) ale zauważyłem ostatnio, że jest wysyp specjalistów którzy mówią "pijesz x piw tygodniowo - jesteś alkoholikiem" przecież alkoholizmu nie można przełożyć na ilość wypitych piw.

Edytowane przez kantor
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PS. o jakiej publikacji piszesz? Ja łyknąłem wywiad z Woronowiczem w Trójce i przeczytałem ostatnią jego książkę.

 

Taka ciekawa broszura współtworzona między innymi przez francuskie ministerstwo zdrowia, francuski nfz i parę stowarzyszeń.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W klasycznej rozumieniu alkoholizm jest zaburzeniem psychicznym, które cechuje się odpowiednim obrazem klinicznym (głównie związanym z utratą kontroli) ale zauważyłem ostatnio, że jest wysyp specjalistów którzy mówią "pijesz x piw tygodniowo - jesteś alkoholikiem" przecież alkoholizmu nie można przełożyć na ilość wypitych piw.

 

Jestem również tego przekonany.

Ale z pół roku temu na discovery oglądałem jakiś dokument, w którym alkoholizm również był łączony z ilością spożywanego alkoholu tygodniowo.

Nie pamiętam ile, ale miałem niezły ubaw bo wnioskowałem, że dobre 75% obywateli Europy to alkoholicy :) .

Edytowane przez Tomassino
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uzależnienie to nie jest kwestia zerojedynkowa. To nie jest "wszystko w porządku" vs "walimy jagodziankę i bijemy żonę". Od tego trzeba chyba zacząć.

 

Obawiam się że większość społeczeństwa zdradza większe lub mniejsze oznaki psychicznego uzależnienia od alkoholu. Ja wiem że to niegroźnie brzmi jak ktoś powie że pije tylko w weekendy, co drugi dzień do obiadu i parę razy do roku się nabzdryngoli bo jest okazja typu imieniny szwagra. Tylko jeśli przyjdzie do was kolega i opowie to samo w miejsce alkoholu wstawiając jakiś inny narkotyk, to pewnie uznacie że ma lekki problem i powinien się zastanowić co robi. :)

 

W każdym razie z lekkim uzależnieniem problemu nie ma. Trzeba tylko uważać, bo problem z uzależnieniami jest przede wszystkim taki, że nie wiemy że przekroczyliśmy granicę dopóki nie minimy jej o ładnych parę długości stadionu. Podstawowa zasada: jeśli ktoś bliski nam sygnalizuje, że być może poszło to za daleko, to nie zaczynamy kolejnego zdania od "przecież to tylko...".

 

 

Sam się trzymam kilku zasad:

- nie piję codziennie, dwa dni przerwy w tygodniu to minimum (w trakcie urlopu zdarza się łamać ten punkt)

- staram się unikać "rytuałów alkoholowych", chociaż niektórych nie jestem w stanie wyplenić, przede wszystkim tych związanych z weekendami

- obserwuję czy w dłuższej perspektywie nie piję coraz więcej - tu na szczęście wszystko ok

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja już się opisałem dużo w temacie, przytoczę tylko wiersz ojca Jacka Kowalskiego OCop.

 

Pan Bóg człowieka z gliny

Ulepił roztropnie,

Aby za dużo nie pił-

Bo wtedy rozmoknie

 

Jednakowoż, z kolei

Gdy człeka zbytnio suszy,

Jego existencyja

całkiem się rozkruszy

 

Trudne te problemata

i doczesne plagi

Wymagają od zmysłów

Wielkiej równowagi

 

Jej sekret-przed świeckimi

Został zatajony.

Poznały go jedynie

(Niektóre) zakony.

 

Podkreślenia moje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam się trzymam kilku zasad:

- nie piję codziennie, dwa dni przerwy w tygodniu to minimum (w trakcie urlopu zdarza się łamać ten punkt)

- staram się unikać "rytuałów alkoholowych", chociaż niektórych nie jestem w stanie wyplenić, przede wszystkim tych związanych z weekendami

- obserwuję czy w dłuższej perspektywie nie piję coraz więcej - tu na szczęście wszystko ok

A ja myślę, że jak ktoś już ma zasady, to dobrze tio nie wróży.

Myślę, że najlepszą obroną przed chlaniem jest sport.

Bo alko+sport nie idzie w parze i w końcu trzeba się na jedno zdecydować.

albo pić wyczynowo, albo być np. zdrowym i chudym. I wtedy sobie można bez problemu wypić jedno raz na parę dni.

Ale jak ktoś musi sobie wyznaczać dni w których nie tknie borwara, to niech przemyśli hobby.

 

A w ogóle to znowu głupi temat wypłynął, czy na forum rybackim rozmawiają o utonięciu? :cool:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo alko+sport nie idzie w parze i w końcu trzeba się na jedno zdecydować.

Tam oj, tam oj, wczoraj na ten przykład ustanowiłem swoją nową życiówkę w 1/2M :) Chyba, że wyjątek potwierdza regułę ;)

Znam na tyle swój organizm, że wiem ile mogę wypić żeby nie miało to wpływu na trening/start.

Moja teoria mówi, że przed zawodami (dzień wcześniej, nie zaraz przed) nawet należy coś wypić, bo organizm zacznie panikować na zasadzie: "cholera, nie wprowadza dzisiaj nic, to znaczy, że jutro będzie mnie zmuszał do wysiłku" :D

A w ogóle to znowu głupi temat wypłynął, czy na forum rybackim rozmawiają o utonięciu? :cool:

:beer:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja myślę, że jak ktoś już ma zasady, to dobrze tio nie wróży.

Myślę, że najlepszą obroną przed chlaniem jest sport.

Bo alko+sport nie idzie w parze i w końcu trzeba się na jedno zdecydować.

albo pić wyczynowo, albo być np. zdrowym i chudym. I wtedy sobie można bez problemu wypić jedno raz na parę dni.

Ale jak ktoś musi sobie wyznaczać dni w których nie tknie borwara, to niech przemyśli hobby.

Nie no, to nie jest tak że każdego dnia z uporem maniaka walczę o trzymanie się jakiś mitycznych zasad. :)

Żyję normalnie, piję gdy mam ochotę, jak się złapię na tym że wykraczam poza te ramy to będzie sygnał że coś jest nie w porządku.

 

Z wyjątkiem rytuałów. Staram się nie przyzwyczajać że na przykład do każdego obiadu z mięsem musi być alkohol, bo wiem że to dość ryzykowne zachowanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A w ogóle to znowu głupi temat wypłynął, czy na forum rybackim rozmawiają o utonięciu? :cool:

 

Może trochę, ale te 2 dni z rzędu (w tygodniu) "alkoholowego postu" to dla mnie nowość.

Kiedyś słyszałem o jednym dniu - teraz dowiedziałem się, że to za mało!

I to zwłaszcza tym chciałem się podzielić z kolegami piwowarami.

Edytowane przez Tomassino
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja myślę, że jak ktoś już ma zasady, to dobrze tio nie wróży.

 

Ale jak ktoś musi sobie wyznaczać dni w których nie tknie borwara, to niech przemyśli hobby.

Jak ma zasady, to już przepadł, bo alkohol zaczął kontrolować jego życie. Dopóki człowiek ma silną i własną wolę i nie opowiada farmazonów typu "teraz nie piję przez dwa dni (w domyśle ale sobie po dwóch dniach odbiję za 4), albo, "piję tylko w weekend" (od razu rodzi się nastawienie-że nie piłem wtedy, to w weekend sobie popuszczę hamulców), to decyduje kiedy, gdzie, z kim i czy w ogóle. Alkoholizm jest chorobą dotyczącą nagrody-"wytrzymałem tydzień, to teraz dam w palnik, należy mi się" identycznie jak w reklamie "nie piłem przez taki a taki okres, jestem tego warty, żeby teraz się napić" i dotyczącą planowania, które polega na tym, że KAŻDY dzień ma być tak zaplanowany, żeby znalazło się w nim miejsce na alkohol-alkohol w postaci substancji-narkotyku, a nie faktu, że "napiłbym się dziś piwa", "fajnie byłoby otworzyć to greckie do obiadu", ""napijesz się koniaku przed snem" etc. Wszystko normalne zachowania dotyczące picia są wtedy niczym wobec dowcipu: "Panie majster, która godzina? A wiesz? Ja też już bym się napił". Dowcip zabawny, ale rzeczywistość już nie.

 

To choroba psychiczna i o czym zapominamy, społeczna, bo może dotknąć każdego. Podobnie jak jej drugie oblicze czyli abstynencja ("skoro ja nie piję, to ty też nie będziesz, choćbyś chciał, to ci to zobrzydzę, zakażę, i w ogóle". Dlatego najlepiej nie popaść w ani jedno, ani w drugie i balansować pomiędzy, utrzymując równowagę :cool:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie do końca się z wami zgodzę. Cały problem z uzależnieniami polega właśnie na tym, że ci się wydaje że masz silną wolę, że wszystko kontrolujesz, że przecież pijesz tylko dla smaku i dlatego że chcesz a nie musisz i tak dalej i tak dalej. Jak ty sam przestajesz czuć że kontrolujesz sytuację, to na ogół jest już dawno po ptokach.

 

Te całe zasady to nie ma być efekt nagrody - nie chodzi o to żeby się na siłę wstrzymywać przez dwa dni żeby potem dać w palnik i sobie te dwa dni odbić z nawiązką. Chodzi o to żeby poza wewnętrzną oceną kontrolowania lub nie kontolowania sytuacji mieć jakieś w miarę obiektywne wyznaczniki czy przypadkiem nie idzie to w złą stronę. Żeby nie polegać tylko na przekonaniu o własnej zajebistości, bo w przypadku uzależnień jest to wyjątkowo złudne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A weź tu balansuj....!

Schodzisz do piwnicy, a tu 300 butelek w 14 stylach (a ilość non stop rośnie): dunkelweizen, belgijski dubbel, belgijskie ciemne, APA, IPA, stout, pszeniczne, amber na nowozelandzkich chmielach, etc. Każde smaczne, każde inne, każe pachnące.

Siedzę sobie w pracy, a już się zastanawiam, które dzisiaj spróbuje. Ale przypominając sobie, że dzisiaj drugi dzień przerwy, to in fine będę miętę zaparzał! :D

 

ps: nigdy tak nie miałem z winami i single maltami...

Edytowane przez Tomassino
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Baaaaa, nawet mój ojciec (mega zdyscyplinowany, nawet czasami zbyt "sztywny"), który jest po 60, mówi mi,

że nigdy tak mu nie chciało się dobrego piwka.

Już w południe zastanawia się, które sobie piwko wieczorem wypije :)

Ostatnio jak wpadł do mojej piwnicy to wyciągnął 60 butelek.

Dobra... to jest piwoholizm.

Będę starał się trzymać tej zdrowej bariery 5250ml ... hmmmmm , dla Polaka 7 000ml/tyg :)

Ale tylko dla tego, że do śmierci moje browce sączyć chcę!

Edytowane przez Tomassino
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To choroba psychiczna

 

Ogólna wiedza na temat chorób psychicznych jest znikoma. Najbardziej jaskrawy przykład to temat depresji.

Z depresją jest problem, bo pacjent przeważnie choruje na chorobę dwubiegunową, a leczą go tylko na depresję i kiedy przychodzi okres manii, nie bierze leków, wiec choroba postępuje. Psychiatria definiuje wszystko, ale psychiatrzy mają problem z prawidłowym diagnozowaniem.

 

Każde usiłowanie ubrania w jakieś ramy, ograniczenie nałogu, quasi-nałogu, zainteresowania wiąże się z systemem nagrody. Sam napisałeś, że nie chodzi o wstrzymywanie się na siłę, a jeśli jest presja, to logiczne, że on się powstrzyma te dwa dni, nawet tydzień, miesiąc, ale jest w tym zamiar, co się wydarzy post factum. Najbliżej mamy dzieci-powiedz dziecku, że tzw. "słodkie" jemy tylko w weekend, naturalnie wytrzyma, ale dostając zielone światło w sobotę, jest duże prawdopodobieństwo, że będzie wsuwać "słodkie" bez opamiętania (w mózgu zapali się lampka, że w poniedziałek już nie będzie wolno, więc lepiej na zapas, nie?). Jeśli dziecko ma dostęp do słodkiego cały czas, to w końcu mu się znudzi, bo nie ma nagrody, nie ma czekania na sobotę dla ciastkożerców itd; zwróć uwagę co się dzieje, kiedy komuś coś ograniczasz, czy on tego pragnie bardziej, czy mniej?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli dziecko ma dostęp do słodkiego cały czas, to w końcu mu się znudzi, bo nie ma nagrody, nie ma czekania na sobotę dla ciastkożerców itd; zwróć uwagę co się dzieje, kiedy komuś coś ograniczasz, czy on tego pragnie bardziej, czy mniej?

No wiesz... znam przynajmniej kilka dzieciaków które jedzą co chcą i wyglądają jak ludzik Michelin. Obawiam się że nie ma jednej metody skutecznej dla wszystkich.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Granica bezpieczeństwa do 750ml piwa (5%) dziennie - co daje nam 5250ml tygodniowo.

 

Ja ten licznik przekręcam średnio w 3 dni: piątek, sobota i niedziela.

 

 

 

Dowiedziałem się również, że osoba pijąca codziennie, musi zrobić dwa dni przerwy z rzędu (w tygodniu).

 

I tej reguły się trzymam!

 

Co do bariery 5250ml piwa tygodniowo - hmmm, trudno mi przestrzegać tego limitu. :/

To jakiś nonsens przecież alkohol działa na każdego w innym stopniu jeden może wypić więcej, drugi mniej, a trzeci może pić 2x tyle ile w tej granicy bezpieczeństwa zalecają i nic mu nie będzie po 20 latach. Wiadomo nie ma co przesadzać z alkoholem, ale trzeba przyjąć poprawkę na to, że teraz nic nie można napisać pozytywnego/neutralnego o alko w prasie czy powiedzieć w tv, bo wielka afera i namawianie narodu do pijaństwa i ciemnogród. To czyste zuo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Schodzisz do piwnicy,

Dla mnie to jest normalne, codziennie schodzę do piwnicy, coś przynieść, zanieść, sprawdzić, powąchać, ocenić, skosztować, po to jest piwnica; wszystko sobie spokojnie czeka i nie jest tak, że schodzę i siedzę aż opróźnię wszystko i wypełznę, albo zasnę gdzieś pomiędzy. Owszem, istnieje niepisane prawo, rytuał, kak zwał, że jeśli ktoś przychodzi do mnie, do piwnicy zejść musi, jak mówi mój przyjaciel-"mocniejsi mdleją, słabszych wynoszą" i dobrze by było, że wyszedł z niej o własnych siłach :D co predystynuje go do późniejszych wizyt w piwnicy (najgorsi są ci, którzy nie pamiętają, ze w owej piwnicy byli).

 

Mój Tata jest troszkę starszy od Twojego, ale piwo stara się pić codziennie, i w miarę codziennie wypija troszkę alkoholu (mały kieliszek-dwa, do 100g, jest po RIND, więc musi uważać), jeśli wino, to maks 1/3 butelki, alkoholikiem nie jest, nie był, i już raczej nie będzie, a że jest na emeryturze, to dlaczego ma się nie zastanawiać jakie piwo mam przynieść? To jest całkowicie normalne podejście.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dla nas , piwowarów to chyba podwójne ryzyko bo nie dość, że alkohol każdy lubi, to jeszcze w tak pysznej postaci. ;)

po prostu tęskni się do smaku chmielu w ipa, a nie do tego jak trzepie.

 

5250ml ... hmmmmm , dla Polaka 7 000ml/tyg :)

łooo panie jak takie normy są to 14 browarów tygodniowo, to ja nawet na studiach tyle nie chlałem, a chlałem i nigdy chyba nie przekraczałem.

 

10-14browarów tygodniowo to dla mnie ogromna przesada. bo to wychodzi niby co drugi dzień jedno-dwa, ale bardziej dwa. ;) a jak weekend, to pewnie wolne: to już z 4-6..

 

sorry nie obrażajcie się ale jak tyle pijecie to może bardziej niż z alkoholem macie problem z byciem grubasami. I prędzej niż marskość załatwi was nadwaga.. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.