Skocz do zawartości

Najważniejszy dzień mojego domowego browaru


HumanistaNG

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć,

fajna historia. Chyba każdy może coś podobnego opisać, wszak początki bywają przeróżne co skutkuje przeróżnością smakową :)

Ważne by robić to co się lubi a wyniki przyjdą same. Porażki traktować jako cenne lekcje a sukcesy jako drogowskazy.

Przy porażce preferuje podejście "nauka kosztuje", wyciągam wnioski i kibel :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh, jakoś nie dziwi mnie reakcja innych... spotkałem się z czymś podobnym (na szczęście nikt nie wykpił tego, co robię) i wychodzi na to, że tylko ja podniecam się swoim piwem, a reszta stwierdzi co najwyżej, że piwko jest ok. Najlepsza akcja była natomiast z moim Coopers Australian Lager vs American Pale Ale z ekstraktów niechmielonych - znajomi wypili oba, po czym stwierdzili, że to APA to jakieś dziwne, bo kwiatki czuć, bo gorzkie itp itd. i ogólnie lepszy jest Coopers :lol: Pozostawię to bez komentarza - jak sknocony lager z puszki, który trąci drożdżami na kilometr niczym bimber, może być lepszy od APA, które wyszło wcale nie najgorzej? Tylko dwie osoby poznały się na smaku... osoby, z którymi już od dłuższego czasu wspólnie nie tykamy koncernówek, a piwka spożywamy dość często. Przypadek? Nie sądzę :)

 

Także nie ma co się załamywać - ja wyszedłem z założenia, że fajnie by było, gdyby tak poczęstować rodzinę, znajomych i każdy by powiedział "ale świetne piwo", ale aby osiągnąć ten cel, trzeba ich wpierw przyzwyczaić do "prawdziwego piwa"... albo warzyć same udane eurolagery :P Dlatego osobiście wyszedłem z założenia że warzę pod siebie i dla siebie (tudzież dla żony, choć jej ostatnio piwka ogólnie przestały podchodzić) - jeżeli ktoś spróbuje i mu zasmakuje, tym lepiej.

 

I na koniec "motyw szwagra" :)

Rzecz dzieje się regularnie co którąś niedzielę, w markecie osiedlowym, w którym szczęśliwie jest sporo piwek regionalnych. Chodzę między półkami, szukam i szukam, szwagier podjazd, bach do koszyka 4 Dębowe i do mnie z tekstem:

- a ty co? te swoje dziwne bierzesz?

 

Komentarz zbędny :)

Edytowane przez ThoriN
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też warzę pod siebie, ale, jak napisałem, mam 200 butelek w piwnicy i kolejne trzy zasypy już w poczekalni, więc zaczynają się tego robić dość spore ilości. Część mniej udanych pójdzie na podlanie grilla, ale i tam spodziewam się, że nie będę konsumował więcej niż 20-30% tego, co uwarzę. No, chyba że wyjdą jakieś rarytasy na 2 lata dojrzewania :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Standard. Z moich doświadczeń wynika, że zawsze łatwiej kogoś przekonać dając mu Żywca po lepszym piwie. Na odwrót jakoś trudniej to idzie.

 

Dokładnie w ten sam sposób wyleczyłem żonę z wszystkich kasztelanopodobnych. Niechętnie wypiła jakieś APA albo AIPA, potem otwarła sobie "coś normalnego" i to było ostatnie "coś normalnego" w jej życiu. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niechętnie wypiła jakieś APA albo AIPA, potem otwarła sobie "coś normalnego" i to było ostatnie "coś normalnego" w jej życiu.

Miałem bardzo podobny scenariusz, chociaż cały czas lubi sobie pokwękać, że coś jej nie do końca pasuje ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja swoją pierwszą warkę popsułem starterem, ale warzyłem też inne piwa to jakoś to przełknę, Po tym warzeniu stwierdziłem, że na pierwszą warkę z zacieraniem trzeba wybrać coś prostego i popularnego, bo raz że mamy wtedy punkt odniesienia, a dwa że konieczna jest praktyka w obsługiwaniu sprzętu. Obecnie jest podręcznikowy gushing i piwa niewiele w butelce zostaje.W każdym razie chmielenie do powtórzenia, bo goryczka żywiczna i aromaty mandarynki zapowiadają się ciekawie.

Jeżeli tata lubi Żywca, to uwarz coś ala Full Aroma Hops albo Polskie Ale. Nie każdy lubi owocowe aromaty w piwie. "Piwo smakuje jak Redds" jeden z komentarzy odnośnie Mandariny+Simcoe.

Ogólnie rzecz biorąc to opinie są pozytywne, dla paru osób piwo jest gorzkie ;) .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nadal mam wrażenie że moje hobby przez domowników czy niektórych znajomych postrzegane jest w kategoriach słomianego zapału. Jakoś to idzie wszystko pod górkę, tym bardziej że rodzina ze strony żony wszelką czynność związaną z alkoholem postrzega przez pryzmat swoich mężów(ojców) alkoholików.

Moja żona też sama się łapie na tym że podświadomie kiedy mam zaplanowane wrzenie to zaczyna robić mi pod górkę, różnej maści wywody czy nawet awantury, już nie mówię tutaj o wypiciu własnego produktu - wydawało mi się że 2-3 piwa w tygodniu "ot tak po pracy" to nie jest jakoś dużo, ale w mniemaniu mojej żony i reszty rodzinki to już alkoholizm... mimo że lubią spróbować moich piw i w obecności np. gości szczycą się tym że taki proceder ma miejsce - zupełnie można ogłupieć przez taką niekonsekwencję.

Niby wszystko łagodnieje w momencie konsumpcji, jakieś tam uznanie jest... do czasu kolejnego warzenia, fermentacji, rozlewu, i konsumpcji.

 

 

Mam nadzieję że kiedyś w moim piwowarstwie nastąpi przełom, może nie bezpośrednio w browarze ale w głowach domowników, póki co konsekwentnie doskonalę swój warsztat i nie poddaję się presji otoczenia, czego życzę także innym piwowarom będącym w podobnej sytuacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Historia, jaką niejeden przeżył... u mnie pierwsza warka była z puszki dodanej do zestawu BA, no i nawet była chwalona, że "coś innego", że "nawet spoko" itd. - już jest historią, chociaż dwie buteleczki, o ile przetrwa zawartość, czekają na rocznicę. Dzisiaj kilka kolejnych warek, już z zacieraniem, czeka na cichej. Aż szkoda, że tyle trzeba czekać do degustacji i "chwalenia się" :)

 

Co do podejścia bliskich, to jest różnie. Żona nie cierpi "asysty" przy chłodzeniu i jak patrzy na "gary", fermentory i sprzęt do mycia, to siwieje. Ma nadzieje, że piwo, będzie dobre, ale wylicza mi poniesione do tej pory koszta i zagracenie połowy balkonu, piwnicy i kuchni. No niestety w M2 ciężko rozwijać browarnictwo domowe, ale jakoś daję radę, no i czekam... na stout'a, AIPA i zabutelkowanego wczoraj EIPA, którego warzyłem jako pierwszego z zacieraniem i nie pokładałem w nim wielkiej nadziei.

 

Wszystkim, którzy zaczynają, życzę wytrwałości i wsparcia bliskich, jak w powyższym przykładzie, więcej życzliwości i kolejnych udanych warek. Sobię bym życzył więcej czasu, miejsca i udanego AIPA, bo pokładam w nim wielkie nadzieje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla większości postronnych ludzi dolna i górna fermentacja to abstrakcja. Nie wiele z tego rozumieją. Dać jasnego ale przypominającego lagera to będzie zachwyt, bo jest jakiś aromat, smak a nie ściera i woda. Ciemne palone, czy gorzkie IPA nie każdemu podejdą.

 

Moja żona pije większość moich piw ale najbardziej lubi proste, jasne, z lekką goryczką.

Edytowane przez WiHuRa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brakuje na forum tego typu dyskusji. Dlatego właśnie dla kolegi HumanistaNG punkt. Cały czas piszemy o blg, warkach, fermentacji, refermentacji, słodach, chmielach itp. itd. A czasami właśnie dobrze popisać o tej bardziej duchowej stronie naszego warzenia.

 

Nigdy nie uwarzymy piwa takiego, które smakowałoby każdemu (chyba coś podobnego powiedzieł Michael Jackson). O tym trzeba pamiętać... To tego kompletna nie wiedza Polaków na temat piwa sprawia, że nasze piwa warzone w domowym zaciszu raczej skazane są na porażkę. I właśnie pochwała z ust rodziny, znajomych jest dla nas taka ważna...

 

Pamiętam jak początkowo niechętni moi bliscy odmawiali wypicia piwa uwarzonego przez mojego kolegę (ja wówczas jeszcze nie warzyłem). Było to American Brown Ale i było naprawdę świetne... W kegu idealnie schłodzone, nagazowane, piana jak krem... W końcu dali się przekonać i blisko 16 litrów piwa zostało wypite w jedną noc. Ci bardziej wrażliwi na smaki doszukali się nawet liczy w smaku i aromacie. Da się? Da się!!!

 

Moje samodzielnie uwarzone piwa jeszcze dojrzewają. Jednak przyznam szczerze, że opinia innych nie będzie miała wplywu na to czy będę warzył dalej czy nie... Na pewno będę starał się robić piwa jak najlepsze, ale smak to kwestia gustu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam. U mnie również w Wielkanoc była premiera pierwszego zacieranego piwa. Było to American Pale Ale, butelkowane 28.03. Wysycenie niezbyt mocne, fajne aromaty tropików z chmielu Mosaic, fajna goryczka, nie za mocna nie za słaba. Dobrze schłodzone, klarowne.Ogólnie gościom też smakowało. Na rozlew czeka Koźlak, a w planach American Wheat na lato. Domownicy również trochę narzekają, że zajmuję kuchnię na cały dzień, że trzeba się nadźwigać garów, że szkoda pieniędzy bo można iść do sklepu i za 3 zł kupić dobre piwo :-) wszędzie stoją butelki, fermentory, piwnicę zajmują skrzynki... (dopiero 4, ciekawe co zrobią jak im powiem, że na początku maja planuję uzupełnić o 4 kolejne :-D)

Ale nie poddaję się i zgłębiam cały czas wiedzę aby robić super piwka, jeśli im nie będą smakować będzie więcej dla mnie. Dla HumanistaNG oczywiście plusik za wytrwałość i na zachętę :D

 

I jeszcze fajna rozmowa jak dałem butelkę wujkowi.

- Mam dla wujka fajne piwko, z fajną goryczką, będzie smakować...

- jakaś dziwna etykieta...

- dziękuję :-)

- a gdzie je kupiłeś? nie widziałem w API tego piwa... :D

- to nie kupione, sam robiłem.

- jak to? przecież jest zakapslowane.

- sam kapslowałem, gotowałem, fermentowałem.

- aaaa... z podpiwka... kiedyś takie na wsiach robili :D

 

No i ogólnie musiałem mu opowiedzieć całą historię, ale mam wrażenie że dalej nie wie o co kaman :-D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- to nie kupione, sam robiłem.

- jak to? przecież jest zakapslowane.

- sam kapslowałem, gotowałem, fermentowałem.

 

Właśnie nie mogę tego zrozumieć dlaczego własnoręcznie zakaplsowana butelka robi na ludziach takie wrażenie :D nie mam tego problemu bo u mnie piwa tylko w kegach, ale z takim zaskoczeniem spotkałem się już parę razy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiedziałeś wcześniej że jest coś takiego jak kapslownica?. Ja nie miałem o tym pojęcia, chociaż otarłem się o tematy produkcji domowych alkoholi.

Dla większości spożywających, w ich świadomości istnieje stereotyp, że zakapslowany "towar" to tylko z linii rozlewniczej.

 

Dzięki mojej LP dowiedziałem się, że w warunkach domowych można wykonywać odlewy ze stali gatunkowych oraz przeprowadzać kompletny proces wytwarzania porcelany. Wiele osób jest przekonana, że nie jest to możliwe

Edytowane przez korzen16
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze jak idę do piwnicy, Tata mówi, żebym przyniósł najstarsze ;) .

 

Na spotkania rodzinne idzie przeważnie 3-4 rodzaje (wtedy przynoszę piwa w półtorowych patentach, żeby był większy efekt przy otwieraniu itd). Osoby pijące wiedzą, że to nie kupione, więc to ich nawet bardziej zachęca; teraz na majówkę u siostry Żony przygotowałem skrzynkę przeglądową, od jasnego porteru, przez old ale, zahaczywszy o tripel i koźlak, aż po porter (najbardziej lubiany notabene). Ważne jest żeby się nie zrażać i podawać to osobom, które raczej wiedzą o co kaman ;) . Oczywiście, będą też inni, którzy wsiąkli w koncerny i wtedy trzeba tylko pamiętać, że kropla drąży skałę. Mnie najbardziej cieszy, że nie muszę latać po sklepach, robić zapasy, tylko schodzę do piwnicy i przynoszę co trzeba :D

 

Co jakieś Święta, sąsiedzi też dostają zestaw (4-6 piw) i raczej chwalą i jeśli już mają pić piwo, to wolą ode mnie niż jakiekolwiek kupne, więc sukces jest.

Edytowane przez Bogi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiedziałeś wcześniej że jest coś takiego jak kapslownica?. Ja nie miałem o tym pojęcia, chociaż otarłem się o tematy produkcji domowych alkoholi.

Dla większości spożywających, w ich świadomości istnieje stereotyp, że zakapslowany "towar" to tylko z linii rozlewniczej.

 

Nie wiedziałem, ale patrząc na kapsel nie widzę kosmicznej technologii. To tak jakby widząc gwóźdź wbity w deskę pytać: jak to zrobiłeś?

 

Ale nie uciekajmy od tematu, bo jest znacznie ciekawszy od tego jak kaplsować butelki :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiedziałem, ale patrząc na kapsel nie widzę kosmicznej technologii

No trochę kosmicznej technologii w tym jest :) Weź popatrz na kapslownicę młotkową pierwszy raz i pomyśl, że kapslujesz szklane butelki waląc młotem w kapsel :D Jak w tym kawale z babą i lekarzem - panie doktorze, to się w pale nie mieści :) Z resztą wiesz - jak to piwo znalazło się tam w środku, kiedy butelka jest zakapslowana? I jakim cudem wpuściłeś tam gaz? :)

 

Widzę, że każdy ma podobne przejścia, a największym okoniem stają zwykle żony :P Cóż, ja wykonuję na swojej swoistą terapię szokową - ostatnio powiedziałem, że będę warzył w sobotę przed świętami, to niezłego rage'a złapała - jak już się uspokoiła, to powiedziałem "no dobra, to w następną sobotę zrobię" i tym oto sposobem mam już "zarezerwowany termin" :D Sposób polecam - wysoka skuteczność :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak Żony domowych piwowarów to osobny rozdział :)

 

Moje fermentory na burzliwej stały w... sypialni. Klimat jak cholera! Co jakiś czas tylko pryt, pryt, bul, bulg... A Ty się zastanawiasz jak tu zagadać do Żony :)

 

Ale złego słowa o mojej Żonie powiedzieć nie mogę. Znosi moje hobby godnie :) Zapach podczas zacierania uwielbia, podczas chmielenia jeszcze bardziej jej się podoba, owocowe zapachy w sypialni jej nie przeszkadzają. Czego chcieć więcej?!

 

Ostatnio widząc ile wody i gazu schodzi na warkę rzuciła dość szorstko - chyba będziesz się dorzucał do rachunów!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż... mogę wam tylko współczuć. Moja żona pomaga na każdym etapie, miesza zacier, trzyma rurki, mierzy blg, pomaga sprzątać.

 

Pretensje ze strony małżonki grożą mi tylko w jednej sytuacji: gdy domowe zapasy spadają poniżej 50 butelek i nic nowego nie fermentuje. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja swoich znajomych, pijących na codzień Żubra czy Specjala jak częstowałem swoim piwkiem to też się kwasili, że jakieś dziwne. AIPA oczywiście za gorzka, nawet APA która miała coś ok. 40 IBU była za gorzka :) Najbardziej smakował im weizen, z którego nie byłem zadowolony i to taki który już swoje najlepsze chwile miał za sobą i w smaku był najbardziej podobny do lagera. To przekonywanie kogoś, kto nie jest obeznany z lepszymi piwami a Lech, Tyskie czy Żywiec jest esencją smaku jest bardzo trudne i nie zawsze się udaje ale ja wierzę, że w końcu ich nawrócę. Tylko co wtedy? Już nie ma powrotu na tą drugą stronę :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pretensje ze strony małżonki grożą mi tylko w jednej sytuacji: gdy domowe zapasy spadają poniżej 50 butelek i nic nowego nie fermentuje. :)

Anioł, zaprawdę powiadam Ci anioł :P

Moja LP przeszła już z etapu tolerancji do etapu zachęcania i delikatnego zainteresowania tematem - no i pije razem ze mną produkcję. Wcześniej nie tykała niczego z chmielem - jedynie Karmi więc sukces jest. Ogólnie cała familia, nie powiem, że jest zachwycona wyrobami, ale otrzymuję jakieś tam słowa uznania, no i od czasu do czasu mam zamówienie na jakąś skrzyneczkę czegoś delikatnie chmielonego i nierewolucyjnego. Jedynie "mamusia" wychyliła się z szeregu i spiła całego Sweet Stouta ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.