Skocz do zawartości

[Piwny Garaż] Pozostań z otwartym umysłem


Pierre Celis

Rekomendowane odpowiedzi

wyzwanie od Lorda


Jakiś czas temu dostałem urocze a uprzejme zapytanie od Lorda Somersby na temat ewentualnego wspólnego poznania walorów nowego trunku z lordowskich włości. Lord oczywiście zainteresował się faktem czy będący przedmiotem rozmowy napój będzie pasował do mojej menażerii. Zaraz moment, wstrzymać prasy. Jak to czy będzie pasował? Dlaczego by miał nie pasować?

somersby valec600


Zestawienie Somersby z moją odzianą w czarne skóry, siedzącą na dwukołowym, 1,5-litrowym i sześciocylindrowym krążowniku szos personą na pierwszy rzut oka wydaje się największym dysonansem jaki można znaleźć po tej stronie galaktyki. Poza tym w składziku praktycznie same AIPA i imperialne Stouty. No jak niby można to zestawić?


Wiecie co? Całe życie lubiłem wyzwania. Dodatkowo przy każdym prowadzonym przeze mnie szkoleniu podkreślam, że piwne miksy są istotnym (i znacznie starszym niż obiegowo się uważa) elementem piwnego krajobrazu.


Więc właśnie – piwne miksy. Panaché, Biermischgetrank, Radler, shandy, beer mix. I wiele, wiele innych nazw na określenie tego samego zjawiska mającego nieść orzeźwienie. Skoro nawet ostatni bastion obrony „piwności piwa” (nasi przyjaciele Czesi) zreflektował się, że w tym jest sens to o czymś niewątpliwie to świadczy.


Może trochę rysu historycznego na początek.


Dawno dawno temu, za górami i lasami (kilkanaście kilometrów na Południe od Monachium drogą E54, następnie rzut beretem na Zachód M11) żył sobie Franz Xaver Kugler. Z tym „dawno dawno” odrobinę przesadziłem, jeden wiek w dziejach świata to nie jest aż tak wiele. Herr Kugler był pracownikiem kolei żelaznej, ale jako rodzony Bawarczyk zapragnął mieć swoją własną piwną karczmę. Okoliczności przyrody sprzyjały, nic tylko budować. Ale Franz miał jeszcze jedną pasję. Pasję wtedy wyjątkowo świeżą – bicykle. Do tego stopnia, że był fundatorem tras rowerowych wyznaczonych w okolicznych lasach. Że kończyły się przy karczmie? Cóż, wysiłek fizyczny wymaga późniejszego dostarczenia płynów.


Płynów, których pewnego dnia prawie zabrakło. Jak głosi legenda, wyjątkowo szczegółowa tym razem. Herr Kugler krząta się w piękną czerwcową sobotę roku 1922 w swojej karczmie, gdy nagle róg obfitości – zjawia się 13 000 cyklistów! Zapasy piwa każda karczma ma, ale na litość nie aż tyle. Karczmarz nie był by natomiast karczmarzem, gdyby nie miał głowy na karku i liczydła na płatach mózgowych. Piwa może i nie wystarczy, ale w spiżarni zalega inny wynalazek z tamtych czasów. Wynalazek, którego nikt z Bawarczyków nie chce pić, ponieważ wszyscy piją piwo. A była to lemoniada.


Co zrobił Franz? W tradycyjnym litrowym kuflu połączył pół na pół regionalnego lagera z lemoniadą cytrynową, nazywając ten miks Radlermass – połączenie „rowerzysty” w lokalnym narzeczu oraz ein Mass, czyli litrowego kufla.


Trunek miał nieść orzeźwienie i uzupełniać płyny po wysiłku fizycznym. A jak jeszcze taki spragniony rowerzysta przy okazji dziabnąłby solonego precla i Wursta to i elektrolity i białko by sobie dostarczył. Same zalety!


Oczywiście to niemiecka wersja historii. Łączenie piwa z innymi trunkami znane było w Albionie już w XIX wieku. Przypadek?


Pozostaje pytanie jedno pytanie – dlaczego? Dlaczego łączyć piwo z czymkolwiek? I to jest kolejna kwestia, którą lubię poruszać na szkoleniach. Bo możemy. Piwo jest wyjątkowo wdzięcznym tematem, możemy śmiało bawić się konwencją czy wręcz łamać różne zasady. W końcu są to bardziej wskazówki niż prawo.


Miksy piwne mają nam nieść orzeźwienie, szczególnie w słoneczne, upalne dni. I łączyć te cechy z aspektami socjalizującymi piwa – spędzanie czasu w zacnym towarzystwie na zabawie. Różnego sortu, co kto lubi. Poza tym zawierają mniej alkoholu niż „standardowe” piwo, co podczas ciepłej pogody jest nie bez znaczenia.

Rakieta_v2600


„Dobra dobra, pogadałeś sobie, ale gdzie tu piwna kultura? No jasne, że historia, że miksy mają swoją rolę, ale spróbuj mądralo teraz sparować to z jedzeniem. Z czym sparujesz, kiełbaską z grilla? Ha!” – zapewne niektórym przyjdzie na myśl. I wiecie co?


To doskonałe pytanie. W końcu staram się propagować piwną kulturę właśnie między innymi przez dobór potraw, odpowiedniego akompaniamentu. I jak tu niby poradzić sobie w przypadku nowego Somersby Blackberry? Sałatkę owocową? Kiełbaskę z grilla?


Wszystko jest kwestią wiedzy i doświadczenia. Lord Somersby dostarczył mi fioletowym pegazem odpowiednią ilość butelek do eksperymentów. Sąsiedzi trochę dziwnie się patrzyli, pegaza nigdy nie widzieli chyba. W każdym razie doszedłem do jednego wniosku – miej otwarty umysł.


Podsmażane polędwiczki wieprzowe w gruboziarnistej soli i płatkach chili, podane z sosem z białej czekolady z chili Chipotle i Mulato oraz sosem z owoców leśnych w towarzystwie kuskusu – nie jestem zawodowym kucharzem, ale wydaje mi się, że jest to zestawienie, które spokojnie mogłoby znaleźć się w lordowskim menu.

somersby parowanie600


Lekka pikantność mięsa wspomagana przez słodko-pikantno-wędzony sos czekoladowy i orzeźwiająco kwaskowaty owocowy idealnie komponują się z aromatami i smakami nowego Somersby. Ba, korzystają ze wszystkich czterech zasad – harmonii, kontrastów, warstw i elementu zaskoczenia. Jak widać się da ;)


Pisząc te słowa dodatkowo zrobiłem sobie piwną incepcję. Raczę się Blackberry zmieszanym pół na pół z tonikiem. Bo czemu by nie.

somersby tonik600



Wyświetl pełny artykuł
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zwykły artykuł sponsorowany.

 

No nie do końca.

Gdyby to był artykuł sponsorowany to szacunek wobec czytelnika bloga (oraz autora do siebie samego), jak i zwykła ludzka uczciwość wymagałyby tego, by wprost napisać że i/lub od kogo wzięło się kasę, by nie było żadnych niedomówień.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co nie zmienia faktu, że jak obok gówna zapalisz świeczkę zapachową, gówno nie będzie śmierdziało... Lubię Michała czytać, ale to co tu zaserwował to żal, że kolejna osoba z blogerów musi się sprzedawać, ba komu innemu jak nie Calsbergowi, który nie jest lepszy od innych koncernów... Jego wpisy merytoryczne są bardzo fajne, ale chyba powiem jego blogowi nie po przeczytaniu tego artykułu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to żal, że kolejna osoba z blogerów musi się sprzedawać

 

Nie, nie, nie! To jest zupełnie złe postawienie sprawy.

Niech każdy zarabia sobie na blogu (teraz to chyba się nazywa monetyzacją bloga) ile chce. Absolutnie nikomu do portfela zaglądać nie będę, każdy orze jak może, a jeść się chce. Chce wrzucać reklamy - proszę bardzo. Chce pisać artykuły sponsorowane - czemu by nie. Nawet jeśli bez edycji przeklejałby komunikaty prasowe przygotowane przez jakąś agencję reklamowo-PRową złego słowa nie powiem. Pod jednym, jedynym, malusienieczkim, tyci-tyci warunkiem - niech jasno i otwarcie określi co jest treścią reklamową, a co nie.

 

tylko, że to nie jest dziennik

 

No to chyba właśnie tym bardziej należałoby oczekiwać wyższych standardów niż od jakiegoś medialnego molocha, który jest w 110% nastawiony na zyski.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie, nie! To jest zupełnie złe postawienie sprawy.

 

Niech każdy zarabia sobie na blogu (teraz to chyba się nazywa monetyzacją bloga) ile chce. Absolutnie nikomu do portfela zaglądać nie będę, każdy orze jak może, a jeść się chce. Chce wrzucać reklamy - proszę bardzo. Chce pisać artykuły sponsorowane - czemu by nie. Nawet jeśli bez edycji przeklejałby komunikaty prasowe przygotowane przez jakąś agencję reklamowo-PRową złego słowa nie powiem. Pod jednym, jedynym, malusienieczkim, tyci-tyci warunkiem - niech jasno i otwarcie określi co jest treścią reklamową, a co nie.

 

W sumie nie do końca się zgodzę, ale fakt niech sobie robi reklamę i na niej zarabia nic mi do tego... Tylko żal że taka osoba musi się sprzedawać w taki sposób no cóż, na blog długo nie zajrzę. Szkoda że osoba która ocenia dość specyficzne piwa i której ulubionymi piwami są wszelkiej maści AIPA musi się zniżyć do wyrobu piwopodobnego...

Edytowane przez Undeath
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie, nie! To jest zupełnie złe postawienie sprawy.

Niech każdy zarabia sobie na blogu (teraz to chyba się nazywa monetyzacją bloga) ile chce. Absolutnie nikomu do portfela zaglądać nie będę, każdy orze jak może, a jeść się chce. Chce wrzucać reklamy - proszę bardzo. Chce pisać artykuły sponsorowane - czemu by nie. Nawet jeśli bez edycji przeklejałby komunikaty prasowe przygotowane przez jakąś agencję reklamowo-PRową złego słowa nie powiem. Pod jednym, jedynym, malusienieczkim, tyci-tyci warunkiem - niech jasno i otwarcie określi co jest treścią reklamową, a co nie.

 

Dokładnie. Niech zarabia na tym jak najwięcej jeżeli ma taką możliwość, tylko niech jasno oznacza co jest reklamą. Większość serwisów/blogów zamieszcza taką formę reklamy i jest to jak najbardziej akceptowalne, jeżeli tylko oznaczają że jest to artykuł sponsorowany. Bo jeżeli widać jasno, że jest, a podchodzi pod normalny wpis - wzbudza to już trochę niesmak. Ci którzy są grupą docelową i tak to pewnie przeczytają, albo pobiegną od razu do sklepu, moc reklamy zadziała, a inni czytelnicy których ona zupełnie nie interesuje nie będą się czuli urażeni :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ci którzy są grupą docelową i tak to pewnie przeczytają, albo pobiegną od razu do sklepu, moc reklamy zadziała, a inni czytelnicy których ona zupełnie nie interesuje nie będą się czuli urażeni :)

 

ani nie pobiegnę do sklepu ani się nie czuję urażony

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ci którzy są grupą docelową i tak to pewnie przeczytają, albo pobiegną od razu do sklepu, moc reklamy zadziała, a inni czytelnicy których ona zupełnie nie interesuje nie będą się czuli urażeni :)

 

ani nie pobiegnę do sklepu ani się nie czuję urażony

 

Dobra, w takim razie jest jeszcze trzecia grupa której wszystko jedno czy artykuł sponsorowany jest oznaczony czy nie, teraz już ok? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko że blog bez ISSN to nie prasa. :D

 

prawo nie nadąża za internetem, może to i dobrze

 

ale jakichś standardów można się trzymać, zwłaszcza że prasa dopracowała się prostego i jasnego kryterium oznaczania tekstów, który wszyscy znają i akceptują. Dopisać: artykuł sponsorowany nic nie kosztuje, a podejście do czytelnika uczciwsze

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zmienia to faktu, że istnieje taka sama uczciwość względem czytelnika.

 

Twoim prawem jest wybierać co czytasz a prawem blogera jest wybierać co pisze - to tak jak z książkami.

Moim zdaniem jest to elementarna uczciwość (obustronna) i nie ma co dorabiać do tego innych przepisów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PG stracił wiarygodność jako recenzent piwa.

Jakby to wyglądało z piwem którego nikt nie zna?

czytasz, wierzysz na słowo. kupujesz i tfu-syf. Kasa w błoto.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę się dziwię Waszemu oburzeniu. Czy naprawdę potrzebujecie etykiety, żeby domyśleć się, że to reklama. Po pierwszym zdaniu "jaki koń jest każdy widzi". Każdy ma rachunki do płacenia i jeśli trafia się możliwość zarobienia, głupotą było by nie skorzystać. A może wam zazdrość ;), że to nie wam się trafiło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PG stracił wiarygodność jako recenzent piwa.

Jakby to wyglądało z piwem którego nikt nie zna?

czytasz, wierzysz na słowo. kupujesz i tfu-syf. Kasa w błoto.

 

kolego - jeśli stracił to nie czytasz

ja też już nie czytam Sapkowskiego :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PG stracił wiarygodność jako recenzent piwa.

Jakby to wyglądało z piwem którego nikt nie zna?

czytasz, wierzysz na słowo. kupujesz i tfu-syf. Kasa w błoto.

 

kolego - jeśli stracił to nie czytasz

ja też już nie czytam Sapkowskiego :)

 

Jeżeli autor wywnioskuje z powyższej dyskusji, że wystarczy zrobić tak jak się w "branży" przyjęło i tagować artykuły sponsorowane, a dzięki temu zatrzyma część czytelników (którzy inaczej mogliby sobie pójść zniesmaczeni), to chyba jest na korzyść tego autora? Czy lepiej popatrzeć jak powoli spadają statystyki? Przykłąd z Sapkowskim nietrafiony, chyba że przemyca gdzieś reklamę między wierszami i nie zauważyłem.

 

Ta reklama była akurat oczywista, ale ktoś u kogo główną treścią są niby obiektywne recenzje mega traci na mieszaniu świata "płatnego" i "rzeczywistego". Bo skąd można wiedzieć że kolejne, mniej oczywiste piwo też nie jest sponsorowane? Na prawdę tak trudno to zrozumieć? Rzecz którą każdy portal internetowy stosuje od lat, i która wydaje się oczywista, jak zwykle musiała zwabić grono tych którzy wszystko wiedzą lepiej (bo _im_ nie przeszkadza) i proponują od razu przestać czytać bloga, bo się nie lubi ukrytej reklamy.

 

Więcej złęgo robicie PG niż ludzie którzy krytykują ten wpis, IMO, bo zachęcacie tych którym jakieś jedno konkretne i nietrafione zdarzenie nie pasuje, żeby w ogóle zrezygnowali z tego bloga. Way to go :)

Edytowane przez vald
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.